– Pani Collins? – przestraszyl sie Englehardt. – Dobrze sie pani czuje?
Przez chwile nie mogla mu spojrzec w oczy.
– Panie Englehardt – przemowila wreszcie, glosem powaznym jak podczas wojny w Zatoce. – Musze cos wyznac.
– Slucham?
– Wywiad z panem jest poniekad pretekstem.
Englehardt zmieszal sie. Terese grala tak swietnie, ze Myron tez o malo co sie nie zmieszal.
– Swiecie wierze, ze wykonuje pan wazna prace – ciagnela. – Ale inni maja pewne watpliwosci.
Englehardt zrobil duze oczy.
– Nie rozumiem.
– Potrzebuje panskiej pomocy, panie Englehardt.
– Na imie mam Billy.
– Ktos probuje panu nabruzdzic, Billy – dodala niezwlocznie.
– Mnie?
– I panstwowemu rejestrowi dawcow.
– Doprawdy nie bardzo wiem…
– Znana jest panu sprawa Jeremy’ego Downinga?
Englehardt potrzasnal glowa.
– Nie znam nazwisk pacjentow – odparl.
– To syn Grega Downinga, gwiazdy koszykowki.
– A tak, zaraz, slyszalem. Jego syn ma anemie Fanconiego.
Terese potwierdzila skinieniem glowy.
– Zgadza sie.
– Czy pan Downing nie zwolal na dzis konferencji prasowej? W celu znalezienia dawcy?
– Otoz to, Billy. I w tym wlasnie problem.
– Jaki?
– Pan Downing znalazl dawce.
– I to ma byc problem? – spytal zdezorientowany lekarz.
– Nie. O ile ta osoba rzeczywiscie jest dawca. Jezeli nie klamie.
Englehardt spojrzal na „kamerzyste”. Myron wzruszyl ramionami i powrocil przed biurko. Kasete zostawil na parapecie.
– Nie bardzo rozumiem, pani Collins.
– Prosze mi mowic po imieniu. Zglosil sie pewien mezczyzna. Twierdzi, ze ma odpowiedni szpik.
– Podejrzewacie, ze klamie?
– Pozwoli pan, ze dokoncze. Podaje tez powod, dlaczego odmowil oddania szpiku. Oskarza ten osrodek o skandaliczne potraktowanie.
Englehardt o malo nie spadl z fotela.
– Slucham?!
– Twierdzi, ze potraktowano go niegodziwie, a personel byl tak grubianski, iz rozwazal, czy nie podac was do sadu.
– To absurd.
– Pewnie tak.
– Klamie!
– Pewnie tak – powtorzyla Terese.
– Znajdziemy go – dodal Englehardt. – Zbadamy mu krew i udowodnimy oszustwo.
– Tylko kiedy?
– Slucham?
– Kiedy to zrobicie? Jutro? Za tydzien? Miesiac? Do tego czasu zdazy wam zaszkodzic. Dzis pojawi sie na konferencji prasowej Grega Downinga. Opadna was hurmem media. Nawet jesli pomowienia okaza sie falszywe, nikt nie bedzie pamietal, ze je wycofano. Pamietac sie bedzie tylko zarzuty.
– Boze!
Englehardt usiadl prosto.
– Bede szczera, Billy. Czesc moich kolegow mu wierzy. Ja nie. Ten czlowiek szuka rozglosu. Zagonilam moich najlepszych dziennikarzy sledczych do przekopania jego przeszlosci. Na razie nic nie wykryli, a czas ucieka.
– Co moge zrobic?
– Nie moge go powstrzymac tylko dlatego, ze mu nie wierze. Musze sie upewnic, ze klamie.
– Jak?
Terese przygryzla dolna warge. Gleboko sie zamyslila.
– Dzieki waszej sieci komputerowej.
Englehardt potrzasnal glowa.
– Wszystkie informacje sa poufne. Juz to wyjasnilem. Nie moge zdradzic pani…
– Nie musze znac nazwiska dawcy.
Pochylila sie do przodu. Zeby nie stwarzac poczucia zagrozenia, Myron odsunal sie jak najdalej od miejsca akcji.
– Ale musze miec pewnosc, ze nie jest nim ten oszczerca.
Englehardt najwyrazniej sie wahal.
– Siedze tu – podkreslila. – Nie widze monitora. Malachi jest przy drzwiach. Wylaczyles kamere, Malachi? – spytala Myrona.
– Tak – odparl i dla wzmocnienia tych slow odlozyl kamere.
– Oto, co proponuje – powiedziala. – Zajrzy pan do danych Jeremy’ego Downinga. Bedzie tam lista dawcow. Podam panu nazwisko, a pan powie mi, czy ono na niej figuruje. Proste?
Englehardt ciagle sie wahal.
– Nie pogwalci pan zasady poufnosci – zapewnila. – Nie widzimy ekranu komputera. Mozemy nawet wyjsc z pokoju, jak pan bedzie sprawdzal dane.
Englehardt milczal. Terese rowniez. Wyczekiwala. Ideal dziennikarki.
– Bierz sprzet – powiedziala wreszcie do Myrona.
– Chwileczke. – Englehardt powiodl oczami w lewo, w prawo i je opuscil. – Chlopiec nazywa sie Jeremy Downing?
– Tak.
Englehardt znow kilka razy przesunal oczami tam i z powrotem. Gdy uznal, ze nic mu nie grozi, pochylil sie nad klawiatura i zastukal w nia palcami.
– Jak sie nazywa domniemany dawca? – spytal po kilku sekundach.
– Victor Johnson.
Englehardt spojrzal na monitor i usmiechnal sie.
– To nie on.
– Na pewno?
– Absolutnie.
Terese odwzajemnila usmiech.
– To wszystko, co chcialam wiedziec.
– Powstrzyma go pani?
– Nie dojedzie na te konferencje.
Myron zabral kasete i kamere i pospieszyli korytarzem.
– Malachi Throne? – zagadnal ja, gdy wyszli z budynku.
– Wiesz, kto to?
– Gral Falszywa Twarz w
– Doskonale.
Terese usmiechnela sie.
– Powiedziec ci cos?
– Co?