szczescie z daleka. To wlasnie jest odpowiedz na twoje pytanie, Carlosie. Styl pracy Mnicha polegal zawsze na ograniczeniu do minimum liczby pracownikow. Dzialal tak, jakby jego najblizsze otoczenie bylo zinfiltrowane, przekupione. Na pewno kazal Kainowi skladac meldunki sobie bezposrednio. To tlumaczyloby zdenerwowanie Waszyngtonu i szesc miesiecy milczenia.

– Czy takze cisze u nas? Przez te szesc miesiecy nie bylo o nim ani slowa, nie wykonal zadnego ruchu.

– Jest wiele mozliwosci. Choroba. Wyczerpanie. Powrot do Stanow na dodatkowe szkolenie. A moze chec wprowadzenia zametu w szeregach przeciwnika? Mnich zawsze mial w zanadrzu wiele roznych sztuczek.

– A jednak przed smiercia powiedzial swojemu wspolpracownikowi, ze nie wie, co sie stalo. Ze nie jest nawet pewien, czy ten czlowiek to Kain.

– Co to za wspolpracownik?

– Facet nazwiskiem Gillette. Byl nasza wtyczka, ale Abbott nie mogl tego wiedziec.

– To mi nasuwa inne wyjasnienie. Mnich mial niebywaly instynkt, jesli chodzi o takich ludzi. Mowilo sie w Wiedniu, ze Dawid Abbott nie zaufalby Chrystusowi na pustkowiu, tylko pobieglby szukac piekarni.

– Niewykluczone. Twoje slowa przynosza mi ulge. Szukasz odpowiedzi, ktore innym nie przyszlyby do glowy.

– Mialem duzo wiecej doswiadczenia. Bylem kiedys kims. Niestety, przesralem pieniadze.

– Nadal to robisz.

– Jestem rozrzutnikiem: coz innego moge ci powiedziec?

– Z pewnoscia jeszcze cos.

– Bystry jestes, Carlosie. Szkoda, ze nie znalismy sie w dawnych czasach.

– Teraz jestes zarozumialy.

– Zarozumialy bylem zawsze. Obaj wiemy, ze w kazdej chwili mozesz pozbawic mnie zycia. Skoro tego nie robisz, musze byc dla ciebie cenny, i to nie tylko ze wzgledu na moje doswiadczenie.

– Co jeszcze masz mi do powiedzenia?

– Moja informacja moze nie ma duzej wartosci, ale zawsze to cos. Wlozylem przyzwoite ubranie i spedzilem dzien w „Auberge du Coin”. Pracuje tam pewien otyly gosc – przesluchiwany i zwolniony przez Surete – ktorego oczy poruszaly sie zbyt niespokojnie i ktory za bardzo sie pocil. Pogawedzilem z nim troche, pokazujac mu oficjalna legitymacje NATO, jaka wyrobilem sobie na poczatku lat piecdziesiatych. Wyglada na to, ze o trzeciej rano pozyczyl swoj samochod blondynowi w towarzystwie kobiety. Rysopis odpowiada fotografii z Argenteuil.

– Pozyczyl?

– Tak twierdzi. Samochod mial byc zwrocony przez kobiete w ciagu jednego lub dwoch dni.

– Nigdy go nie zobaczy.

– Oczywiscie, ze nie. Ale nasuwa sie pytanie. Dlaczego Kain zdecydowal sie zdobyc samochod w taki sposob?

– Zeby uciec jak najdalej i najszybciej jak sie da.

– Jesli tak, to moja informacja jest bezwartosciowa – powiedzial zebrak. – Ale istnieje przeciez tyle sposobow, by podrozowac szybciej, jednoczesnie mniej zwracajac na siebie uwage, i nie musialby zdawac sie na chciwego recepcjoniste, zachlannego sknere, ktory za pare frankow chetnie donioslby na niego do Surete. Lub powiadomil kogokolwiek innego.

– Do czego zmierzasz?

– Moim zdaniem Bourne zdobyl samochod po to, zeby sledzic kogos tutaj, w Paryzu. Zeby nie krecic sie po miejscach publicznych, gdzie ktos moze go przyuwazyc, zeby nie wynajmowac samochodu w firmach wynajmu, ktore moga byc kontrolowane, ani nie uganiac sie jak szalony za nieuchwytnymi taksowkami. Zamiast tego wystarczy zwykla zmiana tablic rejestracyjnych i nikt nie zwroci uwagi na niepozorne czarne renault przemieszczajace sie zatloczonymi ulicami. Gdzie nalezaloby zaczac poszukiwania?

Postac poruszyla sie.

– Od tej Lavier z „Les Classiques” – powiedzial morderca. – I od kazdego, kto tam pracuje, a kogo Kain podejrzewa. To jedyne miejsce, od ktorego moze zaczac. Jesli oni beda sledzeni, w ciagu dni – moze nawet godzin – wpadniemy na trop czarnego renault i schwytamy Kaina. Czy masz dokladny opis samochodu?

– Co do trzech wgniecen na lewym zderzaku.

– Dobrze. Przekaz to starcom. Niech przeczesza ulice, garaze, parkingi. Ten, kto znajdzie samochod, juz nigdy wiecej nie bedzie musial pracowac.

– Skoro juz mowimy o tych sprawach…

Miedzy sztywny brzeg zaslony a granatowy aksamit, ktorym obita byla rama, wsunela sie koperta.

– Jesli sprawdzi sie twoja teoria, uwazaj to za zaliczke.

– Sprawdzi sie, Carlosie.

– Skad ta pewnosc?

– Poniewaz Kain robi to, co ty bys robil i co ja bym robil w dawnych czasach. Zasluguje na szacunek.

– Na smierc – powiedzial morderca. – Zachodzi pewna czasowa symetria. Za kilka dni bedzie 25 marca. 25 marca 1968 roku Jason Bourne zostal zastrzelony w dzungli Tam Quan. Teraz, prawie co do dnia, ale lata pozniej, inny Jason Bourne jest scigany: zarowno my, jak i Amerykanie nie mozemy doczekac sie, kiedy bedzie martwy. Ciekawe, kto z nas tym razem pociagnie za spust.

– Czy to ma jakies znaczenie?

– Chce go zalatwic sam – szepnela postac. – Narazil mi sie udajac kogos, kim nie jest. Powiedz starcom, ze jesli go znajda, niech przekaza informacje do Parc Monceau, ale niech nic nie robia. Chce, zeby 25 marca byl zywy. Tego dnia sam wykonam na nim wyrok i dostarcze jego cialo Amerykanom.

– Natychmiast wszystko przekaze.

– Angelus Domini, dziecie Boze.

– Angelus Domini – odpowiedzial zebrak.

26

Stary zolnierz szedl w milczeniu obok mlodszego od siebie mezczyzny zatopiona w ksiezycowym swietle sciezka w Lasku Bulonskim. Zaden sie nie odzywal, bo juz zbyt wiele bylo slow, wyznan, powatpiewania, zaprzeczen i potwierdzen. Villiers musial wszystko przemyslec i zanalizowac, przyjac lub z oburzeniem odrzucic to, co uslyszal. Jego zycie byloby o wiele latwiejsze do zniesienia, gdyby mogl z gniewem odparowac cios, obnazyc klamstwo i odzyskac spokoj ducha. Ale nie mogl tego uczynic, jesli nie chcial sam sobie zaszkodzic; byl zolnierzem i uniki nie lezaly w jego naturze.

W tym mlodym czlowieku dostrzegl zbyt wiele prawdy. Byla w jego oczach, glosie, w kazdym gescie, ktorym prosil o zrozumienie. Ten czlowiek bez nazwiska nie klamal. Najgorsza zdrada wkradla sie do domu Villiersa. To wyjasnialo tyle roznych spraw, w ktore przedtem nie mial odwagi wniknac. Zbieralo mu sie na placz.

Czlowiek pozbawiony pamieci nie musial wiele zmieniac ani wymyslac; kameleon nie byl potrzebny. Jego opowiesc trafiala do przekonania, gdyz najistotniejsza jej czesc opierala sie na faktach. Musial odnalezc Carlosa, ustalic, co ten morderca wie; nie moglby zyc spokojnie, gdyby mu sie to nie udalo. Nie bylo mowy o Marie St. Jacques ani o Ile de Port Noir, ani tez wiadomosci przeslanej przez nieznana osobe czy osoby. Nie mowili rowniez o chodzacej pustej skorupie, co moglaby byc albo i nie byc tym kims, ktorym on jest lub nie jest – on, ktory nawet nie ma pewnosci, czy okruchy wspomnien, jakie mu zostaly, naprawde sa jego wlasnymi wspomnieniami. O niczym takim nie rozmawiali.

Zamiast tego ujawnil ze szczegolami wszystko, co wiedzial o mordercy znanym jako Carlos. Ta wiedza byla tak rozlegla, ze w trakcie opowiadania Villiers patrzyl na niego ze zdziwieniem, rozpoznajac informacje, ktore musialy byc scisle tajne. Szokowaly go nowe, przerazajace fakty, zgodne z kilkunastoma istniejacymi teoriami, ale nigdy przedtem nie przedstawione mu tak jasno. Ze wzgledu na syna general uzyskal dostep do najtajniejszych dokumentow dotyczacych Carlosa, jakie znajdowaly sie w jego kraju, lecz zaden z nich nie zawieral tylu faktow, ile znal ten mlodszy od generala mezczyzna.

– Tamta kobieta, z ktora rozmawial pan w Argenteuil, ta, ktora telefonuje do mojego domu, ktora przyznala sie panu, ze jest laczniczka…

– Ona nazywa sie Lavier – przerwal Bourne. General zatrzymal sie.

Вы читаете Tozsamosc Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату