– Wiec czemu sie na to nie zgodzisz?
– A wiesz, co by to oznaczalo, Johnny? Zycie w wiezieniu! Dzieciaki nie moga odwiedzac kolegow, do szkoly chodza pod ochrona straznikow, nie mamy sasiadow, patrzymy z Marie tylko na siebie i na reflektory za oknem, slyszymy kroki straznikow i od czasu do czasu odglos repetowanej broni, bo jakis krolik uruchomil system alarmowy… Zapewniam cie, ze zadne z nas by tego nie wytrzymalo.
– Ani ja, gdyby mialo to wygladac tak, jak mowisz. Co ci pomoze wyprawa do Paryza?
– Moge go odszukac i usunac.
– Ma tam swoich ludzi.
– A ja mam Jasona Bourne'a – odparl David Webb.
– Glupie pieprzenie!
– Zgadzam sie, ale na razie przynosi efekty. Jestes moim dluznikiem, Johnny. Pomoz mi. Powiedz Marie, ze nic mi nie jest, ze nie jestem ranny i ze dzieki Fontaine'owi zlapalem swiezy trop Carlosa… Tak sie sklada, ze to akurat jest prawda. Kawiarnia Le Coeur du Soldat w Argenteuil. Powiedz jej, ze sciagnalem tam Conklina i cala pomoc, jaka mogl mi zapewnic Waszyngton.
– Ale ty tego nie zrobisz, prawda?
– Nie. Szakal natychmiast dowiedzialby sie o wszystkim. Ma swoje wtyczki na Quai d'Orsay. Musze dzialac solo.
– Myslisz, ze ona sie o tym nie dowie?
– Bedzie podejrzewala, ale nie bedzie miala pewnosci. Poprosze Aleksa, zeby zadzwonil do niej i powiedzial, ze jest w ciaglym kontakcie z naszymi ludzmi w Paryzu. Jednak przede wszystkim musi to uslyszec od ciebie.
– Po co klamac?
– Nie powinienes o to pytac, bracie. Juz i tak zbyt wiele przeze mnie przezyla.
– W porzadku: powiem jej, ale ona i tak mi nie uwierzy. Zawsze potrafila przejrzec mnie na wylot. Jak bylem maly, wpatrywala sie we mnie tymi swoimi brazowymi oczami, ale zupelnie inaczej niz bracia, bez pogardy i nie smaku, i od razu wszystko wiedziala. Potrafisz to zrozumiec?
– To, o czym mowisz, nazywa sie troska. Po prostu troszczyla sie o ciebie.
– Tak, masz racje.
– Nawet bardziej, niz myslisz. Zadzwon do niej za kilka godzin i sprowadz ja tu z dziecmi. To najbezpieczniejsze miejsce, jakie moga znalezc.
– A ty? Jak chcesz sie dostac do Paryza? Polaczenia z Antiguy i Martyniki sa niepewne, a poza tym prawie zawsze wykupione na kilka tygodni naprzod.
– I tak nie moglbym z nich skorzystac. Musze sie tam dostac incognito.
Pewien czlowiek w Waszyngtonie musi cos wymyslic. Musi.
Aleksander Conklin wyszedl, kustykajac, z malej kuchni sluzbowego mieszkania CIA w Viennie. Twarz i wlosy mial zupelnie mokre. Dawniej (jeszcze zanim to dawniej utopilo sie w morzu whisky), kiedy bieg wydarzen stawal sie za szybki, one same zas zbyt ciezkie, wyszedlby po prostu t biura, aby oddac sie uspokajajacemu rytualowi: najlepszy bar w okolicy, dwa martini, a potem krwisty befsztyk z obficie polanymi tluszczem ziemniakami. Ta specyficzna kombinacja – samotnosc, niewielka dawka alkoholu, smak surowego miesa, a przede wszystkim tluste ziemniaki – pozwalala mu spojrzec na swiat z nowej perspektywy, uporzadkowac nagromadzone w ciagu minionych godzin wrazenia i przywolac na pomoc zdrowy rozsadek. Kiedy nastepnie wracal do biura – niezaleznie od tego, czy znajdowalo sie przy Bel- grave Square w Londynie, czy na zapleczu burdelu w Katmandu – mial gotowych co najmniej kilka rozwiazan. Wlasnie dlatego zyskal przydomek swietego Aleksa. Kiedys wspomnial o tej kulinarnej terapii Mo Panovowi, ktory odpowiedzial tylko jednym, kwasnym zdaniem: 'Jesli nie wykonczy cie ta szalona glowa, to na pewno zrobi to twoj zoladek'.
Obecnie jednak, w obliczu pozostawionej przez nalog prozni oraz w zwiazku z takimi przyjemnosciami jak wysoki poziom cholesterolu i jakies cholerne triglycerydy, musial znalezc inny sposob. Udalo mu sie to dzieki zupelnemu przypadkowi. Pewnego dnia podczas relacji z przesluchan w sprawie afery Iran- Contras, ktore uwazal za najlepszy program komediowy w historii TV, zepsul mu sie telewizor. Wsciekly, wlaczyl od dawna nie uzywane przenosne radio (telewizor mial takze wbudowany tuner radiowy, teraz rownie bezuzyteczny, jak i cala reszta), lecz okazalo sie, ze bateryjki zamienily sie juz w jakies cuchnace, zalane bialawa substancja szczatki. Czujac w protezie pulsujacy bol, pokustykal do telefonu. Mial znajomego elektrotechnika, ktoremu wyswiadczyl kilka przyslug. Wiedzial, ze w razie potrzeby moze na niego liczyc. Niestety, sluchawke podniosla kipiaca zloscia zona tego czlowieka, ktora wykrzyczala, prawdopodobnie z piana na ustach, ze jej maz uciekl z 'cholerna czarna zdzira z jakiejs ambasady!' (Zairu, jak sie okazalo pozniej). Bliski apopleksji Conklin udal sie pospiesznie do kuchni, gdzie na poleczce nad zlewozmywakiem staly jego lekarstwa. Kiedy odkrecil kran, kurek zostal mu w reku, woda zas trysnela obfitym strumieniem az pod sam sufit, moczac mu przy okazji cala glowe. Caramba! Zimny prysznic przywrocil mu jednak jasnosc myslenia, dzieki czemu przypomnial sobie, ze stacja kablowa miala retransmitowac wieczorem cale posiedzenie komisji. Uspokojony i uszczesliwiony wezwal hydraulika, a sam poszedl kupic nowy telewizor.
Od tamtego dnia zawsze, kiedy nie dawaly mu spokoju jego wlasne sprawy lub problemy otaczajacego go swiata, wsadzal glowe do zlewu i polewal ja obficie zimna woda. Zrobil tak rowniez tego ranka. Co za cholerny, pieprzony dzien!
DeSole! Zabity o wpol do piatej nad ranem w wypadku drogowym na nie uczeszczanej szosie w Marylandzie. Co, do stu tysiecy par diablow, mogl robic DeSole, w ktorego prawie jazdy bylo jak wol napisane, ze cierpi na kurza slepote, o wpol do piatej rano na bocznej drodze w okolicach Annapolis? A zaraz potem Charlie Casset, wsciekly Charlie Casset, dzwoni o szostej i wrzeszczy, ze ma zamiar natychmiast zlapac za cholerny kark cholernego glownodowodzacego NATO i zazadac wyjasnien w sprawie cholernego tajnego polaczenia telefaksowego z martwym szefem tajnych operacji, martwym nie w wyniku jakiegos cholernego wypadku, tylko cholernego morderstwa! Co wiecej, byloby dobrze, gdyby pewien emerytowany funkcjonariusz Agencji nazwiskiem Conklin ujawnil wszystko, co wie na temat DeSole'a i Brukseli, bo w przeciwnym razie przestana obowiazywac wszelkie dzentelmenskie umowy dotyczace tegoz funkcjonariusza i jego nieuchwytnego przyjaciela, niejakiego Jasona Bourne'a. Do poludnia, nie dluzej! A potem, jakby tego wszystkiego bylo malo, Iwan Jax! Czarnoskory geniusz medyczny uznal za stosowne poinformowac go, ze pragnie odstawic cialo generala Swayne'a tam, skad je wzial, gdyz nie chce byc zamieszany w kolejna zakonczona calkowita kompromitacja operacje Agencji. Agencja nie ma z tym nic wspolnego! – krzyczal rozpaczliwie w mysli Conklin, wiedzac, ze nie moze wyjasnic doktorowi prawdziwych przyczyn, dla ktorych zwrocil sie do niego o pomoc. 'Meduza'. Z kolei Jax nie moze tak po prostu odwiezc ciala do Manassas, poniewaz policja stanowa (na zadanie pewnego emerytowanego funkcjonariusza wywiadu znajacego hasla i szyfry, ktorych nie powinien znac) odciela dostep do posiadlosci generala.
– Wiec co mam zrobic z trupem? – wrzasnal Jax.
– Potrzymaj go jeszcze troche w chlodzie. Kaktus tez by ci to powiedzial.
– Kaktus? Bylem z nim cala noc w szpitalu. Wylize sie z tego, ale o tym, co sie dzieje, wie dokladnie tyle samo, co ja, czyli nic!
– Podczas tajnych operacji nie zawsze wszystko moze byc od razu jasne – powiedzial Aleks, brzydzac sie samego siebie. – Dam ci znac.
Nastepnie poszedl do kuchni i wsadzil glowe pod zimna wode. Juz nic gorszego nie moglo sie zdarzyc. Oczywiscie, w chwile pozniej zadzwonil telefon.
– Tu pizzeria – oznajmil ponuro Conklin.
– Wydostan mnie stad! – zazadal Jason Bourne. W jego glosie nie pozostal nawet slad Davida Webba. – Do Paryza!
– Co sie stalo?
– Uciekl mi, oto, co sie stalo, a ja musze sie dostac do Paryza, bez stemplowania paszportu, bez wprowadzania do zadnego komputera. On ma wszedzie wtyki. Tym razem nie moze mnie wysledzic… Sluchasz mnie, Aleks?
– Dzis w nocy zginal DeSole. Wypadek, ktory wcale nie byl wypadkiem. 'Meduza' jest coraz blizej.
– Nic mnie nie obchodzi 'Meduza'! Dla mnie to juz historia. Skrecilismy w niewlasciwa ulice. Musze dostac Szakala! Wiem, ze moze mi sie udac!
– Zostawiasz mnie samego z 'Meduza'…
– Sam powiedziales, ze chcesz isc z tym wyzej i dales mi czterdziesci osiem godzin. Przesun zegarek do przodu. Czterdziesci osiem godzin juz minelo, wiec idz, do kogo chcesz, tylko najpierw zabierz mnie stad i odstaw