Bourne zerwal sie na nogi i sciskajac w dloniach pistolet maszynowy, wyskoczyl na sciezke. Zwyciezyl! Wreszcie odzyska spokoj i rodzine! W chwili gdy odziana w sutanne sylwetka dotarla do szczytu wykutych w skalistym urwisku schodow, Jason nacisnal spust.

Ksiadz zgial sie wpol, zachwial, po czym runal w dol, toczac sie po stopniach wyciosanych w wulkanicznej skale, by wreszcie znieruchomiec na piasku. Bourne popedzil po schodach, a za nim dwaj komandosi. Znalazlszy sie na plazy, podbiegl do ciala i odsunal zakrwawiony kaptur, by z niedowierzaniem i przerazeniem utkwic wzrok w twarzy Samuela, kaplana z Wyspy Spokoju, Judasza, ktory sprzedal Szakalowi dusze za trzydziesci srebrnikow.

Nagle gdzies z boku rozlegl sie ryk poteznych silnikow i zza skal wylonila sie wielka lodz, pedzaca w kierunku przerwy w lancuchu raf. Z jej dziobu wystrzelil silny strumien swiatla, wydobywajac z ciemnosci szczyty rozkolysanych fal i trzepoczaca bandere ze znakiem brygady antynarkotykowej. Carlos! Terrorysta nie byl kameleonem, ale takze sie zmienil. Postarzal sie, schudl i wylysial, nie przypominal juz niemal w niczym silnie zbudowanego mezczyzny, jakim zapamietal go Jason. Tylko rysy sniadej, latynoskiej twarzy, teraz jeszcze dodatkowo przyciemnionej dzialaniem slonca, pozostaly te same. Uciekl!

W chwili gdy dotarl do waskiego gardla miedzy rafami, silniki zawyly na zwiekszonych obrotach i sruby, wsciekle mlocac wode, wypchnely lodz na otwarte morze. Zaraz potem rozlegly sie slowa wypowiedziane po angielsku z silnym obcym akcentem, wzmocnione przez nadajacy im metaliczne brzmienie glosnik:

– Paryz, Bourne! Paryz, jesli masz dosyc odwagi! A moze woli pan pewien uniwersytet w Maine, doktorze Webb?

Bourne runal w lizace piaszczysty brzeg fale, a krew z otwartej rany na jego karku zmieszala sie ze slona woda.

Rozdzial 18

Steven DeSole, straznik najwiekszych tajemnic Centralnej Agencji Wywiadowczej, wysiadl z trudem zza kierownicy. Znajdowal sie na opustoszalym parkingu przy niewielkim supermarkecie w Annapolis, w stanie Maryland; jedyne oswietlenie placu stanowil neon nieczynnej stacji benzynowej, w ktorej oknie spal w najlepsze duzy owczarek niemiecki. DeSole poprawil na nosie okulary w stalowych oprawkach i mruzac oczy, spojrzal na zegarek, usilujac dostrzec fosforyzujace wskazowki. O ile mogl stwierdzic, bylo miedzy pietnascie a dwadziescia po trzeciej nad ranem, co oznaczalo, ze mial jeszcze troche czasu. Bardzo dobrze. Musial zebrac mysli, a nie mogl tego zrobic w czasie jazdy, gdyz z powodu zaawansowanej kurzej slepoty musial byc maksymalnie skoncentrowany, a wynajecie kierowcy lub taksowki nie wchodzilo w gre.

Informacja, jaka otrzymal, skladala sie niemal wylacznie z nazwiska. 'Nazywa sie Webb', powiedzial czlowiek, ktory do niego zadzwonil. 'Dziekuje' – odparl DeSole, po czym wysluchal ogolnego opisu, pasujacego do co najmniej kilku milionow ludzi, podziekowal jeszcze raz informatorowi i odlozyl sluchawke. Jednak zaraz potem w jego analitycznym mozgu, wyszkolonym w taki sposob, by magazynowac i klasyfikowac wszelkie mniej lub bardziej istotne dane, zabrzeczal dzwonek alarmowy. Webb… Webb… Amnezja? Klinika w Wirginii, wiele lat temu. Bardziej martwy niz zywy czlowiek, przywieziony samolotem z nowojorskiego szpitala, o historii choroby oznaczonej takim stopniem tajnosci, ze nie wolno jej bylo pokazac nawet w Bialym Domu. Jednak pracownicy wywiadu czesto rozmawiaja ze soba po katach, czesciowo po to, by na chwile zrzucic z barkow choc czesc ciezaru ciaglych stresow, a czasem dlatego, zeby po prostu zaimponowac koledze. W ten sposob DeSole dowiedzial sie o krnabrnym, nieznosnym pacjencie dotknietym amnezja, uczestniku nieslawnej pamieci 'Meduzy', podejrzewanym o to, ze symuluje utrate pamieci. Czasem mowili o nim 'Davey', a czasem po prostu 'Webb'. Utrata pamieci…? Aleks Conklin powiedzial im, ze czlowiek, ktory zmienil tozsamosc, by wytropic i zgladzic Carlosa, ten agent provocateur znany jako Jason Bourne, stracil pamiec, a niewiele brakowalo, zeby i zycie, gdyz jego zwierzchnicy nie chcieli uwierzyc, ze dotknela go amnezja! Wiec to byl ten 'Davey'… Czyli David. David Webb i Jason Bourne to jedna osoba! Czy moglo byc inaczej?

David Webb! To on byl w posiadlosci Swayne'a tej nocy, ktorej Agencja dowiedziala sie o samobojstwie generala; o zdarzeniu tym z nieznanych przyczyn nie poinformowala nastepnego dnia zadna gazeta. David Webb… Stara 'Meduza'. Jason Bourne. Aleksander Conklin. Ale dlaczego…?

Po przeciwnej stronie parkingu pojawily sie swiatla nadjezdzajacej limuzyny. Blask reflektorow oslepil na chwile wysokiego funkcjonariusza CIA, zmuszajac go do zamkniecia oczu. Musial wszystko dokladnie wyjasnic tym ludziom, w ich posiadaniu znajdowaly sie bowiem przepustki do zycia, o jakim zawsze marzyli zarowno on, jak i jego zona – pieniadze. Nie urzednicze pieniazki, tylko prawdziwe pieniadze. Oznaczaly one dla jego wnukow studia na najlepszych uniwersytetach, bez potrzeby ponizajacego zebrania o nedzne stypendia przyslugujace im ze wzgledu na zajmowane przez niego stanowisko, na ktorym sprawdzal sie o tyle lepiej niz inni. Mowili o nim 'DeSole, niemy mol', ale nie placili wystarczajaco duzo za jego wiedze, te sama wiedze, ktora nie pozwalala mu podjac pracy w sektorze prywatnym. Przepis ten byl obwarowany tyloma paragrafami, ze wszelkie odwolywanie sie nie mialo najmniejszego sensu. Kiedys Waszyngton dowie sie o wszystkim – na pewno nie stanie sie to za jego zycia, wiec niech sie martwia wnuki. Nowa 'Meduza' zwabila go swoja szczodroscia, a on, mimo swego zgorzknienia, przybiegl w podskokach.

Usprawiedliwial sie sam przed soba, ze z jego strony byla to decyzja wcale nie bardziej godna potepienia od poczynan wielu ludzi pracujacych dla Pentagonu, ktorzy co roku opuszczali posady, by zaraz za drzwiami wpasc w objecia starych przyjaciol i dotychczasowych kontrahentow. Pewien pulkownik powiedzial mu to wprost: 'Pracujesz teraz, a pieniadze dostajesz pozniej'. Bog swiadkiem, ze Steven DeSole harowal jak wol dla swego kraju, a ten nie dawal mu prawie nic w zamian. Mimo to nienawidzil nazwy 'Meduza' i rzadko jej uzywal, gdyz byla groznym i zwodniczym symbolem zupelnie innych czasow. Z przestepczych fortun wziely swoj poczatek wielkie koncerny naftowe i transportowe, ale wczorajsi zbrodniarze dzisiaj byli juz zupelnie innymi ludzmi. Co prawda 'Meduza' narodzila sie w zdewastowanym przez wojne Sajgonie, lecz dzisiaj przestala juz istniec, a jej miejsce zajely dziesiatki nowych firm i nazwisk.

– Nie jestesmy bez skazy, panie DeSole, podobnie jak nie jest bez skazy zadna miedzynarodowa, ale kontrolowana przez Amerykanow korporacja – powiedzial czlowiek, ktory go zwerbowal. – To prawda, ze osiagamy ekonomiczne zyski, wykorzystujac niedostepne ogolnie informacje czy tez tajemnice, jak chca niektorzy. Musimy jednak tak postepowac, bo dokladnie to samo robia nasi konkurenci w Europie i na Dalekim Wschodzie. Roznica polega jedynie na tym, ze oni, w przeciwienstwie do nas, maja za soba poparcie rzadu… Handel, panie DeSole, handel i zyski sa najszlachetniejszymi celami, jakie czlowiek moze sobie znalezc na Ziemi. Chrysler nie przepada za Toyota, ale przebiegly pan Iapocca nie nawoluje do nalotu bombowego na Tokio. W kazdym razie, jak do tej pory… Zamiast tego szuka sposobow na polaczenie sil z Japonczykami.

Wlasciwie, rozmyslal DeSole, obserwujac, jak limuzyna zatrzymuje sie w odleglosci trzech metrow od niego, to, co robil dla 'korporacji', jak zwykl ja nazywac w odroznieniu od firmy, w ktorej oficjalnie pracowal, mozna by wrecz uznac za dzialalnosc dobroczynna. Z ktorejkolwiek strony by patrzec, zyski sa znacznie bardziej pozadane od bomb… A przy okazji jego wnuki beda mogly uczeszczac do najlepszych szkol w kraju.

Z samochodu wysiedli dwaj mezczyzni i podeszli do niego.

– Jak wygladal ten Webb? – zapytal po pewnym czasie Albert Armbruster, przewodniczacy Federalnej Komisji Handlu, kiedy juz przechadzali sie we trojke skrajem parkingu.

– Dysponuje jedynie relacja ogrodnika, ktory ukryl sie za parkanem w odleglosci dziesieciu metrow od niego.

– Co panu powiedzial? – Niski mezczyzna o gestych, czarnych brwiach i rownie czarnych wlosach wbil w DeSole'a przenikliwe spojrzenie swoich oczu. – Tylko dokladnie – dodal.

– Zaraz, chwileczke! – zaprotestowal funkcjonariusz CIA. – Ja zawsze jestem dokladny, ale jesli mam byc szczery, panski ton zupelnie mi sie nie podoba!

– Jest zdenerwowany. – Armbruster machnal reka, jakby chcial dac do zrozumienia, ze nie nalezy zwracac na jego towarzysza wiekszej uwagi. – To makaroniarz z Nowego Jorku, ktory nigdy nikomu nie ufa.

– A komu mozna ufac w Nowym Jorku? – rozesmial sie niski, czarno wlosy mezczyzna, tracajac lokciem opasly brzuch Armbrustera. – Wy jestescie najgorsi, bo trzymacie w garsci banki, amico!

– I lepiej, zeby tak zostalo… Czekamy na ten opis – przypomnial DeSole'owi.

– Jest niekompletny, ale dzieki niemu odkrylem bezposredni, choc nie najswiezszy zwiazek z 'Meduza', ktory

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату