Savage, sama mu tak powiedziala. Nowa tozsamosc, nowe zycie, wszystko nowe. Cos mu to przypominalo.

Siegnal do telefonu, zawahal sie, podniosl sluchawke. Dzwonil pod numer, ktory dano mu przed piecioma laty na wypadek, gdyby wydarzylo sie cos waznego. Przed dziesiecioma laty Jackson, o czym Riggs nie wiedzial, dal podobny numer LuAnn. Dzwonic tylko w sytuacjach awaryjnych. Tak – myslal, wystukujac cyfry na klawiaturze aparatu – ta sytuacja chyba sie do takich zalicza.

W sluchawce odezwal sie syntetyzowany glos automatu zgloszeniowego. Riggs podyktowal kod numeryczny, a potem nazwisko. Mowil powoli, zeby komputer mogl porownac jego glos z wzorcem, celem potwierdzenia autentycznosci. Odlozyl sluchawke. Minute pozniej telefon zadzwonil. Odebral.

– Szybko – rzekl z uznaniem, siadajac.

– Tak reagujemy na wszystkie polaczenia z tym numerem. Co jest? Masz jakies klopoty?

– Nie bezposrednio. Ale natrafilem przypadkowo na cos, co chcialbym sprawdzic.

– Osoba, miejsce czy przedmiot?

– Osoba.

– Kto to jest?

Riggs odetchnal cicho. Mial nadzieje, ze postepuje slusznie. Mogl sie z tym wstrzymac przynajmniej do czasu, kiedy bedzie wiedzial cos wiecej.

– Potrzebne mi informacje na temat niejakiej Lu Ann Tyler.

W samochodzie wracajacej do domu LuAnn zadzwonil telefon.

– Halo?

Odetchnela z ulga na dzwiek glosu, ktory uslyszala.

– Nie mow mi, gdzie jestes, Charlie, nie wiadomo, czy ta linia jest bezpieczna. – Spojrzala na droge, zeby zorientowac sie w okolicy. – Zadzwon za dwadziescia minut, wiesz gdzie. – Rozlaczyla sie. Zaraz po przybyciu w te strony znalezli w restauracji McDonalda automat laczacy rozmowy z zewnatrz. Byla to ich bezpieczna linia.

Dwadziescia minut pozniej stala juz przy tym automacie. Odebrala, zanim przebrzmial pierwszy dzwonek.

– Jak tam Lisa?

– W porzadku, oboje mamy sie dobrze. Boczy sie jeszcze, ale jej przejdzie.

– Wiem. Odzywa sie do ciebie w ogole?

– Troche. Ale odnosze wrazenie, ze w tej chwili oboje jestesmy dla niej wrogami. Ma dziewczyna charakterek. Niedaleko padlo jablko od jabloni, co?

– Co teraz robi?

– Poszla do lozka. Cala noc jechalismy i niewiele spala. Przez cala droge patrzyla w okno.

– Gdzie jestescie?

– W tej chwili w Pensylwanii, w motelu na przedmiesciach Gettysburga, tuz przy granicy ze stanem Maryland. Musielismy zrobic sobie postoj. Zasypialem za kolkiem.

– Nie korzystasz chyba z karty kredytowej? Jackson moglby was namierzyc.

– Myslisz, ze masz do czynienia z poczatkujacym w tych sprawach? Tylko gotowka.

– Zwracales uwage, czy nikt was nie sledzi?

– Kluczylem. Zjezdzalem z miedzystanowej w boczne drogi, zatrzymywalem sie w miejscach publicznych. Dobrze sie przygladalem kazdemu samochodowi, ktory wydal mi sie choc troche znajomy. Nikt za nami nie jedzie. A co u ciebie? Poderwalas juz Riggsa?

LuAnn zarumienila sie.

– Mozna tak powiedziec. – Zawiesila glos i odchrzaknela. – Widzialam sie z Donovanem.

– Z kim?

– Tym gosciem z chaty. Nazywa sie Donovan i jest dziennikarzem.

– O cholera!

– Wie o dwunastu zwyciezcach loterii.

– Skad?

– To troche skomplikowane. Krotko mowiac, rzucilo mu sie w oczy, ze zadne z nas nie oglosilo bankructwa. A na dodatek wszyscy pomnazamy swoje majatki. Podobno to nietypowe dla wygrywajacych na loterii.

– Cholera, z tego wynika, ze Jackson nie jest jednak doskonaly.

– To pocieszajace. No, musze juz konczyc. Podaj mi swoj numer.

Charlie podyktowal jej numer telefonu.

– Mam ze soba komorke, LuAnn. Znasz numer?

– Na pamiec.

– Nie podoba mi sie, ze siedzisz tam sama. Bardzo mi sie nie podoba.

– Jakos sie trzymam. Mam troche spraw do przemyslenia. Chce sie przygotowac na nastepny kontakt z Jacksonem.

– Nie wiem, czy to mozliwe. Ten facet nie jest czlowiekiem.

LuAnn odwiesila sluchawke i wrocila do samochodu. Zanim wsiadla, rozejrzala sie dyskretnie po parkingu. Nikogo podejrzanego nie dostrzegala. Ale to o niczym jeszcze nie swiadczylo. Jackson nigdy nie wygladal podejrzanie.

Charlie odlozyl sluchawke, zajrzal do Lisy, a potem podszedl do okna. Zajmowali pokoj na parterze. Budynek mial ksztalt konskiej podkowy i Charlie widzial nie tylko parking, ale i przeciwlegle skrzydlo motelu. Sprawdzal co pol godziny, czy ktos przyjechal po nich. Nie dostrzegl jednak osobnika, ktory obserwowal go przez lornetke z glebi pokoju usytuowanego dokladnie naprzeciwko. Samochod tego czlowieka nie stal na parkingu, bo nie byl on gosciem motelu. Wlamal sie do pokoju, kiedy Charlie z Lisa poszli cos zjesc. Mezczyzna odlozyl lornetke, zapisal sobie cos w notesie, i znowu uniosl ja do oczu.

ROZDZIAL CZTERDZIESTY DRUGI

BMW skrecilo w podjazd i zatrzymalo sie. LuAnn zgasila silnik. Najpierw postanowila sie rozejrzec. Nie wrocila do siebie. Jakis czas krazyla bez celu po okolicy, potem przyjechala tutaj. Jeep stal przed domem, a wiec jego wlasciciel byl pewnie u siebie. Wysiadla i wstapila na schodki prowadzace na werande.

Riggs slyszal, jak samochod LuAnn zatrzymuje sie przed domem. Konczyl wlasnie rozmowe telefoniczna, na biurku przed nim lezala zapisana gesto kartka. Wiedzial teraz wiecej, niz chcialby wiedziec. Na sama mysl sciskalo go w dolku.

Kiedy zapukala, otworzyl drzwi. Weszla nie spogladajac na niego.

– Jak poszlo? – spytal.

LuAnn krazyla chwile po pokoju, potem usiadla na kanapie i spojrzala na niego, wzruszajac ramionami.

– Nie za dobrze – mruknela apatycznie.

Riggs przetarl oczy i zajal miejsce w fotelu naprzeciwko.

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату