Podszedl blizej, tak blisko, ze niemal jej dotykal.

Poczula nagle, dzikie pragnienie objecia go ramionami i przytulenia sie do niego. Zastanawiala sie, jak by zareagowal, a jednak duma i zdrowy rozsadek nie pozwolily jej na taki gest.

Usmiechnela sie z wysilkiem.

– Jesli ktores z nas jest ofiara, agencie Dean, to z pewnoscia nie ja. Nie zapominaj, ze to ja go wysledzilam.

– To prawda – odparl spokojnie.

– Zlapalas Chirurga, ale nie bierzesz pod uwage krzywdy, jaka ci wyrzadzil.

Umilkla, zastanawiajac sie nad tym, co powiedzial.

Krzywda.

Slowo dokladnie oddawalo to, co zrobil jej Hoyt.

Kobiete z bliznami na rekach, zyjaca w mieszkaniu przemienionym w twierdze. Kobiete, ktora juz nigdy nie bedzie umiala cieszyc sie upalem slonecznego sierpnia bez przypominania sobie owego skwarnego, letniego dnia i zapachu wlasnej krwi.

Odwrocila sie i bez slowa wyszla z kuchni.

Udala sie do saloniku, usiadla na kanapie i trwala w tepym milczeniu. Nie poszedl za nia natychmiast, tak ze przez chwile cieszyla sie relaksujaca samotnoscia. Marzylo jej sie, zeby po prostu zniknal, poszedl sobie, ofiarowujac jej odizolowanie, potrzebne kazdemu cierpiacemu zwierzeciu.

Nie miala takiego szczescia.

Uslyszala, jak wychodzi z kuchni, zeby po chwili zjawic sie w salonie z dwoma kieliszkami w reku. Podal jej jeden z nich.

– Co to jest? – spytala.

– Tequila.

Byla w szafce.

Przyjela kieliszek.

– Zapomnialam, ze ja mam. Jest juz wiekowa.

– Nie byla nawet zaczeta. W gruncie rzeczy nie lubila tequili.

Butelka byla jednym z tych bezuzytecznych, alkoholowych prezentow – podobnie jak likier Kahlua z Hawajow albo sake z Japonii – ktore jej brat Frankie przywozil ze swoich podrozy.

Sluzyl w korpusie marynarki Stanow Zjednoczonych i okazywal w ten sposob swoja swiatowosc. Teraz nadarzyla sie okazja sprobowania prezentu przywiezionego przezen ze slonecznego Meksyku.

Wypila lyk i lzy zakrecily jej sie w oczach.

Czujac, jak tequila splywa rozgrzewajacym strumyczkiem do zoladka, przypomniala sobie pewien szczegol z przeszlosci Warrena Hoyta. Swoje pierwsze ofiary obezwladnial dodawaniem im do trunkow rohypnolu. Jakze latwo dajemy sie zaskoczyc, kiedy niczego nie podejrzewamy. Kiedy kobieta ma zmartwienia albo nie ma powodu nie ufac mezczyznie, ktory podaje jej drinka, staje sie owca gotowa na rzez.

Nawet ona sama przyjela kieliszek tequili bez podejrzen. I wpuscila do swojego mieszkania mezczyzne, ktorego ledwie znala. Spojrzala znow na Deana.

Siedzial naprzeciw niej, ich oczy byly na jednakowym poziomie. Wypity na pusty zoladek alkohol zaczynal dzialac, poczula sie uspokojona. Znieczulenie alkoholowe, przeszla jej przez glowe mysl. Byla teraz zobojetniala i niebezpiecznie spokojna.

Nie cofnela sie w odruchu obronnym, kiedy sie ku niej pochylil

Niewielu mezczyznom sie udalo az w takim stopniu naruszyc jej przestrzen osobista, a ona mu na to pozwolila. Poddala sie.

– Nie mamy juz do czynienia z pojedynczym morderca – odezwal sie.

– Mamy do czynienia z dwojgiem partnerow. Jednego z nich znasz lepiej niz ktokolwiek inny. Chcesz czy nie, ty i Hoyt jestescie sobie bliscy, i podobnie jest z Hegemonem.

Odetchnela gleboko.

– Hoytowi potrzeba partnerstwa. Dopiero wtedy funkcjonuje. Musi miec swojego mentora – powiedziala cicho.

– Mial takiego w Savannah.

– Wlasnie.

Doktora o nazwisku Andrew Capra.

Kiedy Capra zginal, Warren zostal sam.

Wowczas przeniosl sie do Bostonu, ale nie przestal szukac wspolnika, ktory podzielalby jego marzenia i dazenia.

– Wyglada na to, ze znalazl.

Popatrzyli na siebie.

Oboje zdawali sobie sprawe z konsekwencji takiego obrotu rzeczy.

– Teraz sa podwojnie skuteczni – stwierdzil.

– Wilkom lepiej poluje sie w stadzie niz w pojedynke.

– Polowanie z nagonka.

Skinal glowa.

– Polowanie jest wtedy latwiejsze. Tropienie, osaczanie, pilnowanie ofiary… Nagle wszystko stalo sie jasne.

Usiadla prosto.

– Filizanka – przypomniala sobie.

– Co masz na mysli?

– Nie bylo jej na miejscu zabojstwa Ghenta. Teraz juz wiemy dlaczego.

– Bo Warren Hoyt mu asystowal.

Skinela glowa.

– Hegemon nie potrzebowal sygnalu ostrzegawczego.

Mial wspolnika, ktory by go ostrzegl, gdyby Ghent sie uwolnil. Wspolnika, ktory stal obok i ogladal cala scene, doznajac spelnienia seksualnego. To jeden z aspektow obsesji Hoyta… obserwowanie gwaltu na kobiecie.

– A Hegemon potrzebuje widowni.

Skinela glowa.

– Dlatego wybieral pary malzenskie.

Zeby miec obserwatora, ktory bedzie swiadkiem jego calkowitej dominacji nad kobieta. Mowienie o mece kobiety, o profanowaniu jej najintymniejszych uczuc sprawialo, ze nielatwo jej bylo patrzec Deanowi w oczy, mimo to nie opuscila wzroku.

Napady na kobiety na tle seksualnym byly przestepstwami, ktore u wiekszosci mezczyzn budzily chorobliwe zainteresowanie. Pracujac w meskim zespole, byla swiadkiem licznych dyskusji kolegow podczas porannych odpraw. Rozmawiali o szczegolach takich napadow. Slyszala w ich glosach elektryzujace podniecenie, mimo ze starali sie zachowac ton profesjonalizmu.

Czytajac raporty patologow, zatrzymywali sie dluzej przy opisach urazow seksualnych, gapili sie bez konca na fotografie z miejsc zbrodni, przedstawiajace kobiety z rozlozonymi nogami.

Ich reakcje sprawialy, ze zaczela sie utozsamiac z ofiarami; nauczyla sie w ciagu tych lat bezblednie dostrzegac nawet najlzejsza iskierke zainteresowania w oczach policjantow, kiedy tematem byl gwalt.

Patrzac teraz w oczy Deana, szukala owej niepokojacej iskierki, lecz jej nie znalazla. Zobaczyla jedynie te sama posepna determinacje, jak wowczas gdy ogladal zbezczeszczone zwloki Gail Veager i Karenny Ghent. Potwornosci go nie podniecaly, lecz gleboko bulwersowaly.

– Powiedzialas, ze Hoyt musi miec mentora – rzekl.

– Tak.

Kogos, kto go poprowadzi, kto go bedzie uczyl.

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату