– Jest to tak niedorzeczne porownanie, ze nie moge znalezc slow…

– Niech pan o tym zapomni – przerwal mu Havilland. – Gdyby kiedys wysledzono nasze powiazania – a to byloby mozliwe – musielibysmy rozpoczac atak przeciwko Chinom, zanim oni spusciliby cos na nas. To nie do pomyslenia.

– To, co pan tutaj wyprawia, jest nie do pomyslenia!

– Istnieja wazniejsze cele niz utrzymanie przy zyciu jednego czlowieka, panie Conklin, i o tym rowniez doskonale pan wie. Zajmowal sie pan tym przez cale zycie – prosze mi wybaczyc – ale obecny przypadek rozgrywa sie na wyzszej plaszczyznie anizeli wszystko to, z czym sie pan dotychczas zetknal. Nazwijmy to plaszczyzna geopolityczna.

– Skurwysyn.

– Wylazi z ciebie kompleks winy, Aleks -jezeli oczywiscie moge cie nazywac Aleksem – skoro kwestionujesz moje pochodzenie. Nigdy nie uwazalem, ze Jason Bourne jest nie do uratowania. Z calego serca pragne, aby mu sie powiodlo, aby zabil tego czlowieka. Jezeli tak sie stanie, bedzie wolny. Daleki Wschod pozbedzie sie wowczas potwora, a swiatu oszczedzone bedzie Sarajewo w stylu wschodnim. Na tym polega moje zadanie, Aleks.

– Niech mu pan przynajmniej powie. Ostrzeze go!

– Nie moge. Podobnie jak ty nie moglbys tego zrobic bedac na moim miejscu. Nie dyskutuje sie z platnym morderca…

– A ten znowu swoje, elegancki blazen!

– Czlowiek, ktorego sie wysyla, by dokonal zabojstwa, musi byc pewny swoich racji. Nie moze ani przez chwile zastanawiac sie nad motywami czy pobudkami, ktore nim powoduja. Nie powinien miec zadnych watpliwosci. Zadnych. Musi dzialac pod wplywem obsesji. Tylko wtedy ma szanse powodzenia.

– Przypuscmy, ze mu sie nie powiedzie, ze zostanie zabity?

– Wtedy sprobujemy ponownie, mozliwie szybko, zastepujac go kims innym. McAllister bedzie z nim w Makau i nauczy sie sekwencji hasel, ktore umozliwiaja dotarcie do Shenga. Bourne sie na to zgodzil. Jezeli wydarzy sie najgorsze, wtedy moglibysmy nawet wyprobowac jego teorie „konspirator przeciwko konspiratorowi”. Bourne twierdzi, ze jest na to zbyt pozno, ale moze sie mylic. Jak widzisz, Aleks, nie jestem ponad wiedza.

– Nie jest pan ponad niczym – rzekl Conklin ze zloscia wstajac z krzesla. – O czyms jednak pan zapomnial – o tym, co powiedzial pan Dawidowi. To razace niedociagniecie.

– Coz to takiego?

– Nie pozwole, aby uszlo ci to bezkarnie. – Aleks utykajac zblizyl sie do drzwi. – Mozna dlugo prosic, ale w koncu przychodzi taki moment, ze ma sie tego dosc. Jestes skonczony, wytworny blaznie. Webb dowie sie prawdy. Calej prawdy.

Conklin otworzyl drzwi. Mial przed soba plecy wysokiego zolnierza, ktory na dzwiek otwieranych drzwi wykonal pelny zwrot unoszac bron.

– Zejdz mi z drogi, zolnierzu – powiedzial Aleks.

– Przykro mi, sir – warknal zolnierz, patrzac obojetnym wzrokiem prosto przed siebie.

Conklin obrocil sie do dyplomaty siedzacego za biurkiem. Havilland wzruszyl ramionami.

– Przepisy – rzekl.

– Myslalem, ze tych ludzi juz tu nie ma. Sadzilem, ze znajduja sie na lotnisku.

– Tamci, ktorych widziales, istotnie tam sa. Ci natomiast naleza do oddzialu z kontyngentu konsularnego. Dzieki nagieciu paru przepisow przez Downing Street jest to teraz oficjalnie terytorium USA. Jestesmy upowaznieni do obecnosci militarnej.

– Chce zobaczyc Webba!

– Nie mozesz. On wyjezdza.

– Kim, u diabla, wydaje ci sie, ze jestes?

– Nazywam sie Raymond Oliver Havilland. Jestem pelnomocnym ambasadorem rzadu Stanow Zjednoczonych Ameryki. W sytuacjach kryzysowych moje polecenia musza byc wykonywane bez dyskusji. A to jest sytuacja kryzysowa. Odpieprz sie, Aleks.

Conklin zamknal drzwi i podszedl niezgrabnie do swego krzesla. – Co dalej, panie ambasadorze? Czy nasza trojka dostanie kule w leb, czy poddacie nas lobotomii?

– Jestem przekonany, ze mozemy wszyscy dojsc do porozumienia.

Lezeli objeci. Marie zdawala sobie jednak sprawe, ze on tylko czesciowo jest obecny, ze tylko czesciowo jest soba. Myslami znowu wrocila do Paryza. Przypomniala sobie zdesperowanego mezczyzne o nazwisku Bourne, ktory walczyl o swoje zycie, niepewny, czy mu sie uda i czy w ogole powinien to robic, a jego wlasne watpliwosci stanowily dla niego nie mniejsze zagrozenie niz ci, ktorzy usilowali go zabic. Ale teraz to nie byl Paryz. Nie bylo juz zwatpienia w siebie, nie bylo improwizowanej w pospiechu taktyki, by zwiesc przesladowcow, nie bylo wyscigu, by schwytac w pulapke mysliwych. O Paryzu przypominal jej dajacy sie wyczuc miedzy nimi dystans. Dawid staral sie do niej dotrzec – Dawid szlachetny i wspolczujacy – a Jason Bourne mu nie pozwalal. Jason byl teraz scigajacym, a nie sciganym, co jedynie wzmoglo jego determinacje. Swiadczyly o tym powtarzane przez niego bez przerwy slowa: Ruszaj! Dzialaj!

– Dlaczego, Dawidzie, dlaczego?

– Powiedzialem ci. Dlatego, ze moge. Dlatego, ze musze. Dlatego, ze trzeba to zrobic.

– To nie jest odpowiedz, kochanie.

– Wiec dobrze. – Webb nieznacznie odsunal sie od zony, ujal ja za ramiona i popatrzyl w oczy. – W takim razie robie to dla nas.

– Dla nas?

– Tak. Widzialbym te obrazy do konca zycia. Stale by powracaly i ranily mnie, poniewaz mialbym swiadomosc, ze czegos nie dokonczylem i nie bylbym w stanie sie z tym uporac. Popadlbym w depresje i pociagnal za soba ciebie, poniewaz mimo calej swojej madrosci nie jestes zbyt odporna.

– Wolalabym popasc w calkowita depresje razem z toba niz bez ciebie. Zrozum, ja chce, abys zyl.

– To nie jest argument.

– Ale musisz sie z tym liczyc.

– Bede prowokowal pewne ruchy, ale nie bede ich wykonywal.

– Coz to, u licha, znaczy?

– Chce, zeby Sheng zostal usuniety, dokladnie to mam na mysli. Nie zasluguje na to, aby zyc, ale nie ja bede go usuwal.

– Wizerunek Boga do ciebie nie pasuje! – przerwala ostro Marie. – Niech inni podejmuja takie decyzje. Odsun sie od tego. Pozostan bezpieczny.

– Nie sluchasz mnie. Bylem tam. Widzialem go i slyszalem. On nie zasluguje na to, aby zyc. W jednej ze swych wrzaskliwych tyrad nazwal zycie drogocennym darem. Mozna by nad tym dyskutowac zaleznie od rodzaju tego zycia, jednak dla niego zycie nie znaczy nic. On pragnie zabijac – moze musi, nie wiem; zapytaj Panova – to jest w jego oczach! Jest Hitlerem, Mengelem i Czyngis-chanem… mechanicznym morderca – czymkolwiek – j musi zginac. Ja zas musze miec pewnosc, ze zginal.

– Ale dlaczego? – blagala Marie. – Nie odpowiedziales mi!

– Odpowiedzialem, ale mnie nie sluchalas. W ten czy inny sposob widzialbym go kazdego dnia, slyszalbym ten glos. Widzialbym, jak bawi sie tymi wystraszonymi ludzmi, zanim ich zabije, zanim ich zarznie. Sprobuj to zrozumiec. Ja probowalem i chociaz nie jestem specjalista, troche siebie poznalem. Tylko idiota by tego nie pojal. To te obrazy, Marie, te cholerne obrazy, ktore stale wracaja, otwieraja drzwi, to te wspomnienia, o ktorych nie chce pamietac, a jednak musze. Ujmujac to najjasniej i najprosciej jak umiem – ja po prostu wiecej nie zniose. Nie moge juz nic dodawac do tej kolekcji nieprzyjemnych niespodzianek. Widzisz, chce dojsc do siebie – moze nie calkowicie sie wyleczyc, bo moge sie z tym pogodzic i z tym zyc – ale nie chce sie w tym dalej pograzac. Nie bede sie pograzal. Dla naszego wspolnego dobra.

– I myslisz, ze jesli doprowadzisz do smierci tego czlowieka, to uwolnisz sie od tych obrazow?

– Tak, mysle, ze to pomoze. Wszystko jest wzgledne i nie byloby mnie tutaj, gdyby Echo nie poswiecil swojego zycia po to, abym ja mogl zyc. Nie zawsze wypada o tym mowic, ale tak jak wiekszosc ludzi ja takze mam sumienie. Byc moze jest to poczucie winy, poniewaz przezylem. Ja po prostu musze to zrobic dlatego, ze moge to zrobic.

– Przekonales sam siebie?

– Tak, przekonalem. Jestem do tego najlepiej przygotowany.

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату