zastanawiac nad odpowiedzia. Pracujac, nie zastanawial sie nad niczym innym, tylko nad tym, co pi­sal. Przede wszystkim nie musial zastanawiac sie nad soba.

Nie mial jednak wyboru. Nie mogl wylaczyc ICQ. Byli w waznej fazie projektu i obiecal w Warszawie, ze bedzie bezwzglednie do dys­pozycji. Wlogowal sie wiec rano do ICQ – liczac, ze nikt dzisiaj nie be­dzie na tyle mily, aby interesowac sie jego samopoczuciem. I prawie mu sie udalo. Do 16.30 zostawiono go w calkowitym spokoju. Dopiero wtedy w dolnym prawym rogu ekranu jego monitora zaczal mrugac symbol w postaci malej zoltej karteczki. Znak, ze ktos na ICQ przeslal mu wiadomosc i najprawdopodobniej oczekuje odpowiedzi. Podniosl do ust puszke z cola i kliknal w zolta karteczke.

Jestem jeszcze troche zakochana resztkami bezsensownej milosci i jest mi tak cholernie smutno teraz, ze chce to komus powiedziec. To musi byc ktos zupelnie obcy, kto nie moze mnie zranic. Nareszcie przyda sie na cos ten caly In­ternet. Trafilo na Ciebie. Czy moge Ci o tym opowiedziec?

Przez chwile czul sie jak ktos, kto niechcacy przeczytal list adreso­wany do kogos zupelnie innego. Musial sie upewnic, czy to naprawde do niego. Jesli tak, to chcial takze wiedziec, dlaczego akurat do niego. Napisal:

Czy Pani jest pewna, ze to mnie chce obdarzyc takim zaufaniem? Jesli tak, jak to sie stalo, ze trafila Pani akurat do mnie?

W tym momencie ona otworzyla Chat.

ONA: Sluchaj, Ty jestes Jakub, jestes Polakiem i mieszkasz od kilkunastu lat w Monachium, prawda? Wybralam Ciebie, bo jestes wystarczajaco anonimo­wy, wystarczajaco daleko i jestes wystarczajaco dlugo w Niemczech. Gwaran­tuje mi to, ze nie zrobisz mi zadnej niespodzianki. Czy chcialbys, abym takze zawracala sie do Ciebie per Pan? Bedzie mniej kameralnie i intymnie. Ale jesli chcesz...

ON: Mogla to wiedziec! Rejestrujac sie do ICQ, trzeba bylo podac kil­ka danych. To, co ona podala, zgadzalo sie dokladnie z tym, co on wpi­sal w formularze rejestracyjne. ICQ pozwalalo z pewnoscia przeszuki­wac bank danych swoich subskrybentow wedlug najrozniejszych kryteriow. W ten sposob znalazla go sobie.

Byla prowokujaco bezposrednia. Wlasnie tak. Usmiechnal sie. Po raz pierwszy tego dnia. Odpisal:

W zasadzie najwiecej niespodzianek swiatu zgotowali Niemcy, ale nie za­mierzam ich usprawiedliwiac. Oczywiscie, ze mozesz mi mowic per ty. Nawet jesli masz dopiero 13 lat.

ONA: Powiedz mi tylko, jakie masz wyksztalcenie. To nie arogancja. To tylko ciekawosc. Chcialabym miec z Toba wspolna czestotliwosc.

ON: To przestawalo byc prowokujaco bezposrednie. To zaczynalo byc bezczelne. Trudno mu bylo uwierzyc w szczerosc tego jej «to nie arogancja». Jesli miala na celu go sprowokowac, to sie jej udalo. Ner­wowo zaczal pisac:

Wyksztalcenie? Normalne. Jak kazdy. Magister matematyki, magister filozo­fii, doktor matematyki i doktor habilitowany informatyki.

ONA: Boze! Ale trafilam! Czy Ty jestes przed siedemdziesiatka? Jezeli tak, to wspaniale. Masz doswiadczenie. Wysluchasz mnie i doradzisz, prawda?

ON: Usmiechnal sie. Jak to sie teraz nazywa – myslal – po angielsku self- conscious, po niemiecku selbstbewusst, a po polsku? Egocen­tryzm? Nie. To zbyt pejoratywne. Pewnosc siebie i skupienie sie na swoich potrzebach? Tego chyba po polsku nie da sie tak dobrze jak po niemiecku i angielsku okreslic jednym slowem.

Jesli to jest smutne, to nie wyslucham. Podejrzewam, ze jest. Jestem przed siedemdziesiatka. Ale mimo to nie opowiadaj mi, prosze, nic smutnego dzisiaj. Nawet nie probuj. Napisz e-mail na adres [email protected]. Daje sobie rade ze smutkiem przecietnie w 24 godziny. Dzisiaj doradzilbym Ci tylko wyjscia osta­teczne, chemie lub alkohol. Jutro natomiast przeczytam z uwaga Twoj e-mail i doradze.

Zreszta Ty nie potrzebujesz rad. Ty po prostu musisz to komus opowie­dziec, podzielic to na dwoch, a Twoj psychoterapeuta nie ma dzisiaj czasu lub jest na urlopie.

ONA: Myslisz, ze psychoterapeuta moze przydac sie Slowianom? Przeciez oni i tak wszystko zawsze wiedza lepiej. Poza tym mam wrazenie, ze wszyscy psychoterapeuci w Polsce albo pisza ksiazki, albo zakladaja wydawnictwa, albo sa na etatach w telewizji lub w radiu. Czy Ty ciagle jestes jeszcze Slowianinem?

ON: Chyba juz nie jestem. Nie pije wodki, jestem punktualny, dotrzymuje slo­wa i nie organizuje powstan. Ale psychoterapeute mialem juz nawet w Polsce. Jednak to bylo tak dawno, ze nazywano go wtedy psychiatra, a zakladanie wy­dawnictw bylo karane bardziej dotkliwie niz pedzenie bimbru.

ONA: l pomogl Ci ten psychiatra?

ON: Sam psychiatra nie. Ale to, co uslyszalem w jego poczekalni, pomoglo mi ogromnie.

ONA: Miales chory rozum czy dusze?

ON: Chwileczke! Tak nie bedzie! Zapukala sobie panienka w monitor jego komputera jak obcy do drzwi i zaczyna przesluchiwac go z bio­grafii. Nie zdazyl zareagowac, poniewaz nadeszla kolejna jej wiado­mosc.

ONA: Wiem. Posuwam sie za daleko. To przez te wirtualnosc. Mam uczucie, ze fakt, iz jestesmy tak bardzo anonimowi, pozwala mi pytac o rzeczy, o ktore nie zapytalabym nigdy, gdybym poznala Cie w pociagu lub kawiarni. Wybacz.

ON: Miala racje. Internet byl taki. Przypominal troche konfesjonal, a rozmowy – rodzaj grupowej spowiedzi. Czasami bylo sie spowiedni­kiem, czasami spowiadanym. To czynila ta odleglosc i ta pewnosc, ze zawsze mozna wyciagnac wtyczke z gniazdka.

Nic tutaj nie rozprasza. Ani zapach, ani wyglad, ani to, ze piersi sa zbyt male. W Sieci obraz siebie kreuje sie slowami. Wlasnymi slowa­mi. Nigdy sie nie wie, jak dlugo wtyczka bedzie w gniazdku, wiec nie traci sie czasu i od razu przechodzi do rzeczy, i zadaje naprawde istot­ne pytania. Zadajac je, tak do konca chyba nie oczekuje sie zupelnej szczerosci. Tego ostatniego nie byl jednak calkiem pewien. Dlatego za­wsze odpowiadal szczerze. «Jezeli nie wiesz, co odpowiedziec, mow prawde» – nie wie, ktory filozof to doradzal, ale na pewno mial racje. Poza tym on nie mial zbyt wiele doswiadczenia. Oprocz tych z dokto­rantem z Warszawy nie prowadzil dotychczas takich wirtualnych roz­mow. Odpisal:

Myslisz, ze chory rozum mozna odroznic od chorej duszy? Pytam z cieka­wosci. Ja miatem chore wszystko. Kazda pojedyncza komorke. Ale to juz mineto. Moze nie jestem calkiem zdrowy, ale z pewnoscia jestem uleczony.

Вы читаете S@motnosc w sieci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату