biura na taksowke, szepnela rozpromieniona do siebie:
– A co tam...
Postanowila koniecznie zapytac Alicje i Asie, czy ich dotychczasowe decyzje typu «A co tam...» byly zawsze wlasciwymi decyzjami. Jej byly. Jak dotad wszystkie. Bez wyjatku.
Siedziala w taksowce i mysli klebily sie w jej glowie. Co powinna przeczytac o Paryzu przed wyjazdem? Pewnie i tak nic nie przeczyta. Ale Asia jak zwykle bedzie wiedziala wszystko. Co powinna zabrac z soba? Czy zdazy pojsc do kosmetyczki i fryzjera? Czy powinna kupic nowa bielizne? A propos bielizny... Kiedy ostatnio woskowala nogi? Jak bedzie pachnial na jego skorze ten zapach, ktory tak wiele razy wachala w perfumerii? A propos jego skory. Ile mozna by schudnac przez tych kilka dni do jego przylotu, gdyby sie jadlo wylacznie szparagi? Ostatnio czytala, ze nie dosc, ze nia maja zadnych kalorii, to jeszcze do tego genialnie odwadniaja. Z drugiej strony lepiej nie przesadzac z tymi szparagami. I tak przy wszelkich dietach najbardziej zmniejszaja sie jej piersi. Wiedziala na pewno, ze nie chcialaby miec mniejszych piersi w Paryzu, niz ma teraz. Wrecz przeciwnie. Chcialaby, aby jej piersi w Paryzu byly tak duze jak nigdy dotad.
Przez chwile zastanawiala sie takze, jak o tej podrozy powie mezowi. Tymczasem jednak jechala taksowka z powrotem do swojego biura, aby przede wszystkim powiedziec o tym jemu, Jakubowi.
Dochodzi siedemnasta w Warszawie – myslala. – W Nowym Orleanie jest okolo siodmej rano. On wchodzi na Internet po sniadaniu. Jesli ten taksowkarz przedrze sie z Krakowskiego Przedmiescia pod moja firme w pol godziny, to powinnam zdazyc nim Jakub przeczyta e-mail z informacja o moim przyjezdzie, zanim opusci hotel, aby pojechac do centrum kongresowego. Bedzie mial caly dzien, aby o tym pomyslec.
Usmiechnela sie. Ale to znowu ja – pomyslala. – Ja go sobie znalazlam, ja wciagnelam go w moje zycie, ja teraz jade do niego.
Jednak nie czula sie ani troche niezrecznie. Jakub w tym wszystkim, co pisal do niej lub robil dla niej, choc potrafil bardzo czesto przekraczac – trzeba przyznac, ze z niespotykana gracja – granice intymnosci, zawsze udowadnial, czasami nawet z przesada, jak bardzo ja szanuje. Dlatego fakt, ze to ona jedzie do niego, a nie on do niej, w zaden sposob nie moglby byc przez niego niewlasciwie zinterpretowany. Poza tym nie spotkali sie dotychczas tylko dlatego, ze to on nie chcial komplikowac jej zycia.
Poza tym – myslala – ten caly plan z Paryzem, przypadkowosc jego tam pobytu, przypadkowosc tej jej spontanicznej, «z biegu» organizacji, wszystko to powodowalo, ze spotkanie – jesli dojdzie do skutku – bedzie po prostu rezultatem niebywalej konstelacji wydarzen, ktorych dynamice oni sie tylko poddaja.
Wyjela lusterko i poprawiajac makijaz, zastanawiala sie nad tym, W momencie gdy przyszla jej do glowy ta «konstelacja wydarzen», musiala, po prostu musiala zasmiac sie glosno do odbicia swojej twarzy.
Od kiedy to potrafie wymyslac takie bzdury, uzywajac tak bardzo naukowego jezyka? – pomyslala.
Taksowkarz akurat zatrzymal samochod przed wejsciem do budynku jej firmy i najwidoczniej zle interpretujac ten smiech, postanowil sprobowac szczescia. Odwracajac twarz do niej, zapytal:
– Malenka, chcialabys, abym cie zawiozl na koniec swiata? Wylaczylbym licznik. Chcialabys?
Patrzyl na nia, usmiechajac sie oblesnie i odgarniajac resztki tlustych wlosow z czola. Zdazyla zauwazyc, gdy mruzyl oczy w usmiechu, ze ma dwie duze kropki wytatuowane na srodku powiek. Postanowila nie komentowac pytania, zanim wysiadzie z taksowki. Nic nie mowiac, odliczyla sume wskazywana przez taksometr. Podala pieniadze i stojac juz bezpiecznie na ulicy, powiedziala:
– Nie. Nie chcialabym. Dla mnie koniec swiata jest troche dalej niz pana domek na dzialce w kierunku na Plock, Pultusk albo Skierniewice.
Zatrzasnela drzwi i szybko odeszla, aby nie slyszec jego komentarzy.
W takich sytuacjach jak ta zastanawiala sie, jak to mozliwe, by Jakub i na przyklad taki taksowkarz nalezeli do tego samego gatunku.
Ktory jest mutantem: Jakub czy ten taksowkarz? Postanowila zapytac kiedys o to Jakuba. Jest w koncu znanym genetykiem. Powinien to wiedziec.
Wbiegla do biura. Slyszala odkurzacz sprzataczki w pokoju na koncu korytarza. Rzucila torebke na krzeslo pod oknem, zdjela buty, przycisnela fioletowy guzik wlaczajacy jej komputer, wyjela sluchawke telefonu z muszli ladowarki akumulatorow i idac do kuchni, wystukala numer Alicji.
– Ala, mozesz sie pakowac. Jedziemy w niedziele rano. Spotkamy sie jutro tam gdzie zawsze, podam wam wszystkie szczegoly. Boze, jak sie ciesze. Ala, wiesz, ze on tam bedzie? Jeden caly dzien. I jedna cala noc. Teraz musze konczyc. Zadzwon do Asi.
Wyjela wode mineralna z lodowki, rozerwala srebrzysty woreczek z kwaskiem cytrynowym i wlala zawartosc do szklanki. Wrocila do swojego biurka. Polaczyla sie przez modem z Internetem. Uruchomila przegladarke stron WWW. Znalazla adres strony lotniska Charles'a de Gaulle'a w Paryzu. Po krotkich poszukiwaniach wyswietlila na ekranie kolorowy szkic, wyjatkowo dokladny, fragmentu terminalu, na ktory przylatywaly samoloty linii TWA. On mial przeciez przyleciec TWA z Nowego Jorku. Przez chwile analizowala go w skupieniu. W pewnym momencie usmiechnela sie szeroko.
Drukarka na biurku pod oknem wysuwala jeszcze ciagle arkusze wydruku schematu lotniska, podczas gdy ona uruchomila program pocztowy. Zaczela pisac podniecona:
Warszawa, 11 lipca
Jakubku, chociaz to prawie niemozliwe w naszym przypadku, po raz pierwszy czuje w jakis niewytlumaczalny i magiczny sposob, ze jestes bardzo daleko. Przeczytalam prawie wszystko o Nowym Orleanie i nawet bylam na stronie WWW tego Twojego Dauphine New Orleans. Nic nie pomoglo. Tesknie za Toba bardziej i inaczej. Tak jakby to, ze jestes w Nowym Orleanie, roznilo sie od tego, gdy jestes w Monachium. Ale juz niedlugo wrocisz. Jeszcze tylko tydzien.
W czwartek 18 lipca rano wyladujesz na lotnisku w Paryzu. Wyjdziesz brama obok tej wielkiej swietlnej reklamy Air France i skrecisz w lewo, przechodzac obok stanowisk TWA, a potem obok malej kwiaciarni przylegajacej do kiosku z gazetami. Gdy bedziesz tamtedy przechodzil, zwolnij troche.
Bede tam stala i czekala na Ciebie.
Bede w zielonej sukience i bede miala z pewnoscia zielone oczy. Zawsze sa tego koloru, gdy jestem szczesliwa.
Wystukala jego adres i wyslala. Telefonicznie zamowila taksowke. Wylaczyla komputer. Sprzataczka ciagle jeszcze byla w biurze, gdy wychodzila. Tak dziwnie wzruszona. Troche smutna.
Dlaczego on sie tak cholernie spoznil. Zjawil sie w moim zyciu za pozno – myslala. – O jedna obietnice za pozno.
Maz przyjal wiadomosc o wyjezdzie do Paryza z zupelnie nieoczekiwanym przez nia spokojem. Miala nawet wrazenie, ze sie ucieszyl, ze przez tydzien zostanie sam. To bylo jak uklucie igla. Powinien jednak, chociaz przez chwile, protestowac. A potem dac sie przekonac, ze «jej sie to nalezy», ze «od trzech lat nigdzie nie wyjezdzali» i ze to przeciez «niebywala okazja, ta oferta z biura podrozy», i ze w ogole one zawsze z Asia i Alicja chcialy miec taki «babski» wyjazd. Nic takiego nie mialo miejsca. Nie protestowal. Wysluchal jej w milczeniu, siedzac wpatrzony w ekran komputera, gdzie zmienialy sie schematy projektu, nad ktorym ostatnio pracowal, powiedzial krotko: «okay» i wrocil do swojej pracy.
Wiedziala, ze ten chlod, tak wyrazny ostatnio miedzy nimi, istnial juz «przed Jakubem». Bardzo dlugo przed. I wtedy byl nawet bardziej dotkliwy niz teraz. Moze dlatego to cieplo, ktore przyniosl ze soba Jakub, dzialalo na nia tak, ze byla gotowa do takich szalenstw jak ta eskapada do Paryza. Mimo to obojetnosc meza, chociaz tak wygodna w tej sytuacji, zabolala ja.
Moze to tak jest – myslala – ze kobieta, jesli ma taka szanse, chcialaby byc najwazniejsza w zyciu jak najwiekszej liczby mezczyzn. Ale do czasu. Kobieta moze kochac jednoczesnie dwoch mezczyzn dopoty, dopoki jeden z nich sie nie zorientuje. To wiedziala z cala pewnoscia.
Nie miala natomiast pewnosci, czy jeszcze ciagle kocha swojego meza.
O tym, co czuje do Jakuba, wolala nie myslec. To wszystko moze sie zmienic, gdy on zaistnieje naprawde. Gdy bedzie mozna go zobaczyc, dotknac, uslyszec jego glos. W rozprawach ze swoim sumieniem to «zmienic sie» mialo oznaczac, ze ona w jakis sposob opamieta sie, stykajac sie z prawdziwym Jakubem. Spotka go, uzna, ze jest normalny, i moze nawet uroczy, ale na pewno nie bedzie to jak ten «szal» na obrazie Podkowinskiego, ktory ostatnio przypomniala sobie, gdy Asia wyciagnela ja w niedziele rano do galerii.
Wolala nie myslec teraz, co by bylo, gdyby to «zmienic sie» mialo oznaczac cos wrecz przeciwnego.
Wtajemnicze we wszystko Asie – pomyslala. Beda mialy mnostwo czasu, aby to omowic w drodze do