– Przybylem z miejsca, gdzie zimy sa znacznie bardziej ostre niz tutaj – odparl Bourne, czujac, jak jego czolo pokrywa sie kropelkami potu. Spokoj. Spokoj! – Musze skontaktowac sie z Kosem. To bardzo wazne.

W sluchawce zapadla cisza; Bourne wstrzymal oddech. A potem rozlegl sie inny glos – cichy i niemal rownie gluchy jak to milczenie.

– Przybywasz z Moskwy?

Szakal! To byl Szakal! Przez plynna, gladka francuszczyzne przebijal wyraznie latynoski akcent.

– Tego nie powiedzialem. – Bourne staral sie mowic jak Gaskonczyk. – Powiedzialem tylko, ze zimy sa tam bardziej ostre niz w Paryzu.

– Kim jestes?

– Kims, komu podal ten numer i haslo ktos, kogo bardzo powazasz. Moge ci zaproponowac najwiekszy kontrakt w twoim zyciu. Zaplata nie ma znaczenia – mozesz sam ja ustalic – ale wiedz, ze ci, ktorzy sa gotowi ja uiscic, naleza do grona najpotezniejszych ludzi w Stanach Zjednoczonych. Kontroluja znaczna czesc przemyslu i instytucji finansowych, maja takze dostep do kluczowych osrodkow wladzy.

– Bardzo dziwnie mowisz. Bardzo niezwykle.

– Jezeli nie jestes zainteresowany, moge natychmiast zapomniec ten numer i pojsc gdzie indziej. Jestem tylko posrednikiem. Wystarczy zwykle 'tak' lub 'nie'.

– Nie podejmuje zobowiazan, o ktorych nic nie wiem, ani nie pracuje dla ludzi, ktorych nie znam.

– Z pewnoscia okazaloby sie, ze ich znasz, gdybym mogl ci ujawnic ich nazwiska. Jednak na razie nie chodzi mi o zadne zobowiazania, tylko o twoje zainteresowanie. Jesli odpowiedz bedzie brzmiala 'tak', zdradze wiecej szczegolow, jesli 'nie', po prostu zwroce sie do kogos innego. W gazetach pisali, ze jeszcze wczoraj byl w Brukseli. Na pewno go znajde. – Jason uslyszal, jak Szakal na wzmianke o Brukseli raptownie nabiera powietrza w pluca. – A wiec tak czy nie, Kosie?

Cisza, a potem glos Carlosa:

– Zadzwon za dwie godziny.

I stukniecie odkladanej sluchawki.

Udalo sie! Jason wyskoczyl z budki jak z goracej kapieli, czujac, ze jest caly zlany potem. Pont Royal. Musi jak najszybciej wrocic do Bernardine'a!

– To byl Szakal! – oznajmil, zamknawszy za soba drzwi i kierujac sie prosto do stojacego przy lozku telefonu. Wyciagnal z kieszeni kartke otrzymana od Santosa, wykrecil numer, poczekal, az barman podniesie sluchawke, i powiedzial:

– Potwierdzam Kosa. Teraz podaj mi jakies nazwisko. – Umilkl na chwile. – Zapamietalem. Paczka bedzie czekala w recepcji. Przelicz wszystko, odeslij mi paszporty i odwolaj swoje psy. Moglyby skierowac Kosa na twoj trop. – Nie czekajac na odpowiedz, odlozyl sluchawke.

– Numer, ktory mi podales, jest z XV dzielnicy – poinformowal go weteran Deuxieme. – Wystarczylo, zeby nasz specjalista rzucil na niego okiem.

– Co teraz zrobi?

– Wroci do kanalow i poszpera dokladniej.

– Zadzwoni do nas?

– Na szczescie ma motorynke. Powiedzial, ze bedzie z powrotem w pracy za dziesiec minut i skontaktuje sie z nami najdalej za godzine.

– Doskonale!

– Niezupelnie. Zazyczyl sobie piec tysiecy frankow.

– Dostalby i piecdziesiat, gdyby chcial… Co to znaczy 'najdalej za godzine'?

– Nie bylo cie jakies trzydziesci piec minut, a on zjawil sie tutaj tuz po twoim wyjsciu. Wynika z tego, ze powinien zadzwonic w ciagu pol godziny.

Telefon zadzwonil natychmiast. W dwadziescia sekund pozniej mieli juz numer domu przy bulwarze Lefebvre.

– Wychodze – oswiadczyl Jason Bourne, chowajac do kieszeni przyniesione przez Bernardine'a granaty i pistolet. – Pozwolisz, ze to sobie pozycze?

– Bardzo prosze – odparl Francuz, wyciagajac zza paska jeszcze jeden pistolet. – Ostatnio po Paryzu grasuje tylu kieszonkowcow, ze zawsze trzeba miec cos w zapasie… Po co ci to?

– Mam co najmniej dwie godziny, wiec troche sie rozejrze.

– Sam?

– A jak inaczej? Gdybym poprosil o pomoc, groziloby mi, ze natychmiast mnie zastrzela albo wsadza na reszte zycia do wiezienia za zamach w Brukseli, z ktorym nie mialem nic wspolnego.

Byly sedzia Sadu Okregowego w Bostonie Brendan Patrick Prefontaine przygladal sie szlochajacemu, roztrzesionemu Gatesowi, siedzacemu z twarza ukryta w dloniach na kanapie w apartamencie hotelu Ritz- Carlton.

– Moj Boze, z jak ogromnym hukiem padaja niedawne wielkosci! – zauwazyl Brendan, nalewajac sobie whisky do szklanki z kostkami lodu. – A wiec zalatwili cie, Randy, zalatwili cie na perlowo ze szlaczkiem. Nic ci nie pomogl ani twoj dostojny wyglad, ani wybitna inteligencja. Trzeba bylo trzymac sie blizej ziemi, zolnierzyku.

– Jezu, Prefontaine, przeciez ty nie masz pojecia, jak to bylo! Budowalem ogromny kartel – Paryz, Bonn, Londyn, Nowy Jork, sila robocza z Dalekiego Wschodu – wart miliardy dolarow, kiedy porwali mnie z Plaza- Athenee, wsadzili do samochodu, zawiazali oczy i zawiezli na lotnisko, a stamtad samolotem do Marsylii. Robili mi okropne rzeczy! Trzymali mnie przez szesc tygodni w zamknietym pokoju, podawali narkotyki, a potem sprowadzali kobiety i wszystko filmowali… Ale to nie bylem ja!

– Moze to jednak byles ty, ale po prostu sie nie poznales. Albo nie tyle ty, co czesc twojej osobowosci przyzwyczajona osiagac natychmiast wszystko, czego tylko zapragnela. Po to, zeby ja zadowolic, przedstawiales swoim klientom na papierze olbrzymie zyski, gdy tymczasem w rzeczywistosci tysiace ludzi tracilo prace. Tak, moj drogi, wlasnie o to chodzilo…

– Mylisz sie, sedzio…

– Jak milo znowu slyszec ten tytul! Bardzo ci dziekuje, Randy.

– Zwiazki stawaly sie zbyt silne, przemysl kulal. Mnostwo firm musialo otwierac filie za oceanem, zeby przetrwac.

– Po kryjomu? Zreszta, niewazne. Odbiegamy od tematu… Po pobycie w Marsylii uzalezniles sie od narkotykow, a w dodatku twoi dreczyciele dysponowali filmami przedstawiajacymi szacownego pana adwokata w bardzo kompromitujacych sytuacjach.

– Co moglem zrobic? – wykrzyknal Gates. – Bylem zrujnowany!

– Obaj wiemy, co zrobiles. Stales sie zaufanym czlowiekiem Szakala w swiecie wielkiej finansjery, gdzie konkurencja jest uwazana za niezdrowy wymysl.

– Wlasnie dlatego mnie dopadl… Kartel, ktory tworzylismy, dzialalby na szkode Japonczykow i Chinczykow z Tajwanu. Oni go wynajeli… Boze, przeciez on mnie teraz zabije!

– Znowu? – zapytal byly sedzia.

– Jak to?

– Zapomniales, iz dzieki mnie mysli, ze jestes juz martwy.

– Mam w najblizszym czasie kilka spraw, a w przyszlym tygodniu prze sluchanie przed podkomisja Kongresu. Dowie sie, ze zyje!

– Na pewno nie, jesli sie tam nie pojawisz.

– Musze! Moi klienci…

– Skoro tak, to masz racje – przerwal mu Prefontaine. – Zabije cie. Bardzo mi przykro, Randy.

– Co mam robic?

– Istnieje pewien sposob, chloptasiu, ktory nie tylko pozwoli ci wygrzebac sie z obecnej nieprzyjemnej sytuacji, ale zapewni co najmniej kilka spokojnych lat. Rzecz jasna, bedzie wymagal z twojej strony pewnych poswiecen. Zaczniemy od dlugiej rekonwalescencji w prywatnej klinice, ale warunkiem jest pelna wspolpraca. Jezeli pomozesz nam schwytac i wyeliminowac Szakala, bedziesz wolny.

– Zgadzam sie na wszystko!

– Jak sie z nim kontaktujesz?

– Mam numer telefonu. – Gates wydobyl z kieszeni marynarki portfel, otworzyl go drzacymi palcami i siegnal do tylnej przegrodki. – Oprocz mnie zna go tylko trzech ludzi!

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату