– Nie, Myron Rockefeller.

– Cos tu sie nie zgadza.

– Slucham?

– I to bardzo!

– O czym ty mowisz?

– Jakis kretyn dzwoni do mnie o siodmej rano i podszywa sie pod mojego najlepszego przyjaciela.

– Przepraszam. Zapomnialem, ktora godzina.

Wina trudno bylo nazwac rannym ptaszkiem. Na studiach w Duke nigdy nie wstawal przed poludniem – nawet na poranne zajecia. Wiekszego spiocha nie znalazloby sie ze swieca. Natomiast rodzicow Myrona budzil odglos najcichszego baka puszczonego na polkuli zachodniej. Zanim wyprowadzil sie do piwnicy, w ich domu co noc powtarzala sie ta sama scena. Okolo trzeciej nad ranem Myron wstawal z lozka i szedl do lazienki. Gdy na palcach mijal sypialnie rodzicow, ojciec budzil sie tak powoli, jakby ktos upuscil mu na krok loda na patyku.

– Kto to?! – krzyczal.

– To tylko ja, tato.

– To ty, Myron?

– Tak, tato.

– Wszystko w porzadku, synu?

– Jak najbardziej, tato.

– Po co wstales? Jestes chory?

– Ide do lazienki. Robie to samodzielnie, odkad skonczylem czternascie lat.

Na drugim roku studiow w Duke Myron i Win mieszkali w najmniejszej dwojce w calym kampusie, z pietrowym lozkiem, ktore zdaniem Wina „lekko trzeszczalo”, a zdaniem Myrona „kwakalo jak kaczka rozjezdzana przez koparke”. Ktoregos ranka, kiedy lozko milczalo i obaj spali, okno w ich pokoju rozbila pilka baseballowa. Halas byl tak ogluszajacy, z«poderwal na nogi caly akademik i wszyscy popedzili, zeby sprawdzic, czy Myron i Win przezyli upadek gigantycznego meteoru, ktory przebil dach. Wsciekly Myron doskoczyl do okna, klnac na czym swiat stoi, a za nim – po majtkach i koszulach zascielajacych podloge – inni studenci, wspierajac go wiazankami. Taki harmider obudzilby ze snu umarlego.

A Win spal spokojnie pod dwoma kocami, z ktorych wierzchni byl z odlamkow szkla.

Nastepnej nocy Myron odezwal sie w ciemnosciach z dolnej pryczy:

– Win?

– Tak.

– Jak mozesz tak mocno spac?

Win nie odpowiedzial. Zdazyl zasnac.

– Czego chcesz? – spytal przez telefon.

– Czy wczoraj wieczorem wszystko poszlo dobrze?

– To szanowny O’Connor jeszcze do ciebie nie dzwonil?

– Dzwonil.

Koniec tematu. Myron wolal nie znac szczegolow.

– Nie obudziles mnie przeciez tylko po to, zeby spytac, jak mi poszlo.

– W klasie maturalnej liceum w Ridgewood Kathy Culver miala tylko jeden stopien celujacy. Z angielskiego. Zgadnij, kto go jej wystawil.

– Kto?

– Gary Grady.

– Hm. Wlasciciel sekstelefonu nauczycielem angielskiego w liceum? Interesujacy rozrzut zainteresowan.

– Moglibysmy go dzis rano odwiedzic.

– W szkole?

– Jasne. Jako zatroskani rodzice.

– Tego samego dziecka?

– Wywiemy sie, jak bogaty wachlarz dodatkowych zajec oferuje ta szkola.

Win zasmial sie.

– Szykuje sie niezla zabawa.

15

– Jak go odnajdziemy? – spytal Win.

Do liceum Ridgewood dotarli o wpol do dziesiatej. Byl cieply czerwcowy dzien, taki, w ktorym gapisz sie w okno i marzysz o koncu roku szkolnego. Wokol budynku panowal bezruch, tak jakby cala szkola wraz z otoczeniem dryfowala w strone letnich wakacji.

Myron dobrze pamietal, jak trudno bylo zniesc takie dni. To podsunelo mu pomysl.

– Wlaczmy alarm przeciwpozarowy – zaproponowal.

– No wiesz.

– Wszyscy wypadna na dwor. Latwiej bedzie go znalezc.

– Idiotycznie genialne – przyznal Win.

– A poza tym zawsze chcialem wlaczyc alarm przeciwpozarowy.

– Zaszalejmy.

Nikt ich nie widzial, kiedy weszli. Nie byla to szkola w wielkim miescie. Wszystkie drzwi staly otworem, na korytarzach zadnych kamer ani ochroniarzy. Alarm przeciwpozarowy umieszczono niedaleko wejscia.

– Nie robcie tego w domu, dzieci – rzekl Myron, pociagajac za raczke.

Rozlegly sie dzwonki, a po nich rozbrzmialy radosne okrzyki Uczniow. Myron poczul sie tak, jakby spelnil dobry uczynek. Chetnie czesciej uruchamialby alarmy, ale ktos moglby pomyslec, ze jest niedojrzaly. Win przytrzymal otwarte drzwi, niczym dyzurny strazak.

– Rzedem – poinstruowal uczniow. – Pamietajcie: tylko wy mozecie zapobiec pozarom.

– Jest!

Myron dostrzegl Grady’ego.

– Gdzie?

– Skreca za rog. Z lewej. Elegancik.

Gary Grady byl ubrany w zolta marynarke, jak z targow swiatowych w Seatlle A.D. 1962, i spodnie w pomaranczowe pasy. Winowi widok ten najwyrazniej sprawil bol. Podeszli.

– Czesc, Jerry.

Grady blyskawicznie odwrocil glowe.

– Nie nazywam sie Jerry.

– Owszem, tak powiedziales. To twoj pseudonim biznesowy, zgadza sie? Na uzytek Freda Nicklera. Naprawde nazywasz sie Gary Grady.

Przechodzacy uczniowie przystaneli.

– Ruszac sie! – napomnial ich Grady.

Uczniowie z ociaganiem poszli dalej.

– Niecierpliwi ci nauczyciele – rzekl Myron.

– Niestety – dodal Win.

Szczupla twarz Gary’ego wydluzyla sie jeszcze bardziej. Przysunal sie blizej, zeby nikt postronny nie mogl go sluchac.

– Moze porozmawiamy pozniej – wyszeptal.

– Nic z tego, Gary.

– Mam lekcje.

– Dupa blada. Win uniosl brew.

– Dupa blada?

– To szkola tak na mnie dziala – wyjasnil Myron. – I pasuje do sytuacji.

– Faktycznie – przyznal Win po chwili.

Вы читаете Bez Skrupulow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×