– Opowiedz mi o wszystkim.
– Po co? Po jakiego diabla mialabym cie w to wciagac?
Zastanawial sie chwile, co na to odpowiedziec. Mogl sie teraz wycofac. Najwyrazniej swiadomie podsuwala mu pretekst. Mogl jej powiedziec, ze ma racje, odprowadzic do drzwi i wiecej sie z nia nie spotkac. Patrzac na nia, taka zmeczona i samotna, odezwal sie cicho, ale z naciskiem:
– Chce ci pomoc.
– To milo z twojej strony, ale nawet nie wiedzialabym, od czego zaczac.
– Moze od tamtych wydarzen sprzed dziesieciu lat w Georgii, po ktorych ucieklas przed policja oskarzona nieslusznie o morderstwo.
Wpatrywala sie w niego, przygryzajac warge. Tak bardzo chciala zaufac temu czlowiekowi. Kiedy jednak pomyslala, jak szybko, z jaka latwoscia zdobyl przed kilkoma dniami informacje o niej i o hondzie, ogarnialy ja watpliwosci. Jackson mial wobec niego jakies podejrzenia. Kim byl? Skad przybywal? Co dawniej robil? Spuscila oczy.
Kiedy znowu je podniosla, napotkala jego uwazne spojrzenie. Wyczuwal jej niezdecydowanie i podejrzliwosc.
– LuAnn, wiem, ze wlasciwie nic o mnie nie wiesz. Jak dotad. Ale zapewniam cie, ze mozesz mi zaufac.
– Chcialabym, Matthew, naprawde. Ale… – Wstala i znowu zaczela krazyc po pokoju. – Widzisz, przez ostatnie dziesiec lat nauczylam sie nie ufac nikomu. Nikomu procz Charliego.
– Ale Charliego tu nie ma, a wszystko wskazuje na to, ze nie potrafisz sama sie z tym uporac.
Zesztywniala.
– Jeszcze nie wiesz, na co mnie stac.
– Wiem – odparl rozbrajajaco.
– I wciagajac cie w to, narazilabym cie na niebezpieczenstwo. A nie chce cie miec na sumieniu.
– Zdziwilabys sie, gdybym ci powiedzial, jak jestem otrzaskany z niebezpiecznymi sytuacjami. I ludzmi.
Patrzyla na niego, usmiechajac sie blado. Hipnotyzowaly go te jej orzechowe oczy, przywolywaly swieze wspomnienia z tego poranka.
– Mimo wszystko nie chce cie narazac.
– To po co przyszlas? Bo chyba nie na powtorke tego, co zaszlo miedzy nami rano. Wiem, ze masz teraz inne sprawy na glowie.
Usiadla i zlozyla dlonie. Milczala przez chwile, potem zaczela:
– Ten czlowiek nazywa sie Thomas Donovan. Jest dziennikarzem z jakiejs gazety. Prowadzi dochodzenie w mojej sprawie.
– Jakie dochodzenie? Dlaczego akurat ciebie sobie upatrzyl? Chodzi o tamto morderstwo?
– Miedzy innymi – odparla po chwili wahania LuAnn.
– I o co jeszcze?
LuAnn wbila wzrok w podloge i milczala. Na takie gleboko osobiste tematy potrafila rozmawiac tylko z Charliem. Teraz nie mogla sie przelamac.
Riggs zdecydowal sie zaryzykowac.
– Czy to ma jakis zwiazek z loteria?
Powoli uniosla glowe. Na jej twarzy malowalo sie bezbrzezne zdumienie.
– Kiedy uslyszalem twoje prawdziwe nazwisko, przypomnialem sobie. Dziesiec lat temu wygralas sto milionow, wiele wtedy o tym pisano. Potem zniknelas.
Przygladala mu sie czujnie, dzwonily dzwoneczki alarmowe. Ale jego twarz wyrazala tylko zatroskanie, ktore w koncu przytlumilo jej podejrzliwosc. Przynajmniej chwilowo.
– Tak, wygralam.
– I czego chce od ciebie ten Donovan? Zebys mu opowiedziala o zabojstwie?
– Miedzy innymi.
– I czego jeszcze? – naciskal.
Znowu rozdzwonily sie dzwoneczki alarmowe i tym razem zatroskana mina Riggsa ich nie uciszyla. LuAnn wstala.
– Na mnie juz pora.
– Siadaj, LuAnn. Porozmawiajmy.
– Powiedzialam juz chyba wiecej, niz powinnam.
Riggs wiedzial o wiele wiecej, niz mu powiedziala, ale chcial to teraz uslyszec od niej. Jego informator spytal naturalnie, czemu LuAnn tak go interesuje. Sklamal. No, prawie. Nie zamierzal wydawac LuAnn, przynajmniej jeszcze nie teraz. Mial wiele powodow, by jej nie ufac. A jednak ufal. Wierzyl jej.
– LuAnn – zawolal za nia, kiedy siegala do galki u drzwi – jesli zmienisz zdanie, czekam tu na ciebie.
Nie spojrzala na niego. Bala sie, ze jesli to uczyni, cos w niej peknie i wyzna mu wszystko. Potrzebowala jego pomocy, tak chciala znowu sie z nim kochac. Po latach mistyfikacji, klamstw i uciekania, zycia w ciaglym strachu przed zdemaskowaniem – tesknila za pieszczota, za miloscia.
Riggs odprowadzal wzrokiem oddalajace sie BMW. Kiedy samochod zniknal mu z oczu, odwrocil sie i pomaszerowal z powrotem do swojego gabinetu. Wiedzial, ze po jego telefonie z prosba o informacje na temat LuAnn Tyler, federalni przysla do Charlottesville swoich agentow albo zleca zajecie sie sprawa lokalnemu oddzialowi FBI. Ale zanim do tego dojdzie, beda musieli przeskoczyc kilka biurokratycznych barier, a to ze wzgledu na jego specjalny status. Mial troche czasu, ale niezbyt wiele. Kiedy do akcji wkrocza chlopcy z Biura, bedzie po LuAnn Tyler. W ciagu kilku dni rozerwa tkana misternie latami kurtyne, za ktora usilowala sie skryc. Riggs, pomimo tego, co wiedzial o tej kobiecie, nie mogl do takiej sytuacji dopuscic. Znal sie na ludziach, potrafil odrozniac dobrych od zlych. Dawno juz doszedl do wniosku, ze LuAnn nalezy do tych pierwszych. Chociaz nie chciala jego pomocy, on jej pomoze. Najwyrazniej miala powiazania z jakimis bardzo niebezpiecznymi ludzmi. W tym momencie uswiadomil sobie, ze on tez.
ROZDZIAL CZTERDZIESTY TRZECI
LuAnn pozno wrocila do siebie. Sluzby juz nie zastala, Sally Beecham miala sie zjawic dopiero nazajutrz. Weszla do domu przez garaz, wprowadzila kod do systemu alarmowego, rzucila na krzeslo w kuchni plaszcz i torebke. Po chwili namyslu postanowila wziac prysznic. Miala wiele rzeczy do przemyslenia.
Jackson, kleczacy w krzakach na skraju rozleglego trawnika od strony garazu, spojrzal z usmiechem na wyswietlacz malego, mieszczacego sie w dloni przyrzadu. Widnialo tam szesc cyfr skladajacych sie na kod dostepu do domowego systemu alarmowego LuAnn. Skaner wychwycil impulsy elektryczne wyemitowane podczas wprowadzania tego kodu przez LuAnn, a nastepnie je rozszyfrowal. Dysponujac tym kodem, Jackson mogl wejsc do domu i wyjsc z niego o kazdej porze dnia i nocy.
Kiedy wsiadal do wynajetego samochodu, zabrzeczal telefon komorkowy. Uniosl go do ucha i sluchal przez kilka minut. Charlie z Lisa zatrzymali sie w motelu pod Gettysburgiem. Prawdopodobnie rusza wkrotce w dalsza droge. LuAnn starala sie wyekspediowac corke jak