Od tej pory Waszyngton stal sie dla niej symbolem rozczarowania i poplamionych przescieradel, miastem, w ktorym zrozumiala, ze nie jest odporna na stereotypowe pokusy, i choc moze jej sie zdawalo, ze dorownuje mezczyznom, rankiem, po przebudzeniu, tylko ona poczula sie zraniona.

Stojac w kolejce do recepcji w hotelu Watergate, zauwazyla przed soba stylowa blondynke, starannie ufryzowana, w czerwonych szpilkach na niebotycznych obcasach – kobiete, dla ktorej Watergate wydawal sie naturalnym miejscem pobytu.

Rizzoli uswiadomila sobie, ze przyleciala w swoich cudacznych, zniszczonych, niebieskich polbutach – bedacych obuwiem policjantki, ktora musi chodzic, i to sporo.

Nie musze sie wstydzic, pomyslala. Wygladam na taka, jaka jestem. Na dziewczyne z Revere, dziewczyne, ktora poluje na potwory, zeby zarobic na zycie. Mysliwi nie nosza obuwia na wysokich obcasach.

– Moge pani pomoc? – zawolal do niej recepcjonista.

Rizzoli przytoczyla swoja walizke do kontuaru.

– Nazywam sie Jane Rizzoli, mam rezerwacje.

– Tak, mam pani nazwisko.

Pan Dean zostawil wiadomosc: spotkanie odbedzie sie o trzeciej trzydziesci.

– Spotkanie?

Spojrzal na nia znad komputera.

– Nie wiedziala pani o spotkaniu?

– Rzeczywiscie, musialam zapomniec. Zostawil adres?

– Nie, prosze pani.

Powiedzial tylko, ze o trzeciej przyjedzie po pania samochod.

– Podal jej klucz i usmiechnal sie.

– Wyglada na to, ze jest pani pod dobra opieka.

Czarne chmury zasnuly niebo.

Nadciagajaca burza przyprawiala Jane Rizzoli o dreszcz, ktory zjezyl jej wloski na rekach. Stala przed zadaszonym wejsciem do hotelu i czekajac na zapowiedziana limuzyne, pocila sie w przesyconym wilgocia powietrzu.

A jednak samochodem, ktory zatrzymal sie obok niej pod zadaszonym wejsciem, byla nie limuzyna, lecz granatowe volvo.

Zajrzawszy przez okienko pasazera, zobaczyla za kierownica Gabriela Deana.

Szczeknal elektryczny zamek.

Usiadla na siedzeniu obok niego.

Nie byla przygotowana na spotkanie z nim, nie spodziewala sie, ze nastapi tak wczesnie. Draznil ja jego spokoj i opanowanie, a tymczasem ona czula sie jeszcze rozkojarzona porannym przylotem.

– Witaj w Waszyngtonie, Jane – powiedzial.

– Jaka mialas podroz?

– Bez problemow. Zaczynam lubic jazde limuzynami.

– A pokoj?

– O niebo lepszy niz te, do ktorych jestem przyzwyczajona.

Usmiechnal sie lekko i skupil na prowadzeniu.

– Wiec nie masz poczucia, ze jestes torturowana.

– Nic takiego nie powiedzialam.

– Nie wygladasz na szczegolnie zadowolona.

– Moze bylabym bardziej zadowolona, gdybym wiedziala, po co tu jestem.

– Wkrotce sie dowiesz.

Spojrzawszy na nazwy mijanych ulic, zorientowala sie, ze jada na polnocny zachod, w przeciwna strone niz siedziba FBI.

– Nie jedziemy do budynku Hoovera?

– Nie.

Jedziemy do Georgetown. Chce sie z toba spotkac u siebie w domu.

– Kto?

– Senator Conway.

Dean spojrzal na nia.

– Masz przy sobie bron?

– Nie.

Zostawilam ja w walizce.

– To dobrze.

Senator Conway nie pozwala wnosic broni do swojego domu.

– Ze wzgledu na bezpieczenstwo?

– Raczej na spokoj ducha.

Sluzyl w Wietnamie. Nie chce miec wiecej kontaktow z bronia.

Na szybie zabebnily pierwsze krople deszczu.

Westchnela.

– Szkoda, ze ja nie moge sobie na to pozwolic.

Gabinet senatora Conwaya mial ciemne, obite skora meble. Wnetrze w meskim guscie i typowo meskie ozdoby, pomyslala Jane, widzac na scianie kolekcje japonskich mieczy.

Srebrnowlosy gospodarz przywital ja serdecznym usciskiem dloni. Mowil cicho, ale jego czarne jak wegiel oczy byly niczym promienie lasera. Taksowal ja nimi bez ogrodek, a ona wytrzymywala badanie, zdajac sobie sprawe, ze nic sie nie rozpocznie, dopoki senator nie poczuje sie usatysfakcjonowany tym, co zobaczyl.

Zobaczyl wiec kobiete, ktora patrzyla mu prosto w oczy, kobiete, ktorej nie interesowaly subtelnosci natury politycznej, za to walczyla o prawde.

– Prosze usiasc wygodnie, pani detektyw – powiedzial.

– Wiem, ze pani jest swiezo po podrozy z Bostonu, wiec musi sie pani odprezyc.

Sekretarka przyniosla na tacy dzbanek z kawa i filizanki.

Jane z trudem opanowywala zniecierpliwienie w trakcie rytualu nalewania kawy, slodzenia i dolewania smietanki.

W koncu sekretarka wycofala sie, zamykajac za soba drzwi.

Conway postawil nietknieta kawe na stole.

Nie mial na nia ochoty, za to teraz, po dokonaniu obrzadku, skupil cala uwage na Jane Rizzoli.

– Ciesze sie, ze pani przyjechala.

– Nie mialam wyboru.

Usmiechnal sie na jej szczerosc.

Podejrzewala, ze mimo wszelkich konwenansow towarzyskich, sciskania rak i tym podobnych gestow, senator, ktory urodzil sie w Nowej Anglii, cenil, podobnie jak ona, szczera rozmowe.

– Wobec tego przystapmy do rzeczy.

Idac w jego slady, odstawila na bok filizanke.

– Z wielka checia.

Dean podszedl do biurka i przyniosl gruba, harmonijkowa teczke.

Wyjal z niej zdjecie, ktore polozyl przed nia na stoliku do kawy.

– Zrobione dwudziestego piatego czerwca tysiac dziewiecset dziewiecdziesiatego dziewiatego roku – rzekl.

Spojrzala na fotografie brodatego mezczyzny, siedzacego pod biala sciana, spryskana krwia. Byl ubrany w ciemne spodnie i podarta, biala koszule. Mial bose stopy, a na kolanach talerzyk i

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату