o ekonomicznym spisku zawiazanym w Pekinie wydawaly mi sie prawdziwe, a skoro tak, to zrodlo w Pekinie moglo byc tylko jedno – moj dawny partner z chinsko-amerykanskich negocjacji handlowych, inspirator nowej polityki handlowej Chin. Nic takiego nie mogloby miec miejsca bez jego udzialu, nawet jezeli bylyby to tylko zamierzenia. Uznalem wiec, ze mam uzasadnione powody, by sie z nim skontaktowac, nie po to, by polozyc temu kres, lecz by oficjalnie zdementowac te pogloski, oczywiscie za pewna cene. Moglbym posunac sie nawet do stwierdzenia, ze nie jest to sprzeczne z interesami mojego rzadu, no i naturalnie moimi. Chodzi przede wszystkim o to, zeby on m u s i a l sie ze mna spotkac.
– I co wtedy?
– Wtedy ty powiedzialbys mi, co robic. Mowiles, ze moglby tego dokonac byle dywersant, czemu wiec ja mialbym sobie nie poradzic? Ale materialy wybuchowe odpadaja. Nie umiem sie nimi poslugiwac. Wolalbym jakas bron.
– Moga cie zabic.
– Podejme ryzyko.
– Czemu?
– Poniewaz to trzeba zrobic. Tu Havilland ma racje. Gdyby Sheng zobaczyl, ze nie jestes oszustem, lecz prawdziwym zabojca, tym, ktory probowal go zamordowac w rezerwacie ptakow, jego straznicy posiekaliby cie na kawalki.
– Wcale nie zamierzalem mu sie pokazywac – powiedzial spokojnie Bourne. – Ty miales tego dopilnowac, ale nie w ten sposob.
W cieniu straganu McAllister przygladal sie meduzyjczykowi. – Zabierasz mnie ze soba, prawda? – zapytal w koncu. – Zmusisz mnie do tego, jesli bedzie potrzeba.
– Zmusze.
– Tak tez myslalem. Nie zgodzilbys sie tak latwo, zebym jechal z toba do Makau. Mogles mi powiedziec na lotnisku, jak dostac sie do Shenga, mogles tez zazadac, zeby dano ci troche czasu przed rozpoczeciem akcji. Nie sprzeciwialibysmy sie, jestesmy zbyt przerazeni. Niezaleznie od tego widzisz teraz, ze wcale nie potrzebujesz mnie zmuszac. Zabralem nawet ze soba swoj paszport dyplomatyczny – McAllister przerwal na chwile, po czym dodal: – I drugi paszport, ktory wyjalem z akt asystenta technicznego – tego wysokiego faceta, ktory zrobil ci zdjecie na stole.
– Co zrobiles?
– Wszystkie osoby z personelu technicznego Departamentu Stanu majace dostep do poufnych spraw musza oddawac do depozytu swoje paszporty. Jest to srodek ostroznosci, konieczny rowniez dla ich wlasnego bezpieczenstwa…
– Ja mam trzy paszporty – przerwal mu Jason. – A jak, do cholery, uwazasz, ze sobie radze?
– Wiedzielismy, ze masz co najmniej dwa zawierajace dane dawnego Bourne'a. Lecac do Pekinu uzywales jednego z poprzednich nazwisk, a w rysopisie podany byl brazowy kolor oczu, nie piwny. Jak udalo ci sie tego dokonac?
– Nosilem szkla kontaktowe. Za rada pewnego przyjaciela, ktory ma dziwaczne przezwisko i jest lepszy niz ktorykolwiek z waszych ludzi.
– O, tak. Czarnoskory fotograf, spec od falszywych dokumentow, ktory nazywa sie Kaktus. W rzeczywistosci potajemnie wspolpracowal z Treadstone, ale przeciez ty z pewnoscia o tym pamietales, jak rowniez to, ze czesto odwiedzal cie w Wirginii. Z zebranych przez nas informacji wynikalo, ze nalezy go zwolnic, poniewaz zadawal sie z kryminalistami.
– Jezeli go tkniesz, postaram sie, zebys wylecial z hukiem z tej swojej biurokratycznej machiny.
– Nikt nie ma takiego zamiaru. A teraz po prostu zamienimy zdjecia i wkleimy do paszportu asystenta to, ktore najbardziej pasuje do jego rysopisu.
– To strata czasu.
– Wcale nie. Paszporty dyplomatyczne maja ogromne zalety, szczegolnie tutaj. Eliminuja czasochlonna procedure zwiazana z ubieganiem sie o wize i chociaz jestem pewien, ze posiadasz srodki, aby za nia zaplacic, tak bedzie znacznie prosciej. Chiny chca od nas pieniedzy, Bourne, ale rowniez zalezy im na naszej technologii. Przepuszcza nas szybko, a Sheng bedzie mogl skontaktowac sie ze sluzba graniczna i upewnic sie, ze jestem tym, za kogo sie podaje. Jezeli zechcemy, zapewnia nam takze szybki transport, a to moze okazac sie wazne, w zaleznosci od wyniku naszych kolejnych rozmow telefonicznych z Shengiem i jego doradcami.
– Kolejnych rozmow?
– Bedziesz rozmawial z jego podwladnymi przestrzegajac takiej kolejnosci, jaka jest wymagana. Powiem ci, co masz mowic, lecz gdy droga bedzie juz calkowicie przetarta, ja bede rozmawial z Sheng Chouyangiem.
– Nie nadajesz sie do tego! – wykrzyknal Jason zwrocony twarza w kierunku ciemnego straganu i McAllistera. – Jestes amatorem w tych sprawach!
– W tym, co ty robisz, rzeczywiscie jestem. Ale nie w tym, co robie ja.
– Dlaczego nie powiedziales Havillandowi o tym swoim wspanialym planie?
– Bo on by sie na to nie zgodzil. Zamknalby mnie w areszcie domowym, poniewaz uwaza, ze ja sie do tego nie nadaje. Zawsze tak bedzie myslal. Nie potrafie grac. Nie mam na kazde zawolanie tych gladkich odpowiedzi, ktore brzmia szczerze, ale w istocie nie zawieraja zadnej tresci. Tym n.zem jednak to co innego i wykonawcy widza to dokladnie, poniewaz stanowi to element ich twardej meskiej gry. Pomijajac gospodarke, jest to spisek majacy na celu oslabienie podejrzliwego autorytatywnego rezimu. I kto stoi za tym spiskiem, ktory musi upasc? Kim sa ci konspiratorzy, ktorym Pekin tak ufa? Najbardziej zagorzalymi wrogami Chin – ich wlasnymi bracmi z Kuomintangu na Tajwanie. Mowiac dosadnie, gdy cale to gowno wyplynie na powierzchnie – a tak zapewne sie stanie – aktorzy ze wszystkich stron wejda na trybuny i zaczna wrzeszczec o zdradzie i slusznej „wewnetrznej rewolcie”, poniewaz nic innego nie potrafia zrobic. Zapanuje ogolne zamieszanie, powszechne, na skale swiatowa, a wielkie zamieszanie prowadzi do wielkiej przemocy.
Teraz z kolei Bourne popatrzyl na analityka. Gdy mu sie przygladal, przypomnialy mu sie slowa Marie, ktore, choc wypowiedziane w innych okolicznosciach, mialy rowniez zastosowanie w obecnej sytuacji.
– To nie jest odpowiedz – powiedzial. – To punkt widzenia, ale nie odpowiedz. Dlaczego t y? Mam nadzieje, ze nie robisz tego po to, aby udowodnic swoja przyzwoitosc. To byloby bardzo niemadre i bardzo niebezpieczne.
– Moze to dziwne – zaczal McAllister marszczac brwi i spogladajac przelotnie na ziemie – ale o tyle, o ile ta sprawa dotyczy ciebie i twojej zony, sadze, ze jest to czesc odpowiedzi – niewielka czesc. – Podsekretarz stanu podniosl wzrok i mowil dalej spokojnie. – Lecz zasadniczym powodem, Bourne, jest to, ze mam juz troche dosc bycia Edwardem Newingtonem McAllisterem, moze nawet zdolnym, ale na pewno pozbawionym wiekszego znaczenia analitykiem.
Jestem tylko mozgiem trzymanym w pokoju na zapleczu, ktory wyciaga sie stamtad wtedy, gdy sprawy zbytnio sie komplikuja, a po udzieleniu rady odsyla z powrotem. Mozna powiedziec, ze chcialbym wykorzystac te okazje, aby przez moment pobyc na sloncu – poza pokojem na zapleczu, jak to bylo dotad.
Jason przygladal sie w mroku podsekretarzowi. – Przed paroma minutami powiedziales, ze istnieje ryzyko niepowodzenia. A ja przeciez jestem doswiadczony. Ty zas nie. Czy wziales pod uwage nastepstwa, jezeli t o b i e sie nie uda?
– Nie sadze, aby tak sie stalo.
– Nie sadzisz, aby tak sie stalo – powtorzyl apatycznie Bour-ne. – Czy moge zapytac dlaczego?
– Przemyslalem to.
– To doskonale.
– Nie. Ja mowie powaznie – zaprotestowal McAllister. – Strategia jest zasadniczo prosta: sprawic, aby Sheng zostal ze mna sam. Ja moge to zrobic, natomiast ty tego za mnie nie zrobisz. I na pewno nie doprowadzisz do takiej sytuacji, by pozostal sam na sam z toba. Wszystko, czego mi potrzeba, to kilka sekund i bron.
– Gdybym do tego dopuscil, nie wiem, co przeraziloby mnie bardziej. Twoj sukces czy twoja porazka. Chce ci przypomniec, ze jestes podsekretarzem stanu w rzadzie Stanow Zjednoczonych. Przypuscmy, ze cie zlapia. Wtedy „zegnaj, Charlie” dla wszystkich.
– Rozwazam to od dnia, kiedy wrocilem do Hongkongu.
– Co takiego?
– Przez cale tygodnie rozmyslalem nad tym, ze to mogloby byc rozwiazaniem, ze j a sam moglbym byc tym rozwiazaniem. Rzad jest kryty. Wszystko to jest zapisane w moich papierach pozostawionych na Victoria Peak, z