wkroczy do Komitetu Centralnego i uczyni go swoja marionetka. To, co pan nam powiedzial, jest o wiele bardziej przerazajace anizeli wszystko, co bylismy w stanie sobie wyobrazic. – Chiny przeciwko Chinom… A potem Armageddon. O, moj Boze!

– To brutalne zwierze – powiedzial Jason chrapliwym szeptem. – On musi zabijac jak drapieznik, jedynym glodem, jaki odczuwa, jest zabijanie – nie dla pozywienia, lecz dla samego usmiercania.

– Mowi pan ogolnikami – przerwal McAllister chlodno i stanowczo. – Musimy wiedziec wiecej. – Ja musze wiedziec wiecej!

– Zwolal konferencje – Bourne mowil niewyraznie, kolyszac glowa, ze wzrokiem utkwionym w fotografie. – Zaczynaja sie noce dlugiego ostrza, powiedzial. Znalazl sie zdrajca, powiedzial. Ta konferencja to bylo cos, co moglo powstac tylko w umysle szalenca, z pochodniami, zorganizowana gdzies na prowincji, o godzine drogi z Pekinu, w rezerwacie ptakow – czy mozecie w to uwierzyc? Rezerwat ptakow – a on rzeczywiscie zrobil to, co powiedzialem. Zabil czlowieka zawieszonego na linach, wbijajac swoj miecz w przerazliwie krzyczace cialo. Potem kobiete, ktora probowala udowodnic swoja niewinnosc, obcinajac jej glowe – jej glowa! Na oczach wszystkich! A potem dwoch braci…

– Zdrajca? – szepnal McAllister, niestrudzony analityk. – Czy on go znalazl? Czy ktos sie przyznal? Czy jest tam jakas opozycja?

– Skonczcie z tym! – krzyknela Marie.

– Nie, pani Webb! On tam wraca. Przezywa to na nowo. Prosze na niego spojrzec! Czy pani nie widzi? On jest tam.

– Obawiam sie, ze nasz denerwujacy kolega ma racje, Marie – powiedzial lagodnie Panov, obserwujac Webba. – Raz jest tam, raz tutaj, usilujac odnalezc swoja wlasna rzeczywistosc. Wszystko jest w porzadku. Niech w tym trwa. To moze nam wszystkim zaoszczedzic mnostwo czasu.

– Gowno!

– Zawsze trafne, moja droga, i zawsze dyskusyjne. Ucisz sie.

– …Nie bylo zdrajcy, nikt sie nie odezwal, tylko kobieta, ktora miala watpliwosci. Zabil ja i nastala cisza, okropna cisza. Ostrzegal wszystkich mowiac, ze oni sa wszedzie i ze jednoczesnie nie ma ich nigdzie. W ministerstwach, w Sluzbie Bezpieczenstwa, wszedzie… I wtedy zabil Echo, lecz Echo wiedzial, ze musi umrzec. Chcial umrzec szybko, poniewaz i tak nie moglby dluzej zyc. Po torturach, jakie mu zadali, byl w okropnym stanie! Jednak, gdyby dal mi czas…

– Kto to jest Echo, Dawidzie? – zapytal Morris Panov. – Powiedz nam, prosze.

– Alfa, Bravo, Charlie, Delta, Echo… Fokstrot…

– „Meduza” – domyslil sie psychiatra. – To „Meduza”, prawda? Echo byl w „Meduzie”.

– On byl w Paryzu. Luwr. Probowal uratowac mi zycie, ale to ja uratowalem jego zycie. To bylo w porzadku, bylo sluszne. On ocalil mnie przedtem, przed laty. „Odpoczynek jest bronia”, powiedzial. Kazal innym stanac wokol, a mnie zmusil do spania. I wtedy wydostalismy sie z dzungli.

– „Odpoczynek jest bronia” – powiedziala Marie cicho, sciskajac reke swego meza; spod jej przymknietych powiek splywaly lzy. – O, Chryste!

– …Echo zobaczyl mnie w lesie. Uzylismy starych sygnalow sprzed lat. On nie zapomnial. Zaden z nas nigdy nie zapomina.

– Czy jestesmy teraz na wsi, w rezerwacie ptakow, Dawidzie? – zapytal Panov chwytajac McAllistera za ramie, aby nie przerywal.

– Tak – odparl Jason Bourne bladzac niewidzacym wzrokiem. – Obaj wiemy. On ma umrzec. To takie proste, takie oczywiste – umrzec, smierc. Koniec. Zyskac na czasie, zdobyc kilka cennych minut. Wtedy moze uda mi sie to zrobic.

– Zrobic co, Delto? – Panov wymowil imie z lekkim naciskiem.

– Wykonczyc skurwysyna. Wykonczyc tego rzeznika. On nie zasluguje na to, aby zyc, nie ma p r a w a zyc. Zbyt latwo przychodzi mu zabijanie, robi to z usmiechem na twarzy. Echo to widzial. Ja to widzialem. To sie dzieje teraz – wszystko dzieje sie naraz. Wybuchy w lesie, wszyscy biegaja, krzycza. Moge to zrobic teraz! Stanowi idealny cel. Widzi mnie! Wpatruje sie we mnie! Wie, ze jestem jego wrogiem. Jestem twoim wrogiem, rzezniku! Moja twarz bedzie ostatnia, jaka bedziesz ogladal!… Cos nie tak? Cos jest nie w porzadku! On sie zaslania! Wypycha kogos przed siebie! Musze sie stad wydostac. Nie moge tego zrobic!

– Nie moge czy nie zrobie? – zapytal Panov wychylajac sie do przodu. – Jestes Jasonem Bourne'em czy Dawidem Webbem? Kim jestes?

– Delta! – ryknela ofiara ogluszajac wszystkich przy stole swoim wybuchem. – Jestem Delta! Jestem Bourne! Kain to Delta, a Carlos to Kain! – Mezczyzna, kimkolwiek byl, osunal sie na krzeslo, a jego glowa opadla na piersi. Zamilkl.

Trwalo to kilka minut – nikt nie wiedzial jak dlugo, nikt nie mierzyl czasu – zanim mezczyzna, ktory nie byl w stanie ustalic swojej tozsamosci, podniosl glowe. Jego oczy byly teraz na wpol wyzwolone, jednak bylo w nich jeszcze widac meczarnie, ktore przezywal.

– Przepraszam – powiedzial Dawid Webb. – Nie wiem, co sie ze mna dzialo. Prosze mi wybaczyc.

– Nie przepraszaj, Dawidzie – rzekl Panov. – Wrociles tam. To zrozumiale. Wszystko w porzadku.

– Tak, wrocilem. To szalenstwo, czyz nie?

– Wcale nie – odrzekl psychiatra. – To zupelnie naturalne.

– Musze tam wrocic, to takze zrozumiale, prawda, Mo?

– Dawidzie – krzyknela Marie obejmujac go.

– Musze – powtorzyl Jason Bourne, delikatnie ujmujac jej dlonie. – Nikt inny nie moze tego zrobic – to proste. Znam szyfry. Znam droge… Echo oddal za mnie swoje zycie, wierzac, ze ja to zrobie. Ze zabije rzeznika. Wtedy zawiodlem. Teraz nie zawiode.

– A co znam i? – Marie objela go kurczowo ramionami, jej glos odbijal sie echem od bialych scian. – Czy m y sie nie liczymy?

– Wroce, obiecuje ci – odparl Dawid uwalniajac sie z jej objec i patrzac jej prosto w oczy. – Ale najpierw musze tam wrocic, czy tego nie rozumiesz?

– Dla tych ludzi? Tych klamcow!

– Nie, nie dla nich. Dla kogos, kto chcial zyc – ponad wszystko. Nie znalas go; on zawsze wychodzil calo z kazdej sytuacji. Wiedzial jednak, ze tym razem nie warto ratowac wlasnego zycia za cene mojej smierci. Ja musialem zyc i zrobic to, co do mnie nalezalo. Musialem zyc i wrocic do ciebie, o tym rowniez wiedzial. Dokonal bilansu i podjal decyzje. Gdzies tam na naszej drodze kazdy z nas musi podejmowac tego rodzaju decyzje. – Bourne zwrocil sie do McAllis-tera: – Czy jest tu ktos, kto moze zrobic zdjecie zwlok?

– Czyich? – zapytal podsekretarz.

– Moich – odrzekl Jason Bourne.

ROZDZIAL 34

Przerazajace zdjecie zostalo wykonane na bialym konferencyjnym stole przez technika z zakonspirowanego domu i pod wyraznie niechetnym nadzorem Morrisa Panova. Cialo Webba przykryto pokrwawionym, bialym przescieradlem, ktore odwinieto przy szyi, tak ze widac bylo jego pokryta krwawymi pregami twarz, szeroko otwarte oczy i wyrazne rysy.

– Wywolaj rolke jak najszybciej i przynies mi odbitki – polecil Conklin.

– Za dwadziescia minut – rzekl technik, kierujac sie ku drzwiom w chwili, gdy McAllister wchodzil do pokoju.

– Co sie dzieje? – zapytal Dawid siadajac na stole. Marie krzywiac sie wycierala mu twarz mokrym, cieplym recznikiem.

– Ludzie z obslugi prasowej konsulatu porozumieli sie z dziennikarzami. Powiedzieli, ze wydadza oswiadczenie mniej wiecej za godzine, gdy tylko ustali sie wszystkie fakty. Teraz nad nim pracuja. Podalem im scenariusz i pozwolilem, aby uzyto mego nazwiska. Opracuja go uzywajac typowych dla nich, metnych sformulowan i przedstawia nam przed opublikowaniem.

– Czy wiadomo cos o Linie Wenzu? – zapytal agent CIA.

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату