okazala posiadlosc, ale teraz zostala tylko chata dozorcy. Zawiozlem cie tam jakis czas temu, pamietasz?

– Pamietam. Na skroty to bardzo blisko. Piechota mozna dojsc. Wybralam sie tam kiedys konno. Facet moze nas od dawna szpiegowac.

– Wiem. I to mnie wlasnie niepokoi. Pemberton dal mi dokladne wskazowki, jak tam trafic.

Polozyl na biurku kartke z objasnieniami. Kiedy siegal po plaszcz, LuAnn skorzystala z okazji i przebiegla je szybko wzrokiem. Charlie wyjal z szuflady biurka pistolet i zaladowal go.

– Co ty chcesz zrobic? – spytala z niepokojem LuAnn.

Nie spogladajac na nia, sprawdzil polozenie bezpiecznika i wsunal bron do kieszeni.

– Wybieram sie na rekonesans – mruknal.

– Jade z toba.

Spiorunowal ja wzrokiem.

– Nic z tego.

– Jade, Charlie.

– To moze byc niebezpieczne.

– Tez mi cos!

– Wiem, co mowie. Pozwol, ze najpierw sam sie rozejrze, sprobuje sie zorientowac, co gosc kombinuje. Nie boj sie, nie zamierzam podejmowac zadnych drastycznych krokow.

– To po co ci ten pistolet?

– Powiedzialem, ze nie zamierzam podejmowac zadnych drastycznych krokow. Ale przeciez nic o nim nie wiem.

– Nie podoba mi sie to, Charlie.

– Myslisz, ze mnie sie podoba? Ale to jedyny sposob. Nie chce, zeby cos ci sie stalo, gdyby sprawy przybraly zly obrot.

– Nigdy nie oczekiwalam od ciebie, ze bedziesz sie dla mnie narazal.

Dotknal delikatnie jej policzka.

– Przestan, LuAnn. Chce zapewnic bezpieczenstwo tobie i Lisie. Moze tego nie zauwazylas, ale taki cel postawilem sobie w zyciu. – Usmiechnal sie i ruszyl do drzwi.

– Charlie, uwazaj na siebie.

Obejrzal sie i widzac zatroskanie na jej twarzy, powiedzial:

– Przeciez dobrze wiesz, ze nie trzeba mi tego przypominac. Ledwie wyszedl, LuAnn pobiegla do swojego pokoju, przebrala sie w dzinsy i ciepla koszule, wzula traperki.

„Moze tego nie zauwazyles, Charlie, ale ja za cel w zyciu postawilam sobie zapewnienie bezpieczenstwa tobie i Lisie”. Porwala skorzana kurtke z szafy i wypadlszy z domu, popedzila do stajni. Osiodlala szybko Joy i pogalopowala ku labiryntowi lesnych szlakow za domem.

Prowadzony przez Charliego range rover skrecil w glowna szose. Riggs odczekal chwile i zachowujac bezpieczna odleglosc, ruszyl za nim swoim cherokee. Byl niemal pewien, ze zaraz po jego odjezdzie cos sie wydarzy. Znajomy wspominal mu, ze poprzedniego dnia widzial Charliego i Pembertona jedzacych razem sniadanie. Spryciarz byl z tego Charliego. Riggs tez by chyba od tego zaczal, gdyby chcial ustalic miejsce pobytu faceta z hondy. Wystarczylo skojarzyc ten fakt z wyraznym podnieceniem Charliego, by wyciagnac wniosek, co sie szykuje. A gdyby sie mylil, to najwyzej straci troche czasu. Range rover skrecil na polnoc w droge Dwudziesta Druga. Nielatwo bylo pozostac niezauwazonym na pustej szosie, ale Riggs byl pewien, ze jakos sobie poradzi. Na siedzeniu obok lezala strzelba. Tym razem byl przygotowany.

Charlie spojrzal w prawo, spojrzal w lewo, zjechal miedzy drzewa i zatrzymal range rovera. Widzial stad chate. Gdyby Pemberton nie powiedzial mu, ze mieszkal tu kiedys dozorca ogromnej, nieistniejacej juz posiadlosci, dziwilby sie bardzo, ze komus wpadlo do glowy budowac sobie dom w takiej gluszy. Osobliwym zrzadzeniem losu ta malenka chatynka przetrwala, podczas gdy po glownym domu pozostalo tylko wspomnienie. Charlie namacal w kieszeni pistolet i wysiadl. Skradajac sie przez gesty las, zaszedl chate od tylu i zatrzymal sie przy szopie. Przetarl brudna, zakurzona szybe w malym okienku i zajrzal do srodka. W mroku majaczyly ksztalty czarnej hondy. Pembertonowi nalezala sie za to jakas skromna darowizna na dowolny cel dobroczynny.

Odczekal jeszcze dziesiec minut, wlepiajac oczy w chate. Wypatrywal tam najmniejszego poruszenia, jakiegos cienia przesuwajacego sie za szyba. Nic. Gdyby nie honda w szopie, mozna by pomyslec, ze w srodku nikogo nie ma. Ostroznie ruszyl przez podworko.

Rozejrzal sie dookola, ale nie zauwazyl Riggsa kleczacego za kepa gestych krzakow na lewo od chaty.

Riggs opuscil lornetke, przez ktora lustrowal otoczenie. Podobnie jak Charlie, nie dostrzegal zadnego poruszenia w chacie, nie dobiegl go stamtad zaden dzwiek, ale to o niczym jeszcze nie swiadczylo. Facet mogl sie przyczaic i zastrzelic Charliego bez ostrzezenia, kiedy ten wyjdzie z ukrycia. Riggs czekal, sciskajac w rekach strzelbe.

Drzwi frontowe byly zamkniete na klucz. Charlie mogl wybic boczna szybke i otworzyc je od srodka albo zwyczajnie wylamac kopniakiem – nie sprawialy wrazenia solidnych. Gdyby jednak w srodku rzeczywiscie ktos byl, forsowanie drzwi sila mogloby go tylko sprowokowac. Jesli zas chata stala pusta, to lepiej nie pozostawiac sladow swojej tutaj bytnosci. Charlie, wysunawszy pistolet do polowy z kieszeni, zapukal. Odczekal chwile i zapukal jeszcze raz. Zadnej reakcji. Wsunal bron z powrotem do kieszeni i rzucil fachowym okiem na zamek. Zwyczajny zatrzaskowiec. Wyciagnal z wewnetrznej kieszeni plaszcza swoje akcesoria: prosty wytrych i rozpieracz. Na szczescie artretyzm nie zaatakowal mu jeszcze palcow i nie odebral im sprawnosci. Wsunal w dziurke od klucza wytrych, a pod niego rozpieracz. Uniosl wytrychem zapadki zamka do pozycji odblokowania i zabezpieczyl je w niej rozpieraczem. Jeszcze chwila manipulowania wytrychem, i dal sie slyszec cichy trzask. Przekrecil galke i drzwi stanely otworem. Schowal narzedzia z powrotem do kieszeni. Ponownie przydaly mu sie umiejetnosci wyniesione z wiezienia. Przez caly czas nasluchiwal pilnie. Zdawal sobie sprawe, ze byc moze wchodzi w pulapke. Zacisnal dlon na kolbie pistoletu. W razie potrzeby nie zawaha sie go uzyc. Implikacji takiego kroku bylo zbyt wiele, zeby wszystkie teraz analizowac, jednak gorsze byloby zdemaskowanie.

Wnetrze chaty mialo prosty rozklad. Dzielil je na dwie polowy biegnacy na przestrzal korytarz. W glebi po lewej znajdowala sie kuchnia, przed nia mala jadalnia. Po prawej byl living room, a za nim pomieszczenie, gdzie miescila sie pralnia i suszarnia. Proste drewniane schody po prawej wiodly na pietro do znajdujacych sie tam sypialni. Charlie niewiele z tego zaobserwowal, bo cala jego uwage przykula od razu jadalnia. Stal w jej progu i patrzyl zdumiony na komputer, drukarke, faks i stos pudel na akta. Przesunal wzrokiem po wycinkach z gazet i fotografiach, ktore przypieto do korkowych tablic na scianach.

Czytal cicho kolejne naglowki. Z wiekszosci fotografii patrzyla na niego twarz LuAnn. Zgromadzono tu cala dokumentacje: od morderstw poprzez wygrana na loterii, az do jej znikniecia. A wiec potwierdzaly sie jego podejrzenia. Teraz pozostaje tylko ustalic, kim jest ten czlowiek, i co wazniejsze, czego od nich chce.

Chodzil powoli po pokoju, biorac do reki porozrzucane gazety, czytajac wycinki prasowe, zagladajac do pudel na akta. Szukal czegos, co pomogloby mu zidentyfikowac nieznajomego, jednak na nic takiego nie natrafial. Siedzacy ich osobnik, kimkolwiek byl, znal sie na tej robocie.

Charlie zatrzymal sie przy biurku i ostroznie wysunal jedna z szuflad. Z lezacych tam papierow rowniez niczego sie nie dowiedzial. Podobny rezultat przynioslo przejrzenie zawartosci pozostalych szuflad. Wlaczylby komputer, ale jego znajomosc obslugi tego cudu techniki byla bliska zeru. Mial juz przystapic do przeszukiwania reszty domu, kiedy jego wzrok padl na samotne pudlo stojace w przeciwleglym kacie pokoju. Do niego tez wypadalo zajrzec.

Uniosl pokrywe i policzkiem szarpnal mu niekontrolowany tik, a

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату