heroiczny sposob, jak odmalowal to w opowiesci dla Ziny. To, co zrobil, bylo haniebne i wstydliwe, lecz w tamtych czasach nie mial dosc wladzy, by dzialac samodzielnie. Teraz bylo inaczej.
Znajdowal sie ponad dwiescie metrow nad ziemia, kiedy wiatr zmienil raptownie kierunek. Zaczelo go znosic coraz dalej od kutra i mimo wszelkich prob nie udalo mu sie skorygowac kursu. Pod soba spostrzegl blysk swiatla na pokladzie lodzi i zorientowal sie, ze zaloga pilnie obserwuje jego lot. Kuter ruszyl w jego kierunku.
Horyzont sie podniosl, a ocean zaczal zblizac sie gwaltownie, wypelniajac jego pole widzenia. Wiatr nagle ucichl.
Spalko najpierw nogami, potem reszta ciala zanurzyl sie w wodzie. Mimo ze byl na to psychicznie przygotowany, szok wywolany lodowata woda pozbawil go tchu. Ciezar pojemnika pociagnal go w dol, lecz predko przeciwstawil mu sie poteznymi nozycowymi pchnieciami nog. Wyplynal na powierzchnie z zadarta glowa i wzial gleboki oddech, uwalniajac sie jednoczesnie od spadochronu.
Uslyszal loskot silnikow odbijajacy sie echem w glebinach i niewiele myslac, rzucil sie w tamtym kierunku. Wkrotce jednak wobec sily fal zrezygnowal z pomyslu doplyniecia do kutra. Kiedy statek wreszcie sie zblizyl, byl u kresu wytrzymalosci. Wiedzial, ze bez hermetycznego kombinezonu juz mialby hipotermie.
Czlonek zalogi rzucil mu line, a po burcie spuszczono sznurowa drabinke. Wspial sie po niej, przez cala droge na gore walczac z oceanem.
Potezne ramie wyciagnelo sie, pomagajac mu wejsc na poklad. Podniosl wzrok i ujrzal twarz o przenikliwych blekitnych oczach, okolona gestymi blond wlosami.
– La illaha ill Allah – powiedzial Hasan Arsienow. – Witamy na pokladzie, Szejku.
Spalko wstal, a czlonkowie zalogi owineli go w koce.
– La illaha ill Allah – odrzekl. – Prawie cie nie poznalem.
– Kiedy pierwszy raz po rozjasnieniu wlosow popatrzylem w lustro, tez sie nie poznalem.
Spalko przyjrzal sie twarzy dowodcy terrorystow.
– Jak sie sprawdzaja soczewki kontaktowe?
– Nikt z nas nie mial z nimi problemow. – Arsienow nie mogl oderwac wzroku od metalowej skrzynki w dloni Szejka. – Jest tutaj.
Spalko pokiwal glowa. Spojrzal Arsienowowi przez ramie i zobaczyl Zine stojaca w ostatnich promieniach zachodzacego slonca. Jej zlociste wlosy powiewaly na wietrze, bez zmruzenia powiek patrzyla na niego kobaltowymi oczami.
– Kierunek lad – rozkazal Spalko zalodze. – Chce sie przebrac w suche rzeczy.
Zszedl do przedniej kabiny, gdzie na koi czekaly na niego starannie zlozone ubrania, a na pokladzie pod nia para porzadnych czarnych butow. Odpial pojemnik i postawil go na koi. Kiedy zrzucil z siebie kombinezon, zerknal na nadgarstek, by zobaczyc, jak mocno stalowa obrecz poranila mu skore. Potem zatarl energicznie rece, przywracajac krazenie krwi.
Stal tylem, gdy drzwi otworzyly sie i szybko zamknely. Nie odwrocil sie, nie musial widziec, kto wszedl do kabiny.
– Zaraz cie rozgrzeje – powiedziala zmyslowym glosem Zina.
Chwile pozniej poczul dotyk jej piersi i zar ledzwi na plecach i posladkach. Euforia skoku ze spadochronem wciaz rozpalala mu zmysly, podsycona przez swieze wspomnienie ostatecznego zakonczenia jego dlugiego zwiazku z Annaka Vadas. Wszystko to sprawilo, iz nie mogl sie Zinie oprzec.
Odwrocil sie i usiadl na brzegu koi, a ona przywarla do niego calym cialem. Byla jak samica w rui. Widzial zar w jej oczach, slyszal jej pomruki rozkoszy. Zatracila sie z nim kompletnie, dajac mu chwilowe spelnienie.
Mniej wiecej dziewiecdziesiat minut pozniej Jamie Hull zszedl do podziemnego garazu, by skontrolowac straz przy bocznej bramie, gdy zauwazyl Karpowa. Szef rosyjskiej ochrony wyrazil zdziwienie na jego widok, lecz Hull nie dal sie nabrac. Odnosil wrazenie, ze Borys ostatnio go sledzi, ale moze po prostu padl ofiara paranoi. Chociaz mialo to swoje uzasadnienie. W hotelu przebywali obecnie wszyscy przywodcy zaproszeni na szczyt antyterrorystyczny. Nazajutrz o osmej rano rozpoczna sie obrady, a dla niego okres najwyzszego ryzyka. Wprost przerazala go mysl, ze jakims sposobem towarzysz Borys zwachal to, co odkryl Fejd al- Saud, i to, co Hull uknul z szefem arabskiej ochrony.
Dlatego tez, aby Borys nie wyczul jego obaw, Hull przylepil do twarzy szeroki usmiech. Byl gotowy na wszystko, byle tylko Rosjanin niczego sie nie domyslil.
– Widze, ze pracuje pan po godzinach, drogi panie Hull – powiedzial Karpow tubalnym glosem spikera radiowego. – Ktos musi czuwac, aby spac mogl ktos, co?
– Bede mial dosc czasu, zeby sie wyspac, kiedy konferencja sie skonczy, a wraz z nia nasza robota.
– Nasza robota nigdy sie nie konczy. – Karpow byl ubrany w jeden ze swoich fatalnych serzowych garniturow. Wygladal w nim, jakby byl zakuty w niezgrabny pancerz. – Chocbysmy nie wiem ile zdzialali, zawsze czeka nas kolejne zadanie. To jeden z urokow naszej pracy, mam racje?
Hulla korcilo, zeby zaprzeczyc, ale ugryzl sie w jezyk.
– A jak tutejsza ochrona? – Karpow rozgladal sie dookola swoimi paciorkowatymi czarnymi oczami. – Zgodna z wysokimi amerykanskimi standardami, mam nadzieje?
– Dopiero sprawdzam.
– W takim razie przyda sie panu pomoc, prawda? Co dwie glowy, to nie jedna.
Hull opadl nagle z sil. Nie pamietal juz, jak dlugo tkwil w tym zapomnianym przez Boga kraju ani kiedy mial okazje porzadnie sie wyspac. I ani jednego drzewa, po ktorym mozna by sie bylo zorientowac, jaka jest pora roku! Mial objawy dezorientacji podobnej do tej, na jaka cierpia czasami marynarze na lodziach podwodnych.
Przygladal sie, jak wartownicy zatrzymuja furgonetka firmy gastronomicznej, przepytuja kierowce i sprawdzaja ladunek. Nie zauwazyl zadnego bledu w procedurze ani w samej metodzie.
– Czy ten kraj nie dziala na ciebie dolujaco? – spytal Borysa.
– Dolujaco? Toz to istny raj, przyjacielu – zachnal sie Karpow. – Jak chcesz sie naprawde zdolowac, spedz zime na Syberii.
Hull zmarszczyl brwi.
– Zeslali cie na Syberie?
Borys parsknal smiechem.
– Tak, ale nie w tym celu, co myslisz. Pracowalem tam jako agent operacyjny kilka lat temu, kiedy napiecie z Chinami siegnelo szczytu. Wiesz, tajne manewry wojskowe, akcje wywiadowcze, a wszystko w najmroczniejszej, najzimniejszej krainie, jaka mozesz sobie wyobrazic. – Karpow westchnal. – Chociaz jako Amerykanin pewnie w ogole nie potrafisz wyobrazic sobie czegos takiego.
Hull wciaz krzywil usta w dobrodusznym usmiechu, choc kosztowalo go to wiele cierpliwosci. Na szczescie przed brame zajechala nastepna furgonetka. Z elektrocieplowni Reykjavik. Z jakiegos powodu wzbudzila zainteresowanie Borysa i Hull podazyl za nim w kierunku punktu kontroli. W samochodzie siedzialo dwoch mezczyzn w uniformach.
Karpow wzial do reki karte ze zleceniami podana poslusznie przez kierowce jednemu z wartownikow i zaczal czytac.
– O co chodzi? – zapytal typowym dla siebie agresywnym tonem.
– Kwartalny przeglad instalacji geotermicznej – odparl kierowca.
– Musicie robic to akurat teraz? – Karpow lypnal spode lba na szofera.
– Tak jest, prosze pana. Cale miasto jest podlaczone do tej samej sieci. Gdybysmy nie przeprowadzali regularnych kontroli, narazilibysmy na awarie caly system.
– Coz, nie mozemy do tego dopuscic – powiedzial Hull. Skinal glowa na jednego z wartownikow. – Przeszukaj woz. Jesli nic nie znajdziesz, mozesz ich przepuscic.
Odszedl od furgonetki, a Karpow za nim.
– Nie lubisz tej roboty, co? – zauwazyl Rosjanin.
Zapomniawszy sie na chwile, Hull obrocil sie na piecie i stanal z nim oko w oko.
– Lubie – warknal, lecz zmiarkowal sie natychmiast i dodal z usmiechem: – Nie, masz racje. Wole robote, jak by to powiedziec… bardziej silowa.
Karpow pokiwal glowa z wyrazna sympatia.
– Rozumiem. Nie ma to jak zabijanie.
– Dokladnie – rzekl Hull, wczuwajac sie w role. – Wezmy na przyklad ten najnowszy rozkaz. Czego bym nie dal, zeby znalezc Jasona Bourne'a i wladowac mu kule w leb.