– Rajcujesz mnie, kiedy mowisz o
– I nie tylko wtedy.
– Pijesz do czegos?
Piec minut potem obejrzeli w wozie telewizyjnym tasme z ukrytej kamery.
10
Byl tez numer ubezpieczenia spolecznego i numery telefonow. Myron wyjal komorke i zadzwonil. Wlaczyl sie mechaniczny glos z sekretarki i po rutynowym powitaniu kazal zostawic wiadomosc po sygnale. Myron podal nazwisko, numer komorki i poprosil pana Taylora o oddzwonienie.
– Co zamierzasz? – spytala Terese.
– Pojade tam i sprobuje porozmawiac z panem Davisem Taylorem.
– Czy osrodek tego nie probowal?
– Pewnie tak.
– Masz wiekszy dar przekonywania?
– Watpliwe.
– Dzis wieczorem pracuje w Waldorfie.
– Wiem. Pojade sam. A moze z Winem.
W dalszym ciagu nie patrzyla mu w twarz.
– Ten chlopiec, ktory potrzebuje przeszczepu… Nie jest ci calkiem obcy, co? – spytala.
– Chyba tak – odparl, nie bardzo wiedzac, jaka dac odpowiedz.
Z jej skinienia glowa wyczytal, ze nie musi nic dodawac. I nie dodal. Wzial telefon i zadzwonil do Emily. Odezwala sie, zanim wybrzmial pierwszy sygnal.
– Halo?
– O ktorej Greg ma te konferencje? – spytal.
– Za dwie godziny.
– Musze sie z nim skontaktowac.
Uslyszal pelne nadziei westchnienie.
– Znalazles dawce szpiku?
– Jeszcze nie.
– Ale cos juz masz.
– To sie okaze.
– Przestan mnie zbywac, Myron.
– Wcale cie nie zbywam.
– Chodzi o zycie mojego syna!
„I mojego!” – pomyslal.
– Zlapalem trop, Emily. To wszystko.
Podala mu numer telefonu Grega.
– Myron, prosze, zadzwon, jesli…
– Natychmiast jak sie czegos dowiem.
Rozlaczyl sie i zadzwonil do Downinga.
– Chce, zebys odwolal konferencje prasowa – powiedzial.
– Dlaczego? – spytal Greg.
– Daj mi czas do jutra.
– Trafiles na cos?
– Moze.
– Moze na nic! Wiec masz cos czy nie?!
– Nazwisko i adres. Chce sprawdzic, czy to on, zanim wystapisz z apelem o szpik.
– Gdzie mieszka? – spytal Greg.
– W Connecticut.
– Jedziesz tam?
– Tak.
– W tej chwili?
– Wkrotce.
– Chce pojechac z toba.
– To nie jest dobry pomysl.
– To moj dzieciak, do jasnej cholery!
Myron zamknal oczy.
– Rozumiem cie.
– Wiec zrozumiesz jeszcze jedno: ja nie prosze cie o pozwolenie. Jade. Przestan strugac detektywa i powiedz, gdzie po ciebie wpasc.
Prowadzil Greg. Mial jedna z tych terenowek z napedem na cztery kola, bedacych ostatnim krzykiem mody wsrod mieszkancow New Jersey, dla ktorych „przeszkoda terenowa” jest garb spowalniajacy na dojezdzie przed centrum handlowym. Klawa kolaska! Przez dluzszy czas jechali w milczeniu. Ciezkiej atmosfery w powietrzu nie rozbilbys nawet siekiera. Parla na szyby, przygniatala Myrona, meczyla go i gnebila.
– Jak zdobyles jego nazwisko? – spytal Greg.
– Niewazne.
Greg nie drazyl tematu. Przejechali kawalek w milczeniu. W radiu Jewel zaklinala sie, ze wie, iz jej dlonie sa male, za to wlasne i naleza tylko do niej. Myron zmarszczyl brwi. Blowing in the Wind to nie bylo.
– Zlamales mi nos – odezwal sie Greg.
Myron milczal.
– I pogorszyl mi sie wzrok. Niewyraznie widze kosz.
– Obwiniasz mnie, ze miales kiepski sezon, Greg? – spytal Myron, nie wierzac wlasnym uszom.
– Mowie tylko…
– Starzejesz sie. Masz za soba czternascie sezonow ligowych, no a grzanie lawy tez ci pomoglo.
– Szkoda z toba gadac.
– Pewnie. – Gotujacy sie w Myronie gniew osiagnal stan wrzenia. – Mnie nie bylo dane zagrac w zawodowa koszykowke.
– A ja nigdy nie zerznalem zony przyjaciela.
– Ona nie byla twoja zona. A my nie bylismy przyjaciolmi.
Na tym poprzestali. Greg wbil oczy w droge. Myron odwrocil glowe i wpatrzyl sie w boczna szybe.
Waterbury to jedno z tych miast, ktore mijasz w drodze do innego miasta. Myron przemierzal miedzystanowa autostrade 84 setki razy, nie mogac sie oprzec wrazeniu, ze Waterbury jest brzydkie jak noc. Ale majac okazje zobaczyc je z bliska, zdal sobie sprawe, iz nie poznal sie na jego szpetocie, z daleka bowiem trudno bylo ocenic jej rozmiary. Pokrecil glowa. A ludzie szydzili sobie z New Jersey! Plan miasta sciagnal z Internetu. Instruujac Grega, jak ma jechac, ledwie rozpoznawal wlasny glos. Downing w milczeniu wypelnial jego wskazowki. Piec minut potem podjechali pod zniszczony dom z poszyciem z desek, stojacy w polowie ulicy wypelnionej podobnymi ruderami. Rozmieszczone nierowno, stloczone domy wygladaly jak uzebienie proszace sie o interwencje ortodonty.
Wysiedli. Myron wolalby, zeby Greg zostal w samochodzie, wiedzial jednak, ze nic nie wskora. Zapukal do drzwi i niemal natychmiast uslyszal gruby glos:
– Daniel? Czy to ty, Danielu?