– Mogl go w tym wyreczyc ktos przez niego wynajety. Albo sam ich zabil, a wyslal kogos za nami. Ten czlowiek ma gruby portfel, a za pieniadze mozna kupic wszystko.
LuAnn wspomniala Anthony’ego Romanella. To Jackson go na nia naslal.
– A wiec niewykluczone, ze Jackson wie o twojej wczorajszej wizycie w budynku FBI? Moze nawet wiedziec, ze tu jestesmy?
– I jesli pojedziemy teraz spotkac sie z Lisa, mimowolnie zaprowadzimy go do niej.
LuAnn opadla na lozko.
– Nie wolno nam tego zrobic, Matthew.
– Wiem.
– Ale ja chce zobaczyc moja dziewczynke. Czy nic sie nie da zrobic?
Po dluzszym namysle Riggs usiadl obok niej na lozku i wzial ja za reke.
– No wiec tak, zostajemy tu na noc. Jesli ktos nas sledzi, to w nocy mialby ulatwione zadanie, latwiej by mu bylo pozostac nie zauwazonym. Wstajemy skoro swit i ruszamy do Danville. Ja przez cala droge sprawdzam, czy ktos za nami nie jedzie. Jako byly tajny agent jestem w tym dobry. Kluczymy bocznymi drogami, czesto sie zatrzymujemy i co jakis czas wjezdzamy na miedzystanowa. Jesli ktos nam bedzie siedzial na ogonie, to niemozliwe, zebysmy go przy takiej taktyce nie zgubili. Spotykamy sie w motelu z Charliem i Lisa i kazemy Charliemu odwiezc ja prosto do oddzialu FBI w Charlottesville. Pojedziemy tam za nim naszym samochodem, ale do srodka nie wejdziemy. Wole, zeby nie dostali cie jeszcze w swoje lapy. Ale poniewaz mamy z Fedami uklad, to w razie czego tez mozemy sie oddac pod ich opieke. Jak ci sie to podoba?
LuAnn usmiechnela sie.
– Czyli zobacze jutro Lise?
Riggs podparl sie dlonia pod brode.
– Jutro.
LuAnn zadzwonila jeszcze raz do Charliego i umowila sie z nim na pierwsza po poludniu w motelu w Danville. Niech Jackson tylko czegos sprobuje, kiedy ona, Lisa, Charlie i Riggs znajda sie juz razem!
Polozyli sie i Riggs przytulil sie do niej, obejmujac zdrowa reka w talii. Swojego dziewieciomilimetrowca mial pod poduszka, drzwi zablokowal krzeslem wklinowanym pod uchwyt zasuwki. Wykrecil zarowke z lampy, stlukl ja i rozsypal odlamki szkla pod drzwiami. Zastosowal te srodki ostroznosci na wszelki wypadek. Nie spodziewal sie, zeby ktos zaklocil im nocny odpoczynek.
Lezal obok niej pewny siebie i skrepowany zarazem. Wyczula to chyba, bo odwrociwszy sie twarza do niego, poglaskala go po policzku.
– Cos cie gryzie?
– To nerwy. Pracujac w FBI, mialem zawsze spore klopoty z tlumieniem niecierpliwosci. Mam chyba wrodzona awersje do czekania.
– Tylko to? – Riggs kiwnal powoli glowa. – A nie zalujesz, ze sie w to wplatales?
Przyciagnal ja blizej.
– Czemu mialbym zalowac?
– Pozwol, ze ci wylicze powody. Dostales nozem i o wlos uniknales smierci. Jakis szaleniec robi prawdopodobnie, co moze, zeby nas zabic. Poszedles z mojego powodu do FBI, niszczac tym samym przykrywke, jaka ci dali, i teraz ludzie, ktorzy juz raz probowali cie zabic, moga tego sprobowac ponownie. Tluczesz sie ze mna po kraju, twoja firma schodzi tymczasem na psy, a wyglada na to, ze na koniec zostane bez centa przy duszy i nie bede ci mogla wyrownac strat, chociaz wypadaloby po tym wszystkim, co dla mnie zrobiles. Wystarczy?
Riggs poglaskal ja po wlosach i zdecydowal, ze jej to teraz powie. Kto wie, jak sie sprawy potocza? Druga okazja moze sie juz nie nadarzyc.
– Nie powiedzialas jeszcze, ze sie w tobie zakochalem.
LuAnn dech w piersiach zaparlo. Patrzyla na niego oniemiala, w glowie slyszala echo slow, ktore przed chwila wypowiedzial. Chciala cos powiedziec, ale nie mogla. Milczenie pierwszy przerwal Riggs.
– Wiem, ze gorszego momentu nie moglem juz sobie wybrac, ale chcialem, zebys to wiedziala.
– Och, Matthew – udalo jej sie w koncu wykrztusic. Glos jej drzal, wszystko w niej drzalo.
– Na pewno nieraz juz to slyszalas. Od facetow prawdopodobnie lepiej ode mnie pasujacych…
Zakryla mu usta dlonia. Pocalowal jej palce.
– Owszem, mowili mi to inni mezczyzni – odezwala sie po chwili schrypnietym glosem. – Ale dzisiaj po raz pierwszy naprawde sluchalam.
Poglaskala go po wlosach i poszukala w ciemnosciach ustami jego warg. Calowali sie powoli, namietnie, rozbierajac sie nawzajem posrod dotykow i pieszczot. LuAnn lzy plynely po twarzy. Walczyly w niej o dominacje strach z poczuciem niewyslowionego szczescia. W koncu wyrzucila z glowy wszelkie mysli i pozwolila sie poniesc czemus, czego przez tyle lat, w tylu krajach szukala. Przywierala do niego z calych sil, jakby zdawala sobie sprawe, ze byc moze jest to jej ostatnia szansa. Kochali sie dlugo, by w koncu zasnac jedno w ramionach drugiego.
ROZDZIAL PIECDZIESIATY PIATY
Charlie przetarl kulakami zaspane oczy. Patrzyl na telefon. Juz dwie godziny temu LuAnn zdala mu relacje z rozwoju sytuacji, a on wciaz nie mogl zasnac. A wiec Jackson nazywal sie w rzeczywistosci Peter Crane. Informacja ta jemu osobiscie nic nie dawala, ale na pewno pomoze bardzo wladzom w ujeciu tego czlowieka. Z drugiej jednak strony, jesli Jackson juz wie, ze zostal zdemaskowany, to jest na pewno wsciekly. I Charlie nie chcialby, zeby w zasiegu tego dzentelmena znalazla sie teraz ktoras z bliskich jego sercu osob.
Dzwignal sie z kanapy. Kolana dokuczaly bardziej niz zwykle. Dawaly o sobie znac dlugie godziny spedzone za kierownica. Nie mogl sie juz doczekac, kiedy zobaczy LuAnn. Do Riggsa tez juz sie zaczynal przekonywac. Facet chyba naprawde przypadl LuAnn do serca. Skoro tak… Bylby to istny cud.
Zajrzal do spiacej w sasiednim pokoju Lisy. Patrzac na delikatne rysy dziewczynki, jak zwykle nie mogl sie nadziwic jej podobienstwu do matki. Tez bedzie wysoka. Jak szybko zlecialo tych dziesiec lat. A gdzie rzuci ich los w przyszlym tygodniu? Czy dla niego za tydzien bedzie jeszcze przy nich miejsce? Na scenie pojawil sie Riggs i moze to on przejmie teraz po nim paleczke. LuAnn na pewno zabezpieczy go finansowo, ale to juz nie bedzie to. Tam, u diabla. Przeciez tych dziesiec szalonych lat spedzonych u ich boku to i tak wiecej, niz sobie zasluzyl.
Dzwonek telefonu brutalnie przerwal jego rozmyslania. Spojrzal na zegarek. Dochodzila druga nad ranem. Chwycil za sluchawke.
– Charlie?
W pierwszej chwili nie rozpoznal glosu.
– Kto mowi?
– Matt Riggs.
– Riggs? Gdzie LuAnh? Wszystko u niej w porzadku?
– Nawet lepiej niz w porzadku. Maja go. Aresztowali Jacksona. – W