– Dalem ci to odczuc – rzekl, zmuszajac ja, by na niego spojrzala. – Ale to juz nieaktualne. Nie odejde. Posluchaj mnie. Nie zostawie cie.

Znowu krzyknela.

– Nie moge oddychac!… To bylo tak lodowate.

Przyciagnal ja do siebie, objal.

– Musimy zaczac wszystko od poczatku. Sprobuj zrozumiec. Teraz jest inaczej i nie moge zmienic tego, co bylo, ale nie opuszcze cie. Nie w ten sposob.

Przycisnela mu rece do piersi, zalana lzami twarz odchylila do tylu, pytajac blagalnie:

– Dlaczego, Jasonie? Dlaczego?

– Pozniej, nie teraz. Nic nie mow przez chwile. Tylko mnie obejmij i pozwol mi sie obejmowac.

Mijaly minuty, atak histerii ustepowal, kontury rzeczywistosci ponownie stawaly sie wyrazne. Bourne zaprowadzil Marie na fotel. Zaczepila rekawem sukienki wystrzepiajac koronke. Oboje usmiechneli sie, kiedy uklakl kolo niej i w milczeniu ujal jej reke.

– A moze drinka? – spytal w koncu.

– Chyba tak – odparla, sciskajac przez chwile mocniej jego dlon, gdy wstawal z podlogi. – Nalales mi go dosc dawno.

– Nie zwietrzeje. – Poszedl do biurka i wrocil z napelnionymi do polowy dwiema szklaneczkami. Marie wziela swoja – Lepiej sie czujesz? – zagadnal.

– Spokojniej. Oczywiscie wciaz jestem oszolomiona… przerazona. A moze i zla. Nie jestem pewna. Zbyt sie boje, by o tym myslec. – Pila, przymykajac oczy, z glowa oparta o fotel. – Dlaczego to zrobiles, Jasonie?

– Bo myslalem, ze musze tak postapic. To najprostsza odpowiedz.

– I jednoczesnie zadna odpowiedz. Zasluguje na wiecej.

– Tak, zaslugujesz i dam ci odpowiedz. Teraz nie mam innego wyjscia, bo ty musisz to uslyszec, musisz zrozumiec. Musisz sie bronic.

– Bronic?

Uniosl reke, przerywajac jej.

– O tym porozmawiamy potem. O wszystkim, jesli zechcesz. Ale najpierw powinnismy ustalic, co sie zdarzylo – nie mnie, lecz tobie. Od tego trzeba zaczac. Mozesz to zrobic?

– Przeczytac ten artykul w dzienniku?

– Tak.

– Bog wie, ze sama jestem tego ciekawa – stwierdzila usmiechajac sie slabo.

– Tutaj. – Jason podszedl do lozka, na ktore rzucil dwie kupione gazety. – Przeczytajmy to oboje.

– Bez zadnych gier?

– Bez gier.

Czytali dlugi artykul w milczeniu, artykul o smierci i intrydze w Zurychu. Od czasu do czasu Marie wciagala glosno powietrze, zaszokowana tym, co czyta, niekiedy potrzasala glowa z niedowierzaniem. Bourne sie nie odzywal. Dojrzal w tym reke Iljicza Ramireza Sancheza. Carlos pojdzie za Kainem na koniec swiata i go zabije. Marie St. Jacques mozna sie pozbyc; zwabiona przyneta umrze w tej samej pulapce, w ktora wpadnie Kain.

Jestem Kainem. Jestem smiercia.

W gruncie ‘rzeczy artykul ten skladal sie z dwu odrebnych czesci – byl dziwna mieszanina faktow i domyslow: tam gdzie konczyly sie dowody, zaczynaly sie spekulacje. W pierwszej czesci oskarzano pracownice kanadyjskiego rzadu, ekonomistke Marie St. Jacques. Ustalono bowiem, ze znajdowala sie w miejscach, gdzie popelniono trzy morderstwa, a odciski jej palcow potwierdzil rzad kanadyjski. Na dodatek, policja znalazla klucz z hotelu „Carillon du Lac”, najwidoczniej zgubiony podczas szarpaniny na Guisan Quai. Byl to klucz od pokoju Marie St. Jacques – dal jej go recepcjonista, ktory doskonale ja pamieta? Zapamietal osobe, ktora, jak mu sie wydawalo, byla wstanie najwyzszego wzburzenia. Ostatecznym dowodem stal sie rewolwer znaleziony niedaleko Steppdeckstrasse, w uliczce, gdzie mialy miejsce dwa inne morderstwa. Badania balistyczne wykazaly, ze byla to bron, za pomoca ktorej dokonano tych morderstw; tu takze znaleziono odciski palcow i tym razem potwierdzone przez rzad kanadyjski, odciski palcow tej samej kobiety – Marie St. Jacques.

W tym wlasnie miejscu artykul oddalal sie od „faktow”. Przytaczano pogloski krazace na Bahnhofstrasse o kradziezy wielu milionow dolarow, ktorej dokonano na drodze manipulacji komputerowej na tajnym koncie nalezacym do amerykanskiej korporacji o nazwie Treadstone-71. Wymieniano rowniez nazwe banku, oczywiscie Gemeinschaft. Wszystko inne natomiast bylo niejasne, mgliste, powstajace raczej w sferze spekulacji niz faktow.

Wedlug „nie wymienionych zrodel” pewien Amerykanin znajacy wlasciwy szyfr liczbowy konta przekazal miliony do banku paryskiego i upowaznil do dysponowania nowym kontem okreslone osoby, ktore mialy nabyc prawo wlasnosci. Nastepcy prawni oczekiwali w Paryzu, a po dokonaniu operacji podjeli te miliony i znikneli. Skutecznosc calej tej operacji przypisywano faktowi uzyskania przez tego Amerykanina wlasciwego szyfru konta w Gemeinschaft, co bylo mozliwe dzieki dotarciu do stosowanych przez bank numerycznych zapisow, okreslajacych rok, miesiac i dzien wpisu – standardowej procedury w przypadku tajnych aktywow. Tego rodzaju analizy mozna dokonac jedynie poslugujac sie skomplikowanymi technikami komputerowymi i posiadajac doglebna znajomosc szwajcarskich praktyk bankowych. Urzednik tego banku, Herr Walther Apfel, indagowany potwierdzil, ze prowadzi sie sledztwo zwiazane z ta amerykanska firma, lecz zgodnie z prawem szwajcarskim „bank nie bedzie udzielal dalszych wyjasnien. Nikomu”.

Tu wyjasnial sie zwiazek z osoba Marie St. Jacques. Przedstawiano ja jako pracujaca dla rzadu ekonomistke, wyspecjalizowana w miedzynarodowym prawie bankowym, a ponadto wykwalifikowana programistke komputerowa. Jest ona podejrzana o wspoludzial w przestepstwie, jako ze jej bieglosc uznano za rzecz niezbedna przy tego rodzaju kolosalnej kradziezy. Istnieje tez inny podejrzany, mezczyzna; podobno widziano ja w towarzystwie tego mezczyzny w „Carillon du Lac”.

Marie pierwsza przeczytala artykul i wypuscila gazete z rak, tak ze spadla na podloge. Bourne slyszac szelest uniosl wzrok znad krawedzi lozka. Marie wpatrywala sie w sciane, ogarnal ja dziwny melancholijny spokoj. Takiej reakcji najmniej sie spodziewal. Szybko skonczyl czytac, z uczuciem coraz wiekszego przygnebienia i beznadziei; przez chwile milczal. Potem odzyskal glos i przemowil.

– Klamstwa – oznajmil – i preparuje sie je z mojego powodu, z powodu tego, kim i czym jestem. Wykurzaja ciebie, zeby dobrac sie do mnie. Przykro mi, przykro tak bardzo, ze nie umiem tego wyrazic.

Marie oderwala wzrok od sciany i popatrzyla na niego.

– To siega glebiej niz klamstwa, Jasonie – rzekla. – Zbyt duzo tam prawdy jak na klamstwa.

– Prawdy? Jedyna prawda to to, ze bylas w Zurychu! Nie dotknelas nigdy zadnego rewolweru, nie bylas nigdy w poblizu Steppdeckstrasse, nie zgubilas klucza od pokoju hotelowego i nigdy nie zblizylas sie do banku Gerneinschaft.

– Zgadza sie, ale nie o tej prawdzie mowie.

– A o jakiej?

– Gerneinschaft, Treadstone-71, Apfel. To wszystko prawda i fakt, ze o tym wszystkim wspomniano, a szczegolnie o tym potwierdzeniu Apfla, jest wprost nie do uwierzenia. Bankierzy szwajcarscy to ludzie ostrozni. Oni nie lekcewaza prawa, w kazdym razie nie w taki sposob, wyroki sa zbyt surowe. W Szwajcarii przepisy dotyczace tajemnicy bankowej naleza do nietykalnych. Apfel moze powedrowac do wiezienia na cale lata za to, co powiedzial, nawet za samo zrobienie aluzji do takiego konta, a co dopiero za podanie jego nazwy. Chyba ze kazala mu to powiedziec osoba tak potezna, ze moze sobie pozwolic na naruszanie prawa. – Umilkla, a jej wzrok skierowal sie znow ku scianie. – Dlaczego? Dlaczego Gerneinschaft i Treadstone, i Apfel pojawili sie w ogole w tej historii z gazety.

– Mowilem ci. Oni chca dostac mnie, a wiedza, ze jestesmy razem. Carlos wie. Kiedy znajdzie ciebie, znajdzie i mnie.

– Nie. Jasonie, to musi byc cos wiecej niz Carlos. Ty doprawdy nie znasz szwajcarskiego prawa. Nawet Carlos nie moglby sklonic ich do tego, zeby sobie kpili z prawa w ten sposob. – Patrzyla na Jasona nie widzac go, jakby spogladala przez mgle. – To nie jest jedna historia, to dwie rozne historie. Obie zbudowane z klamstw, pierwsza polaczona z druga cienka nicia spekulacji… publicznej spekulacji o kryzysie bankowym. O czyms takim nigdy nie informuje sie opinii publicznej. Mozna to zrobic dopiero wtedy, jesli dokladne – i prywatne – dochodzenie

Вы читаете Tozsamosc Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату