Po polaczeniu wyskoczyl artykul:
New York Herald
Stan Gibbs
PRZERAZONY UMYSL – NAJCZARNIEJSZY STRACH
Oho, dobra nasza! Myron znal nazwisko autora. Stan Gibbs byl wzietym felietonista prasowym, jednym z tych, ktorzy regularnie peroruja podniosle (czytaj: gledza) w dziennikach kablowek, choc mniej irytujacym od wiekszosci z nich, co bylo stwierdzeniem w stylu, iz syfilis jest mniej upierdliwy od rzezaczki. Wzietym, ale tylko do wybuchu skandalu, na ktorym przejechal sie jak Ted Nugent na padlym losiu. Myron zaczal czytac.
Znienacka dzwoni telefon.
– Czego sie boisz najbardziej? – szepcze glos. – Zamknij oczy i wyobraz sobie najczarniejszy strach. Widzisz? Czujesz? Najgorsza udreke dostepna wyobrazni?
– Tak – mowie po dluzszym milczeniu.
– Dobrze. A teraz wyobraz sobie cos gorszego, cos znacznie, znacznie gorszego…
Myron wzial gleboki oddech. Przypomnial sobie serie artykulow Stana Gibbsa. Jako pierwszy opisal on dziwnego kidnapera – historie trzech szokujacych, rozdzierajacych serce porwan, ktore znajdujaca sie w kropce policja pragnela, jak twierdzil, zataic przed swiatem. Nie padly zadne nazwiska. Rodzinom porwanych, ktore udzielily mu informacji, przyrzekl anonimowosc. Przede wszystkim jednak rozmawial z porywaczem.
Spytalem go, czemu to zrobil. Dla okupu?
– Nie biore pieniedzy z okupu – mowi. – Zwykle podkladam pod nie material wybuchowy i je pale. Czasem jednak przydaja sie do siewu. Tym sie wlasnie zajmuje. Sieje ziarno.
Myron poczul, jak tezeje w nim krew.
– Spowici kokonem techniki, myslicie, ze jestescie bezpieczni – ciagnie. – Nieprawda. Technika przyzwyczaila was do latwych rozwiazan i szczesliwych zakonczen. Ale u mnie nie ma rozwiazan, nie ma koncow.
Uprowadzil co najmniej czworo ludzi: czterdziestojednoletniego ojca dwojki dzieci, dwudziestoletnia studentke i pare nowozencow w wieku dwudziestu siedmiu i dwudziestu osmiu lat. Wszystkich porwan dokonal w Nowym Jorku.
– Moim celem jest podsycac strach. Sprawiac, zeby rosl, uzyzniany nie posoka, nie przelewem krwi, lecz wasza wlasna wyobraznia. Technika dazy do jej zabicia. Kiedy jednak zabieraja ci kogos bliskiego, twoj umysl potrafi wyczarowac koszmary bardziej przerazajace niz twory maszyn, przekraczajace nawet moje mozliwosci. Niektore umysly nie ida tak daleko. Zatrzymuja sie i stawiaja bariere. Mym zadaniem jest wypchnac je poza nia.
Spytalem go, jak to robi.
– Sieje ziarno – powtarza. – Sieje je bez ustanku.
Wyjasnia, ze ow siew to dawanie i odbieranie nadziei przez dlugi czas. Pierwszy jego telefon poraza rodzine, ale to dopiero poczatek jej dlugotrwalej, okrutnej gehenny. Podobno zaczyna rozmowe normalnie, od przywitania, proszac czlonka rodziny, ktory odebral telefon, zeby zaczekal. A potem, po krotkiej przerwie, czlonek ow slyszy mrozacy krew w zylach krzyk ukochanej osoby.
– Jeden, bardzo krotki, ktory ucinam – mowi porywacz. – Rodzina slyszy wtedy glos najblizszej osoby po raz ostatni. Wyobraz sobie, ze juz zawsze beda miec w uszach ten krzyk.
Na tym jednak nie koniec. Porywacz domaga sie okupu, ktorego nie zamierza wziac. Dzwoni po polnocy i zada od rodziny, by wyobrazila sobie, czego sie boi najbardziej. Wmawia im, ze tym razem wypusci najblizsza im osobe, chodzi mu jednakze tylko o podtrzymanie nadziei, ktora utracili, o podsycenie ich cierpien.
– Czas i nadzieja sieja ziarna rozpaczy – mowi.
Ojciec dwojga dzieci przepadl trzy lata temu. Mloda studentka college’u znikla przed dwudziestoma siedmioma miesiacami. W ten weekend minie prawie dwa lata od slubu zaginionej mlodej pary. Przepadli jak kamien w wode. Ale dreczyciel niemal co tydzien dzwoni do ich rodzin.
Na moje pytanie, czy jego ofiary zyja, odpowiada wymijajaco:
– Smierc to koniec, a koniec przerywa siew.
Chce mowic o spoleczenstwie, o tym, ze mysla za nas komputery, technika, i o tym, ze swoim dzialaniem uswiadamia nam potege ludzkiego mozgu.
– To wlasnie w nim jest Bog – mowi. – To w nim miesci sie wszystko, co wartosciowe. Prawdziwe szczescie znajdziesz tylko w sobie. Nowa aparatura stereo czy woz sportowy nie nada sensu twemu zyciu. Ludzie musza dostrzec swoj nieograniczony potencjal. Jak mozna im to uzmyslowic? Pomysl, przez co przechodza rodziny porwanych.
Cichym glosem zaprasza mnie, bym sprobowal.
– Technika nigdy nie stworzy koszmarow, ktore cisna ci sie do glowy. Siej ziarno. Ten siew ukazuje nam nasz potencjal.
Myronowi serce walilo jak mlotem. Poprawil sie w fotelu, pokrecil glowa i wrocil do lektury. Oszalaly porywacz perorowal dalej. Jego maniackie, oblakane teorie przypominaly poglady Symbiotycznej Armii Wyzwolenczej w interpretacji Teda Kaczynskiego. Dalszy ciag artykulu Stana Gibbsa byl w nastepnym numerze gazety. Myron wylowil go z sieci i czytal dalej. Drugi odcinek otwieraly rozdzierajace serce wyznania czlonkow rodzin ofiar, po ktorych nastepowaly pytania do kidnapera.
Pytam go, jak utrzymal te porwania w tajemnicy przed mediami.
– Siejac ziarno – powtarza kolejny raz.
Prosze go o przyklad.
– Kaze jego zonie pojsc do garazu, otworzyc czerwona skrzynke z narzedziami na trzeciej polce i wyjac z niej czarne szczypce z przezroczystym uchwytem. Na moje zadanie schodzi do piwnicy i staje przed hiszpanskim krzeslem, ktore zeszlego lata kupili na wyprzedazy w Cape. Wyobraz sobie, mowie, ze na tym krzesle siedzi przywiazany twoj nagi maz. Wyobraz sobie, ze trzymam w reku te szczypce, i pomysl, co nimi zrobie, jesli przeczytam o nim w gazecie.
Ale porywacz na tym nie konczy.
– Pytam ja o dzieci. Wymieniam ich imiona. Wspominam o szkolach, do ktorych chodza, o ich nauczycielach i ulubionych platkach sniadaniowych.
Pytam go, skad to wszystko wie.
Odpowiedz jest prosta.
– Od ich taty.
Myrona wbilo w fotel.
– Chryste! – wydusil z siebie.
Oddychaj gleboko. Wdech, wydech. Dobrze. Przemysl to. Powoli. Ostroznie. W porzadku: co ta straszna sprawa ma wspolnego z Davisem Taylorem, czyli Dennisem Leksem? Pewnie nic. To trafienie kula w plot. Z drugiej jednak strony wyczuwal, ze w tej strasznej historii kryje sie cos wiecej. Wiecej… i poniekad mniej.
Artykuly Gibbsa na tygodnie przykuly uwage i wywolaly krytyke w calym kraju, a potem, jak pamietal, wybuchl skandal. Co sie stalo? Uderzyl w klawisze i kliknal mysza. Poszukal artykulow o Gibbsie. Wyskoczyly w porzadku chronologicznym.
FBI ZADA OD GIBSSA
UJAWNIENIA ZRODLA INFORMACJI