Czy to zle, ze erotyke? Asia mowi, ze nie, bo czasami trzeba sie czuc sexy. Zapytalam ja, co robi, aby czuc sie sexy, gdy nie jest akurat w Paryzu. Wiesz, co mi odpowiedziala intelektualnie nadwrazliwa Joanna Magdalena? Odpowie­dziala mi dokladnie tak:

«Wkladam obcisla sukienke i nie wkladam majtek».

Kto by pomyslal, ze to takie proste.

Wiesz, co zauwazylam u Asi, zwiedzajac z nia to muzeum? Byla zafascyno­wana kobiecoscia we wszelakim wydaniu. Wedlug mnie Asie ostatnio pociaga­ja kobiety. Z tego, co czasami opowiada, wynika, ze zaden mezczyzna tak na­prawde nie dorasta do jej wyobrazen. Wiem od niej samej, ze potrafi rozkoszowac sie seksem, ale wiem takze, ze nie potrzebuje do tego mezczyzn.

Gdy wyszlysmy z tego muzeum, chcialam byc sama. Bardzo chcialam. Najle­piej w moim pokoju w hotelu. Moze Ci kiedys opowiem, dlaczego akurat wlasnie tam. Mialam zbyt wysoki poziom oksytocyny, aby zniesc kogokolwiek, oprocz Ciebie, w poblizu. Jako wielbiciela teorii hormonow informuje Cie o tym tylko tak przy okazji, l to tylko «do akt», jak Ty to nazywasz. Moze Ci sie przyda do badan.

Asie poprosilam, aby zostawila mnie sama. W ogole nie protestowala. Jak ja znam, tez chciala zostac sama. Poszlam do Cafe de Flore. Glownie po to, aby napisac e-mail do Ciebie. Jeszcze nigdy nie pisalam do Ciebie nic na pa­pierze. Pomyslalam, ze w Cafe de Flore moglabym sprobowac. Tu pisali Camus, Sartre i Prevert. Sprobowalam. Niezwykle uczucie. Normalny list, ktory moglby miec zapach i plame z rozlanego wina albo odcisk warg na drugiej stronie. Internet tego nie zastapi. Trudno ssac e-mail, a mialam ochote ssac te serwetke, na ktorej pisalam do Ciebie tam w Cafe de Flore. Poza tym niebez­piecznie jest pisac e-maile do Ciebie, lezac nago w wannie. Ostatnio jest to mo­je najwieksze marzenie. Pisac do Ciebie e-mail w wannie. Miec wino we krwi, byc przykryta piana o zapachu bergamoty, cyprysu i mandarynki i sluchajac, czuc wibracje glosu Morrisona. To mozna robic tylko pod napieciem. Ale na pewno nie pradu. Dlatego nie mozna wziac Internetu do wanny, ale mimo to i tak go uwielbiam.

Polowa tego tekstu powstala tam. W Cafs de Flore. Druga zupelnie nieda­leko. W innej, jeszcze bardziej kultowej kawiarni Paryza, w Les Deux Magots. Nie wiem, co ci wszyscy intelektualisci widzieli w tej kawiarni. Kawa jest okrop­na. Goraca czekolada smakuje jak zurek w barze w Plocku. To dobry zurek, ale okropny jako czekolada. Jedynie wnetrze sliczne i wino dziala. Ale wino dziala na mnie od kilku dni wszedzie. Tam dopisalam kilka linijek tego tekstu, ktory te­raz przepisuje w malym pokoiku za recepcja tego hotelu w Paryzu. Jest prawie polnoc. Recepcjonista zabawia Asie i Alicje, a mnie pozwolil rozgoscic sie na dysku swojego komputera. Jestem w zwiazku z tym troche rozwiazla i mysle, czy ten recepcjonista zauwazy, ze Asia naprawde nie ma dzisiaj majtek pod ta obcisla sukienka. Mnie pokazala, ze nie ma. Poza tym czuje sie bezpieczna, bo wiem, ze nikt, oprocz Ciebie, tego nie przeczyta. Wysle to i zniszcze. Glow­nie dlatego, ze chce byc wyuzdana i rozwiazla tylko dla Ciebie.

Tesknie za Toba.

Czuje sie, jakby to nazwac, «latwopalna». Dzisiaj w tym muzeum erotyki za­uwazylam bardzo charakterystyczna prawidlowosc. Bylo tam mnostwo obra­zow i rzezb czarownic. To bylo dziwne i charakterystyczne w tym muzeum. Ko­niecznie tam idz, gdy bedziesz mial minimum 90 wolnych minut nastepnym razem w Paryzu. A wiec zauwazylam tam mnostwo nagich czarownic. One wla­snie byly «latwopalne». Na przyklad wtedy, gdy palono je zywcem na stosach, l chociaz to bylo dawno, wydawalo mi sie, ze czarownice to szczerze mowiac tylko bezlitosnie karane niewinne kobiety. Karane przez mezczyzn, ktorzy nie mogli wybaczyc zdrady swoim zonom, wiec, odreagowujac, skazywali na stos obce kobiety, z ktorymi czesto sami zdradzali swoje zony, nazywajac je cza­rownicami. Wiesz, co zauwazylam na tych obrazach i na tych rzezbach? Te czarownice usmiechaly sie plonac.

Zdradliwe, potepione kobiety czesto najpierw kamienowane, a potem palo­ne, smialy sie radosnie, plonac...

Zrobilo mi sie teraz smutno, bo pomyslalam o tych czarownicach w kon­tekscie. Gdybys mogl slyszec moj glos w Internecie, uslyszalbys teraz wiersz, ktory wzrusza mnie nieustannie od kilku tygodni. Przeczytalam go kiedys, nie wiem gdzie dokladnie, w Warszawie. Przypomnial mi sie, gdy ogladalam plona­ce rozesmiane czarownice w muzeum w poblizu placu Pigalle w Paryzu:

Snisz nas Boze razem Na brzegach talerzy gdy nakladam obiad I na rabku wystyglej malzenskiej poscieli We wglebieniach zmarszczek wokol oczu A ty snisz nas uparcie razem I splatasz nam dlonie Tak ze nie mozemy uciec od siebie A jesli nie To nie wodz nas na pokuszenie Niech oplacze mnie Domowy makaron na niedziele Daj zasnac I zbaw nas – Kazde osobno Amen 

Napisala go pewnie jakas wspolczesna czarownica. Nie moge przypo­mniec sobie nawet jej nazwiska. Podziwiam ja, nawet taka bezimienna. Ten wiersz mnie wzrusza i zasmuca. Wiem, ze Ciebie tez. Nie wiem, dlaczego go zapamietalam. Wcale nie uwazam, ze Dekalog to najlepszy przewodnik w zy­ciu. Powiem Ci, jakie jest moje 11. przykazanie, gdy juz tu bedziesz.

PS Myslisz, ze proces czekania wydluza samo czekanie. Ja nie mysle. Ja juz jestem pewna.

Przylec wreszcie.

@8

ON: Dochodzila trzecia, gdy znalazl sie wreszcie w swoim pokoju. O dziewiatej rano startowal jego samolot do Nowego Jorku.

Mam nadzieje, ze przynajmniej jeden pilot tego samolotu do Nowe­go Jorku wypil mniej niz ja tej nocy – pomyslal, myjac zeby w lazien­ce. Odwrotnie niz wiekszosc ludzi, lubil wchodzic pod prysznic juz z umytymi zebami.

Stal pod prysznicem i myslal o niej. Jak smakuje jej skora? Jak be­dzie brzmialo jego imie, gdy ona je wypowie? Co powiedza sobie w pierwszych zdaniach na lotnisku? Jak powinien ja przytulic na powi­tanie? Nagle wydawalo mu sie, ze poprzez szum plynacej wody slyszy dzwoniacy telefon. Opuscil dzwignie prysznica. To byl telefon. Prze­sunal szklane drzwi kabiny prysznica i nie wycierajac sie, poszedl do sypialni. Christiane. Sekretarka instytutu w Monachium.

– Jakub, gdzie ty chodzisz po nocy? Dzwonie do ciebie od dwoch godzin! Mozesz rejestrowac, co mowie? Okay, mozesz. Wiec sluchaj uwaznie. Nie lecisz dzisiaj do Nowego Jorku. Lecisz do Filadelfii. Tam wezmiesz taksowke do Princeton. To tylko czterdziesci piec minut, je­sli nie ma korkow. Ten profesor biologii molekularnej w Princeton cze­ka na ciebie. Elektroniczny bilet na lot do Filadelfii bedzie czekal przy odprawie pasazerow. Numer biletu przefaksowalam do recepcji hotelu. Twoj samolot z Nowego Orleanu do Filadelfii startuje o jedenastej rano twojego czasu. Wszystkie loty zalatwilam tak jak lubisz, w Delcie. Cie­szysz sie, prawda? Masz dwie godziny wiecej spania! W Princeton za­instalujesz im program. Pamietaj, tylko demo. Zadnej pelnej wersji. Tak jak jest w

Вы читаете S@motnosc w sieci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату