sie swiatlo, nie bylo najmniejszego znaku zycia. Tym razem nie bawil sie w naciskanie klamek, tylko z rozpedu wywalil drzwi. Z ciemnosci dobiegl go placz. Obrocil sie, wymacal kontakt i zapalil swiatlo.
Jeremy byl przykuty do sciany, brudny, wystraszony, ale zywy!
Pod Myronem ugiely sie nogi. Pokonal slabosc i podbiegl do chlopca. Jeremy wyciagnal rece. Myron objal go i poczul, jak taje mu serce. Chlopiec plakal. Myron poglaskal go po glowie i uciszyl. Jak ojciec. Tak jak robil to niezliczona ilosc razy jego tata. Cudowne cieplo, ktore nagle rozeszlo mu sie po zylach i zalaskotalo w palce, podsunelo mu mysl, ze pojal, co w takich chwilach czul jego staruszek. Bardzo sobie cenil jego usciski, lecz dopiero teraz przez kilka krociutkich ulotnych chwil doswiadczyl znacznie silniejszego, glebokiego, przepelniajacego serce uczucia, ze oto znalazl sie po drugiej, ojcowskiej stronie. Doznal wstrzasu.
– Juz w porzadku – rzekl, tulac glowe syna. – Juz po wszystkim.
Ale nie bylo po wszystkim.
Przyjechala karetka. Umieszczono w niej chlopca. Myron zadzwonil do doktor Karen Singh i opowiedzial o wszystkim. Nie miala mu za zle, ze obudzil ja o piatej rano.
– Niesamowite – powiedziala, kiedy skonczyl.
– Tak.
– Poslemy kogos, zeby pobral szpik. Po poludniu zaczne przygotowywac Jeremy’ego do przeszczepu.
– Zaczniecie od chemoterapii.
– Tak. Swietnie sie pan spisal. Tak czy owak, ma pan powod do dumy.
– Tak czy owak?
– Niech pan wpadnie do mnie po poludniu.
– Co sie stalo? – spytal z bijacym sercem.
– W sprawie testu na ojcostwo. Powinny juz byc wyniki.
Jeremy odjechal do szpitala. Myron wyszedl z domu. Federalni kopali. Staly przy nich wozy ekip telewizyjnych. Stan Gibbs z twarza bez wyrazu przygladal sie rosnacym kopcom ziemi. Umilkly nawet swierszcze, slychac bylo tylko szpadle wbijajace sie w piach. Kolano Myrona znow sie uaktywnilo. Byl smiertelnie zmeczony. Chcial odszukac Emily. Pojechac do szpitala. Poznac wyniki testu i je rozwazyc.
Gdy wracajac do samochodu, wspial sie na pagorek, zobaczyl wiecej dziennikarzy. Ktos zawolal go po nazwisku. Zignorowal to. Minal jeszcze jedna grupe pracujacych w milczeniu agentow federalnych. Bal sie uslyszec, co znalezli. Odsunal to na pozniej.
Kiedy dotarl tam, gdzie wysiedli, i zobaczyl zmartwiala twarz Kimberly Green, serce ucisnal mu kolejny kamien.
– Greg? – spytal, robiac jeszcze jeden krok.
Potrzasnela glowa, wzrok miala nieobecny i zamglony.
– Nie powinni zostawiac go samego – powiedziala. – Powinni go pilnowac. Nawet po dokladnym przeszukaniu. Zawsze cos sie przeoczy.
– Przeszukaniu kogo?
– Edwina Gibbsa.
Myron byl pewien, ze sie przeslyszal.
– A co z nim? – spytal.
– Wlasnie znalezli go w celi – odparla, z trudem dobierajac slowa. – Popelnil samobojstwo.
39
Karen Singh podsumowala rzecz krotko: nie mozna pobrac szpiku od zmarlego.
Emily nie zemdlala na te wiesc. Przyjela cios bez zmruzenia oka i natychmiast przeszla do dzialania. Uspokoila sie juz i przestala panikowac. Siedzieli w szpitalnym gabinecie doktor Singh.
– Mamy nieograniczony dostep do mediow – oswiadczyla. – Wystapimy z apelem do dawcow. Zorganizujemy zbiorke. Pomoze nam NBA. Wlaczymy do tego koszykarzy.
Myron skinal glowa, ale bez entuzjazmu. To samo zrobila doktor Singh.
– Kiedy beda wyniki testu na ojcostwo? – spytala Emily.
– Wlasnie mialam po nie zadzwonic – odparla lekarka.
– W takim razie zostawie tu was. Na dole mam konferencje prasowa.
Myron popatrzyl na nia.
– Nie zaczekasz na wyniki? – spytal.
Wyszla, nie odwracajac glowy. Karen Singh spojrzala na Myrona. Splotl dlonie i polozyl je na kolanach.
– Gotow pan? – spytala.
Skinal glowa.
Podniosla sluchawke i zadzwonila. Ktos odebral telefon. Przeczytala mu numer testu. Zaczekala, stukajac olowkiem w biurko. Wreszcie dostala odpowiedz.
– Dziekuje. – Odlozyla sluchawke i wpatrzyla sie w Myrona. – Pan jest ojcem chlopca.
Myron znalazl Emily w szpitalnym holu. Trwala konferencja prasowa. Szpital postaral sie o podium, umieszczajac za nim w widocznym miejscu swoje godlo, tak zeby pokazaly je wszystkie kamery. Godlo szpitala! Czyzby chcieli sie zalapac na darmowa reklame jak jakis McDonald’s lub Toyota? Emily wyglosila prosty, szczery apel. Jej syn umieral. Potrzebowal szpiku kostnego. Wszyscy gotowi pomoc powinni oddac krew i sie zarejestrowac. Zagrala na strunach spolecznych uczuc, chcac poruszyc ludzkie serca w ten sam bezposredni sposob, w jaki poruszyla je smierc ksiezniczki Diany i Johna Kennedy’ego juniora, wzbudzic w ludziach takie wspolczucie, jakby osobiscie znali Jeremy’ego. Oto potega slawy.
Po wygloszeniu apelu szybko wyszla, nie odpowiadajac na pytania. Myron dogonil ja w korytarzu przy windach. Spojrzala na niego. Skinal glowa. Usmiechnela sie.
– I co zrobisz? – spytala.
– Musimy go uratowac.
– Tak.
Za ich plecami dziennikarze wciaz wykrzykiwali pytania. Przesaczajace sie przez drzwi glosy w koncu sie rozmyly. Minal ich biegiem pielegniarz, pchajacy puste nosze na kolkach.
– Powiedzialas, ze najlepszy bedzie czwartek.
W oczach Emily zaplonela nadzieja.
– Tak.
– Dobrze. W takim razie sprobujemy w czwartek – rzekl Myron.
Kula, ktora trafila Grega w podstawe szyi i powedrowala w dol, zatrzymujac sie w piersi blisko serca, dokonala sporego spustoszenia. Greg przezyl operacje, ale nie odzyskal przytomnosci i jego stan wciaz byl krytyczny. Z nosa wybiegaly mu rurki i byl podlaczony do przerazajacej aparatury. Patrzac na niego, Myron mial nadzieje, ze sam nigdy sie z nia blizej nie zapozna. Woskowoszarobialy, wynedznialy Downing wygladal trupio. Myron spedzil przy nim kilka minut. Nie dluzej.
Nazajutrz powrocil do agencji RepSport MB.
– Po poludniu przyjezdza Lamar Richardson – przypomniala mu Esperanza.
– Wiem.
– Dobrze sie czujesz?
– Niczego sobie.
– Zycie toczy sie dalej?
– Pewnie.
Kilka minut pozniej wpadla w podskokach sprezysta agentka specjalna Kimberly Green.
– Sprawa dobiega konca – oznajmila, po raz pierwszy z usmiechem.