– Nie zrozum mnie zle – rzekl Myron glosem, ktory jemu samemu wydal sie nienaturalnie spokojny – ale w dupie mam twoje zamiary. Strzeliles do mnie z grubej rury. Byc moze chciales mnie lekko zranic, ale nie wyszlo. Uwazasz, ze to cie oczyszcza z winy?
– Zerznales moja narzeczona!
– A ona mnie. Nic ci nie bylem winien. Ona tak.
– Czy ty nic nie rozumiesz?
– Rozumiem. Ale to cie nie rozgrzesza.
– Nie szukam rozgrzeszenia.
– Wiec o co ci chodzi, Greg? Chcesz, zebysmy zaklaskali w dlonie i zaspiewali „Kumbaya”? Dociera do ciebie, cos mi zrobil? Czy wiesz, ile mnie kosztowala ta jedna chwila?
– Chyba wiem. – Greg przelknal sline i blagalnie wyciagnal reke, jakby chcial wyjasnic mu wiecej, ale zaraz bezradnie ja opuscil. – Bardzo cie przepraszam – powiedzial.
Myron zaczal strzelac na kosz, czujac, jak sciska go w gardle.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo tego zaluje – dodal Greg, pragnac przeczekac jego milczenie, ale mu nie wyszlo. – Co mam ci wiecej powiedziec, Myron?
Myron strzelal dalej.
– Jak mam cie przeprosic?
– Juz to zrobiles.
– Ale ty nie przyjales przeprosin.
– Owszem, Greg. Nie przyjalem. Jakos to przezyjesz. Ja jakos przezylem bez gry w zawodowa koszykowke. I wiesz co? W sumie niezle na tym wyszedles.
Zadzwonila komorka. Myron podbiegl i odebral telefon.
– Spelniles moje polecenia? – wyszeptal glos.
Myron poczul mroz w kosciach. Przelknal gule w gardle.
– Polecenia? – spytal.
– Co do chlopca.
Ciezkie powietrze tlamsilo mu pluca.
– Jakie?
– Pozegnales sie z nim?
W piersi Myrona cos wyschlo i peklo. Gdy pojal, co to oznacza, ugiely sie pod nim nogi.
– Pozegnales sie z tym chlopcem? – powtorzyl glos.
29
– Gdzie Jeremy?! – spytal Myron, obracajac glowa w strona Grega.
– Co?
– Gdzie on jest?!
Widzac wyraz jego twarzy, Greg wypuscil pilke.
– Mysle, ze z Emily – odparl. – Zabieram go w poludnie.
– Masz komorke?
– Tak.
– Zadzwon do niej.
Greg, sportowiec ze swietnym refleksem, natychmiast ruszyl do torby.
– Co sie dzieje? – spytal.
– Pewnie nic.
Myron przekazal mu tresc rozmowy. Greg, nie zwalniajac kroku, wystukal numer. Myron ruszyl biegiem do samochodu. Greg za nim, z komorka przy uchu.
– Nie odbiera – powiedzial i nagral sie na sekretarce.
– Emily ma komorke? – spytal Myron.
– Moze ma, ale nie znam numeru.
Po drodze Myron wcisnal zaprogramowany numer. Zglosila sie Esperanza.
– Potrzebuje numer komorki Emily – powiedzial.
– Daj piec minut – odparla.
Polaczyl sie z drugim zaprogramowanym numerem.
– Wyslow sie – odezwal sie Win.
– Mozliwe klopoty.
– Jestem na miejscu.
Dobiegli do samochodu. Myrona zaskoczyl spokoj Grega. Na boisku, gdy roslo napiecie, Greg nakrecal sie, pokrzykiwal, szalal. To jednak nie byl mecz. „Gdy spadaja prawdziwe bomby, nigdy nie wiadomo, jak ktos sie zachowa” – przypomnial sobie Myron slowa ojca.
Zadzwonil telefon. Esperanza podala numer komorki Emily. Myron polaczyl sie z nim. Po szesciu sygnalach odezwala sie poczta glosowa. A niech to szlag! Zostawil wiadomosc.
– Nie domyslasz sie, gdzie moze byc Jeremy? – spytal Grega.
– Nie.
– A moze by zadzwonic do jakiegos sasiada? Znajomego?
– Po slubie zamieszkalismy w Ridgewood. Nie znam jej sasiadow we Franklin Lakes.
Myron mocniej chwycil kierownice i nacisnal gaz.
– Mam nadzieje, ze Jeremy jest bezpieczny – powiedzial, probujac w to uwierzyc. – Nie wiem, skad ten dran zna jego nazwisko. To najpewniej blef.
Greg zadygotal.
– Nic mu nie bedzie.
– Chryste, Myron, czytalem te artykuly. Jezeli ten maniak porwal mojego syna…
– Powinnismy zawiadomic FBI. Na wszelki wypadek.
– Myslisz, ze to dobry pomysl?
– A ty nie?
Myron przyjrzal sie Gregowi.
– Wole zaplacic okup i odzyskac syna. Nie chce, zeby ktos to spieprzyl.
– Uwazam, ze powinnismy ich zawiadomic. Ale decyzja nalezy do ciebie.
– Musimy uwzglednic jeszcze cos – odparl Greg.
– Co?
– Ze ten swir jest naszym dawca, tak?
– Tak.
– Jezeli FBI go zabije, to po Jeremym.
– Po kolei. Najpierw odnajdziemy Jeremy’ego. A potem porywacza.
Greg wciaz dygotal.
– Co postanowiles, Greg?
– Powinnismy ich zawiadomic?
– Tak.
Greg wolno skinal glowa.
– Dzwon – powiedzial.
Myron zadzwonil do Kimberly Green. Pulsowalo mu w glowie, w uszach dudnila krew. Staral sie myslec o Jeremym, o usmiechu, z jakim otworzyl mu drzwi. Pozegnales sie z chlopcem?
– Federalne Biuro Sledcze – odezwal sie glos.
– Tu Myron Bolitar. Dzwonie do Kimberly Green.
– Agentka specjalna Green jest w tej chwili niedostepna.
– Prosze mnie z nia polaczyc. Porywacz Siej Ziarno byc moze porwal kolejna osobe.
Przyszlo mu czekac dluzej, niz sie spodziewal.