kopia dla Havillanda i drugim kompletem, ktory bedzie dostarczony do Konsulatu Chinskiego w Hongkongu po uplywie siedemdziesieciu dwoch godzin. Byc moze ambasador jest juz w posiadaniu swojej kopii. Wiec sam widzisz, ze nie ma juz odwrotu.

– Cos ty, do cholery, zrobil?!

– Opisalem przyczyny tego krwawego starcia miedzy mna a Shen-giem. Zawarlem tam swoje obserwacje z okresu, ktory tutaj spedzilem, jak rowniez wspomnialem o znanej sklonnosci Shenga do utrzymywania wszystkiego w tajemnicy. W gruncie rzeczy jest to calkiem wiarygodne. Jego przeciwnicy w Komitecie Centralnym na pewno sie na to rzuca. Jezeli zgine lub zostane ujety, na Shengu skupi sie tyle uwagi, posypie sie tyle pytan bez wzgledu na jego zaprzeczenia, ze nie odwazy sie zrobic kroku – jesli oczywiscie przezyje.

– Dobry Boze, ratuj mnie – wykrztusil oszolomiony Bourne.

– Nie musisz znac szczegolow, ale rozpoznasz istote swojej teorii „konspirator przeciwko konspiratorowi”. Z grubsza rzecz biorac oskarzam go o zlamanie danego slowa, o odsuniecie mnie od jego manipulacji w Hongkongu, mimo ze przez cale lata korzystal potajemnie z mojej pomocy w tworzeniu calej tej struktury. Odsuwa mnie, poniewaz juz nie jestem mu potrzebny, a poza tym wie, ze prawdopodobnie nic nie powiem, bo bylbym zrujnowany. Napisalem, ze obawiam sie nawet o swoje zycie.

– Zapomnij o tym! – krzyknal Jason. – Zapomnij o tej calej przekletej historii! To szalenstwo!

– Zakladasz, ze spudluje lub ze mnie zlapia. Ja nie biore pod uwage zadnej z tych mozliwosci – oczywiscie przy twojej pomocy.

Bourne odetchnal gleboko i sciszyl glos. – Podziwiam twoja odwage, a nawet to skrywane poczucie przyzwoitosci, ale istnieje lepszy sposob i ty jestes w stanie wiele tutaj zdzialac. Bedziesz mial swoja chwile w sloncu, panie analityku, ale nie ta droga.

– W takim razie jaka? – zapytal podsekretarz stanu nieco zaskoczony.

– Widzialem, jak dzialasz i Conklin mial racje. Mozesz byc skurwysynem, ale na pewno masz glowe na karku. Docierasz do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Londynie i dowiadujesz sie, kto dyktuje warunki. Spedzasz tu szesc lat grzebiac sie w jakichs brudnych interesach, tropiac mordercow, zlodziei i sutenerow po calym Dalekim Wschodzie w imie dobrosasiedzkiej polityki rzadu. Wiesz, ktory guzik nacisnac, wiesz, w czym tkwi sedno sprawy. Zapamietales nawet pazernego doktora tu w Makau majacego wobec ciebie dlug wdziecznosci i zmusiles go, zeby ten dlug splacil.

– Mam to we krwi. Takich ludzi latwo sie nie zapomina.

– Znajdz mi innych. Znajdz mi platnych mordercow. Mozecie to zalatwic obaj z Havillandem. Polaczysz sie z nim telefonicznie i powiesz mu, ze to sa moje warunki. Ma przekazac milion – moze i piec milionow, jezeli bedzie trzeba – tu do Makau jutro z rana i do poludnia chce miec tutaj ludzi, ktorzy beda gotowi udac sie do Chin. Ja poczynie przygotowania. Znam miejsce na wzgorzach Guangdongu, gdzie przedtem odbywaly sie spotkania. Sa tam pola, na ktore latwo mozna sie dostac helikopterem, tam wlasnie Sheng lub jego wyslannicy spotykali sie z zabojca. Gdy tylko otrzyma moja wiadomosc, pojedzie tam, masz na to moje slowo. Ty rob swoje. Musisz wysilic swoj umysl i zjawic sie tu z trzema lub czterema platnymi zbirami. Powiedz im, ze ryzyko jest minimalne, a cena wysoka. To jest ta twoja chwila w sloncu, panie analityku. Trudno ci sie bedzie oprzec. Bedziesz mial cos na Havillanda do konca jego zycia. Uczyni cie swoim glownym doradca, moze nawet sekretarzem stanu, jezeli zechcesz. Nie bedzie mial innego wyjscia.

– Niemozliwe – powiedzial spokojnie McAllister patrzac w oczy Jasonowi.

– No, moze sekretarz stanu to troche za duzo…

– Niemozliwe jest to, co proponujesz – przerwal mu podsekretarz.

– Czy twierdzisz, ze nie ma takich ludzi? Jesli tak, to znowu klamiesz.

– Jestem pewien, ze sa. Moze nawet wiem o kilku; sadze, ze sa tez inni na tej liscie, ktora dal ci Wenzu, kiedy w Miescie za Murami odgrywal role ubranego na bialo taipana. Ale nie skorzystalbym z ich uslug. Odmowilbym, nawet gdyby rozkazal mi Havilland.

– W takim razie nie chcesz dopasc Shenga! A wszystko, co powiedziales, bylo po prostu kolejnym klamstwem. Lgarz!

– Mylisz sie, chce go dopasc. Ale, uzywajac twoich slow, nie ta droga.

– Dlaczego nie?

– Poniewaz nie naraze mojego rzadu i mojego kraju na tego rodzaju kompromitacje. W gruncie rzeczy mysle, ze Havilland zgodzilby sie ze mna. Najmowanie mordercow pozostawia zbyt duzo sladow, tak samo zreszta jak przekazywanie pieniedzy. Ktos sie zdenerwuje albo bedzie sie przechwalal po pijanemu; powie wszystko i morderstwem bedzie obciazony Waszyngton. Nie moglbym przylozyc do tego reki. Przypomne ci spisek Kennedy'ego przeciwko Castro przy uzyciu mafii. Obled… Nie, Bourne, obawiam sie, ze jestes na mnie skazany.

– Nie jestem na nikogo skazany! Ja moge dotrzec do Shenga. Ty nie mozesz!

– Skomplikowane kwestie mozna zazwyczaj sprowadzic do prostych rownan, jezeli pamieta sie pewne fakty.

– Co to znaczy?

– Znaczy to, ze obstaje przy swoim sposobie.

– Dlaczego?

– Dlatego, ze Havilland ma twoja zone.

– Ona jest z Conklinem! Z Mo Panovem! Nie osmielilby sie…

– Nie znasz go – przerwal McAllister. – Obrazasz go, ale go nie znasz. On jest taki jak Sheng Chouyang. Nic go nie powstrzyma. Jezeli mam racje – a jestem pewien, ze tak – pani Webb, pan Conklin i doktor Panov sa na czas trwania wojny goscmi w domu na Yictoria Peak.

– Goscmi?

– Areszt domowy, o ktorym wspominalem pare minut temu.

– Sukinsyn! – szepnal Jason, a miesnie na jego twarzy zadrgaly.

– A wiec jak dotrzemy do Pekinu?

Bourne odpowiedzial nie otwierajac oczu. – Czlowiek z garnizonu w Guangdongu o nazwisku Su Jiang. Porozumiem sie z nim po francusku. On zostawi dla nas wiadomosc tu w Makau. Przy stoliku w kasynie.

– Ruszaj! – ponaglil McAllister.

ROZDZIAL 36

Dzwonek telefonu wyrwal ze snu naga kobiete, ktora szybko usiadla na lozku. Lezacy obok mezczyzna oprzytomnial w jednej chwili; nie lubil, kiedy niepokojono go w srodku nocy, a dokladnie mowiac wczesnym rankiem. Jednakze wyraz jego delikatnej, okraglej azjatyckiej twarzy swiadczyl o tym, ze niepokojono go dosc czesto i ze dzialalo to na niego deprymujaco. Siegnal do telefonu stojacego na stoliku obok lozka.

– Wefl – powiedzial cicho.

– Aomen lai dianhua – odpowiedzial operator centrali z kwatery glownej garnizonu w Guangdongu.

– Polacz mnie na urzadzeniu zabezpieczajacym i wylacz nagrywanie.

– Zrobione, pulkowniku Su.

– Sam to sprawdze – rzekl Su Jiang podnoszac sie, by wziac maly, plaski, prostokatny przedmiot, zakonczony z jednego boku sterczacym okregiem.

– To zbyteczne, sir.

– Przeciez nie przez wzglad na ciebie. – Su umiescil okrag nad mikrofonem sluchawki i nacisnal guzik. Gdyby linia byla na podsluchu, przenikliwy gwizd, ktory rozlegl sie nagle i trwal przez sekunde, brzmialby nadal ze zmiennym natezeniem, dopoki urzadzenie podsluchowe nie zostaloby usuniete lub dopoki nie peklaby blona bebenkowa w uchu sluchacza. Panowala cisza spotegowana swiatlem ksiezyca wpadajacym przez okno. – Dawaj Makau – polecil pulkownik.

– Bonsoir, mon ami – powiedzial glos z Makau. Su Jiang natychmiast pojal, ze rozmawia z zabojca. – Comment ya va?

– Vous? – wysapal oszolomiony Jiang wysuwajac spod przescieradla swoje grube nogi i stawiajac je na podlodze. – Attendc^! – Pulkownik odwrocil sie do kobiety. – Ty, jazda. Wynos sie stad – polecil w dialekcie

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату