zauwazyla, jak Jackson kiwa lekko glowa. Szlo jej lepiej, niz sie spodziewala. – Potem przesiadl sie z mojego wozu do swojego i tyle go widzialam.

Jackson nie odzywal sie przez pare chwil, potem wstal powoli i bezglosnie zaklaskal.

– Uwielbiam dobre przedstawienia i uwazam, ze popisowo to rozegralas, LuAnn.

– Mialam dobrego nauczyciela.

– Slucham?

– Przed dziesieciu laty. Na lotnisku, gdy przybral pan dla siebie i dla mnie blizniacze wcielenie. Powiedzial mi pan wtedy, ze najlepszy sposob na ukrycie sie to wcale sie nie ukrywac. Ucieklam sie do tej zasady. Wystarczy mowic otwarcie, afiszowac swoja chec do wspolpracy, a wyprowadzi sie w pole nawet najbardziej podejrzliwych ludzi.

– Jestem zaszczycony, ze to wszystko pamietasz.

LuAnn wiedziala, jak lasi na pochlebstwa sa mezczyzni i ze Jackson, choc ma sie za takiego wyjatkowego, pod tym wzgledem wyjatkiem nie jest.

– Nie tak latwo pana zapomniec – powiedziala. – Tak wiec z Donovanem nie musi pan nic robic, jest nieszkodliwy. Prosze mi teraz opowiedziec, czego dowiedzial sie pan o Riggsie.

Wargi Jacksona rozciagnely sie w usmiechu.

– Bylem dzisiaj rano swiadkiem twojego nieplanowanego spotkania z Riggsem na terenie posiadlosci. Bylo na co popatrzec. Jesli wnioskowac ze skaposci twojego stroju, panu Riggsowi sympatycznie dzien sie zaczal.

LuAnn ukryla gniew, jaki wzbudzil w niej ten przytyk. Teraz chodzilo jej tylko o informacje.

– Tym bardziej powinnam wiedziec o nim wszystko – odparla oschle.

– Zacznijmy od tego, ze naprawde nazywa sie Daniel Buckman.

– Buckman? Dlaczego zmienil nazwisko?

– Zabawnie brzmi w twoich ustach to pytanie. Po co ludzie zmieniaja nazwiska, LuAnn?

Pot wystapil jej na czolo.

– Bo maja cos do ukrycia.

– No wlasnie.

– Jest szpiegiem?

Jackson rozesmial sie.

– Niezupelnie. Prawde mowiac, to jest niczym.

– Co to znaczy?

– Zmarli moga byc tylko zmarlymi i niczym wiecej, prawda?

– Zmarli? – LuAnn zdretwiala. Czyzby Jackson zabil Matta? Nie, to niemozliwe. Nogi sie pod nia ugiely.

– Zdobylem jego odciski palcow – podjal Jackson – przepuscilem je przez baze danych i komputer powiedzial mi, ze on nie zyje.

– To jakas pomylka.

– Komputer wierzy we wszystko, co mu sie powie. Komus zalezalo, zeby Riggs uchodzil za zmarlego. Na wypadek, gdyby ktos go szukal.

– Szukal? Kto?

– Wrogowie. Slyszalas o Programie Ochrony i Relokacji Swiadkow?

– Nie. Co to takiego?

– Za dlugo mieszkalas za granica. To program realizowany przez rzad federalny. Ma chronic osoby zeznajace na niekorzysc niebezpiecznych ludzi albo organizacji. Dostaja nowa tozsamosc, nowe zycie. Oficjalnie taki Riggs umiera. A potem pojawia sie w jakims malym miasteczku i rozpoczyna nowe zycie pod nowym nazwiskiem. Moze nawet ze zmieniona fizjonomia. Nie wiem tego na pewno, ale mam powody, by przypuszczac, ze Riggs nalezy do tej wyselekcjonowanej grupy.

– Riggs… Buckman… byl swiadkiem? W jakiej sprawie?

– Ktoz to wie? Czy to zreszta wazne? Probuje ci uswiadomic, ze Riggs jest przestepca. A raczej byl. Prawdopodobnie narkotyki albo cos w tym rodzaju. Moze mial powiazania z mafia. Programem Ochrony Swiadkow nie obejmuje sie pospolitych zlodziejaszkow.

– Riggs przestepca. – LuAnn oparla sie o sciane, zeby nie upasc.

– Mam nadzieje, ze z niczego mu sie nie zwierzylas? Nie wiadomo, co z niego za ptaszek.

– Nie – wykrztusila LuAnn.

– No wiec, co mozesz mi o nim powiedziec?

– Niewiele tego. Nie wie nic ponad to, co juz wiedzial. Nie drazy sprawy. Uwaza Donovana za potencjalnego porywacza. Na podstawie tego, co od pana uslyszalam, dochodze do przekonania, ze nie chce zwracac na siebie uwagi.

– Nie watpie. To dla nas bardzo dobrze. Widze, ze wasza dzisiejsza randka byla owocna.

– To nie panski interes – zaperzyla sie. Wymiana informacji dobiegla konca i teraz nie zamierzala puscic tej aluzji plazem.

– Oj, twoj pierwszy blad podczas tej sesji. Nie wytrzymujesz bez popelnienia jakiejs gafy. – Wymierzyl w nia dlugi palec. – Wszystko, co wiaze sie z toba, jest moim interesem. Stworzylem cie. I czuje sie za ciebie odpowiedzialny. Nie lekcewaze tej odpowiedzialnosci.

– Dziesiec lat minelo! – wybuchnela LuAnn. – Zarobil pan swoje pieniadze. Ja zarobilam swoje. Nasze sciezki sie rozchodza. Za trzydziesci szesc godzin bede juz na drugim koncu swiata. Pan pojdzie swoja droga, ja swoja, bo jestem juz tym wszystkim naprawde zmeczona.

– Nie posluchalas mnie.

– Dziesiec cholernych lat stosowalam sie do panskich instrukcji. Dwadziescia krajow, ciagle ogladanie sie za siebie. I podejrzewam, ze tak juz bedzie do konca zycia. – Patrzyli sobie dlugo w oczy.

– Kiedy wyjezdzasz?

– Jak tylko sie spakuje. Jutro rano juz nas tu nie bedzie.

Jackson potarl w zamysleniu brode.

– Powiedz mi cos, LuAnn… Powiedz mi, dlaczego nie mialbym cie teraz zabic?

Byla przygotowana na to pytanie.

– Bo Donovanowi mogloby sie wydac dziwne, ze zginelam zaraz po rozmowie z nim. Teraz niczego nie podejrzewa. Ale moge panu zagwarantowac, ze moja smierc by to zmienila. Potrzebne panu takie klopoty?

Jackson stal chwile z zacisnietymi mocno ustami, potem wskazal na drzwi.

– Idz sie pakowac.

Teraz LuAnn wskazala na drzwi.

– Pan przodem.

– Wyjdzmy razem, LuAnn. Tak bedzie lepiej.

Nie spuszczajac z siebie oczu, ruszyli razem do drzwi.

W chwili, kiedy Jackson kladl dlon na galce, drzwi otworzyly sie z impetem do srodka. Ledwie zdazyli przed nimi uskoczyc.

W progu stal Riggs z pistoletem wymierzonym w Jacksona. Na jego

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату