przez cale swoje zycie.

Jak dostarczac danych o sekwencji zasad w DNA, wymyslili oczywiscie bio­lodzy z genetykami. 15 ochotnikow w USA, ktorym zagwarantowano, ze pozo­stana anonimowi, wyrazilo zgode na wydobycie nitki DNA z jader ich komorek krwi i spermy. Nitki te sa wprowadzane do komorek ulubionej przez biologow laboratoryjnych jader bakterii E. coli, ktora rozmnaza sie, z ludzkim DNA w sobie, w rewelacyjnym tempie. Kolonie E. coli pompuja DNA jak mate fabryki. Nad tymi koloniami poruszaja sie roboty, ktore testuja powielone przez E. coli DNA i wynajduja najlepsze egzemplarze oraz tna nitke na 60 milionow krotkich fragmentow. Kazdy z takich fragmentow ma nie wiecej niz 10 tysiecy par AT lub GC. Fragmenty te przesylane sa do kapilarnych rurek bedacych czescia wyrafinowanych technologicznie urzadzen do sekwencjonowania genow.

Moglbym podac Ci oczywiscie szczegolowe nazwy i parametry robotow i tych urzadzen, abys mogla naprawde przegonic tego madrale od encyklope­dii raz na zawsze. Tylko mi powiedz, czy chcesz.

Kapilarne rurki zasysaja nitki DNA w kawalkach. Nitki przesuwaja sie po sciankach kapilar do gory i wydobywaja sie na zewnatrz szczebel po szczeblu. A T C G C G A T... i tak dalej. Kazdy taki szczebel lub para zasad, ktora wydo­byla sie ponad krawedz kapilary, natychmiast oslepiana jest promieniami silne­go swiatla laserowego. Poniewaz szczebel to zasada, zwiazek chemiczny, wiec fluoryzuje swiatlem o okreslonym widmie. Widmo fluorescencyjne pary zasad, ktora wydobyta sie na zewnatrz, zamieniane jest natychmiast na dane cyfrowe i przesylane do analizy przez programy komputerowe.

Swiatlo lasera kierowane na kapilary jest w pasmie czestotliwosci blekitu, wiec zawsze troche przyciemnione laboratoria sekwencjonujace DNA wyglada­ja, gdy patrzec na nie przez szyby, jak tajemnicze blekitne hale z filmow science fiction. Kiedys spedzilem kilka dni w jednym z takich laboratoriow w Bostonie. Czasami wieczorem podchodzilem do szyb, za ktorymi w blekitnej poswiacie o odcieniu nieba roboty i sekwencjonery staraly sie zdekodowac to, co byc mo­ze zakodowal Stworca. Gdy zapomni sie o tych wszystkich komputerach, lase­rach i kapilarach, to mozna pomyslec, ze jest sie swiadkiem gigantycznego przedsiewziecia czlowieka. Zawsze wtedy musialem myslec o madrosci, o Bogu i o tym, ze mam ogromne szczescie brac udzial w tym przedsiewzieciu.

Wiesz, ze ten blekit w laboratorium moze byc tak samo piekny jak blekit morza?

Jestes ciagle w swoim fotelu i czytasz ten tekst, czy zasnelas znuzona? Czy bol troche ustapil?

ONA: Gdy skonczyl pisac, siedziala dalej nieruchomo w fotelu i my­slala o tym, ze spotkala, zupelnie przypadkowo, niezwyklego czlowie­ka. Ze chcialaby, aby byl zawsze. Na wiecznosc. Czula sie przy nim tak wyrozniona i tak jedyna, jak przy nikim na swiecie.

Po raz pierwszy, skulona na tym fotelu, zaczela sie bac, ze on mogl­by przestac byc czescia jej zycia. Nie wyobrazala juz sobie tego. Zasta­nawiala sie, dlaczego poczula to akurat teraz, czytajac o blekicie hali, w ktorej maszyny sekwencjonuja genom...

ON: Opowiadajac Ci to wszystko, calkiem zapomnialem o zebraniu, ktore za­powiedziano nam juz w zeszlym tygodniu. Ja ostatnio przy Tobie zapominam o wielu rzeczach. Wlasnie dzwoniono, ze czekaja tylko na mnie. Musze odejsc od komputera. Teraz. Natychmiast. Wybacz. Do pozniej. Uwazaj na siebie.

ONA: Odszedl i zrobilo sie tak pusto i przerazliwie cicho. Napisala: Nagle tak cicho zrobilo sie w moim swiecie bez Ciebie...

@3

ON: Zebranie przedluzylo sie. Dopiero po ponad dwoch godzinach mogl wrocic do komputera w swoim biurze.

Spojrzal na zegarek. Bylo juz bardzo pozno.

Jej z pewnoscia nie ma juz online – pomyslal rozczarowany, widzac w prawym dolnym rogu ekranu migotajaca zolta karteczke jej wiado­mosci.

Kliknal w nia i przeczytal. Poczul dusznosci. Niepokoj, lek i ucisk w klatce piersiowej. Rece mu drzaly. Myslal, ze to juz minelo, przysy­pane gruba warstwa piachu zdarzen jego zycia, odkupione z nawiazka tym wszystkim, co przezyl od tamtych dni. Ale zapisu bolu w jednym obszarze pamieci nie mozna wymazac zapisami szczescia w innych.

Przeczytal to jedno zdanie i wszystko wrocilo. Z ta sama rozpacza, bolem, lzami, niekontrolowanym drganiem powiek, zaciskaniem piesci i bezsilnoscia. Dokladnie tak jak wtedy poczul slony smak krwi z poka­ leczonych zebami warg. Krotki, plytki oddech. Wrocilo absolutnie ze wszystkim. Nawet z ta nieodparta checia zapalenia papierosa. A nie pa­lil juz od siedmiu lat.

Podparlszy lewa dlonia brode, siedzial jak sparalizowany przed moni­torem i ze lzami w oczach wpatrywal sie w to zdanie. Po chwili zdal sobie sprawe, ze nie chcialby, aby teraz ktos wszedl do jego biura i zobaczyl go w takim stanie. Podniosl sie z krzesla i poszedl do lazienki. Po chwili od­swiezony zimna woda wrocil do komputera i napisal do niej e-mail.

Wielokrotnie pytalas mnie o kobiety. Akceptowalas fakt, ze nie odpowiada­lem albo odsuwalem te odpowiedz na nieokreslone pozniej. Teraz napisalas to jedno zdanie i nadszedl czas, aby Ci o tym opowiedziec. Robie to bardziej dla siebie niz dla Ciebie. To, co przeczytasz, jest czasami wstrzasajace, a z pewnoscia zatopione w smutku. Dlatego nie czytaj tego teraz, jesli nie chcesz smutku. Dlatego tez pisze e-mail, zamiast opowiedziec Ci o tym na ICQ. Glownie po to, abys mogla wybrac moment, w ktorym zdecydujesz sie to czytac.

Nie czytaj tego, jesli jest Ci zle. Bedzie Ci jeszcze gorzej. Przeczytaj, gdy bedziesz powazna i refleksyjna, l nie placz. To juz zostalo oplakane tyle razy.

Czy wiesz, ze nawet nie mam pojecia, jak moga wygladac Twoje oczy, gdy sa w nich lzy?

W zasadzie w moim zyciu liczyla sie dotychczas tylko jedna kobieta. Miala na imie Natalia. Spotkala mnie przypadkiem, l tez w styczniu. Dokladnie tak jak Ty mnie.

Kolejka do okienka z zupa w stolowce politechniki byla tego dnia wyjatko­wo dluga. Siedzialem zaraz obok okienka, dokladnie na wprost misek z lyzka­mi i chlebem do zupy. Dziewczyna w brazowej obcislej spodnicy w kwiaty i czarnymi wlosami zwiazanymi jedwabna chustka w kok stala w kolejce ze starsza, elegancka kobieta. Nie rozmawialy, chociaz bylo widac, ze sa razem. Odebrala zupe. Wlasnie podchodzila do miski z lyzkami, gdy ktos przez nie­uwage potracil ja gwaltownie. Poczulem wrzatek na dloniach i twarzy. Zerwalem sie porazony bolem z krzesla. Ona postawila talerz z resztkami zupy na moim stole. Stalismy naprzeciwko siebie. Juz mialem powiedziec cos brzyd­kiego, ale spojrzalem na nia. Patrzyla na mnie z przerazeniem. Musialem wy­gladac zalosnie z resztkami zupy we wlosach, na twarzy i na koszuli. Zlozyla re­ce jak do modlitwy i patrzyla z takim lekiem w oczach. Zagryzla wargi, oczy zaszly jej lzami. Patrzyla na mnie i nic nie mowila. W pewnym momencie wydala z siebie jakis niezrozumialy dzwiek, odwrocila sie i zaczela uciekac. Zrobilo mi sie przykro.

– Niech pani nie ucieka. Nic sie nie stalo. Wcale nie bylo gorace. Napraw­de. Nic sie nie stalo.

Starsza kobieta z kolejki pobiegla za nia.

W ten sposob po raz pierwszy zetknalem sie z Natalia.

Od tego dnia chcialem ja spotkac. Obraz jej zielonych, ogromnych oczu zalanych lzami i te zlozone dlonie nie dawaly mi spokoju. Przychodzilem do stolowki, siadalem na tym samym krzesle na wprost okienka – kiedy bylo zaje­te, czekalem, az sie zwolni – i wypatrywalem jej. Przychodzilem o wszystkich mozliwych porach wydawania obiadow. Nie bylo jej. Ponad miesiac jej nie bylo.

Ktorejs niedzieli jechalem tramwajem do biblioteki. Byl tlok. Ludzie wracali z kosciolow. Odwrocony twarza do okna tramwaju na ktoryms zakrecie poczu­lem, ze ktos napiera na mnie i przyciska do

Вы читаете S@motnosc w sieci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату