– Nie urodzilam sie w szpitalu, panie Jackson. Podobno pierwsze, co po przyjsciu na swiat zobaczylam, to gora brudow do prania w sypialni mojej mamusi, gdzie odebrala mnie babcia.

– Tak, chyba potrafie ci wyrobic numer ubezpieczenia spolecznego – rzekl stlumionym glosem.

– A moze potrafi pan jeszcze zalatwic, zeby wpisali mi do paszportu inne nazwisko? To znaczy, zeby zdjecie bylo moje, tylko nazwisko inne. I tak samo w innych papierach.

– A czemu ci na tym zalezy, LuAnn? – spytal powoli Jackson.

– No, ze wzgledu na Duane’a. Wiem, ze wyglada na tumana, ale kiedy sie dowie, ze wygralam tyle pieniedzy, zrobi wszystko, zeby mnie znalezc. Mysle, ze najlepiej bedzie zniknac. Zaczac wszystko od poczatku. Od zera, jak to sie mowi. Z nowym nazwiskiem i tak dalej.

Jackson wybuchnal smiechem.

– Naprawde obawiasz sie, ze Duane Harvey zdola cie wytropic? Mam powazne watpliwosci, czy wie, jak wydostac sie z okregu Rikersville.

– Bardzo pana prosze, panie Jackson, gdyby sie to panu udalo, bylabym niezmiernie wdzieczna. Oczywiscie zrozumiem, jesli to przekroczy panskie mozliwosci. – LuAnn urwala i czekala z zapartym tchem niepewna, czy proznosc kaze Jacksonowi polknac haczyk.

– Nie przekracza – warknal. – To nawet calkiem proste, jesli ma sie takie dojscia jak ja. Ale pewnie nie zastanawialas sie jeszcze nad nazwiskiem, jakie chcesz przybrac?

Zaskoczyla go, wymieniajac od razu nazwisko wraz z miejscem, z ktorego jakoby miala pochodzic owa fikcyjna osoba.

– Wyglada na to, ze juz od jakiegos czasu nosilas sie z ta mysla. Moze nawet dluzej, niz sie znamy, mam racje?

– Pan ma swoje tajemnice, panie Jackson, dlaczego ja nie mialabym miec swoich?

W sluchawce rozleglo sie westchnienie.

– Coz, LuAnn, twoja prosba z pewnoscia nie ma precedensu, ale spelnie ja. Musze jeszcze wiedziec, dokad chcesz sie udac.

– Rozumiem. Zastanowie sie nad tym i wkrotce dam panu znac.

– Dlaczego cos mi teraz mowi, ze pozaluje, iz wybralem ciebie na wspoluczestniczke tej malej przygody? – W jego tonie pojawilo sie cos, co przejelo LuAnn dreszczem. – Skontaktuje sie z toba po losowaniu i przekaze reszte szczegolow. Na razie to wszystko. Baw sie dobrze w Nowym Jorku. Gdybys czegos potrzebowala, powiedz…

– Charliemu.

– Tak, Charliemu. – Jackson rozlaczyl sie. Odlozywszy sluchawke, LuAnn podeszla do barku z napojami i odkapslowala butelke piwa. Lisa zaczela marudzic, przeniosla ja wiec na podloge. Z szerokim usmiechem na twarzy przygladala sie, jak mala maszeruje dzielnie na czworakach po dywanie. W ciagu ostatnich kilku dni Lisa poczynila wielkie postepy w technice raczkowania i teraz z niespozyta energia przemierzala wielkie przestrzenie salonu. W koncu LuAnn tez opadla na czworaki i poszla w jej slady. Matka z corka krazyly po hotelowym pokoju przez blisko godzine, az wreszcie Lisa sie zmeczyla i LuAnn ulozyla ja do snu.

Weszla do lazienki i pusciwszy wode do wanny, obejrzala w lustrze rozciety policzek. Rana szybko sie goila, ale prawdopodobnie pozostanie po niej blizna. Nie przejmowala sie tym zbytnio. Moglo byc o wiele gorzej. Wziela z barku drugie piwo i wrocila z nim do lazienki. Zanurzyla sie w goracej wodzie i pociagnela lyk zimnego napoju. Podejrzewala, ze bedzie potrzebowala duzo alkoholu i parajacych, kojacych kapieli, by przebrnac przez kilka najblizszych dni.

Punktualnie o dwunastej w poludnie do drzwi zapukal Charlie z torbami od Bloomingdale’a i z Baby Gap. Przez nastepna godzine LuAnn z dreszczykiem podniecenia przymierzala przyniesione przez niego stroje.

– Dobrze ci w nich – orzekl z podziwem Charlie. – Wiecej niz dobrze.

– Dziekuje. Dzieki za to wszystko. Rozmiar w sam raz.

– Do licha, masz wzrost i figure modelki. Wlasnie dla takich ludzi szyja te ubrania. Nigdy nie myslalas robic tego za pieniadze? To znaczy zostac modelka?

LuAnn, wkladajac kremowy zakiet do dlugiej, plisowanej, czarnej spodnicy, wzruszyla ramionami.

– Czasami, kiedy bylam mlodsza.

– Mlodsza?! Boze, mowisz jak staruszka.

– Mam dwadziescia lat, ale po urodzeniu dziecka kobieta czuje sie starzej.

– Wierze na slowo.

– Nie, nie jestem stworzona na modelke.

– Dlaczego?

– Bo nie lubie, jak mnie fotografuja, i nie lubie na siebie patrzec.

Charlie pokrecil tylko glowa.

– Tak, dziwna z ciebie kobieta. Wiekszosci dziewczat w twoim wieku, z twoja prezencja, nie mozna odciagnac od lustra. Uosobienie narcyzmu. Oj, ale te duze okulary przeciwsloneczne i kapelusz musisz wlozyc. Jackson powiedzial, ze nikt nie moze sie dowiedziec, ze tu jestes. Wlasciwie to nie powinnismy wychodzic, ale w siedmiomilionowym miescie rozplyniemy sie chyba w tlumie. – Wyciagnal papierosy. – Mozna?

Usmiechnela sie.

– Zartujesz? Ja pracuje w zajezdzie dla kierowcow ciezarowek. Tam nie wpuszcza nikogo, kto nie ma przy sobie paczki fajek. Noc w noc siekiere mozna tam powiesic.

– Zajazd dla kierowcow ciezarowek to juz dla ciebie przeszlosc.

– Zobaczymy. – Przypiela sobie do wlosow kapelusz z szerokim, obwislym rondem. – Jak wygladam? – Przyjela poze modelki.

– Jak z zurnala… Co ja bredze, to malo powiedziane.

– Ach, to jeszcze nic. Poczekaj, az ubiore moja malutka – powiedziala z duma. – Jak ja o tym marzylam!

Godzine pozniej LuAnn wlozyla Lise wystrojona w nowiutkie ubranka z Baby Gap do nosidelka i podniosla je z lozka. Odwrocila sie do Charliego.

– Idziemy?

– Jedna chwileczke. – Otworzyl drzwi na korytarz i obejrzal sie na nia. – Zamknij lepiej oczy. To jeszcze nie wszystko. – Spojrzala na niego ze zdziwieniem. – No, zamknij – powtorzyl z usmiechem.

Posluchala.

– Dobra, mozesz otworzyc – uslyszala po chwili. Otworzyla oczy i oniemiala na widok nowiutkiego, bardzo drogiego wozka dzieciecego.

– Och, Charlie!

– Jeszcze troche podzwigasz to cos – powiedzial, pokazujac na nosidelko – i rece wyciagna ci sie do samej ziemi.

LuAnn usciskala go z wdziecznoscia, wlozyla Lise do wozka i wyszli na korytarz.

ROZDZIAL JEDENASTY

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату