Win skinal glowa.
– Wlasnie to mialem na mysli – rzekl – mowiac, ze musimy przyjrzec im sie ponownie.
– Uwazasz, ze ktores z nich zabilo ja i pozbylo sie ciala?
Win nie odpowiedzial.
– Moj Boze – mruknal Myron. Znow popatrzyl na Erika. – Czyzbysmy od poczatku podazali zlym tropem?
– Nie sadze.
Zacwierkal telefon komorkowy Myrona. Spojrzal na wyswietlacz i dowiedzial sie, ze numer dzwoniacego jest zastrzezony.
– Halo?
– Mowi inspektor Muse. Pamieta mnie pan?
– Oczywiscie.
Wlasnie otrzymalam anonimowy telefon – powiedziala. – Ktos twierdzi, ze wczoraj widziano Aimee Biel.
– Gdzie?
– Na Livingston Avenue. Siedziala na przednim siedzeniu toyoty corolli. Opis kierowcy odpowiada rysopisowi Drew Van Dyne’a.
Myron zmarszczyl brwi.
– Jest pani pewna?
– Tak powiedziala ta kobieta.
– On nie zyje, Muse.
– Kto?
– Drew Van Dyne.
Erik podszedl i stanal obok Myrona. I wtedy to sie stalo. Zadzwonil telefon komorkowy Erika. Erik wyjal z kieszeni aparat. Kiedy zobaczyl, kto dzwoni, o malo nie wrzasnal.
– O moj Boze…
Gwaltownie przycisnal telefon do ucha. Mial lzy w oczach. Rece trzesly mu sie tak mocno, ze przycisnal niewlasciwy klawisz. Sprobowal jeszcze raz i znow przylozyl aparat do ucha.
– Halo?! – wykrzyknal w panice.
Myron nachylil sie tak, zeby slyszec rozmowe. Przez chwile w sluchawce slychac bylo tylko szum. Potem znajomy glos powiedzial przez lzy:
– Tatusiu?
Serce Myrona na moment przestalo bic.
Erik o malo nie zemdlal, ale w jego glosie slychac bylo tylko ojcowski niepokoj:
– Gdzie jestes, kochanie? Nic ci sie nie stalo?
– Ja nie… Chyba nic mi nie jest. Tatusiu?
– W porzadku, kochanie. Po prostu powiedz mi, gdzie jestes. Powiedziala mu.
Rozdzial 54
Myron prowadzil. Erik zostal na fotelu pasazera.
Nie jechali dlugo.
Aimee powiedziala, ze jest za Little Park w poblizu liceum – w tym samym parku, do ktorego Claire zabierala ja, kiedy Aimee miala dopiero trzy latka. Erik nie pozwolil jej sie rozlaczyc.
– W porzadku – powtarzal. – Tatus juz jedzie. Myron skrocil sobie droge, przejezdzajac pod prad puste rondo. Dwukrotnie scial zakrety, przejezdzajac po chodnikach. Nie przejmowal sie tym. Erik tez nie. Najwazniejszy byl pospiech. Parking byl pusty. Swiatla reflektorow przecinaly noc, a potem, gdy mineli ostatni zakret, wylowily z mroku samotna postac. Myron zahamowal.
– O moj Boze – jeczal Erik. – Moj slodki, dobry Boze… Juz skoczyl z samochodu. Myron byl rownie szybki. Pobiegli obaj. Jednak po kilku krokach Myron zwolnil. Erik wyszedl na prowadzenie. Tak powinno byc. Zlapal corke w objecia. Ostroznie dotykal jej twarzy, jakby w obawie, ze to tylko sen i ona zaraz rozwieje sie niczym dym.
Myron stal i patrzyl. Potem wyjal swoj telefon komorkowy i zadzwonil do Claire.
– Myronie? Co, do diabla, sie dzieje?
– Nic jej nie jest – powiedzial.
– Co?
– Jest bezpieczna. Zaraz przywieziemy ci ja do domu.
W samochodzie Aimee byla polprzytomna.
– Co sie stalo? – zapytal Myron.
– Mysle… – zaczela Aimee. Miala szeroko otwarte oczy. I rozszerzone zrenice. – Mysle, ze mnie odurzyli.
– Kto?
– Nie wiem.
– Nie wiesz, kto cie porwal? Przeczaco pokrecila glowa.
Erik siedzial z nia na tylnym siedzeniu. Trzymal ja w ramionach. Glaskal po glowie. Raz po raz powtarzal, ze wszystko w porzadku, teraz juz wszystko w porzadku.
– Moze powinnismy zawiezc ja do lekarza – powiedzial Myron.
– Nie – odparl Erik. – Najpierw musi pojechac do domu.
– Aimee, co sie stalo?
– Przeszla przez pieklo, Myronie – rzekl Erik. – Daj jej dojsc do siebie.
– W porzadku, tatusiu.
– Po co pojechalas do Nowego Jorku?
– Mialam sie z kims spotkac.
– Z kim?
– Chodzilo o… – Umilkla. Potem powiedziala: – Trudno mi o tym mowic.
– Wiemy o Drew Van Dynie – powiedzial Myron. – Wiemy, ze jestes w ciazy.
Zamknela oczy.
– Aimee, co sie stalo?
– Chcialam sie go pozbyc.
– Dziecka?
Skinela glowa.
– Poszlam na rog Piecdziesiatej Drugiej i Szostej. Tak mi kazali. Mieli mi pomoc usunac ciaze. Podjechali czarnym samochodem. Kazali mi podjac pieniadze z bankomatu.
– Kto?
– Nigdy ich nie widzialam – odparla Aimee. – Samochod mial przyciemnione szyby. A oni zawsze byli zamaskowani.
– Zamaskowani?
– Tak.
– Oni. Bylo ich wiecej?
– Nie wiem. Wiem tylko, ze slyszalam kobiecy glos. Tego jestem pewna.
– Dlaczego po prostu nie poszlas do szpitala? Aimee zawahala sie.
– Jestem taka zmeczona.
– Aimee?
– Nie wiem – powiedziala. – Zadzwonil ktos ze szpitala Swietego Barnaby. Jakas kobieta. Gdybym tam poszla, rodzice by sie dowiedzieli. Chodzi o prawa rodzicielskie czy cos takiego. Ja… popelnilam tyle bledow. Chcialam tylko… Jednak potem nie bylam juz tego pewna. Podjelam pieniadze. Mialam wsiasc do tego samochodu. Jednak nagle spanikowalam. Wlasnie wtedy zdzwonilam do ciebie, Myronie. Chcialam z kims porozmawiac. To miales byc ty, Myronie, ale… sama nie wiem… wiem, ze probowales, ale pomyslalam sobie, ze moze lepiej porozmawiam z kims innym.
– Z Harrym Davisem? Aimee kiwnela glowa.
– Znalam tamta druga dziewczyne – oswiadczyla. – Zaszla w ciaze ze swoim chlopakiem. Powiedziala, ze pan