nad soba panowanie, ruszylam i o malo go nie przejechalam. – Po tych slowach odetchnela gleboko i bezradnie spojrzala na Charliego.
– Gonil cie?
Kiwnela glowa.
– Wiesz, Charlie, ze mam mocne nerwy, ale sa pewne granice. Wyobraz sobie, ze wybierasz sie na relaksujaca poranna przejazdzke i spotyka cie cos takiego. – Przykrzywila glowe. – Boze, a juz zaczynalam sie tu tak dobrze czuc. Jackson sie nie pojawil, Lisa jest zachwycona szkola, tak tu pieknie. – Zamilkla.
– A co z tym drugim, z tym Riggsem? Mowil prawde?
LuAnn ozywila sie nagle. Wstala i zaczela spacerowac po pokoju. Po chwili zatrzymala sie i przesunela czule palcami po grzbietach tomow stojacych na polce. Przeczytala prawie wszystkie znajdujace sie tu ksiazki. Dziesiec lat intensywnej nauki u najlepszych prywatnych nauczycieli zrobilo z niej elokwentna, obyta, swiatowa kobiete – tak inna od dziewczyny, ktora uciekla z przyczepy, zostawiajac w niej dwa trupy. Teraz te krwawe wspomnienia znow odzywaly.
– Tak. Nawet nie wiem, skad sie tam wzial. Podejrzewam, ze sama zdolalabym zgubic tego faceta – dodala cicho. – Ale nie da sie ukryc, ze mi pomogl. I bardzo bym chciala mu za to podziekowac. Ale nie moge, nie moge, prawda? – Sfrustrowana wyrzucila w gore obie rece i usiadla z powrotem.
Charlie, pocierajac dlonia brode, rozwazal sytuacje.
– Widzisz, z prawnego punktu widzenia ten przekret z loteria podpada pod kilka paragrafow, ale wszystkie ulegly juz przedawnieniu. Od tej strony facet nie moze ci zaszkodzic.
– A co z morderstwem? Na to nie ma przedawnienia. Zabilam czlowieka, Charlie. Zrobilam to w samoobronie, ale kto mi teraz uwierzy?
– Fakt, ale policja juz od lat nie zajmuje sie ta sprawa.
– No dobrze, a wiec radzisz mi sie ujawnic?
– Tego nie powiedzialem. Mysle tylko, ze chyba za bardzo sie przejmujesz.
LuAnn zadrzala. Znalezc sie w wiezieniu za zagarniecie pieniedzy czy zabojstwo to nie bylo to, czego sie najbardziej obawiala. Zlozyla dlonie i spojrzala na Charliego.
– Od ojca chyba nigdy nie uslyszalam slowa prawdy. Robil, co mogl, zebym czula sie jak najgorszy smiec, i ilekroc udalo mi sie wyrobic w sobie troche pewnosci siebie, on sie wtracal i niszczyl ja we mnie. Wedlug niego nadawalam sie tylko do rodzenia dzieci i podobania sie swojemu mezczyznie.
– Wiem, ze bylo ci ciezko, LuAnn…
– Przysieglam sobie, ze nigdy, przenigdy nie zrobie tego swojemu dziecku. Przysieglam to Bogu na Biblie, zlozylam te przysiege nad grobem matki, i szeptalam ja Lisie, kiedy chodzilam z nia w ciazy, a potem kazdej nocy przez szesc miesiecy, kiedy juz sie urodzila. – LuAnn przelknela z trudem sline i wstala. – I wiesz co? Wszystko, co jej dotad mowilam, wszystko, co ona wie o sobie, o tobie i o mnie, wszystko, co wie o swoim zyciu, jest klamstwem. To wszystko mistyfikacja, Charlie. Tak, moze objelo mnie juz przedawnienie, moze nie pojde do wiezienia, bo policja nie bedzie sie przykladala do scigania zabojczym handlarza narkotykow. Ale jesli ten czlowiek odkryl moja przeszlosc i ujawni ja publicznie, to Lisa sie dowie. Bedzie wiedziala, ze uslyszala od matki wiecej klamstw, niz moj ojciec naopowiadal ich mnie przez cale zycie. Wyjde na kogos po stokroc gorszego od Benny’ego Tylera i na pewno strace swoja dziewczynke. Strace Lise. – Wyrzuciwszy to z siebie, LuAnn wzdrygnela sie i mocno zacisnela powieki.
– Przykro mi, LuAnn, nie myslalem o tym w ten sposob. – Charlie przygladal sie swoim dloniom.
LuAnn otworzyla oczy, wyzieral z nich fatalizm.
– I jesli do tego dojdzie, jesli ona sie dowie, bedzie po mnie. Wiezienie to w porownaniu z tym dzien spedzony w parku, bo jesli strace swoja coreczke, to nie bede juz miala po co zyc. Pomimo tego wszystkiego. – Zamaszystym ruchem reki wskazala na pokoj.
Usiadla z powrotem i zaczela pocierac czolo. Przeciagajace sie milczenie pierwszy przerwal Charlie.
– Riggs zapisal numery rejestracyjne obu samochodow. – Bawil sie przez chwile guzikiem od koszuli, po czym dorzucil: – Riggs to byly glina, LuAnn.
LuAnn, trzymajac sie dlonmi za glowe, podniosla na niego wzrok.
– O Boze! A myslalam, ze gorzej juz byc nie moze.
– Spokojnie. Twoja rejestracje moze sobie sprawdzac. Dowie sie tylko, ze woz nalezy do Catherine Savage zamieszkujacej pod tym adresem, legitymujacej sie takim to a takim numerem ubezpieczenia spolecznego, nic ponad to. Twoj zyciorys po tylu latach nie ma juz zadnych luk.
– A ja mysle, ze ma jedna bardzo duza luke, Charlie. Dowodem facet w hondzie.
Charlie przyznal jej racje krotkim skinieniem glowy.
– Zgoda, ale ja mowie o Riggsie. Z jego strony nic ci nie grozi.
– No dobrze, a jesli Riggs dotrze do tamtego faceta, jesli z nim porozmawia?
– Wtedy mozemy miec powazne klopoty – dopowiedzial za nia Charlie.
– Myslisz, ze Riggsa na to stac?
– Nie wiem. Wiem tylko, ze ci nie uwierzyl, kiedy mu wmawialas, ze nikt cie nie scigal. Wiem, w tych okolicznosciach nie dalo sie inaczej, ale to byly gliniarz. Cholera, musialo mu sie to wydac mocno podejrzane. Chyba nie mozemy liczyc, ze tak to zostawi.
LuAnn odgarnela wlosy z oczu.
– To co robimy?
Charlie wzial ja za reke.
– Ty nic. Pozwol, ze stary Charlie troche poweszy. Nieraz juz bywalismy w opalach. Prawda?
Kiwnela powoli glowa i nerwowo oblizala usta.
– Ale z tych mozemy juz nie wybrnac.
Matt Riggs wbiegl po schodkach starego wiktorianskiego domu z zachodzaca na boczne sciany weranda, ktory pieczolowicie w ubieglym roku odrestaurowal. Mial kilkuletnie doswiadczenie w stolarce i ciesielstwie. Zajmowal sie nimi jeszcze przed przybyciem do Charlottesville, bo pomagaly mu rozladowywac stres zwiazany nieodlacznie z jego poprzednia praca. W tej chwili nie myslal jednak o pelnych gracji konturach swojego domu.
Skierowal sie od razu do biura, bo dom byl zarazem siedziba firmy, ktora prowadzil. Zamknal za soba drzwi, chwycil za telefon i zadzwonil do starego znajomego z Waszyngtonu. Honda miala waszyngtonska rejestracje. Riggs byl wlasciwie pewien, ze po sprawdzeniu okaze sie, ze samochod albo zostal wynajety, albo jest kradziony. Co innego BMW. Tu pozna przynajmniej imie kobiety, bo w drodze powrotnej do domu uswiadomil sobie nagle, ze nie wymienili go ani mezczyzna, ktory przedstawil mu sie jako Charlie, ani ona. Zakladal, ze nazywa sie Savage i ze jest albo matka Lisy Savage, albo, sadzac po mlodym wygladzie, jej starsza siostra.
Pol godziny pozniej mial juz odpowiedz. Honda rzeczywiscie zostala wynajeta w stolicy kraju na dwa tygodnie przez niejakiego Toma Jonesa. Tom Jones! Sprytnie. Nie mial watpliwosci, ze adres podany przez tego czlowieka jest, podobnie jak nazwisko, zmyslony. Slepa uliczka, ale niczego innego sie nie spodziewal.
Spojrzal teraz na dane kobiety, ktore zapisal sobie na kartce. Catherine Savage. Urodzona w Charlottesville, stan Wirginia. Wiek: trzydziesci lat. Zgadzal sie numer ubezpieczenia spolecznego, zgadzal sie adres: Wicken’s Hunt. Niezamezna. Nieposzlakowana opinia, nienotowana. Zadnych plam w zyciorysie. W niecale pol godziny poznal calkiem spory rozdzial jej przeszlosci. Nie ma to jak