– Czegos sie dowiedzialas? – spytal.

– Nie za wiele, panie Bolitar. Barbara Cromwell ma trzydziesci jeden lat. Cztery lata temu rozwiodla sie z niejakim Lawrence'em Cromwellem.

– Dzieci?

– Na razie to wszystko, panie Bolitar. Bardzo mi przykro.

Podziekowal jej i zachecil do poszukiwan. Spojrzal na dom. W piersi dudnilo mu miarowo i glucho. Wyjal z kieszeni komputerowa podobizne postarzalej Lucy Mayor i przyjrzal sie jej. Ile mialaby teraz lat, gdyby zyla? Dwadziescia dziewiec, moze trzydziesci. Bylaby w zblizonym wieku, lecz co z tego. Odrzucil te mysl, choc nie bez trudnosci. Co teraz?

Zgasil silnik. W oknie na pietrze poruszyla sie firanka. Dostrzezono go. Nie mial wyboru. Otworzyl drzwiczki i ruszyl podjazdem, kiedys brukowanym, a w tej chwili, z wyjatkiem paru plackow smoly, zarosnietym trawa. Na podworzu z boku zachowaly sie trzy plastikowe nadrzewne domki dla dzieci ze zjezdzalnia i drabinka sznurowa. Ich jaskrawe barwy: zolta, niebieska i czerwona, odcinaly sie od zbrazowialej trawy jak klejnoty od aksamitu. Myron doszedl do drzwi. Nie bylo dzwonka, wiec zapukal i zaczekal. Ze srodka doszly go odglosy – tupot stop, szepty.

– Mamo! – zawolalo dziecko. Ktos je uciszyl. Myron uslyszal kroki, a potem glos kobiety:

– Tak?

– Pani Cromwell?

– Czego pan chce?

– Pani Cromwell, nazywam sie Myron Bolitar. Chcialbym zajac pani chwile.

– Niczego od pana nie kupie.

– Nie, nie, prosze pani, ja nie sprzedaje…

– Nie znosze nagabywania. O datek prosze sie zwrocic listownie.

– Nie chodzi o nic z tych rzeczy. Zapadla krotka cisza.

– A o co?

– Pani Cromwell, czy moze pani otworzyc drzwi? – spytal uspokajajacym tonem.

– Dzwonie na policje!

– Nie, nie, prosze, niech pani zaczeka.

– Czego pan chce?

– Chce zapytac o Clu Haida.

Zamilkla na dluzej. Znow odezwal sie maly chlopiec. Kobieta uciszyla go.

– Nie znam nikogo takiego – odparla.

– Prosze otworzyc drzwi, pani Cromwell. Musimy porozmawiac.

– Panie, znam wszystkich policjantow w okolicy. Wystarczy jedno moje slowo, a zamkna pana za najscie.

– Rozumiem pani obawy – rzekl Myron. – A czy moglibysmy porozmawiac przez telefon?

– Prosze odejsc. Chlopiec sie rozplakal.

– Pan odejdzie. Bo wezwe policje! Placz sie nasilil.

– Dobrze. Ide – zgodzil sie, a potem, uznawszy, ze co mu szkodzi, zawolal: – Czy mowi pani cos imie i nazwisko Lucy Mayor?

Odpowiedzial mu tylko bek dziecka.

Westchnal i zawrocil do samochodu. Co dalej? Nawet jej nie zobaczyl. A gdyby tak pokrecic sie przy domu, zajrzec przez okno? Brawo, swietny pomysl. Areszt za podgladanie. Albo, co gorsza, za straszenie dziecka. Na pewno wezwalaby policje…

Zaraz!

Barbara Cromwell uprzedzila, ze zna miejscowych policjantow. Ale on tez ich na swoj sposob znal.

Kiedy Clu gral w nizszej lidze, wlasnie w Wilston wpadl za jazde w stanie nietrzezwym. Myron poszukal w pamieci nazwisk dwoch strozow prawa, dzieki ktorym wyciagnal go wowczas z aresztu.

Nie zajelo mu to duzo czasu. Clu aresztowal policjant Kobler. Nie pamietal jego imienia. A szeryf mial wtedy po piecdziesiatce – nazywal sie Ron Lemmon. Moze przeszedl na emeryture. Istnialy jednak spore szanse, ze ktorys z nich nadal sluzy w policji. Mogli cos wiedziec o tajemniczej Barbarze Cromwell.

Warto bylo to sprawdzic.

35

Myslalby kto, ze posterunek policji w Wilston miesci sie w malym ciasnym budynku. Ale nie. Jego siedziba byla suterena wysokiej, przypominajacej twierdze budowli ze starej, ciemnej cegly. Na scianach schodow nadal widnialy jaskrawozolte trojkaty w zlowieszczych kolach: oznaczenia dawnych schronow bombowych. Przywolaly one w pamieci Myrona wspomnienia z podstawowki Burnet Hill w Livingston – intensywne cwiczenia, podczas ktorych uczono dzieciaki, ze wystarczy kucnac w korytarzu, by sie nie dac sowieckim atomowkom.

Myron byl na tym posterunku pierwszy raz. Po kraksie spowodowanej przez Clu spotkal sie z dwoma wymienionymi policjantami w garkuchni przy drodze dziewiatej. Zabralo im to dziewiec minut. Nikt nie chcial zaszkodzic dobrze zapowiadajacemu sie sportowcowi. Nikt nie chcial zrujnowac jego obiecujacej kariery. Dolary przeszly z rak do rak. Szeryf i policjant, ktorzy sie nimi podzielili, ze smiechem nazwali lapowke darowizna. Wszyscy trzej skwitowali to usmiechami. Trzydziestolatek w dyzurce, ktory podniosl wzrok na wchodzacego Myrona, zbudowany byl wzorem wielu wspolczesnych policjantow tak, jakby wiecej czasu spedzal na silowni niz w paczkami. Z plakietki wynikalo, ze nazywa sie Hobert.

– Slucham pana – powiedzial.

– Czy szeryf Lemmon wciaz tu pracuje? – spytal Myron.

– Nie, przykro mi. Ron zmarl… jakis rok temu. Dwa lata przedtem przeszedl na emeryture.

– Szkoda.

– Tak. Rak przezarl go jak glodny szczur.

Hobert wzruszyl ramionami, jakby mowil: coz poradzic?

– A policjant Kobler? Z dziesiec lat temu byl, o ile pamietam, zastepca szeryfa.

– Eddie nie jest juz w policji – odparl Hobert ze scisnietym gardlem.

– Nadal mieszka w okolicy?

– Nie. Chyba w Wyoming. A jak panska godnosc?

– Myron Bolitar.

– Skads znam panskie nazwisko.

– Gralem w koszykowke.

– Nie, nie stad. Nie cierpie koszykowki. – Po krotkim zastanowieniu Hobert pokrecil glowa. – Czemu pan pyta o dwoch bylych policjantow?

– To poniekad moi dawni znajomi. Hobert nie za bardzo w to uwierzyl.

– Chcialem spytac ich o kogos, z kim zwiazal sie moj klient.

– Klient?

Myron usmiechnal sie jak bezradny ciapek. Zwykle czarowal tym usmiechem starsze panie, ale co tam, kto nie marnuje, temu nie brakuje.

– Jestem agentem sportowym. Dbam o interesy sportowcow. O to… czy nie sa wykorzystywani. Moj klient jest zainteresowany pewna pania, ktora tutaj mieszka. Chcialem sie upewnic, czy nie naciaga ona mezczyzn na pieniadze itd.

W dwoch slowach: kiepskie tlumaczenie.

– Jak sie nazywa? – spytal policjant.

– Barbara Cromwell. Hobert zamrugal.

– Zartuje pan?

– Nie.

– Ktorys z panskich sportowcow chce chodzic z Barbara Cromwell?

– Moze zle zapisalem nazwisko – odparl Myron, wlaczajac wsteczny bieg.

– Ja mysle.

Вы читаете Ostatni Szczegol
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату