– Nie musisz. Idz tylko obok mnie, tak jakbysmy sie przechadzali dla zabicia czasu, dopoki ktos nas nie zaczepi. Jezeli ona, ta zapasnicz-ka, nas zobaczy, nie zdziwi sie. Chinscy urzednicy sa znani z tego, ze spozniaja sie na spotkania; uwazaja, ze maja dzieki temu wieksze szanse.

– Niech sie poca?

– Wlasnie tak. Tylko ze to nie z nimi mamy sie teraz spotkac. Chodz, przejdzmy na lewa strone, tam jest ciemniej, dalej od swiatla. Zachowuj sie swobodnie, mow o pogodzie, o czym chcesz. Kiwaj lub potrzasaj glowa, wzruszaj ramionami, caly czas wykonuj jakies powsciagliwe ruchy.

Zdazyli przejsc okolo dwudziestu metrow, gdy to nastapilo.

– Kam Pek! – wypowiedziana szeptem nazwa kasyna w Makau dotarla do nich z ciemnosci zza pustego kiosku z gazetami.

– Wong?

– Zostancie tam, gdzie jestescie, udawajcie, ze prowadzicie rozmowe, i sluchajcie tego, co powiem!

– Co sie stalo?

– Jestescie sledzeni.

– Dwa punkty dla znakomitego biurokraty – zadrwil Jason. – Czy ma pan cos do dodania, panie podsekretarzu?

– Jest to dosc nieoczekiwane, ale nie pozbawione logiki – odrzekl McAllister. – Prawdopodobnie eskorta. Falszywych paszportow tu nie brakuje, o czym mielismy okazje sie przekonac.

– Krolowa Kong zaszachowala nas. Pierwszy cios.

– Moze po to, by upewnic sie, ze nie jestesmy powiazani z ludzmi, o ktorych wspominales wczoraj wieczorem – szepnal analityk tak cicho, ze nie mogl byc slyszany przez chinskiego lacznika.

– Mozliwe. – Bourne zaczal mowic o ton glosniej, tak aby lacznik byl w stanie go uslyszec. Spojrzal w strone przejscia granicznego, ale nikogo tam nie zauwazyl. – Kto nas sledzi?

– Swinia.

– Su?

– Nie inaczej, sir. Dlatego wlasnie musze pozostac w ukryciu.

– Czy jeszcze ktos?

– Nikogo nie widzialem, nie wiem jednak, kto jest na drodze prowadzacej na wzgorza.

– Ja go usune – powiedzial czlowiek z,,Meduzy” zwany Delta.

– Nie! – zaprotestowal McAllister. – Byc moze Sheng kazal mu sie upewnic, ze jestesmy sami, ze z nikim sie nie kontaktujemy. Dopiero co przyznales, ze to jest mozliwe.

– Moglby to sprawdzic tylko wtedy, gdyby sam sie z tym kims skontaktowal. Nie moze zrobic tego pierwszego… jesli nie zrobi tego drugiego. A twoj stary przyjaciel nie ryzykowalby polaczenia radiowego podczas lotu samolotem czy helikopterem. Ktos moglby to przechwycic.

– A jesli maja umowione sygnaly – ognisko lub silny reflektor skierowany do gory – ktore potwierdza, ze wszystko jest w porzadku? Jason spojrzal na analityka. – Ty naprawde wszystko przemyslales.

– Widze pewne wyjscie – ulyszeli z ciemnosci glos Wonga – i jest to jednoczesnie przywilej, ktory chcialbym zarezerwowac dla siebie, bez dodatkowej zaplaty.

– Jaki przywilej?

– Ja zabije Swinie. Zrobie to w taki sposob, ze nikt na tym nie ucierpi.

– Co? – Bourne, zaskoczony, pokrecil z niedowierzaniem glowa.

– Blagam, sir! Prosze patrzec przed siebie.

– Przepraszam. Ale dlaczego?

– Cudzolozy na prawo i lewo grozac kobietom, ktore sobie upatrzy, ze one lub ich mezowie, bracia czy nawet kuzyni straca prace. W ciagu ostatnich czterech lat okryl hanba wiele rodzin, w tym takze moja ze strony mojej blogoslawionej matki.

– Czemu nikt go dotad nie zabil?

– Podrozuje z uzbrojonymi ludzmi, nawet w Makau. Pomimo to rozwscieczeni mezczyzni kilkakrotnie podejmowali takie proby, ale rezultatem byly wzmozone represje.

– Represje? – zapytal cicho McAllister.

– Wybierano zupelnie przypadkowych ludzi i oskarzano ich o kradziez zywnosci i sprzetu z garnizonu. Kara za takie zbrodnie jest publicznie wykonany wyrok smierci.

– Jezu – mruknal Bourne. – O nic wiecej nie bede pytal. Masz wystarczajacy powod. Ale w jaki sposob zrobisz to dzis w nocy?

– Jest w tej chwili sam, bez swoich goryli. Prawdopodobnie czekaja na niego przy drodze prowadzacej na wzgorza, w kazdym razie tu ich nie ma. Wy teraz wyruszycie i jezeli on pojdzie za wami, ja podaze za nim. Jesli nie pojdzie, bede wiedzial, ze po drodze nic wam nie grozi i wtedy was dogonie.

– Dogonisz nas? – Bourne zmarszczyl brwi.

– Gdy tylko zabije Swinie i zostawie jego parszywe cielsko w odpowiednim dla niego, choc haniebnym miejscu – w damskiej toalecie.

– A jesli on jednak pojdzie za nami? – dopytywal sie Jason.

– Okazja sie nadarzy, nawet jezeli bede sluzyl wam swoim wzrokiem. Ja dojrze jego goryli, ale oni mnie nie zobacza. Wszystko jedno, co bedzie robil, odpowiedni moment nadejdzie, gdy tylko troche sie oddali i znajdzie w ciemnosci. To mi wystarczy, a wszyscy dojda do wniosku, ze okryl hanba takze jednego ze swoich ludzi.

– Mozemy juz isc.

– Pan zna droge, sir.

– Tak jakbym mial przed soba mape.

– Spotkam sie z wami u podnoza pierwszego pagorka za polem porosnietym wysoka trawa. Pamieta pan?

– Trudno byloby zapomniec. Niewiele brakowalo, a mialbym tam w Chinach swoj grob.

– Po przejsciu siedmiu kilometrow trzeba skrecic w las w kierunku pol.

– Tak zrobimy. Powiedziales mi wszystko. Pomyslnych lowow, Wong.

– Postaram sie, sir. Mam dostatecznie duzo rozsadku.

Dwaj Amerykanie przeszli przez zaniedbany stary plac trzymajac sie z dala od niklego oswietlenia i znalezli sie w zupelnej ciemnosci. Korpulentna postac w cywilnym ubraniu ukryta w cieniu betonowego przejscia nie przestawala ich obserwowac. Mezczyzna spojrzal na zegarek i pokiwal glowa usmiechajac sie do siebie z satysfakcja. Po chwili pulkownik Su Jiang odwrocil sie i ruszyl z powrotem tunelem w kierunku przejscia granicznego, ktorego zelazne bramy, drewniane kabiny i widoczny w oddali drut kolczasty oswietlone byly przycmionym szarym swiatlem. Powitala go tu pani prefekt Obwodu Granicznego Zhuhai Shi-Guangdong, ktora zamaszystym krokiem, wyprostowana jak zolnierz maszerowala razno w jego strone.

– To musza byc jacys bardzo wazni ludzie, pulkowniku – stwierdzila pani prefekt, a w jej oczach nie bylo teraz ani sladu wrogosci, przeciwnie, malowalo sie w nich niemal slepe uwielbienie. I strach.

– O, tak, z pewnoscia – zgodzil sie pulkownik.

– Musza byc, skoro tak znakomity oficer jak pan czuwa nad wszystkim. Ja zadzwonilam do tego mezczyzny w Guangzhou, tak jak pan sobie zyczyl; podziekowal mi, ale nie zapisal mojego nazwiska…

– Dopilnuje, zeby to zrobil – przerwal znuzony Su.

– I dam na przejscie moich najlepszych ludzi, aby ich odpowiednio przyjeli, kiedy beda wracac pozno w nocy do Makau. Su popatrzyl na kobiete.

– To nie bedzie potrzebne. Oni udadza sie do Pekinu na scisle tajne obrady na najwyzszym szczeblu. Mam rozkaz, aby usunac wszelkie dane swiadczace o tym, ze przekroczyli granice w Gu-angdongu.

– To az takie poufne?

– Szalenie poufne, towarzyszko. Sa to scisle tajne sprawy panstwowe i jako takie musza byc utrzymane w tajemnicy nawet przed najblizszymi wspolpracownikami. Prosze was do biura.

– Natychmiast – odrzekla barczysta kobieta wykonujac sprawnie zolnierski zwrot. – Mam herbate i kawe, a nawet angielska whisky z Hongkongu.

– O, angielska whisky. Chodzmy, towarzyszko. Skonczylem juz prace.

Dwie nieco groteskowe, jakby rodem z opery Wagnera postaci pomaszerowaly noga w noge w kierunku masywnych, szklanych drzwi biura pani prefekt.

Papierosy! – szepnal Bourne chwytajac Edwarda McAllistera za ramie.

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату