choc, o ile wiem, interesuja ich tylko artykuly naukowe.

Nie doczekawszy sie odpowiedzi, Myron usmiechnal sie – mial nadzieje, ze znaczaco. Nie znal roli Gordona w tej malej zagadce. Dzialal po omacku.

Harrison Gordon odchrzaknal. Najwyrazniej chcial zyska czas na zebranie mysli.

– Prosze wejsc – rzekl w koncu i zniknal w biurze. Tym razem Myrona nie wessalo do srodka, ale podazyl za dziekanem. Mineli krzesla w poczekalni i biurko sekretarki. Maszyne do pisania spowijal oliwkowy pokrowiec. Kamufla na wypadek wojny?

Gabinet Gordona nie odbiegal od uniwersyteckiej sztampy! Duzo drewna. Dyplomy. Stare szkice kaplicy uniwersyteckiej.! Na biurku plastikowe segregatory z wycinkami i nagrody. W bibliotecznych szafkach zadnej beletrystyki. Ksiazki rekwizyty, ktorych nikt nie czyta, tworzace aure tradycji, profesjonalizmu i kompetencji. Nieodzowne zdjecie rodzinnej Madelaine z dwunasto-, trzynastoletnia dziewczynka. Myron wzial je do reki.

– Mila rodzina – powiedzial, myslac: „Mila zona”.

– Dziekuje. Prosze usiasc. Myron usiadl.

– Gdzie pracowala Kathy? – spytal.

Siadajacy Gordon zastygl.

– Slucham?

– Gdzie stalo jej biurko?

– Kogo?

– Kathy Culver.

Gordon opadl na fotel tak wolno, jakby zanurzal sie w goracej wannie.

– Dzielila je z druga studentka w pokoju obok – odparl.

– Porecznie.

Harrison Gordon zmarszczyl brwi.

– Przepraszam. Jak pan sie nazywa?

– Deluise. Dom Deluise.

Gordon zdobyl sie na lekki usmiech. Byl tak napiety, ze tylkiem wyjalby korek z butelki. Napiecie, ktorego zrodlem byly nadeslane poczta Cyce, powiekszyla wczorajsza wizyta Jake’a.

– Czym moge sluzyc, panie Deluise? – spytal.

– Pan wie czym.

Myron poslal mu kolejny znaczacy usmiech, wzmocniony szczerym spojrzeniem niebieskich oczu. Gdyby Harrison Gordon byl kobieta, w te pedy wyskoczylby z fatalaszkow.

– Niestety, nie mam pojecia – odparl.

Wciaz usmiechajac sie znaczaco, Myron czul sie jak idiota lub synoptyk w porannym dzienniku, co na jedno wychodzi. Probowal starej sztuczki. Udawaj, ze wiesz wiecej, niz wiesz. Sklon goscia do gadania. Kombinuj. Improwizuj.

Gordon splotl dlonie i polozyl je na biurku. Udawal opanowanego.

– Ta rozmowa jest bardzo dziwna. Zechce mi pan wyjasnic, co pana sprowadza?

– Uznalem, ze musimy porozmawiac.

– O czym?

– Na przyklad o panskim wydziale. Czy nadal zmusza pan studentow filologii do czytania Beowulfa?

– Prosze pana, jakkolwiek pan sie nazywa, nie mam czasu na gierki.

– Ja rowniez.

Myron wyjal egzemplarz Cycow i rzucil go na biurko. Pisemko bylo tak pogiete i wymietoszone, jakby przeszlo przez rece niedorostka przezywajacego burze hormonalna.

Gordon ledwie raczyl na nie spojrzec.

– Co to jest? – spytal.

– I kto tu bawi sie w gierki?

Harrison Gordon zaglebil sie w fotelu, nerwowo trac podbrodek.

– Kim pan jest? Naprawde.

– Niewazne. Jestem poslancem.

– Dla kogo?

– Od kogo?! Niewlasciwy przyimek, panie dziekanie.

– Niech pan sie nie wymadrza, mlody czlowieku!

– No wie pan!

Myron zmierzyl go wzrokiem. Gordon wciagnal powietrze, jakby za chwile mial zanurkowac w wodzie.

– Czego pan chce? – spytal.

– A jesli powiem, ze mam przyjemnosc obcowania z panem?

– To nie temat do zartow.

– Pewnie.

– Wiec prosze skonczyc te gierki. Czego pan ode mnie chce?

Myron znow przybral znaczacy usmiech. Dziekan Gordon na chwile sie stropil, lecz szybko zrewanzowal sie usmiechem. Rowniez znaczacym.

– A moze powinienem spytac: ile? – dodal.

Juz troche sie opanowal. Zadano mu cios, wiec musial go odparowac. Pojawil sie klopot. Ale bylo tez rozwiazanie. Normalne w jego swiecie.

Pieniadze.

Z gornej szuflady wyjal ksiazeczke czekowa.

– Wiec? – spytal.

– Nie tak szybko.

– Slucham?

– Nie sadzi pan, ze ktos powinien za to zaplacic?

Gordon wzruszyl ramionami.

– Prosze wymienic kwote. – odparl.

– Nie sadzi pan, ze pieniadze w tej sprawie to nie wszystko?

Gordona tak to zaskoczylo, jakby Myron zaprzeczyl prawu grawitacji.

– Nie rozumiem.

– A co ze sprawiedliwoscia? Kathy nalezy sie pelne zadoscuczynienie.

– Zgoda. Gotow jestem zaplacic. Co jej przyjdzie z zemsty? Jest pan jej poslancem, tak?

– Tak.

– Prosze jej przekazac, zeby wziela pieniadze.

Myrona scisnelo w sercu. Ten czlowiek, bez watpienia zamieszany w wydarzenia tamtego wieczoru, wzial go za wyslannika zywej Kathy Culver! Stapaj lekka stopa, nadobny Myronie, niczym motyl, powiedzial sobie. Tylko jak to rozegrac…

– Kathy ma panu za zle – sprobowal.

– Nie chcialem jej skrzywdzic.

Myron dramatycznie uniosl glowe i, kladac reke na sercu, zadeklamowal:

– „Czy twe zamiary zgubne, czy przyjazne, to w tak watpliwej zjawiasz sie postaci, ze musze dobyc z ciebie glos”.

– Co to ma znaczyc?

– Lubie wplatac do rozmow cytaty z Szekspira. Dzieki temu biora mnie za inteligenta.

Gordon skrzywil sie.

– Czy mozemy wrocic do tematu? – spytal.

– Oczywiscie.

– Twierdzi pan, ze Kathy nie chce pieniedzy.

– Tak.

– A czego chce?

Dobre pytanie.

– Ujawnienia prawdy.

Вы читаете Bez Skrupulow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×