zespolem archeologow NUMA nurkowala w poszukiwaniu eksponatow z „Bounty'.
Seagram spojrzal na Pitta.
– A wiec admiral powiedzial panu, ze kontakt ze mna to nic pilnego.
Pitt sie usmiechnal.
– Z tego co wiem, rozdraznil go pan jakims telefonem w srodku nocy.
Czarne chmury przesunely sie nad morze i piorun uderzyl w Cataline po drugiej stronie przesmyku.
– Skoro juz sie spotkalismy, to moze sie dowiem, czego pan sobie ode mnie zyczy – odezwal sie Pitt.
– Prosze mi powiedziec o Nowej Ziemi.
– Niewiele mam do powiedzenia – odparl Pitt wymijajaco. – Kierowalem ekspedycja, ktora miala zabrac panskiego czlowieka. Kiedy sie nie zjawil w ustalonym czasie, pozyczylem sobie helikopter i polecialem na rozpoznanie w strone tej rosyjskiej wyspy.
– Ryzykowal pan. Rosjanie mogli pan wykryc radarem.
– Wzialem to pod uwage. Lecialem na wysokosci trzech metrow z predkoscia zredukowana do pietnastu wezlow. Gdyby nawet mnie wykryli, to na ekranie wygladalbym jak maly kuter rybacki.
– Co sie wydarzylo, kiedy dotarl pan do wyspy?
– Tak dlugo lecialem wzdluz wybrzeza, az znalazlem slup Koplina przycumowany w zatoczce. Posadzilem helikopter na pobliskiej plazy i zaczalem go szukac. I wlasnie wtedy zza sciany pedzonego wiatrem, wirujacego sniegu uslyszalem strzaly.
– Jakim sposobem trafil pan na Koplina i rosyjskiego straznika? W taka zamiec musialo to przypominac szukanie igly w zamarznietym stogu siana.
– Igly nie szczekaja – odparl Pitt. – Poszedlem za glosem szczekajacego psa, ktory naprowadzil mnie na Koplina i straznika.
– Ktorego pan oczywiscie zamordowal – stwierdzil Seagram.
– Przypuszczam, ze prokurator moglby zasugerowac to sadowi – odpowiedzial Pitt z teatralnym gestem. – Z drugiej strony, w tej sytuacji chyba jednak nalezalo to zrobic.
– A gdyby rowniez straznik byl moim agentem?
– Towarzysze broni zazwyczaj nie ciagna sie brutalnie za kark po sniegu, szczegolnie wtedy, gdy jeden z nich jest ciezko ranny.
– A pies, musial go pan zabijac?
– Przyszlo mi do glowy, ze gdybym go zostawil wlasnemu losowi, to moglby sprowadzic patrol szukajacy ciala jego pana, a tak prawdopodobnie zadnego z nich nie znajda.
– Czy zawsze nosi pan pistolet z tlumikiem?
– Admiral Sandecker juz nieraz prosil mnie o wykonanie jakiejs brudnej roboty poza moimi normalnymi obowiazkami – odparl Pitt.
– Rozumiem, ze przed odwiezieniem Koplina na poklad statku zniszczyl pan jego slup – rzekl Seagram.
– I to dosc sprytnie – odpowiedzial Pitt, ale w tonie jego glosu nie bylo cienia przechwalki. – Przedziurawilem kadlub, postawilem zagle i skierowalem jacht na pelne morze. Chyba zatonal jakies trzy mile od brzegu.
– Byl pan zbyt pewny siebie – gniewnie odezwal sie Seagram. – Osmielil sie pan wtracac w nie swoje sprawy. Bez upowaznienia podejmujac ogromne ryzyko, tylko pan obudzil czujnosc Rosjan, a przy tym z zimna krwia zamordowal czlowieka i zabil jego psa. Gdyby wszyscy Amerykanie byli tacy, panie Pitt, nalezaloby nam wspolczuc.
Pitt wstal, pochylil sie nad stolikiem i spojrzal Seagramowi prosto w oczy.
– Jest pan niesprawiedliwy – rzekl patrzac lodowatym wzrokiem. – O czyms pan zapomnial. To ja oddalem litr wlasnej krwi panskiemu przyjacielowi Koplinowi, kiedy go operowano. To ja wydalem rozkaz, zeby statek nie plynal do Oslo, lecz wzial kurs do portu, z ktorego bylo najblizej do lotniska wojskowego USA. I nie kto inny, tylko ja przekonalem komendanta bazy, zeby dal nam swoj wlasny samolot transportowy, ktorym Koplin wrocil do Stanow. Na koniec, panie Seagram, ten krwiozerczy i pomylony Pitt przyznaje sie do winy… przyznaje sie do ocalenia tego, co pozostalo z tej waszej zakichanej misji szpiegowskiej w Arktyce. Nie oczekiwalem triumfalnej parady na Broadwayu ani zlotego medalu. Wystarczyloby mi zwykle podziekowanie, slysze natomiast chamskie uwagi i zlosliwosci. Nie wiem, o co wam chodzi, Seagram, ale w jednej sprawie mam pelna jasnosc: jestes idiota pierwszej klasy. I powiem ci najgrzeczniej, jak tylko potrafie: odpierdol sie.
Po tych slowach Pitt odwrocil sie i zniknal w mroku.
17.
Profesor Piotr Barszow wbil zylaste palce w swoje siwiejace wlosy i nad biurkiem wycelowal w Prewlowa ustnik fajki z pianki morskiej.
– Nie, nie. Zapewniam was, kapitanie, ze czlowiek, ktorego wyslalem na Nowa Ziemie, nie mial halucynacji.
– Ale tunel…? – z niedowierzaniem mruknal Prewlow. – Nieznany, nigdzie nie zarejestrowany tunel na radzieckiej ziemi? Nigdy bym nie pomyslal, ze to mozliwe.
– Niemniej jednak to fakt – odparl Barszow. – Pierwsze wskazowki uzyskalismy ze zdjec lotniczych. Moj geolog, ktory dotarl do wejscia, twierdzi, ze to bardzo stary tunel, sprzed jakichs siedemdziesieciu, osiemdziesieciu lat.
– Skad on sie tam wzial?
– Lepiej byloby zapytac, kapitanie, kto go wykopal i po co.
– Twierdzicie, ze Instytut Geologii w Leonogradzie nie ma go w swoich rejestrach? – spytal Prewlow. Barszow przeczaco pokrecil glowa.
– Nie ma tam ani jednego slowa na ten temat. Byc moze wam jednak udaloby sie znalezc jakis slad w dawnych aktach Ochrany.
– Ochrany? A, tej tajnej policji carskiej – powiedzial Prewlow i po chwili dodal: – Nie, to malo prawdopodobne. Ich interesowala jedynie rewolucja. Nie zawracaliby sobie glowy jakas tajna kopalnia.
– Tajna? Tego nie mozecie byc pewni.
– Wybaczcie mi, profesorze, ale we wszystkim dopatruje sie makiawelskich motywow.
Barszow wyjal fajke z pozolklych zebow i zaczal ja nabijac.
– Czytywalem o opuszczonych kopalniach na polkuli zachodniej, ale pierwszy raz slysze o czyms takim w Zwiazku Radzieckim. Niemal wyglada tak, jak bysmy otrzymali te osobliwosc w darze od Amerykanow.
– Skad ten pomysl? – spytal Prewlow, odwracajac glowe i ponownie spogladajac na Barszowa. – Czy oni maja z tym cos wspolnego?
– Moze tak, moze nie. Sprzet znaleziony w tym tunelu wyprodukowano w Stanach Zjednoczonych.
– Trudno uznac to za dowod nie do obalenia – powiedzial Prewlow sceptycznie. – Sprzet ten mogl byc zwyczajnie od nich kupiony i uzywany przez kogos innego.
Barszow sie usmiechnal.
– Sluszna uwaga, kapitanie, tylko ze w tunelu znaleziono cialo jakiegos mezczyzny i dysponuje niezbitymi dowodami, ze jego epitafium napisano w jezyku amerykanskim.
– Interesujace – rzekl Prewlow.
– Przepraszam, ze teraz nie jestem w stanie przedstawic wam dokladniejszych danych – powiedzial Barszow. – Rozumiecie, moje informacje sa po prostu z drugiej reki. Rano znajdziecie na swoim biurku szczegolowy raport w sprawie tego odkrycia na Nowej Ziemi, a moi ludzie beda do waszej dyspozycji na wypadek dalszego sledztwa.
– Marynarka Wojenna jest wam wdzieczna za wspolprace, profesorze.
– Instytut w Leonogradzie zawsze gotow sluzyc ojczyznie – odpowiedzial Barszow, wstal i sztywno sie uklonil. – Jesli tymczasem to wszystko, kapitanie, to wroce do siebie.
– Jeszcze jedno, profesorze.
– Tak?
– Nie wspomnieliscie, czy wasi geologowie znalezli tam jakies mineraly.
– Nic, co mogloby miec jakakolwiek wartosc.