„zezwierzecenie”. – Aimee czuje rocka.

– Jak dobrze ja znasz?

– Niezbyt dobrze. Chce powiedziec, ze nie przychodzi tu do mnie.

Chlopak w poncho zamilkl.

– A do kogo tu przychodzi?

– Dlaczego chce pan to wiedziec?

– Poniewaz nie chce mi sie oprozniac ci kieszeni. Chlopak podniosl rece.

– Hej, jestem czysty.

– No to cos ci podrzuce.

– Co do… Powaznie?

– A jak myslisz? – Myron znow zmierzyl go surowym spojrzeniem. Surowe spojrzenie niezbyt mu wychodzilo. Z wysilku bolala go potem glowa.

– Z kim przychodzila sie tu zobaczyc?

– Z zastepca kierownika

– Ma jakies nazwisko?

– Drew. Drew Van Dyne.

– Jest tutaj?

– Nie. Bedzie dzis po poludniu.

– Masz jego adres? Albo numer telefonu?

– Hej – powiedzial chlopak, ktory nagle zmadrzal. – Niech mi pan pokaze swoja odznake.

– Na razie.

Myron wyszedl ze sklepu. Ponownie odszukal Sally Ann. Strzelila guma.

– Tak szybko z powrotem?

– Nie moglem sie powstrzymac – rzekl Myron. – Czy zna pani faceta, ktory pracuje w sklepie Planet Music i nazywa sie Drew Van Dyne?

– Och – powiedziala, kiwajac glowa, jakby teraz wszystko nabralo sensu. – Och tak.

Rozdzial 34

Claire podskoczyla, gdy zadzwonil telefon.

Nie spala, od kiedy zaginela Aimee. Przez ostatnie dwa dni Claire wypila tyle kawy, ze kofeina moglaby obdzielic pol dzielnicy. Wciaz rozmyslala o wizycie u Rochesterow, o gniewnym ojcu i potulnej matce. Matka. Joan Rochester. Z ta kobieta cos zdecydowanie bylo nie tak.

Caly poranek Claire spedzila na przeszukiwaniu pokoju Aimee, jednoczesnie zastanawiajac sie, jak sklonic Joan Rochester do mowienia. Moze gdyby pogadala z nia jak matka z matka? Pokoj Aimee nie kryl zadnych nowych niespodzianek. Claire zaczela przegladac stare pudla, do czego zabierala sie od dwoch dni, ktore teraz wydawaly sie dwoma tygodniami. Uchwyt na olowki, ktory Aimee zrobila Erikowi w przedszkolu. Wykaz stopni z pierwszej wywiadowki – same szostki oraz komentarz pani Rohrbach, ze Aimee jest zdolna uczennica, lubiana przez klase i majaca przed soba swietlana przyszlosc. Patrzyla na slowa „swietlana przyszlosc”, pozwalajac, by z niej drwily.

Telefon wyrwal ja z odretwienia. Rzucila sie do aparatu, znow z nadzieja, ze to Aimee, ze to wszystko bylo jakims glupim nieporozumieniem i zaraz uslyszy jakies najzupelniej rozsadne wyjasnienie.

– Halo?

– Nic jej nie jest.

Glos byl elektroniczny. Ani meski, ani zenski. Nieco wyrazistsza wersja tego, ktory dziekuje ci, ze zadzwoniles, po czym informuje, ze zostaniesz polaczony z pierwszym osiagalnym obecnie przedstawicielem firmy.

– Kto mowi?

– Nic jej nie jest. Niech ci to wystarczy. Masz moje slowo.

– Kto mowi? Pozwol mi porozmawiac z Aimee.

Odpowiedzial jej sygnal wolnej linii.

– Dominicka nie ma teraz w domu – powiedziala Joan Rochester.

– Wiem – rzekl Myron. – Chce porozmawiac z pania.

– Ze mna? – Zabrzmialo to tak, jakby mysl o rozmowie z nia wywolala szok porownywalny z tym, ktory towarzyszylby jej ladowaniu na Marsie. – Dlaczego?

– Prosze, pani Rochester, to bardzo wazne.

– Mysle, ze powinnismy zaczekac na Dominicka.

Myron przecisnal sie obok niej.

– Ja tak nie uwazam.

Dom byl czysty i zadbany. Same linie i katy proste. Zadnych lukow, zadnych zaskakujacych rozbryzgow kolorow, wszystko stojace prosto, jakby sam pokoj wolal nie zwracac na siebie uwagi.

– Zrobic panu kawe?

– Gdzie jest pani corka, pani Rochester?

Zamrugala kilka razy. Myron znal facetow, ktorzy tak mrugali. Zawsze byli to ci, ktorym dokuczano w szkole i ktorzy nie potrafili sobie z tym poradzic. Zdolala wykrztusic jedno slowo.

– Co?

– Gdzie jest Katie?

– Ja… nie wiem.

– To klamstwo.

Znow mruganie. Myron zabronil sobie jej wspolczuc.

– Dlaczego… Ja nie klamie.

– Pani wie, gdzie jest Katie. Zakladam, ze ma pani powod, zeby to przemilczec. Zakladam, ze chodzi o pani meza. To mnie nie interesuje.

Joan Rochester probowala sie wyprostowac.

– Chce, zeby pan opuscil ten dom.

– Nie.

– Zatem zadzwonie po meza.

– Mam wykazy rozmow telefonicznych – powiedzial Myron.

Znow zamrugala. Podniosla reke, jakby zaslaniala sie przed ciosem.

– Rozmow z pani komorki. Pani maz jej nie sprawdzi. A gdyby nawet, polaczenie z kims dzwoniacym z automatu w Nowym Jorku zapewne niewiele by mu mowilo. Ja jednak wiem o niejakiej Ednie Skylar.

Zdziwienie zastapil lek.

– O kim?

– To lekarka z Centrum Medycznego Swietego Barnaby. Widziala wasza corke na Manhattanie. Scisle mowiac, w poblizu Dwudziestej Trzeciej Ulicy. Odebrala pani kilka telefonow o siodmej wieczorem z budki telefonicznej znajdujacej sie cztery przecznice od tego miejsca, czyli bardzo blisko.

– To nie byly telefony od mojej corki.

– Nie?

– Od przyjaciolki.

– Aha.

– Robi zakupy na miescie. Lubi dzwonic, kiedy znajdzie cos ciekawego. Pyta mnie o zdanie.

– Z budki telefonicznej?

– Tak.

– Jak sie nazywa?

– Nie powiem panu. I nalegam, zeby pan natychmiast opuscil moj dom.

Myron wzruszyl ramionami i rozlozyl rece.

– No to chyba nic wiecej sie nie dowiem.

Вы читаете Obiecaj mi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату