palcow lekarza, tylko szorstki ucisk bandaza. Doktor stal obok fotela, przygladajac sie swemu pacjentowi. – Jak idzie? – zapytal Bourne, spogladajac z usmiechem w gore.

– Juz skonczone – oznajmil Kanadyjczyk.

– W takim razie… Chyba bedzie lepiej, jesli zobaczymy sie pozniej w barze, nie uwaza pan?

– Wreszcie dotarlismy do przyjemniejszej czesci tej historii.

– To wcale nie jest przyjemniejsza czesc, doktorze, a ja bylbym najbardziej niewdziecznym pacjentem na swiecie, gdybym pozwolil panu uslyszec to, o czym nie powinien pan wiedziec.

Lekarz spojrzal Jasonowi prosto w oczy.

– Pan to mowi serio, prawda? Pomimo tego, co sie zdarzylo, nie chce mnie pan narazac. To nie zadna melodramatyczna zagrywka, w jakich, nawiasem mowiac, lubuja sie kiepscy doktorzy, tylko autentyczna troska?

– Chyba tak.

– Biorac pod uwage wszystko, co sie panu zdarzylo, przy czym mysle nie tylko o wydarzeniach ostatnich kilku godzin, w ktorych bralem udzial, ale takze o tym, o czym swiadcza blizny na panskim ciele, naprawde bardzo sie dziwie, ze moze pan jeszcze zaprzatac sobie glowe kims innym. Jest pan niezwyklym czlowiekiem, panie Webb. Chwilami wydaje mi sie nawet, ze postepuje pan jak dwoch zupelnie roznych ludzi.

– Nie ma we mnie nic niezwyklego, doktorze – odparl Jason Bourne, przymykajac na chwile powieki. – Nie chce byc niezwykly, dziwny ani egzotyczny, tylko zupelnie zwyczajny, jak pierwszy lepszy facet z ulicy. Jestem nauczycielem i nie chce byc nikim innym, ale na razie, w obecnych okolicznosciach, musze postepowac tak, jak uwazam za stosowne.

– Co oznacza, ze powinienem wyjsc dla wlasnego dobra?

– Tak jest.

– A gdybym pomimo to dowiedzial sie kiedys o wszystkim, zapewne przekonam sie, ze panskie rady byly jak najbardziej sluszne?

– Mam taka nadzieje.

– Zaloze sie, ze jest pan wspanialym nauczycielem, panie Webb.

– Doktorze Webb – poprawil go odruchowo St. Jacques, jakby mialo to w tej chwili jakies istotne znaczenie. – Moj szwagier, tak jak siostra, ma stopien doktora, a poza tym zna kilka orientalnych jezykow i wyklada na uniwersytecie. Chcieli go sciagnac do Harvardu, McGill i Yale, ale on…

– Zamknij sie, z laski swojej – przerwal mu Bourne, z trudem opanowujac rozbawienie. – Na moim przedsiebiorczym mlodym przyjacielu kazdy tytul przed nazwiskiem robi ogromne wrazenie, ale zapomina o tym, ze gdybym mial korzystac z wlasnych finansow, moglbym wynajac jedna z jego willi nie wiecej niz na kilka dni.

– Chrzanisz.

– Mowilem o moich mozliwosciach finansowych.

– No, wlasnie. Masz spore mozliwosci.

– Mam bogata zone… Prosze nam wybaczyc, doktorze. To stara sprzeczka rodzinna.

– Musi pan byc nie tylko wspanialym nauczycielem, ale, mimo pozorow, takze bardzo ujmujacym czlowiekiem – zauwazyl lekarz. – Przyjmuje zaproszenie na drinka – dodal, zatrzymujac sie przy drzwiach. – Bedzie mi bardzo milo.

– Dziekuje – odparl Jason. – Dziekuje za wszystko, doktorze. – Kanadyjczyk skinal glowa i wyszedl, starannie zamykajac za soba drzwi. – To prawdziwy przyjaciel, Johnny – powiedzial Bourne do szwagra.

– Na co dzien jest zimny jak ryba, ale zna sie na swojej robocie. Dzisiaj pierwszy raz zachowal sie jak czlowiek… A wiec uwazasz, ze Szakal spotkal sie z gubernatorem na morzu w poblizu Antiguy, dowiedzial sie, czego chcial, po czym zabil go i dal na obiad rekinom?

– Wpuszczajac nastepnie jego lodz na rafy – uzupelnil Jason. – Tragedia na morzu, jakich wiele, a Carlos znika bez sladu. To dla niego najwazniejsze.

– Cos mi sie tu nie podoba… – mruknal Johnny. – Nigdy nie zajmowalem sie tym dokladniej, ale wiem, ze akurat ta czesc rafy na polnoc od Falmouth jest nazywana Diabelska Paszcza. Wszystkie mapy zalecaja po prostu, zeby omijac to miejsce z daleka, nie wdajac sie w wyliczanie liczby ludzi, ktorzy stracili tam zycie.

– I co z tego?

– To, ze skoro Szakal wyznaczyl gubernatorowi spotkanie wlasnie w tamtych okolicach, to musial znac to miejsce. Pytanie tylko skad?

– Twoi dwaj komandosi nic ci nie powiedzieli?

– O czym? Poslalem ich prosto do Henry'ego, zeby zdali mu dokladna relacje. Nie bylo czasu, zeby spokojnie usiasc i wszystko przeanalizowac.

– W takim razie Henry wie juz o wszystkim i prawdopodobnie jest w szoku. W ciagu dwoch dni stracil dwie lodzie poscigowe, z czego dostanie pieniadze tylko za jedna, a przeciez jeszcze nic nie wie o swoim szefie, czcigodnym brytyjskim gubernatorze, slugusie Szakala, ktory zrobil w trabe cale Foreign Office, wmawiajac im, ze emerytowany rzezimieszek z Paryza to szlachetny bojownik o niepodleglosc Francji. Dzisiaj w Londynie beda mieli goraca noc.

– Dwie lodzie? O czym ty mowisz? Co takiego wie teraz Henry? Dlaczego mieli mu o tym powiedziec akurat moi ludzie?

– Nie dalej jak minute temu zadales mi pytanie, skad Szakal mogl wiedziec o rafie kolo Antiguy znanej jako Diabelska Paszcza.

– Moze mi pan wierzyc, doktorze Webb, nie mam jeszcze galopujacej sklerozy. A wiec, skad?

– Stad, ze mial tu jeszcze jednego czlowieka. Wlasnie o tym powiedzieli Henry'emu twoi komandosi. Jasnowlosego sukinsyna, ktory kierowal wydzialem narkotykow.

– Rickman? Ten zalozyciel i jedyny czlonek brytyjskiego Ku- Klux- Klanu? Rickman sluzbista, bicz bozy na wszystkich, ktorzy w pore nie odwazyli mu sie postawic? Henry w to nie uwierzy!

– Czemu nie? Opisales wlasnie czlowieka, ktorego Carlos przyjalby z otwartymi ramionami.

– Byc moze, ale to takie nieprawdopodobne… Taki swietoszek! Modlil sie co rano przed praca, proszac Boga o pomoc w walce z Szatanem, nie pil alkoholu, nie spotykal sie z kobietami…

– Savonarola?

– Ktos w tym rodzaju, o ile dobrze pamietam lekcje historii.

– Tym bardziej przypadlby do gustu Szakalowi. Henry na pewno we wszystko uwierzy, kiedy druga lodz nie wroci do Plymouth, a zaloga nie stawi sie na nastepna poranna modlitwe.

– Wiec Carlos uciekl wlasnie w ten sposob?

– Tak. – Bourne skinal glowa i wskazal na kanape stojaca po drugiej stronie stolika do kawy. – Siadaj, Johnny. Musimy porozmawiac.

– A co robilismy do tej pory?

– Rozmawialismy, ale o tym, co sie zdarzylo, nie o tym, co dopiero ma sie wydarzyc.

– Co takiego ma sie wydarzyc? – zapytal St. Jacques, zajmujac miejsce na kanapie.

– Wyjezdzam.

– Nie! – krzyknal Johnny i zerwal sie z miejsca, jakby trafiony ladunkiem elektrycznym. – Nie mozesz!

– Musze. On wie wszystko: jak sie nazywam, gdzie mieszkam. Wszystko.

– Dokad polecisz?

– Do Paryza.

– Nie, do wszystkich diablow! Nie mozesz tego zrobic Marie i dzieciom! Nie pozwole ci!

– Nie uda ci sie mnie powstrzymac.

– Na litosc boska, posluchaj mnie, Davidzie! Nawet jezeli ludzi w Waszyngtonie nie obchodzi, co sie z toba stanie, to wierz mi, ci z Ottawy sa ulepieni z lepszej gliny! Moja siostra pracowala dla naszego rzadu, a nasz rzad nie odsyla wspolpracownikow do diabla tylko dlatego, ze w pewnej chwili staja sie zbyt niewygodni. Znam wielu ludzi, takich jak Scotty, doktor i inni. Wystarczy, zeby powiedzieli jedno slowo, a dostaniesz wlasna fortece w Calgary. Nikt nie bedzie mogl nawet tknac cie palcem!

– Myslisz, ze moj rzad nie zrobilby tego samego? Powiem ci cos, bracie: sa w Waszyngtonie ludzie, ktorzy bez wahania oddaliby za nas zycie. Dobrowolnie, nie liczac na zadne nagrody od nikogo. Gdyby chodzilo mi o jakies odosobnione miejsce, dostalbym posiadlosc w Wirginii z konmi, sluzba i plutonem uzbrojonych po zeby zolnierzy, ktorzy pilnowaliby nas przez dwadziescia cztery godziny na dobe.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату