skore.

– Ja sie nie wlamalam. Drzwi byly otwarte.

– Niech pani sprobuje wyjechac z tym przed sadem – odparowal.

Upewniwszy sie, ze rozladowala rewolwer, Riggs zlozyl strzelbe i odlozyl ja na polke. Potem splotl rece na piersi i wbil wzrok w LuAnn.

– Krag moich przyjaciol jest bardzo waski – wybakala, troche zdeprymowana. – Kazdy, kto sie do niego wdziera, wzbudza moje zainteresowanie.

– Ciekawa rzecz. Moja dzisiejsza interwencja to wedlug pani wdzieranie sie, a wedlug mnie klasyczne przyjscie z odsiecza.

LuAnn odgarnela z twarzy pasemko wlosow i uciekla ze wzrokiem w bok.

– Panie Riggs…

– Przyjaciele mowia mi Matt. Nie jestesmy, co prawda, przyjaciolmi, ale moze sie pani tak do mnie zwracac.

– Wole Matthew. Nie chce lamac panskich zasad.

– Pani sprawa.

– Wiem od Charliego, ze byles policjantem.

– Nic takiego mu nie mowilem.

Spojrzala na niego zmieszana.

– Wiec byles czy nie?

– Nie pani interes, kim bylem. Chcialem zauwazyc, ze nadal nie wiem, co pani tu robi.

Przesunela dlonia po oparciu starego skorzanego fotela. Zwlekala z odpowiedzia, a Riggs nie przerywal ciszy, jaka zapadla.

– To, co sie dzis rano wydarzylo, jest bardziej skomplikowane, niz mogloby sie wydawac – odezwala sie w koncu. – Sama to wyjasnie. – Urwala i poszukala wzrokiem jego oczu. – Doceniam to, co zrobiles. Pomogles mi, a nie musiales. Przyszlam ci podziekowac.

Riggs rozluznil sie troche.

– Nie ma za co. Potrzebowala pani pomocy, a ja akurat tam bylem. Normalny ludzki odruch. Swiat bylby o wiele lepszy, gdyby wszyscy tak reagowali.

– Przyszlam rowniez prosic cie o cos.

Riggs przekrzywil glowe, czekal.

– Bylabym wdzieczna, gdybys zapomnial o dzisiejszym incydencie. Jak juz powiedzialam, wyjasnimy go z Charliem sami. Wtracajac sie, mozesz nam to utrudnic.

– Zna pani tego faceta? – spytal po chwili zastanowienia Riggs.

– Naprawde nie chce o tym rozmawiac.

Riggs potarl brode.

– Widzi pani, gosc mnie stuknal. A wiec sprawa jakby i mnie dotyczy.

LuAnn przysunela sie blizej.

– Wiem, nie znasz mnie, ale bardzo mi zalezy, zebys dal sobie z tym spokoj. Naprawde. – Z kazdym slowem jej oczy robily sie coraz wieksze.

Riggs odniosl wrazenie, ze cos go do niej przyciaga, choc fizycznie nie ruszyl sie z miejsca. Wpijala sie wzrokiem w jego twarz. Sloneczne swiatlo wpadajace przez okno w dachu przygaslo jak podczas zacmienia.

– Umowmy sie tak: jesli ten facet nie wejdzie mi wiecej w droge, zapomne, co sie stalo.

Lu Ann odprezyla sie wyraznie.

– Dziekuje.

Ominela go i podeszla do schodow. Zalecial go zapach jej perfum. Skora zaczela go mrowic. Dawno juz nie doswiadczyl tego uczucia.

– Piekny masz dom – powiedziala.

– Nie umywa sie do pani rezydencji.

– Sam tu wszystko robiles?

– Prawie. Mam do tego smykalke.

– Moze wpadlbys do nas jutro. Zastanowilibysmy sie, co moglbys jeszcze u mnie zrobic.

– Pani Savage…

– Prosze mi mowic Catherine.

– Catherine, nie musisz kupowac sobie mojego milczenia.

– Okolo poludnia? Bede czekala z lunchem.

Riggs popatrzyl na nia badawczo i wzruszyl ramionami.

– Moge wpasc.

Kiedy byla w polowie schodow, zawolal jeszcze za nia:

– Nie spodziewaj sie, ze ten gosc z hondy ci odpusci. Obejrzala sie i jej wzrok, zanim spoczal na jego twarzy, zatrzymal sie na chwile na strzelbie.

– Wcale sie tego nie spodziewam, Matthew.

– Tak, to szlachetny cel, John, a ona lubi takie wspierac. – Charlie oparl sie wygodnie i siegnal po filizanke z kawa. Siedzial przy oknie w jadalni zajazdu „Pod Niedzwiedzim Lbem” przy Ivy Road, kawalek na zachod od Uniwersytetu Stanu Wirginia. Na stoliku staly dwa talerze z resztkami niedojedzonego sniadania. Mezczyzna zajmujacy miejsce naprzeciwko rozpromienil sie.

– Nawet sobie nie wyobrazacie, ile znaczycie dla naszej spolecznosci. Cudownie miec tutaj was dwoje. – Falistowlosy John Pemberton ubral sie dzisiaj w drogi dwurzedowy garnitur, z ktorego butonierki wystawala kolorowa chusteczka stanowiaca komplet z krawatem w groszki. Byl jednym z najlepiej prosperujacych i ustosunkowanych agentow obrotu nieruchomosciami w okolicy. Zasiadal rowniez w radach licznych organizacji charytatywnych i lokalnych komitetow. Wiedzial praktycznie o wszystkim, co sie dzialo na tym terenie, i wlasnie dlatego Charlie zaprosil go na sniadanie. Poza tym do kieszeni Pembertona trafila szesciocyfrowa prowizja od sprzedazy domu dla LuAnn, co zaskarbilo jej i Charliemu jego dozgonna przyjazn. Teraz spuscil oczy, a kiedy znowu podniosl na Charliego wzrok, na jego twarzy malowalo sie zaklopotanie.

– Nie mozemy sie doczekac, kiedy wreszcie poznamy blizej pania Savage.

– Juz niedlugo, John, niedlugo. Ona tez bardzo chce was poznac. Ale musimy dac jej jeszcze troche czasu. Rozumiesz, to osoba, ktora prywatnosc przedklada ponad wszystko.

– Naturalnie, naturalnie, mnostwo tu takich ludzi. Gwiazdy filmowe, literaci, bogacze, ktorzy nie wiedza, co robic z pieniedzmi.

Przez wargi Pembertona przemknal mimowolny usmieszek. Charlie domyslil sie, ze wywolala go nadzieja na sute prowizje od obrotu nieruchomosciami w tej okolicy.

– Przez jakis jeszcze czas bedzie ci musialo wystarczyc moje towarzystwo – powiedzial z usmiechem.

– Bardzo mile towarzystwo – odparl automatycznie Pemberton.

Charlie odstawil filizanke i odsunal od siebie talerz. Gdyby nie rzucil papierosow, z rozkosza by teraz zapalil.

– Zlecilismy Mattowi Riggsowi wykonanie pewnych prac na terenie posiadlosci.

– Tak, wiem. Ma stawiac ogrodzenie. To jego najwiekszy, jak dotad, kontrakt.

Przechwyciwszy zdumione spojrzenie Charliego, Pemberton usmiechnal sie z zazenowaniem.

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату