Spojrzal na Jessice.
– Co u Wina? – spytala.
– W porzadku.
– Ten budynek nalezy do jego rodziny?
– Tak.
– Podobno Win stal sie – wbrew sobie – specem od finansow.
Myron potwierdzil skinieniem glowy, czekal.
– A wiec wciaz z nim trzymasz. I wciaz masz Esperanze. Niewiele sie zmienilo.
– Bardzo duzo – odparl.
W drzwiach pojawila sie Esperanza, wciaz z ponura mina.
– Otto Burke jest na zebraniu – oznajmila.
– To zadzwon do Larry’ego Hansona.
Esperanza podala Jessice kawe, usmiechnela sie diabolicznie i wyszla. Jessica przyjrzala sie filizance.
– Myslisz, ze do niej naplula? – spytala.
– Pewnie tak.
– I tak pije za duzo kawy – powiedziala, odstawiajac filizanke.
Myron okrazyl biurko i usiadl. Na scianie za nim wisialy plakaty. Same musicalowe. Zabebnil palcami w biurko.
– Przepraszam za wczoraj. Chcialam cie zaskoczyc, zbic z tropu.
– Ciagle chcesz byc gora?
– Chyba tak. Stary nawyk. Milczal.
– Potrzebuje twojej pomocy. Czekal. Jessica nabrala powietrza.
– Policja twierdzi, ze moj ojciec zginal z rak bandziora – wyrzucila z siebie – ale ja w to nie wierze.
– A w co?
– W to, ze jego smierc ma zwiazek ze zniknieciem Kathy.
Nie byl zaskoczony tym stwierdzeniem.
– Skad takie przypuszczenie? – spytal, pochylajac sie i wpatrujac w Jessice.
– Policja je odrzuca. Dla nich to zbieg okolicznosci, a ja w to nie wierze.
– A co na to ten kolega taty z policji, jak mu tam…
– Paul Duncan.
– Wlasnie. Rozmawialas z nim?
– Tak.
– No i?
Zaczela stukac stopa w podloge. Byl to stary, bezwiedny, denerwujacy odruch. Po chwili przestala.
– Tez twierdzi, ze to byl napad rabunkowy. Powoluje sie na fakty z miejsca zbrodni – brak portfela, bizuterii i tak dalej. Robi to wyjatkowo rzeczowo i bezstronnie.
– Jak to?
– Paul Duncan to czlowiek wybuchowy. Raptus. Zabito jego najlepszego przyjaciela, a zachowuje sie, jakby sie tym nie przejal. To do niego niepodobne. – Jessica poprawila sie w fotelu. – Cos tu smierdzi, nie umiem tego inaczej wyjasnic.
Myron w milczeniu potarl podbrodek.
– Nigdy nie bylam blisko z ojcem – ciagnela. – Nielatwo bylo go kochac. Znacznie lepiej radzil sobie ze zwlokami niz z zywymi. Nosil w sercu ideal rodziny, wzorzec, ale wcielenie go w zycie okazalo sie dla niego za trudne. Mimo to musze poznac prawde. Ze wzgledu na Kathy.
– Jak sie ukladalo pomiedzy nia a waszym ojcem?
– Ostatnio lepiej – odparla po krotkim zastanowieniu. – Kiedy bylysmy male, nie byli sobie bliscy. Kathy byla coreczka mamy, bez przerwy jej sie trzymala i chciala byc jota w jote taka jak ona. Ale wtedy, gdy zniknela, chyba wiecej laczylo ja z ojcem niz z matka. Ciezko przezyl jej znikniecie. Wpadl w obsesje. Nie, to wcale nie jest za mocne slowo. Wszyscy wpadlismy w obsesje. Jednak nie do tego stopnia, co on. Pochlonela go calkowicie. Przeszedl metamorfoze. Z cichego, skromnego, nie wadzacego nikomu patologa zmienil sie w czlowieka wykorzystujacego swoje stanowisko do wywierania nieustannych naciskow. Z uporem maniaka twierdzil, ze policja nie robi wszystkiego co nalezy, zeby odnalezc Kathy. Rozpoczal wlasne sledztwo.
– Czegos sie dowiedzial?
– Nie. W kazdym razie nic o tym nie wiem.
Myron wpatrzyl sie w sciane naprzeciwko. W fotos braci Mant z filmu
– Co ci jest? – spytala Jessica.
– Nic, nic. Mow dalej.
– Niewiele moge dodac. Ostatnio, kilka tygodni przed smiercia, ojciec zachowywal sie dziwnie. W poprzednich latach rozmawialismy ze soba moze ze trzy razy w roku, a tu raptem zaczal do mnie wydzwaniac. Mial nieco placzliwy glos. Tak jakby z nowym zapalem odgrywal idealnego tate. Trudno mi powiedziec, czy byla to trwala, czy tylko przejsciowa zmiana.
Myron skinal glowa i odwrocil wzrok. Milczal. Juz sadzila, ze odplynal myslami gdzies daleko, kiedy raptem spytal ledwo doslyszalnym glosem:
– Jak myslisz, co sie stalo z Kathy?
– Nie wiem.
– Sadzisz, ze nie zyje?
– Ja… – Jessica urwala. – Brak mi jej… Nie chce… dopuscic do siebie mysli, ze jej nie ma.
Myron ponownie skinal glowa.
– Czego ode mnie oczekujesz? – spytal.
– Zebys zbadal sprawe. Dowiedzial sie, co sie dzieje.
– Zakladajac, ze cos sie dzieje.
– Tak.
– Dlaczego ja?
– Nie jestem pewna – odparla po krotkiej chwili. – Pomyslalam, ze mi uwierzysz. Ze pomozesz.
– Pomoge. Pamietaj o jednym: mam wazny osobisty interes w wyjasnieniu tej sprawy.
– Chodzi o Christiana?
– Jestem jego agentem. Odpowiadam za jego los.
– Nie przestal tesknic za moja siostra.
– Tak.
– Dobrze sie czuje?
– Dobrze – odparl Myron z niezmieniona mina.
– To porzadny chlopak. Lubie go. Skinal glowa.
Jessica wstala i podeszla do okna. Odwrocil glowe. Nie chcial patrzec na nia za dlugo. Rozumiala to. Wyjrzala na Park Avenue. Jedenascie pieter nizej taksowkarz w turbanie wygrazal piescia staruszce z laska. Staruszka uderzyla go i uciekla. Szofer upadl. Turban ani drgnal.
– Bylo ci trudno ukryc przede mna uczucia – powiedziala, wciaz patrzac przez okno. – Co chcesz przede mna zataic?
Nie odpowiedzial.
– Myron… Uratowala go Esperanza.
– Larry Hanson wyszedl z biura – oznajmila, wchodzac bez pukania do pokoju.
Tuz za nia zjawil sie Win.
– Mam cos dla nas w sprawie tego magazynu… – zaczal i urwal na widok Jessiki.
– Czesc, Win – powiedziala.
– Witaj, Jessico Culver. – Padli sobie w ramiona. – Boze, wygladasz zjawiskowo! Kilka dni temu czytalem artykul, w ktorym nazwano cie literackim symbolem seksu.
– Nie powinienes czytac takich smieci.
– Zaliczylem go w poczekalni u dentysty. Slowo.
Zapadla niezreczna cisza, ktora przerwala Esperanza. Wskazujac na Jessice, wlozyla palec do ust, udala, ze