sie z nimi dzieje?”.

– Odbiegamy od tematu.

Esperanza podala mu kartke.

– To numer biura Susan Lex, starszej siostry Dennisa.

Myron odczytal numer, jakby byl szyfrem i cos znaczyl.

– Cos mi przyszlo do glowy – powiedzial.

– Co?

– Jezeli Dennis Lex istnieje, to musial chodzic do szkoly.

– Chyba.

– Poszukajmy wiec, gdzie uczyly sie dzieci Leksow, w szkole prywatnej, panstwowej czy jakiej tam.

– Mowisz o college’u?

Esperanza zmarszczyla brwi.

– Zacznijmy od tego. Rodzenstwo nie musialo chodzic do tej samej szkoly, ale moglo. Moze poszli do jakichs ekskluzywnych szkol. Zacznij od szkoly sredniej. Najpewniej uczyli sie w tej samej.

– A jesli w szkole sredniej nie bedzie po nim sladu?

– To cofnij sie jeszcze dalej.

Skrzyzowala nogi, splotla rece.

– Jak daleko? – spytala.

– Ile zdolasz.

– Co nam da to jalowe szukanie?

– Chce wiedziec, kiedy Dennis Lex zniknal z ekranu radaru. Czy znal go ktos z podstawowki, szkoly sredniej, uczelni.

Na Esperanzie nie zrobilo to wrazenia.

– Przypuscmy, ze odnajde, powiedzmy, jego szkole podstawowa. Co nam to da? Konkretnie.

– Skad mam wiedziec? Chwytam sie brzytwy.

– Nie, kazesz to zrobic mnie.

– To jej nie chwytaj. Ja tylko rzucilem pomysl.

– A zreszta. – Machnela reka. – Moze masz racje.

Myron polozyl dlonie na biurku, wygial grzbiet, spojrzal w lewo, w prawo, w gore i w dol.

– Co z toba? – spytala.

– Przyznalas mi racje. Czekam na koniec swiata.

– Punkt dla ciebie. Sprawdze, czy sie czegos dokopie.

Po wyjsciu Esperanzy Myron zadzwonil do Susan Lex. W centrali polaczono go z kobieta, ktora przedstawila sie jako jej sekretarka.

– Pani Lex nie przyjmuje nieznajomych – odparla glosem brzmiacym jak wzmocniona welna stalowa opona na zwirze.

– Dzwonie w bardzo waznej sprawie.

– Zdaje sie, ze za pierwszym razem pan nie doslyszal! – Klasyczna harpia. – Pani Lex nie przyjmuje nieznajomych!

– Prosze jej przekazac, ze chodzi o Dennisa.

– Slucham?

– Prosze jej to przekazac.

Harpia bez jednego slowa wylaczyla glos i w sluchawce rozbrzmiala instrumentalna tandetna wersja Time Passages Ala Stewarta. Zdaniem Myrona, wystarczajaco tandemy byl juz sam oryginal.

– Pani Lex nie przyjmuje nieznajomych! – przewiercil mu ponownie ucho ostry glos harpii.

– To przeciez nie ma sensu.

– Slucham?

– Pani Lex musi kiedys przyjmowac nieznajomych, bo inaczej nie poznawalaby nikogo nowego. Podazajac tym tropem, spytam, jak udalo sie pani ja poznac? Bo godzac sie pania przyjac, przeciez pani nie znala, prawda?

– Koncze te rozmowe, panie Bolitar.

– Niech pani jej przekaze, ze wiem o Dennisie.

– Ja tylko…

– I jezeli odmowi mi spotkania, pojde do prasy.

W sluchawce zapadla cisza.

– Prosze zaczekac.

Trzasnelo i ponownie rozbrzmiala melodia. Na szczescie czas nomen omen plynal i Time Pasages zastapil Time zespolu Alan Parsons Project. Myron o malo co nie zapadl w spiaczke.

– Panie Bolitar? – odezwala sie harpia.

– Tak?

– Pani Lex poswieci panu piec minut. Najblizszy wolny termin ma pietnastego w przyszlym miesiacu.

– Nic z tego. Musimy sie spotkac dzis.

– Pani Lex jest bardzo zajeta.

– Dzis – powtorzyl.

– Wykluczone.

– O jedenastej. Jezeli mnie nie przyjmie, ide do prasy.

– Pan jest bardzo niegrzeczny, panie Bolitar.

– Do prasy! – powtorzyl. – Zrozumiano?

– Tak.

– Zastane tam pania?

– A co za roznica?

– Tak sie napalilem, ze dostaje bzika. Moze skoczylibysmy po wszystkim na mala chlodna kawusie.

Uslyszal trzask odkladanej sluchawki i usmiechnal sie. „Moj meski czar znowu dziala!” – pomyslal.

– Ktos zamawial tenisistke topless? – wlaczyla sie Esperanza.

– Slucham?

– Na linii pierwszej mam Suzze T.

Myron nacisnal guzik.

– Czesc, Suzze – powiedzial.

– Czesc, Myron, jak leci?

– Mam dla ciebie propozycje do odrzucenia.

– Bedziesz sie do mnie dostawial?

Jego meski czar przyhamowal.

– Gdzie bedziesz dzis po poludniu?

– Tam gdzie teraz. W Porannym Potancu. Znasz lokal?

– Nie.

Podala mu adres. Obiecal wpasc za kilka godzin, odlozyl sluchawke i usiadl wygodnie.

– „Siej ziarno” – powiedzial na glos.

Wpatrzyl sie w sciane. Do wizyty w Domu Leksow na Piatej Alei pozostala godzina. Mogl tu siedziec, rozmyslac o zyciu albo kontemplowac pepek. Ale mial tego po uszy. Obrocil sie z fotelem w strone komputera, kliknal wlasciwa ikone i wszedl do sieci. Najpierw w wyszukiwarce Yahoo wpisal haslo „siej ziarno”. Trafienie bylo tylko jedno: strona internetowa RKM – Rolniczego Klubu Miejskiego z San Francisco. Erkaem? Czyzby jacys twardziele? Gang w zielonych bandanach spryskujacy z „rozpylaczy” przydomowe ogrodki?

Druga wyszukiwarka, Alta Vista, odnalazla 2501 stron internetowych. Zadanie jak z Kopciuszka. W przypadku Yahoo ziarenko, w przypadku Alta Vista korzec maku. Nie mial w biurze wyszukiwarki LEXIS-NEXIS, wiec skorzystal z mniej precyzyjnego programu. Wpisal te same dwa slowa, wcisnal enter i ruszylo.

Htpp://www.nyherald.com/archives/9800322

Вы читаете Najczarniejszy strach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату