Ty pewnie tez.

Bylo to otwarte zaproszenie do dyskusji i Charlie nie omieszkal z niego skorzystac.

– Siadzmy, Matt – wskazal na dwa biale krzesla z kutego zelaza stojace przy balustradzie i sam usiadl ostroznie na jednym. – Boze, diabelnie niewygodne te klamoty, a mozna by pomyslec, ze zrobione ze zlota, tyle za nie zadaja. Dekorator wnetrz, ktorego zatrudnilismy, mial chyba jakiegos hopla na ich punkcie. – Palil przez chwile cygaro, wodzac wzrokiem po krajobrazie. – Cholera, pieknie tutaj.

Riggs tez sie rozejrzal.

– To jeden wazniejszych powodow, dla ktorych tu zamieszkalem.

– A jakie byle te pozostale? – spytal Charlie. – Nie, zartuje – dorzucil zaraz z usmiechem. – To twoja sprawa. – Uwagi Riggsa nie uszedl nacisk, jakie polozyl na slowo „twoja”. Charlie wiercil sie chwile na krzesle, az w koncu znalazl w miare wygodna pozycje. – Catherine powtorzyla mi wasza wczorajsza rozmowe.

– Tak przypuszczalem. Ale skoro juz o tym mowa, to nie powinna myszkowac po cudzych domach. To nie zawsze wychodzi na zdrowie.

Wymienili znaczace spojrzenia i obaj zachichotali.

– Ciesze sie, ze zgodziles sie nie drazyc sprawy – rzekl Charlie.

– Powiedzialem tylko, ze zostawie goscia w spokoju, jesli i on nie bedzie mi wiecej wchodzil w droge.

– To wystarczy. Na pewno zdajesz sobie sprawe, ze Catherine z racji swojej zamoznosci jest obiektem zainteresowania rozmaitych szumowin, kanciarzy i zwyczajnych zbirow. Martwimy sie tez o bezpieczenstwo Lisy. Pilnujemy jej jak oka w glowie.

– Mowisz tak, jakby tego rodzaju sytuacje nie byly dla was rzadkoscia.

– Bo sie zdarzaly. To nie byl pierwszy raz. I na pewno nie ostatni. Ale nic na to nie poradzisz. Catherine moglaby kupic jakas bezludna wyspe i odizolowac sie na niej od calego swiata, tylko co by to bylo za zycie dla niej i dla Lisy?

– I dla ciebie. Bo przeciez nie stoisz jeszcze nad grobem, Charlie. Trzymasz sie tak, ze w niedziele moglbys chyba wybiec na boisko w barwach Redskinow.

Charliemu wyraznie pochlebil ten komplement.

– Swego czasu grywalem polzawodowo w futbol. I dbam o kondycje. Catherine suszy mi glowe, zebym zdrowo sie odzywial. Podejrzewam, ze palic pozwala mi tylko z litosci. – Pomachal cygarem. – Chociaz ostatnio czuje sie starszy, niz jestem. Ale masz racje, na bezludnej wyspie nie chcialbym mieszkac.

– No i udalo wam sie wytropic tego faceta z hondy?

– Pracuje nad tym. Wszczalem juz male dochodzenie.

– A co chcesz zrobic, jesli go znajdziesz?

Charlie popatrzyl na Riggsa badawczo.

– A co ty bys zrobil?

– To zalezy od jego intencji.

– No wlasnie. Zdecyduje, co robic, dopiero wtedy, kiedy go znajde i dowiem sie, co kombinuje.

W glosie Charliego zabrzmiala nutka grozby, ktora Riggs postanowil zignorowac. Spojrzal znowu na krajobraz.

– Catherine chce tu postawic studio. Wiesz, gdzie?

Charlie pokrecil glowa.

– Nie rozmawiala ze mna o tym. Chyba calkiem niedawno wpadla na ten pomysl.

Riggs zerknal na niego z ukosa. Czyzby to bylo swiadome potkniecie? Odniosl wrazenie, ze Charlie sugeruje, ze to nowe potencjalne zlecenie jest forma zaplaty za jego milczenie. A moze sie mylil?

– Na co jej to studio?

Charlie wzruszyl ramionami.

– Czy to wazne?

– Raczej tak. Jesli chodzi jej o studio artystyczne, to trzeba pomyslec o odpowiednim oswietleniu, zainstalowac swietliki i system wentylacyjny do odprowadzania oparow farb. Gdyby zamierzala je wykorzystywac jako samotnie, gdzie chcialaby czytac albo odpoczywac, projekt musialby byc inny.

Charlie pokiwal ze zrozumieniem glowa.

– Racja. Ale nie wiem, co tam ma byc. Wiem tylko, ze Catherine nie maluje.

Zamilkli. Ozywili sie dopiero, kiedy drzwi otworzyly sie i na taras weszly LuAnn i Lisa.

Zywa Lisa Savage przypominala matke jeszcze bardziej niz ta z fotografii. Tak samo chodzily, a wlasciwie sunely lekko, nie marnujac energii.

– Liso, to jest pan Riggs.

Riggs niewiele mial dotad do czynienia z dziecmi, zdal sie wiec na instynkt. Wyciagnal reke.

– Mow mi Matt, Liso. Milo mi cie poznac.

Dziewczynka z usmiechem uscisnela mu dlon.

– Milo mi cie poznac, Matt.

– Malo mi palcow nie pogruchotalas. – Matt spojrzal na LuAnn, a potem na Charliego. – To chyba u was rodzinne. Nastepnym razem przyjde tu w stalowej rekawicy.

– Matthew bedzie mi budowal studio, Liso. Gdzies tam. – Wskazala na teren za domem.

Lisa spojrzala na nia z nieudawanym zdziwieniem.

– Za ciasno ci w naszym domu?

Dorosli wybuchneli smiechem i po chwili Lisa tez im zawtorowala.

– Po co to studio? – spytala.

– To niespodzianka. Tobie tez pozwole z niego czasami korzystac.

Lisa usmiechnela sie szeroko.

– Ale tylko pod warunkiem, ze bedziesz przynosila dobre oceny – wtracil Charlie. – A wlasnie, jak tam test? – dorzucil groznie, ale byly to tylko pozory. Riggs wyczuwal, ze ten czlowiek kocha Lise tak samo jak jej matke, jesli nie bardziej.

Lisie usta wygiely sie w podkowke.

– Nie dostalam piatki.

– Nie przejmuj sie, kwiatuszku – pocieszyl ja Charlie. – To pewnie moja wina. Kiepski jestem z matmy.

I w tym momencie Lisa usmiechnela sie od ucha do ucha.

– Dostalam piatke z plusem.

Charlie poczochral ja po glowie.

– Poczucie humoru odziedziczylas po matce, nie da sie ukryc.

– Panna Sally przygotowala ci lunch – powiedziala LuAnn. – W szkole nie mialas pewnie czasu zjesc. No, biegnij. Zobaczymy sie, jak skoncze z panem Mattem.

LuAnn i Riggs poszli na spacer. Charlie wymowil sie. Powiedzial, ze ma cos do zrobienia.

Po obchodzie posiadlosci Riggs zaproponowal zbudowanie studia na polance z widokiem na gory, ocienionej z dwoch stron przez drzewa.

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату