ale sily, z ktora nie ma zartow.
Trzy godziny po wyjsciu z biura Myron otrzasnal sie z mysli o incydencie w garazu i zapukal do drzwi Christiana. Choc skonczyl on studia dwa miesiace temu, to, jako opiekun grupy na letnim akademickim obozie futbolowym, wciaz mieszkal w tym samym akademiku, co na ostatnim roku. Przedsezonowe zgrupowanie Tytanow mialo sie zaczac dopiero za dwa dni, ale Myron nie chcial zwlekac z podpisaniem kontraktu.
Christian otworzyl drzwi natychmiast.
– Dziekuje za tak szybki przyjazd – powiedzial, zanim Myron zdazyl podac przyczyne spoznienia.
– Nie ma sprawy.
Z twarzy Christiana Steele’a zniknal zwykly zdrowy kolor i zniewalajacy studentki, szeroki, niesmialy usmiech, a z policzkow, w ktorych, kiedy sie usmiechal, robily sie dolki, rumience. Trzesly mu sie nawet slynne mocne pewne rece.
– Prosze wejsc.
– Dzieki.
Pokoj w akademiku przypominal dekoracje z serialu z lat piecdziesiatych. Przede wszystkim panowal w nim porzadek. Pod poslanym lozkiem staly w karnym rzadku buty, po podlodze nie walaly sie skarpetki, bielizna i ochraniacze na genitalia, a na scianach wisialy sportowe proporczyki. Aktualne. Myron nie wierzyl oczom. Zadnych plakatow i kalendarzy z Claudia Schiffer, Cindy Crawford czy sobowtorami Barbie. Tylko staroswieckie proporczyki! Mial wrazenie, jakby wszedl do pokoju Wally’ego Cleavera z serialu
Christian zamilkl. Stali w niezrecznym milczeniu jak dwaj obcy, dla ktorych na przyjeciu zabraklo kieliszkow. Steele wpatrywal sie w podloge niczym skarcony dzieciak. Nie spytal swojego dzielnego menedzera o krew na garniturze. Pewnie jej nie zauwazyl.
– Co sie stalo? – zagadnal Myron, chcac przelamac lody jedna ze swych wyprobowanych blyskotliwych odzywek.
Christian – co nielatwe w pomieszczeniu odrobine wiekszym od szafy w scianie – zaczal spacerowac. Oczy mial zaczerwienione. Niedawno plakal, a jego policzki wciaz nosily slady lez.
– Czy pan Burke wsciekl sie z powodu przerwania negocjacji? – spytal.
Myron wzruszyl ramionami.
– Trafil go szlag, ale niecelnie. Przezyje. Nie przejmuj sie nim.
– Zgrupowanie zaczyna sie w czwartek?
– Denerwujesz sie?
– Troche.
– I dlatego chciales sie ze mna widziec?
Christian potrzasnal glowa i zawahal sie.
– Nie… nie rozumiem tego, panie Bolitar.
Ilekroc Christian nazywal go „panem”, Myron czul sie jak jego ojciec.
– Czego nie rozumiesz? O co chodzi? Christian znow sie zawahal.
– Chodzi… – Wzial gleboki oddech. – Chodzi o Kathy.
– O Kathy Culver? – spytal Myron, sadzac, ze sie przeslyszal.
– Pan ja znal.
Trudno powiedziec, czy bylo to pytanie, czy stwierdzenie.
– Dawno temu.
– Gdy byl pan z Jessica.
– Tak.
– Pewnie mnie pan zrozumie. Bardzo mi brak Kathy. Ponad wszelkie wyobrazenia. Byla niezwykla.
Myron skinal glowa zachecajaco, wypisz wymaluj jak Phil Donahue w swoim talk show.
Christian cofnal sie o krok. Malo brakowalo, a wyrznalby glowa w polke z ksiazkami.
– Potraktowano to jak sensacje – zaczal. – Historia Kathy trafila na lamy szmatlawcow, ojej zniknieciu plotkowano w
Jego chlopiecy wdziek, ktory powinien mu dopomoc w staniu sie krolem reklam, nabral znienacka nowego wymiaru. Zamiast niesmialego, naiwnego, skromnego chlopaka z Kansas Myron ujrzal prawdziwe oblicze Christiana: kulacego sie w kacie, osieroconego przez ojca i matke, dzieciaka, ktory nie ma rodziny, a najpewniej rowniez przyjaciol, a jedynie czcicieli oraz tych, ktorzy chcieli go wykorzystac.
Jak ja sam? – zadal sobie pytanie.
Potrzasnal glowa. W zadnym razie! Inni, owszem, ale nie on. Nie byl taki. Mimo to cos zblizonego do poczucia winy kuksalo go twardo w zebra.
– Nie uwierzylem w jej smierc – ciagnal Christian – i wlasnie w tym tkwil w jakiejs mierze problem. Po pewnym czasie dopada czlowieka niepewnosc. Z jednej strony liczylem, ze znajda jej cialo, ze wydarzy sie cos, co ostatecznie zakonczy sprawe. Mowie straszne rzeczy.
– Wcale nie.
– Wciaz mysle o tych majtkach, wie pan?
Jedynym sladem w sprawie tajemniczego znikniecia Kathy byly jej majtki, znalezione w kampusie na wierzchu kubla na smieci. Wedlug poglosek, poplamione sperma i krwia. Potwierdzalo to podzielane powszechnie od poczatku podejrzenia, ze Kathy Culver nie zyje. Smutna historia, lecz do przewidzenia. Zgwalcil ja i zamordowal jakis psychopata, sadzono. Jej ciala chyba sie nie znajdzie, choc kto wie, czy za pewien czas jacys mysliwi nie natkna sie w lesie na jej szczatki, co w wieczornych dziennikach stanie sie wiadomoscia dnia i od nowa sciagnie na te historie kamery w niesmiertelnej nadziei, ze reporterzy uchwyca pograzonych w zalu krewnych.
– To bylo obrzydliwe – ciagnal Christian. – Wciaz nazywali je, „rozowymi”. Nazywali je Jedwabnymi”. Ani razu bielizna, figami lub po prostu majtkami. Zawsze „rozowymi jedwabnymi majtkami”! Jakby to bylo wazne. Pewna stacja poprosila modelke z firmy Victoria’s Secret o komentarz na ich temat. Tak jakby noszac je, Kathy prosila sie o to, co ja spotkalo. Jak mozna ja tak ponizac…
Christiana, ktory najwyrazniej do czegos dojrzewal, zawiodl glos. Myron milczal. Mial tylko nadzieje, ze chlopak sie nie zalamie.
– Chyba powinienem przejsc do rzeczy – rzekl wreszcie Christian.
– Nie spiesz sie. Nigdzie sie nie wybieram.
– Dzisiaj cos zobaczylem… Kathy byc moze zyje. Slowa te spadly na Myrona jak policzek zadany mokra dlonia. Nie byl na nie przygotowany, nie tego spodziewal sie po Christianie, a juz na pewno nie wiadomosci, ze Kathy Culver, byc moze, zyje.
– Slucham?!
Christian siegnal za siebie i wysunal szuflade biurka, ktore rowniez wygladalo jak rekwizyt z serialu z lat piecdziesiatych. Staly na nim we wzorowym porzadku dwa pojemniki, z dlugopisami i zatemperowanymi olowkami, a takze biurowa lampa, notes z kalendarzem oraz slownik
– To przyszlo z dzisiejsza poczta.
Christian podal Myronowi kolorowy magazyn z naga kobieta na okladce. Powiedziec ojej ksztaltach „obfite”, to jak nazwac druga wojne swiatowa potyczka. Wiekszosc mezczyzn ma hopla na punkcie biustow. Myron nie nalezal w tej mierze do wyjatkow, ale piersi tej kobiety byly niczym wybryk natury. W jej nieladnej twarzy bylo cos bardzo nieprzyjemnego. Patrzyla w obiektyw wzrokiem, ktory w zamierzeniu mial wabic, a tymczasem podsuwal mysl, ze modelka cierpi na zatwardzenie. Nogi miala szeroko rozstawione, oblizywala usta i kiwala palcem na czytelnika.
Co za subtelna zacheta.
Magazyn nazywal sie
– O co chodzi? – spytal Myron, odrywajac wzrok od zdjecia.
– Spinacz.
– Slucham?