sprawdzalam. Przyjaciel… ktos, o kim myslalam, ze jest przyjacielem… zostawil mi pieniadze. – Wyciagnela banknoty wlozone przez Catherine.

– Nie jestesmy bogaczami tutaj w Tuen Mun, ale byc moze zdolamy pani pomoc. Byla juz mowa o zrobieniu zbiorki.

– Panie Jitai – przerwala Mane – nie jestem biedna. Jesli okaze sie to konieczne, a szczerze mowiac, jesli jeszcze bede zyc, zwroce wszystko co do centa, z procentem znacznie przekraczajacym wysokosc wkladu.

– Jak pani sobie zyczy. Jestem bankierem. Ale co tak piekna kobieta jak pani moze wiedziec o procentach i wkladach? – rzekl Jitai z usmiechem.

– Pan jest bankierem, a ja ekonomistka. Co bankierzy wiedza o wplywie inflacyjnego oprocentowania na zmiany kursu wymiany walut, szczegolnie oprocentowania wkladu pierwotnego? – Po raz pierwszy od dlugiego czasu Marie usmiechnela sie.

Siedzac w taksowce, ktora jechala do Koulunu przez spokojna, wiejska okolice, Marie miala ponad godzine na rozmyslania. Przed nimi jeszcze trzy kwadranse jazdy, nim dotra do mniej spokojnych przedmiesc, a szczegolnie do zatloczonej dzielnicy Mongkok. Pelni skruchy mieszkancy Tuen Mun nie tylko okazali sie szczodrzy, ale takze opiekunczy i pomyslowi. Bankier Jitai najwyrazniej zdolal ich przekonac, ze ofiara chuliganow padla biala kobieta ukrywajaca sie i walczaca o zycie, a ponadto, poniewaz podejmuje ona probe dotarcia do ludzi, ktorzy moga jej pomoc, zarzadzil, iz nalezy zmienic jej wyglad. W kilku sklepach zakupiono odziez typu zachodniego;

odziez, ktora zrobila na Marie dziwne wrazenie. Wydawala sie bezbarwna, choc praktyczna, schludna, ale ponura. Nie tania, lecz tego rodzaju, jaki wybralaby albo kobieta bez poczucia estetyki, albo przekonana, ze jest ponad takimi sprawami. Jednak po godzinie spedzonej w pokoju na zapleczu gabinetu kosmetycznego pojela, czemu wybrano dla niej taki kostium. Kobiety krzataly sie kolo niej; jej wlosy umyto i wysuszono, a gdy juz bylo po wszystkim i przejrzala sie w lustrze, dech jej zaparlo. Jej twarz – zmizerowana, blada i wymeczona – otaczala fryzura z wlosow juz nie ogniscie kasztanowych, lecz mysiej szarosci, z cienkimi pasemkami bieli. Postarzono ja o ponad dziesiec lat. Stanowilo to ulepszona wersje jej wlasnej proby, dokonanej po ucieczce ze szpitala, ale znacznie odwazniejsza i dokladniejsza. Byla chinskim wyobrazeniem powaznej, pryncypialnej turystki, dosc zamoznej, prawdopodobnie wdowy, ktora wydawala apodyktycznie polecenia, dokladnie liczyla pieniadze i nigdzie nie ruszala sie bez przewodnika w reku, do ktorego nieustannie zagladala w kazdym kolejnym punkcie jej dokladnie przemyslanego planu zwiedzania. Ludzie z Tuen Mun doskonale znali takie turystki i narzucony jej portret byl precyzyjny. Jason Bourne pochwalilby to osiagniecie.

Ale podczas jazdy do Koulunu nurtowaly ja takze inne mysli, mysli rozpaczliwe, ktore starala sie opanowac i oddalic od siebie, tlumiac uczucie paniki, mogace tak latwo nia zawladnac i popchnac do falszywego kroku, ktory moglby zaszkodzic Dawidowi – zabic Dawida. O, Boze, gdzie jestes? Jak moge cie odnalezc? Jak?

Probowala odnalezc w pamieci kogokolwiek, kto moglby jej pomoc, nieustannie odrzucajac kazda kolejna twarz i nazwisko przychodzace jej na mysl, bo kazde w jakis sposob zwiazane bylo z owa straszliwa strategia, okreslana zlowieszczo terminem „nie-do-uratowania” – co oznaczalo smierc czlowieka jako jedyne mozliwe rozwiazanie. Oczywiscie z wyjatkiem Morrisa Panova, ale Mo z punktu widzenia rzadu byl wyrzutkiem; wymienil po nazwisku oficjalnych zabojcow, nazywajac ich nieudolnymi mordercami. Nie dotrze nigdzie i zapewne przywiezie tylko nastepny rozkaz „nie-do-uratowania”.

Nie-do-uratowania… Nagle przypomniala sobie twarz, twarz zalana lzami i stlumiony krzyk litosci wydany drzacym glosem; twarz czlowieka bedacego niegdys bliskim przyjacielem mlodego pracownika dyplomacji, jego zony i dzieci na dalekiej placowce zwanej Phnom-Penh. Conklin! Nazywal sie Aleksander Conklin! W okresie dlugiej rekonwalescencji Dawida wielokrotnie probowal sie z nim zobaczyc, ale Dawid na to nie pozwalal mowiac, ze zabije agenta CIA, gdy tylko ten przekroczy prog. Inwalida Conklin bezmyslnie, nieslusznie oskarzyl Dawida, nie sluchajac blagan czlowieka dotknietego amnezja, a zamiast tego podejrzewajac go o zdrade i przejscie na strone nieprzyjaciela. Uwierzyl w to do tego stopnia, ze sam probowal zabic Dawida pod Paryzem. I wreszcie zmontowal ostatni zamach w Nowym Jorku na Siedemdziesiatej Pierwszej ulicy, w domu bedacym tajna siedziba Treadstone-71; zamach prawie udany. Gdy prawda o Dawidzie wyszla na jaw, Conklin byl wstrzasniety, obarczajac sie wina za to, co zrobil. Marie zas naprawde go zalowala; jego udreka byla tak prawdziwa, poczucie winy tak dotkliwe. Rozmawiala z Aleksem przy kawie na werandzie, ale Dawid nie chcial w ogole go widziec. Conklin byl jedynym czlowiekiem, do ktorego zwrocenie sie o pomoc mialoby sens, jakikolwiek sens!

Hotel nazywal sie Empress i miescil sie na Chatham Road w Koulunie. Byl to niewielki hotel w zatloczonej dzielnicy Tsimshatsui, gdzie zamieszkiwali ludzie roznych narodowosci, ani bogaci, ani szczegolnie ubodzy, glownie komiwojazerowie ze Wschodu i Zachodu, ktorzy przybywali tu w interesach bez funduszu reprezentacyjnego, przyslugujacego dyrektorom. Bankier Jitai dobrze sie spisal; pokoj zarezerwowano dla pani Austin, Penelopy Austin. „Penelopa” byla pomyslem Jitai, ktory przeczytal mnostwo angielskich powiesci i „Penelopa” wydala mu sie,,bardzo odpowiednia”. Niech bedzie, powiedzialby Jason Bourne, pomyslala Marie.

Usiadla na brzegu lozka i siegnela po telefon, niepewna, co ma powiedziec, ale rownoczesnie swiadoma, ze musi to zrobic.

– Potrzebny mi jest numer osoby w Waszyngtonie, District Columbia, Stany Zjednoczone – powiedziala do telefonistki. – To pilne.

– Pobieramy oplate za informacje zamorska…

– To ja pobierzcie – przerwala Marie. – Czekam przy telefonie…

– Slucham? – odezwal sie zaspany glos. Halo?

– Aleks, tu Marie Webb.

– Jasny gwint, gdzie ty sie podziewasz? Gdzie oboje jestescie? Czy on cie odnalazl?

– Nie wiem, o czym mowisz. Ani ja go nie znalazlam, ani on mnie. Ty w i e s z o wszystkim?

– A jak sadzisz, kto, u diabla, prawie skrecil mi kark przyleciawszy do Waszyngtonu w zeszlym tygodniu? Dawid! Kazdy telefon, pod ktory moze zadzwonic, zostanie przelaczony na mnie! To samo zalatwil Mo Panov! Gdzie ty jestes?!

– W Hongkongu, w Koulunie, jak przypuszczam. Hotel Empress, pod nazwiskiem Austin. Dawid dotarl do ciebie?

– I do Mo! On i ja zajrzelismy do wszystkich mysich dziur, by sie dowiedziec, co, u diabla, sie dzieje, i postawiono nam mur nie do przebicia. Nie, cofam to, nie postawiono; po prostu nikt sie nie orientuje, o co tu chodzi! Dobry Boze, Marie, od zeszlego czwartku nie mialem w ustach kropli alkoholu!

– Nie wiedzialam, ze go potrzebujesz.

– Potrzebuje! Co sie dzieje?

Marie opowiedziala mu, nie pomijajac niewatpliwego udzialu biurokracji rzadowej w jej porwaniu, o swej ucieczce, pomocy udzielonej przez Catherine Staples, pomocy, ktora w koncu okazala sie pulapka, zastawiona przez czlowieka o nazwisku McAllister, ktorego ujrzala na ulicy w towarzystwie Catherine.

– McAllister? Widzialas go?

– Aleks, on jest tutaj. Znowu chce mnie schwytac. Majac mnie, bedzie mogl sterowac Dawidem, az wreszcie go zabije! Juz tego probowali!

W rozmowie nastapila przerwa wypelniona napieciem.

– Rzeczywiscie probowalismy tego – powiedzial cicho Conk-lin. – Ale to bylo wtedy, nie teraz.

– Co ja moge zrobic?

– Zostan, gdzie jestes – polecil Aleks. – Wsiadam do pierwszego samolotu do Hongkongu. Nie wychodz z pokoju. Nie telefonuj juz nigdzie. Szukaja cie, musza to robic.

– Dawid jest tam, Aleks! Do czegokolwiek go zmusili z mego powodu, jestem smiertelnie przerazona!

– Delta byl najlepszym czlowiekiem, jakiego kiedykolwiek wyszkolila,,Meduza”. Na tym polu nie bylo lepszego. Wiem o tym. Widzialem.

– To jedna sprawa i nauczylam sie z tym zyc. Ale jest jeszcze drugi aspekt, Aleks! Jego umysl! Co sie stanie z jego umyslem?

Conklin znowu chwile milczal, a gdy podjal rozmowe, jego glos byl pelen namyslu.

– Zabiore ze soba przyjaciela, przyjaciela nas wszystkich, Mo nie odmowi. Nie ruszaj sie, Marie. Nadchodzi czas ostatecznej rozgrywki. I na Boga, on nastapi!

ROZDZIAL 23

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату