– Nie jestem jeszcze gotow do oswiadczen. Ale kiedy bede, o wszystkim dowiesz sie pierwszy. Na wylacznosc.

– Na wylacznosc? Ty to jestes oblatany w zargonie prasowym, chlopie.

– Moglem uzyc slowa „bomba”. To jedno z moich ulubionych.

– Pieknie, ladnie. Czego zadasz za to, ze mi nic nie powiesz?

– Informacji. Pod warunkiem, ze nie doszukasz sie w moich pytaniach tego, czego w nich nie ma, i o tym nie napiszesz. Pozostaniesz moim zrodlem.

– Raczej dziewczynka na telefon.

– Jesli cie to rajcuje.

– Nie dzis, skarbie, boli mnie glowa. Czyli sytuacja wyglada tak. Ty mi nic nie mowisz. Ja o niczym nie pisze i mowie ci wszystko. Niestety, chlopie, nic z tego.

– Zegnaj, Bracie.

– Zaraz, Myron, chwila. Czy ja jestem dyrektorem? Oszczedz mi tych durnych negocjacji. Skonczmy z przeciaganiem liny. Zrobmy tak: cos mi dasz. Jakis komentarz Myrona Bolitara, cokolwiek. Chocby najzupelniej niewinny. Bylebym dostal go pierwszy. Wtedy powiem ci, co chcesz wiedziec, nabiore wody w usta, a ty podrzucisz mi na wylacznosc jakas bombe. Zgoda?

– Zgoda. Oto moj komentarz: Esperanza Diaz nie zabila Clu Haida. Popieram ja w stu procentach.

– Miala romans z Clu?

– Koniec komentarza, Bruce. Kropka.

– Ladnie, pieknie, a czy to prawda, ze w chwili morderstwa nie bylo cie w kraju?

– Powiedzialem swoje, Bruce. „Bez dalszych komentarzy”. „Nie odpowiem dzis na wiecej pytan”.

– Ej, przeciez to tajemnica poliszynela. Co ci szkodzi potwierdzic? Byles na Karaibach, tak?

– Tak.

– Gdzie na Karaibach?

– Bez komentarzy.

– Dlaczego? Naprawde byles na Kajmanach?

– Nie bylem na Kajmanach.

– To gdzie?

Prosze, jak dzialaja reporterzy!

– Bez komentarzy.

– Zadzwonilem do ciebie, jak tylko poszedl hyr, ze Clu cpal. Esperanza odparla, ze jestes w miescie, ale nic nie powiesz.

– Teraz tez, Bruce. Twoja kolej.

– No nie, Myron, nie dajesz nic w zamian.

– Zawarlismy umowe.

– Dobra, jasne, chce byc uczciwy – powiedzial Bruce tonem nie pozostawiajacym zludzen, ze jeszcze do tego wroci. – Pytaj.

Ostroznie, przykazal sobie Myron. Nie mogl prosto z mostu spytac o corke Sophie Mayor. Musial dzialac subtelnie. Otworzyly sie drzwi i do gabinetu wsunal sie Win. Myron dal mu znak palcem. Win skinal glowa, otworzyl drzwi szafy, popatrzyl w duze lustro na ich wewnetrznej stronie i usmiechnal sie. Mily sposob zabijania czasu.

– Jakie plotki krazyly o Clu? – spytal Myron.

– Przed wpadka na tescie?

– Tak.

– Ze to bomba z opoznionym zaplonem.

– Wyjasnij.

– Miotal wspaniale, bez dwoch zdan. Dobrze sie prezentowal. Schudl, byl skoncentrowany. Ale na jakis tydzien przed kontrola antynarkotykowa zaczal wygladac jak zmora. Przeciez go widziales, tak? A moze juz wyjechales z kraju?

– Mow, mow.

– Nie bardzo jest o czym. W jego przypadku widziales to setki razy. Lamal ci serce. W reku mial dar od Boga. A reszta… szkoda gadac, sam rozumiesz.

– A wiec juz przed testem widac bylo, ze cos z nim nie tak?

– Wlasnie. Takich znakow, moge rzec po fakcie, bylo wiele. Slyszalem, ze wyrzucila go zona. Byl nieogolony, oczy mial przekrwione i tak dalej.

– Nie oznacza to, ze cpal.

– Owszem. Mogl to byc skutek gorzaly.

– Albo stresu w zwiazku z rozdzwiekiem w malzenstwie.

– Na slowo to mozesz uwierzyc komus takiemu jak Orel Hershiser, lecz w przypadku Clu Haida, Steve'a Howe'a czy innego notorycznego popapranca zakladasz, ze nawalil, i jedenascie razy na dziesiec masz racje.

Myron spojrzal na Wina, ktory skonczyl juz przygladzac blond loki i cwiczyl w lustrze usmiechy. W tej chwili pracowal nad lobuzerskim. Subtelnie, subtelnie, powtorzyl sobie Myron.

– Bruce?

– Tak?

– Co wiesz o Sophie Mayor?

– A o co chodzi?

– O nic konkretnego.

– Pytasz z ciekawosci?

– Wlasnie.

– Jakzeby inaczej.

– Jak bardzo zaszkodzila jej wpadka Clu?

– Ogromnie. To juz wiesz. Postawila na swoim i przez jakis czas uchodzila za geniuszke. Ale po wpadce Clu na kontroli natychmiast wyszla na idiotke, ktora powinna oddac sprawy w rece mezczyzn.

– Skad sie wziela?

– Wziela?

– Tak. Chce sie o niej czegos dowiedziec.

– Dlaczego? – spytal Bruce. – A zreszta. Pochodzi chyba z Kansas, a moze z Iowy, Indiany albo Montany. Z tamtych stron. Typ podstarzalej czerstwej dziewoi. Kocha lowic ryby, polowac, wszystko, co sie wiaze z natura. W przeszlosci matematyczne cudowne dziecko. Przyjechala na Wschodnie Wybrzeze studiowac na MIT. Wlasnie tam poznala Gary'ego Mayora. Pobrali sie i prawie przez cale zycie byli wykladowcami uniwersyteckimi. On uczyl na Uniwersytecie Brandeisa, ona na uczelni Tuftsa. Na poczatku lat osiemdziesiatych opracowali program prowadzenia finansow osobistych i nagle z naukowcow nalezacych do klasy sredniej stali sie milionerami. W roku 1994 weszli na gielde i zmienili sie z erow w derow.

– Z erow w derow?

– Z milionerow w miliarderow.

– Aha.

– A potem zrobili to, co robi sporo superbogaczy: zakupili koncesje sportowa. W tym wypadku zespol Jankesow. Gary Mayor dorosl w milosci do nich. Mieli byc dla niego mila zabawka, ale niestety sie nia nie nacieszyl.

Myron odchrzaknal.

– Czy Mayorowie… maja dzieci? Znalazl sie subtelnis.

– Dwoje. Jareda znasz. Uzdolniony, inteligentny chlopak, poszedl na twoja Alma Mater. Ale nikt go nie lubi, bo prace dostal dzieki mamusi. Odpowiada glownie za pilnowanie jej sportowej inwestycji. O ile wiem, dobrze sobie z tym radzi, a baseball zostawia baseballistom.

– Mhm.

– Maja tez corke. A raczej mieli.

Win westchnal z wysilkiem i zamknal drzwi szafy. Bardzo trudno bylo mu oderwac sie od lustra. W pelni rozluzniony, usiadl jak zwykle naprzeciwko Myrona. Myron odchrzaknal.

– Jak to mieli corke? – spytal Bruce'a.

Вы читаете Ostatni Szczegol
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату