– O co ten caly raban?! – spytala go opryskliwie Kimberly Green.

– Przed chwila do mnie zadzwonil – odparl.

– Juz jedziemy – powiedziala.

Na skrzyzowaniu drog numer 4 i 17 natkneli sie na male roboty, ale Myron przejechal po trawie, koszac kilka pomaranczowych pacholkow. Przy drodze 208 skrecil i zjechal z niej obok synagogi. Dwie mile dalej skrecili po raz ostatni w ulice, przy ktorej mieszkala Emily. Ten sam zakret za nimi wziely jednoczesnie dwa samochody FBI.

– Jest!

Greg wskazal reka, budzac sie nagle z transu. Emily wkladala klucz do zamka. Myron gwaltownie zatrabil klaksonem. Obejrzala sie, zdezorientowana. Zawrocil forda i zahamowal z poslizgiem. Wyskoczyli z samochodu, nim znieruchomial woz FBI, ktory wlasnie nadjechal.

– Gdzie Jeremy? – spytali jednoczesnie.

Emily przechylila glowe w bok.

– Co? – odkrzyknela. – Co sie dzieje?

– Gdzie on jest, Emily?! – spytal Greg.

– Ze znajoma…

W domu rozdzwonil sie telefon. Zamarli. Emily ocknela sie pierwsza. Wbiegla do srodka, podniosla sluchawke i odchrzaknela.

– Halo – powiedziala.

Ze sluchawki dobiegl krzyk Jeremy’ego.

30

Agentow FBI przyjechalo szescioro. Grupa dowodzila Kimberly Green. W milczeniu sprawnie zabrali sie do roboty. Myron usiadl na jednej kanapie, Greg na drugiej, a Emily chodzila miedzy nimi. Zapewne bylo w tym cos symbolicznego, ale Myron nie umial powiedziec co. Probowal otrzasnac sie z odretwienia, doprowadzic do stanu uzytecznosci.

Telefon byl krotki. Po krzyku Jeremy’ego glos wyszeptal: „Zadzwonimy”. I to byl koniec rozmowy. Porywacz nie ostrzegl przed kontaktem z policja. Nie polecil przygotowac okupu. Nie powiedzial, kiedy zadzwoni.

Wszyscy siedzieli, majac w uszach szarpiacy nerwy, przerazliwy krzyk trzynastolatka i wyobrazajac sobie, co takiego moglo go wywolac. O to wlasnie chodzilo temu sukinsynowi. Nie wolno bylo dac sie wciagnac w jego gre. Myron zamknal oczy i podjal walke z wlasna wyobraznia.

Greg skontaktowal sie z bankiem. Nie inwestowal w ryzykowne przedsiewziecia, dlatego zachowal plynnosc aktywow. Gdyby zaszla koniecznosc zaplacenia okupu, byl na to przygotowany. Funkcjonariusze FBI, z wyjatkiem Kimberly Green sami mezczyzni, zalozyli podsluchy we wszystkich telefonach, wlacznie z komorka Myrona. Porozumiewali sie przyciszonymi glosami. Myron na razie ich nie naciskal. Ale nie mogl z tym czekac w nieskonczonosc.

Napotykajac jego wzrok, agentka Green przyzwala go gestem. Wstal i przeprosil Grega i Emily. Wciaz zdruzgotani krzykiem Jeremy’ego, nie zwrocili na to uwagi.

– Musimy porozmawiac – oswiadczyla Green.

– Alez prosze. Zacznijmy od tego, co pani odkryla na temat Dennisa Leksa.

– Nie jest pan czlonkiem rodziny. Moge pana stad wyrzucic.

– A pani nie jest we wlasnym domu – przypomnial. – Co sie stalo z Dennisem Leksem?

Kimberly Green podparla sie pod boki.

– Slepa uliczka – odparla.

– Jak to?

– Wytropilismy go. Nie ma z tym nic wspolnego.

– Skad wiecie?

– No, wie pan, Myron. Nie jestesmy glupi.

– Wiec gdzie jest Dennis Lex?

– To nieistotne.

– Akurat! Nawet jesli nie jest porywaczem, pozostaje dawca szpiku kostnego!

– Nie on. Waszym dawca jest Davis Taylor.

– Ktory przedtem nazywal sie Dennis Lex.

– Tego nie wiemy.

– Co pani wygaduje? – spytal z grymasem Myron.

– Davis Taylor byl pracownikiem koncernu Leksow.

– Slucham?

– Przeciez mowie.

– To dlaczego oddal krew na apel osrodka szpiku kostnego?

– Dyrektor fabryki, w ktorej pracowal, mial chorego siostrzenca. Krew oddali wszyscy zatrudnieni.

Myron skinal glowa. Nareszcie cos zaczelo sie wyjasniac.

– Gdyby tego nie zrobil, zwrocilby na siebie uwage – powiedzial.

– Wlasnie.

– Macie jego rysopis?

– Pracowal w pojedynke, nie przyjaznil sie z nikim. Zapamietali go jako brodatego, dlugowlosego blondyna w okularach.

– To przebranie. Dennis Taylor nazywal sie naprawde Dennis Lex. Co jeszcze?

Kimberly Green uniosla reke.

– Wystarczy! – postawila sie, chcac odwrocic sytuacje. – Glownym podejrzanym pozostaje Stan Gibbs. O czym rozmawialiscie wczoraj wieczorem?

– O Dennisie Leksie. Nie rozumie pani?

– Czego?

– Dennis Lex ma z tym wszystkim zwiazek. Jest albo porywaczem, albo jego pierwsza ofiara.

– Ani tym, ani tym.

– Wiec gdzie sie podzial?

Machnela reka.

– O czym jeszcze rozmawialiscie? – spytala.

– O ojcu Stana.

– O Edwinie Gibbsie? – To ja zainteresowalo. – A konkretnie?

– O jego zniknieciu przed osmiu laty. Ale to juz wiecie.

Skinela glowa odrobine zbyt skwapliwie.

– Wiemy – potwierdzila.

– I co sie z nim stalo?

Zawahala sie.

– Uwaza pan Dennisa Leksa za pierwsza ofiare Siej Ziarna? – spytala.

– Mysle, ze warto to sprawdzic.

– A wedlug naszej hipotezy pierwsza jego ofiara mogl byc Edwin Gibbs.

Myron skrzywil sie z niedowierzaniem.

– Czyzbyscie sadzili, ze Stan Gibbs porwal wlasnego ojca?

– Ze go zabil. I innych tez. Naszym zdaniem, nikt z porwanych nie zyje.

Myron nie przyjal tego do wiadomosci.

– Macie jakies dowody, motyw?

– Czasem jablko pada niedaleko od jabloni.

– Ta teza zrobi olbrzymie wrazenie na przysieglych. Prosze panstwa, jablko pada niedaleko od jabloni. Nie odwracaj kota ogonem. Fortuna kolem sie toczy. – Myron pokrecil glowa. – Czy pani slyszy, co pani mowi?

– Owszem, wyrwane z kontekstu brzmia bez sensu. Ale jesli polaczyc fakty… Osiem lat temu Stan usamodzielnia sie. Ma dwadziescia cztery lata, a jego ojciec czterdziesci szesc. Zdaniem wszystkich swiadkow, nie

Вы читаете Najczarniejszy strach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату