Kto? Kto to mogl byc? Flannagan…? Zona Swayne'a…? Oni na pewno beda wiedziec! Bourne rzucil sie w strone stojacego na biurku telefonu, ale zanim zdazyl polozyc dlon na sluchawce, aparat zadzwonil. – To ty, Aleks?

– Nie, braciszku. Mowi stary przyjaciel. Szczerze mowiac, nie wiedzialem, ze mozemy sobie tak swobodnie operowac imionami.

– Nie mozemy – odparl Jason, usilujac za wszelka cene narzucic sobie spokoj. – Przed chwila cos sie stalo… Znalazlem cos!

– Opanuj sie, chlopie. Co moge dla ciebie zrobic?

– Potrzebuje cie tutaj. Masz czas?

W sluchawce rozlegl sie przytlumiony chichot.

– Czekaj no, niech sprawdze… Co prawda powinienem wpasc na po siedzenia kilku zarzadow spolek, a Bialy Dom zaprosil mnie na sniadanie, ale… Gdzie i kiedy, braciszku?

– Na pewno nie sam, stary przyjacielu. Przyda sie jeszcze przynajmniej trzech albo czterech. Da sie to zalatwic?

– Nie wiem. Kogo masz na mysli?

– Na przyklad faceta, ktory odwozil mnie od ciebie do miasta. Masz moze paru podobnych sasiadow?

– Szczerze mowiac, wiekszosc siedzi akurat w ciupie, ale moze uda mi sie paru znalezc w zsypie na smieci. Do czego ich potrzebujesz?

– Jako straznikow. To naprawde nic skomplikowanego. Ty bedziesz siedzial przy telefonie, a oni przy zamknietych bramach, informujac kazdego, kto bedzie pytal, ze to teren prywatny i goscie nie sa mile widziani. Szczegolnie jesli jezdza wielkimi czarnymi limuzynami.

– Powinno im sie spodobac.

– Zadzwon do mnie, jak cos bedziesz wiedzial, to podam ci namiary. Bourne rozlaczyl sie i natychmiast wykrecil numer Conklina w Viennie.

– Slucham?

– Doktor mial racje, a ja wypuscilem z rak morderce.

– Mowisz o zonie Swayne 'a?

– Nie, ale ona i jej sierzant wiedza, kto to byl. Musza wiedziec! Zlap ich i przytrzymaj. Oklamali mnie, wiec nasza umowa przestaje obowiazywac. Ten, kto spreparowal to samobojstwo, musial dzialac na polecenie 'Meduzy'. Chce go miec. Zaprowadzi nas na sama gore.

– Niestety, obawiam sie, ze nam sie wymknal.

– Co ty chrzanisz, do cholery?

– Podobnie jak sierzant i jego oblubienica. Obydwoje znikneli.

– Co to za wyglupy? O ile znam swietego Aleksa, a mozesz mi wierzyc, ze znam go dosc dobrze, na pewno mial ich pod obserwacja od chwili, jak stad wyjechali!

– Pod obserwacja elektroniczna, ale nie bezposrednia. Sam sie uparles, zeby trzymac CIA i Petera Hollanda z dala od 'Meduzy'.

– Co sie wlasciwie stalo?

– Zaalarmowalem komputery wszystkich miedzynarodowych linii lotniczych w kraju. Wedlug informacji z godziny dwudziestej trzydziesci nasza para miala zarezerwowane miejsca w samolocie Pan Amu startujacym o dwudziestej drugiej do Londynu.

– Do Londynu? – nie wytrzymal Jason. – Przeciez wybierali sie w przeciwnym kierunku, na Hawaje!

– Prawdopodobnie tam wlasnie sie udali, bo samolot do Londynu wy startowal bez nich. Kto wie, gdzie sie podziali.

– Ty powinienes wiedziec!

– Skad, jesli wolno zapytac? Dwoje obywateli Stanow Zjednoczonych lecacych na Hawaje nie musi okazywac paszportow, zeby dostac sie do naszego piecdziesiatego stanu. Wystarczy prawo jazdy albo karta wyborcza. Powiedziales, ze przygotowywali sie do tego kroku juz od dawna. Jak myslisz, czy sierzantowi o ponad trzydziestoletnim stazu w armii zdobycie kilku falszywych praw jazdy sprawiloby duzo klopotu?

– Ale po co?

– Po to, zeby zmylic tych, ktorzy beda ich szukac. Na przyklad nas, ale moze tez chodzic o gore 'Meduzy'.

– Kurwa mac!

– Czy bylby pan laskaw wyrazac sie nieco mniej wulgarnie, profesorze?

– Zamknij sie. Musze pomyslec.

– W takim razie pomysl takze o tym, ze zamoczylismy dupy w Oceanie Lodowatym, nie majac pod reka zadnego piecyka. Nadeszla pora, zeby wlaczyc Petera Hollanda. Potrzebujemy go. Potrzebujemy Langley.

– Nie, jeszcze nie! Zapomniales o czyms, Aleks. Holland zlozyl przysiege, a sadzac z tego, co o nim wiemy, traktuje ja bardzo powaznie. Od czasu do czasu z pewnoscia jest gotow nieco naciagnac przepisy, ale kiedy do wie sie o 'Meduzie' i o setkach milionow dolarow w Genewie, moze powiedziec: 'Dosyc, chlopcy. Teraz ja sie tym zajme'.

– Musimy zaryzykowac. Naprawde go potrzebujemy, Davidzie.

– Nie jestem zaden David, do cholery, tylko Jason Bourne, wasz twor! Jestescie moimi dluznikami, moimi i mojej rodziny! Nie ustapie ani o krok!

– I zabijesz mnie, jesli wystapie przeciwko tobie.

Zapadla cisza. Po dlugiej chwili przerwal ja Delta Jeden z Sajgonu.

– Tak, Aleks. Zabije cie. Nie dlatego, ze ty chciales mnie zabic w Paryzu, ale za to, ze znowu przyjmujesz z zacisnietymi powiekami pewne zalozenia, ktore wtedy doprowadzily cie do podjecia tej decyzji. Rozumiesz mnie?

– Rozumiem – odparl Conklin tak cicho, ze Bourne ledwo go uslyszal. – Arogancja i ignorancja to twoj ulubiony temat, jesli chodzi o Waszyngton. W twoich ustach wszystko zawsze brzmi tak orientalnie… Powinienes jednak w jakiejs wolnej chwili zastanowic sie takze nad swoja arogancja. Sami nie damy rady nic wiecej zrobic.

– Wrecz przeciwnie: pomysl, ile mozemy stracic, jesli nie bedziemy sami! Spojrz, jaki uczynilismy postep wciagu zaledwie ilu… siedemdziesieciu dwoch godzin! Daj mi jeszcze dwa dni, Aleks prosze cie! Zblizamy sie do sedna sprawy, do sedna tego, czym jest 'Meduza'! Jeszcze jeden krok i podsuniemy im znakomity sposob na to, zeby sie mnie pozbyc: Szakala.

– Zrobie, co bede mogl. Czy Kaktus dzwonil?

– Tak. Ma sie jeszcze odezwac, a potem tu przyjedzie. Pozniej wszystko ci wyjasnie.

– Powinienem byl ci wczesniej powiedziec: on i doktor sa przyjaciolmi.

– Wiem, Iwan mi o tym wspomnial… Aleks, chce ci przekazac kilka rzeczy: notatniki Swayne'a, jego portfel i jeszcze pare innych drobiazgow. Zapakuje to wszystko i poprosze ktoregos z chlopcow Kaktusa, zeby ci podrzucil. Zostawi paczke wartownikowi. Wez to pod lupe i zobacz, co sie da wyciagnac.

– Chlopcy Kaktusa? Moglbym wiedziec, co ty wlasciwie wyrabiasz?

– Zdejmuje ci jeden klopot z glowy. Neutralizuje to miejsce. Nikt nie bedzie mogl tu wejsc, ale zobaczymy, kto bedzie probowal.

– To moze sie okazac interesujace. Aha, okolo siodmej rano przyjda ludzie do psow, wiec dobrze by bylo, zebys ich od razu nie zastrzelil.

– Przypomniales mi o czyms. Przybierz swoj najbardziej oficjalny ton i zadzwon do straznikow z innych zmian. Powiedz im, ze ich uslugi nie sa juz potrzebne, ale kazdy otrzyma poczta miesieczne wynagrodzenie.

– A kto je wyplaci, jesli wolno zapytac? Nie zapominaj, ze CIA jest caly czas poza rozgrywka, a ja nie dysponuje nieograniczonymi zapasami pieniedzy.

– Aleja tak. Zadzwonie do swojego banku w Maine i kaze przeslac faksem polecenie wyplaty. Powiedz swojemu przyjacielowi Cassetowi, zeby odebral je z samego rana.

– Czy to nie zabawne? – mruknal z namyslem Conklin. – Zupelnie zapomnialem o twoich pieniadzach. Wlasciwie to w ogole zapomnialem o ich istnieniu.

– Nic dziwnego – odparl Bourne tonem, w ktorym mozna bylo sie doszukac nawet czegos w rodzaju lekkiego rozbawienia. – Ta czesc twojego umyslu, ktora nalezy do sztywnego biurokraty, wyobraza sobie zapewne, jak u Marie zjawia sie jakis ponury urzednik i mowi: 'Szanowna pani Webb, Bourne, czy jak sie pani nazywa. Chcialem pani przypomniec o tym, ze pracujac dla rzadu Kanady, zdefraudowala pani piec milionow dolarow, ktore

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату