widok Jackson chwycil LuAnn, skryl sie za nia blyskawicznie i zaczal powoli opuszczac reke.

– Matthew, nie! – krzyknela LuAnn.

Riggs rzucil jej przelotne spojrzenie.

– LuAnn…

LuAnn bardziej wyczula, niz zobaczyla, ze reka Jacksona zgina sie w lokciu. Wyprowadzal noz do rzutu od dolu.

Wyrzucajac reke w bok, zablokowala jego podrywajace sie przedramie. Riggs syknal z bolu i osunal sie na podloge, chwytajac odruchowo za rekojesc sterczacego mu z ramienia noza. LuAnn wyrwala z kieszeni pistolet i odwrocila sie blyskawicznie, zeby strzelic do Jacksona, ale ten w tym samym momencie znowu ja do siebie przyciagnal.

Wpadla na niego z takim impetem, ze stracil rownowage i z brzekiem tluczonego szkla wylecieli oboje przez okno na ganek. LuAnn wyladowala na wierzchu. Pistolet wypadl jej z reki. Spleceni w zapasniczym uscisku zaczeli sie tarzac po grubych, sliskich odlamkach szkla, szukajac jakiegos oparcia dla stop. On scisnal ja za szyje, ona kopnela go kolanem w krocze i podwazyla lokciem brode. Podzwigneli sie niezdarnie na nogi, jedno nie puszczajac drugiego. LuAnn zauwazyla katem oka, ze Jacksonowi krwawi dlon; musial ja sobie rozciac, kiedy wypadali przez okno. Mobilizujac wszystkie sily, wyrwala sie z jego objec. Jedna reka chwycila go za pasek od spodni, a druga za przod koszuli i z polobrotu cisnela nim o sciane chaty. Uderzyl w deski twarza i zamroczony osunal sie na ziemie. Idac za ciosem, LuAnn doskoczyla do niego, usiadla mu okrakiem na plecach, chwycila za brode i szarpnela do siebie. Jackson wrzasnal z bolu. Jeszcze cal, a skrecilaby mu kark, ale nagle jej dlonie zeslizgnely sie z brody Jacksona. Tracac rownowage, upadla na wznak w potluczone szklo. Zerwala sie natychmiast i zastygla z oczami wlepionymi w to, co zostalo jej w rekach. Byla to twarz Jacksona.

Jackson stanal na chwiejnych nogach. Na jedna straszna chwile skrzyzowaly sie ich spojrzenia. I LuAnn po raz pierwszy zobaczyla jego prawdziwa twarz.

Jackson spuscil wzrok na jej rece. Dotknal swojej twarzy, poczul pod palcami wlasna skore, wlasne wlosy, spazmatycznie dyszal. Zidentyfikowala go. Teraz musiala umrzec.

LuAnn tez to zrozumiala. Rzucila sie szczupakiem w kierunku lezacego na ganku pistoletu, Jackson zrobil to samo. W wyscigu na smierc i zycie suneli na brzuchach po ganku do porzuconej broni.

– Wara od niej, sukinsynu! – wrzasnal Riggs. Stal w wybitym oknie smiertelnie blady, koszule mial cala we krwi, w drzacych rekach trzymal pistolet. Jackson zerwal sie z podlogi i z niewiarygodna zwinnoscia przeskoczyl przez balustrade otaczajaca ganek. Riggs o ulamek sekundy za pozno nacisnal spust i pocisk chybil celu.

– Cholera! – jeknal Riggs i opadl na kleczki, znikajac jej z oczu pod parapetem okna.

– Matthew! – LuAnn zerwala sie na rowne nogi, Jackson znikl juz miedzy drzewami.

Wbiegla do chaty, sciagajac po drodze kurtke. Po chwili byla juz przy Riggsie.

– Zostaw, Matt, nie wyciagaj go. – Pomagajac sobie zebami oderwala rekaw od kurtki i podarla go na pasy. Nastepnie rozprula Riggsowi rekaw koszuli i odslonila rane. Probowala zatamowac krwotok prowizorycznymi tamponami, ale bez powodzenia. Wymacala tetnice pod pacha Riggsa i ucisnela ja palcem. To poskutkowalo. Ostroznie wyciagnela mu noz z ramienia i odrzucila. W trakcie tego zabiegu Riggs wpijal sie palcami w jej ramie i o malo nie przegryzl sobie wargi.

– Przytrzymaj tu palcem, Matt, tylko nie za mocno, zeby nie zatrzymac calkiem doplywu krwi. – Naprowadzila jego palec na miejsce pod pacha, ktore uciskala.

– Mam w samochodzie apteczke. Opatrze cie najlepiej, jak potrafie, i zawioze do lekarza.

Podniosla z ganku pistolet i pomogla Riggsowi dojsc do BMW. Tam zdezynfekowala mu i opatrzyla rane. Kiedy zabezpieczala bandaz plastrem, Riggs spojrzal na nia.

– Gdzie sie tego nauczylas?

LuAnn chrzaknela.

– Pierwszy raz widzialam lekarza, kiedy rodzila sie Lisa. A i to tylko przez dwadziescia minut. Kiedy czlowiek nie ma centa przy duszy, musi to umiec, bo inaczej nie przetrwa.

Przed izba przyjec pogotowia przy drodze Dwudziestej Dziewiatej LuAnn chciala wysiasc i pomoc Riggsowi. Powstrzymal ja.

– Zostan. Sam wejde. Znaja mnie tutaj, jestem stalym klientem. Przedsiebiorcy budowlanemu czesto cos sie przytrafia. Powiem, ze nieszczesliwie upadlem i wbilem sobie noz mysliwski w ramie.

– Na pewno dasz sobie rade?

– Tak, juz i tak dosyc ci narobilem klopotu. Wysiadl z wozu.

– Zaczekam tu na ciebie – powiedziala LuAnn.

Usmiechnal sie blado i trzymajac za zranione ramie, wszedl do srodka.

LuAnn zawrocila i wprowadzila BMW na miejsce parkingowe, z ktorego miala dobry widok na wejscie do budynku. Zablokowala drzwiczki i zaklela w duchu. Nie mogla winic Riggsa za to, ze przybyl jej na ratunek. Szkoda tylko, ze zrobil to, kiedy jej udalo sie przekonac Jacksona, ze wszystko jest w porzadku. Moze zdolalaby jakos wytlumaczyc Jacksonowi nagle pojawienie sie uzbrojonego Riggsa. Martwil sie o jej bezpieczenstwo, sledzil ja, myslal, ze to Donovan. Ale Riggs zrobil jeszcze cos, czego Jacksonowi wytlumaczyc nie potrafila. Jeknela, patrzac na samochody przemykajace droga Dwudziesta Dziewiata.

Riggs nazwal ja w chacie Lu Ann, co na pewno nie uszlo uwagi Jacksona. To jedno slowo zrujnowalo wszystko. Jackson wiedzial teraz, ze go oklamala, twierdzac, ze Riggs niczego sie nie domysla. Nie miala watpliwosci, ze zostanie za to ukarana. A jeszcze przed polgodzina wszystko tak dobrze sie ukladalo.

Zerknela na siedzenie obok i zobaczyla tam bialy kartonik. Siegnela po niego. Byla to wizytowka Donovana z numerem telefonu. Po chwili zastanowienia podniosla sluchawke telefonu. Zaklela pod nosem, kiedy odezwala sie automatyczna sekretarka. Nagrala na nia relacje z wydarzen tego wieczoru. Jeszcze raz poprosila dziennikarza, zeby poszukal schronienia, a ona pokryje wszelkie koszty. Byl uczciwym czlowiekiem szukajacym prawdy. Nie chciala jego smierci. Nie chciala, zeby ktokolwiek przez nia umieral. Miala nadzieje, ze Donovan dozyje chwili, kiedy bedzie mogl wysluchac tego nagrania.

Jackson dociskal tampon do opuszki dloni. Rzeczywiscie rozcial ja sobie paskudnie, wypadajac przez okno. Przeklete babsko. Riggs juz by nie zyl, gdyby na moment przed wypuszczeniem noza nie zablokowala mu reki.

Dotknal ostroznie czola. Rosl tam maly guz, pamiatka po jednym z jej uderzen. Przekonal sie wreszcie na wlasnej skorze, jaka drzemie w niej sila, i musial przyznac, ze jest silniejsza od niego. Kto by pomyslal? Takiej danej od Boga sily nie maja nawet umiesnieni osobnicy. Nie mozna jej sobie wypracowac na silowni. Jest kombinacja cech psychicznych i fizycznych, objawia sie spontanicznie w potrzebie. Nie da sie jej zmierzyc ani oszacowac, bo manifestuje sie z rozmaitym natezeniem zaleznie od sytuacji. Taka sile albo sie ma, albo nie. LuAnn Tyler ja miala. On to sobie zapamieta. Teraz juz wie, ze nie pokona jej w walce wrecz.

O ironio, uwierzyl jej. Byl juz gotow ja puscic. LuAnn zwierzyla sie Riggsowi, to jasne. Riggs znal jej prawdziwe imie. Nic nie irytowalo Jacksona bardziej od nielojalnosci wspolpracownikow. Nie tolerowal tego. Skoro nie powiedziala prawdy o Riggsie, to wiecej niz prawdopodobne, ze nie powiedziala tez prawdy o Donovanie. Musi zalozyc, ze dziennikarz „Washington Tribune” jest bliski odkrycia prawdy. A wiec i nim trzeba bedzie sie zajac.

Zadzwonil telefon. Jackson odebral. Sluchal chwile, zadal kilka pytan, wydal kilka polecen i z wyrazem glebokiej satysfakcji na prawdziwej twarzy odlozyl sluchawke. Pulapka, ktora zastawil, zadzialala.

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату