codziennie. Potem dzwonil do mnie i ja dzwonilem do matki Natalii. Nigdy nie doszlo do kontaktu miedzy rodzicami Natalii.
To bylo dziwne uczucie wiedziec, ze Natalia moze nawet stoi przy telefonie, ale i tak nie mozna z nia porozmawiac. To uczucie to bezsilnosc.
Natalia pisala listy. Kazdego dnia trzy. do matki, do ojca i do mnie.
Pisala cudowne listy. Wiem to na pewno. Jej matka czytala mi kazdy swoj list. Dwa razy, raz przez telefon, zaraz gdy go otworzyla, i potem wieczorem przy kolacji jeszcze raz. Bylem u niej kazdego wieczoru.
Ja przeczytalem jej tylko jeden list od Natalii. W zasadzie nie przeczytalem jej go. Wyrecytowalem go. l to tez dopiero po trzech latach. Znam go na pamiec do dzisiaj, l zawsze bede go znal.
Zawsze.
W piatek rano w drodze na uczelnie poszedlem do kosciola. Potem mialem zajecia do poznego popoludnia. Wieczorem bytem umowiony z matka Natalii. Wybieglem z instytutu, spieszac sie na autobus. Przy wjezdzie na parking instytutu stala czarna wolga. W otwartych drzwiach, na siedzeniu obok kierowcy, siedzial ojciec Natalii i palil papierosa. Zauwazyl mnie. Wyrzucil niedopalek papierosa na ulice, wstal, poprawil krawat i zaczal isc w moim kierunku. Zblizyl sie do mnie, stanal bardzo blisko mnie i powiedzial zupelnie obcym, nienaturalnym glosem, jak gdyby wypowiadal formulke setki razy cwiczonej roli:
– Natalia dzisiaj nad ranem umarla. Wczoraj zmiazdzyla ja koparka na podworzu przed klinika. Ten chlopiec, ktorego probowala wypchnac spod koparki, ma amputowane obie nogi. On nie zauwazyl koparki i nie mogl tez jej uslyszec. Operator koparki byl zamroczony alkoholem, gdy to sie stalo. Od wczoraj go szukaja.
Nie moglem tego wiecej sluchac. Od pewnego momentu kazde slowo, ktore wypowiedzial, bylo jak uderzenie kamieniem w glowe. Zatkalem mu dlonmi usta. On probowal mowic dalej, gryzac mi dlonie. Gdy uwolnil sie z mojego uscisku, odwrocilem sie i zaczalem uciekac. Slyszalem tylko, jak krzyczy za mna. To bylo jak skowyt.
– Jakub, zaczekaj... Jakub, nie uciekaj... Jakub, nie rob mi tego. Jakub, nie zostawiaj mnie teraz samego, prosze! Jakub, ja trzeba stamtad przywiezc. Ja tego nie zrobie. Jakub, kurwa...
Pamietam, ze gdy bylem dzieckiem i ktos mnie na podworku bardzo skrzywdzil, to bieglem do domu. Znowu bylo tak jak wtedy. Gdy moj ojciec otworzyl drzwi, przytulilem sie do niego tak mocno, jak moglem. Nie pytal o nic. Bylo tak jak wtedy. Juz tak nie bolalo.
– Natalia nie zyje – wyszeptalem w jego ramie po chwili.
– Synku...
Tej nocy zrozumialem, dlaczego moj ojciec pil, gdy umarla mama. Wodka byla tej nocy jak tlen. Znowu mozna bylo oddychac.
Rano stalem pod drzwiami mieszkania Natalii. Otworzyla mloda kobieta w czepku pielegniarki.
– Tej pani nie ma w domu. Prosze przyjsc za kilka dni – powiedziala. W tym momencie ukazala sie za nia matka Natalii. Byla zupelnie siwa. Posiwiala tej nocy.
Zatrzasnela drzwi. Slyszalem straszny krzyk, zbiegajac po schodach.
Moj ojciec czekal w taksowce na dole.
– Musisz jechac ja odebrac. Masz jeszcze dwie godziny, aby w banku wykupic przydzial dewiz. Nie wjedziesz tam bez rubli. Dzwonil ojciec Natalii.
– Niech pan jedzie wreszcie do tego banku – polecil zniecierpliwiony tak sowkarzowi.
To byl maly bank na przedmiesciach Wroclawia. Sala kasowa zadymiona do granic. Zawinieta kilka razy kolejka do jedynej czynnej kasy. Przy scianie, na ciezkim stojaku, metalowa popielniczka wypelniona niedopalkami.
Za szyba siedzial mlody, otyly kasjer. Caly czas jadl kanapki wyjmowane z szarej, poplamionej tluszczem torby lezacej przy kalkulatorze. Kawalki pomidora i sera wypadaly mu z ust, osuwaly mu sie po brodzie i spadaly na blat biurka, przy ktorym siedzial. Po godzinie stalem przed kasa.
– Rubli nie ma – wymamrotal niewyraznie, przelykajac kes bulki. – Ruble mamy w poniedzialki i