jeszcze nie znamy»? On ostatnio do­staje gesiej skorki, gdy tego slucha.

Myslal o tym, jak daleko mozna posunac sie w udawaniu, ze cos nie istnieje. On posunal sie chyba jednak zbyt daleko. Ale ona na to przy­stala. Pewnie z leku przed tym, ze to mogloby cos zniszczyc. Teraz, po Paryzu, nie moze przestac o tym myslec. Ona nie nalezy do niego. Na­lezy do innego. Nigdy dotad zadna kobieta, na ktorej mu zalezalo, nie nalezala do innego. Nigdy!

To, co jest miedzy nimi, musi byc nazwane. Koniecznie! To nie jest przeciez jakis tam romans! To jest sto pieter ponad. Romans? Jak to brzmi! Nazwac romansem to, co jest miedzy nimi, to tak jakby cement na budowe wozic rolls-royce'em. Niby mozna, ale to nieporozumienie.

Tesknil za nia. Za dwa dni znow przyjdzie poniedzialek...

ONA: W niedziele powiedzieli jej rodzicom. Maz byl przy tym taki dumny. Bedzie mial syna! W jego rodzinie pierwsze dziecko zawsze bylo synem. Patrzyla, jak podnosza z jej ojcem kieliszki z wodka do ust. Zastanawiala sie, ile czasu uplynie, zanim zapomni, ze jeszcze w piatek po poludniu powiedzial: «Nie mozesz mi tego zrobic».

Ustalili, ze ona wezmie urlop bezplatny. Maja dosc pieniedzy. Nie musi pracowac. Jutro pojedzie do biura i zalatwi wszystkie formalnosci. On znajdzie wieksze mieszkanie i przestanie palic.

Matka siedziala na krzesle obok niej i dotykala dlonia jej brzucha. Wi­dac bylo, jak bardzo jest szczesliwa. W pewnym momencie powiedziala:

– Gdy ja rodzilam ciebie, mieszkalismy z ojcem katem u jego rodzi­cow, toaleta byla na korytarzu i kapalam sie w miednicy raz w tygo­dniu. Nawet nie wiesz, dziecko, jak masz dobrze.

Nigdy, ani tego dnia, ani nigdy potem, nie zapytala, dlaczego nie otworzyli im w piatek. Jej matka byla madra i doswiadczona kobieta.

W poniedzialek okolo poludnia pojechala do biura. Sekretarka za­niemowila. Wszyscy wiedzieli, ze od kilku lat mowila o dziecku, ktore­go nie mogla miec. Sekretarka poszla z jej podaniem o urlop do admi­nistracji. Zostala sama. Usiadla w swoim fotelu naprzeciwko monitora. Dotknela delikatnie klawiatury.

Dzisiaj jest poniedzialek – pomyslala i zaczela plakac.

ON: Przed osma wyslal e-mail z planem swojego urlopu. Wezmie ty­dzien na przelomie pazdziernika i listopada. Bedzie na grobach rodzi­cow i Natalii. Boze Narodzenie spedzi z bratem i jego rodzina we Wro­clawiu, a przed Nowym Rokiem poleci z Warszawy do Austrii na narty.

Minela niedziela i wciaz nie mial e-mailu od niej. Nie pojawila sie takze na ICQ. Po poludniu, zaniepokojony, zadzwonil do niej do biura w Warszawie. Nikt nie odpowiadal. Nie zostawil zadnej wiadomosci.

Z pewnoscia cos jej waznego wypadlo – pomyslal, wracajac do pracy.

ONA: – Zawieziesz mnie na chwile do biura? – zapytala meza, sly­szac, jak umawia sie przez telefon z klientem. Slyszala, ze wybiera sie do miasta, aby oddac gotowy projekt. – Zapomnialam zabrac ksiazki i osobiste rzeczy z biurka. I chcialabym usunac prywatne e-maile z komputera. Nie chcialabym, aby ktos je czytal. Spojrzal na nia zdziwiony.

– Dostajesz prywatne e-maile? – zapytal rozbawiony. – Pewnie Asia opisuje ci swoje orgazmy po przeczytaniu jakiegos wiersza albo inne takie bzdury.

Spojrzala na niego z niesmakiem.

– Asia niestety od dawna juz nie ma orgazmow. I nie tylko po prze­czytaniu wiersza. Bardziej juz «inne takie bzdury». – Wiedziala, ze nie lubil Asi. Z wzajemnoscia. – Zawieziesz mnie? Mozesz mnie odebrac, wracajac ze spotkania z klientem. Nie bede potrzebowala wiele czasu.

Tak jak tamtej nocy, kiedy dowiedziala sie o Natalii, czula niepokoj, gdy wystukiwala cyfry kodu i czekala na zgrzyt elektromagnesu w zamku okratowanych drzwi prowadzacych do biura. Jej biurko bylo puste. Kubek do kawy – od niego, czarny, przyslany z Monachium ze srebrzystym @ – odstawiony do suszarki, segregatory przeniesione na biurko sekretarki, plastikowe tace na listy przychodzace i wychodzace przestawione na szafy. Higieniczna, blyszczaca gladkoscia blatu biurka pustka.

Ale najbardziej pusto wygladal monitor jej komputera. Stal jak ob­cy, nieznany jej sprzet, odarty ze wszystkich tych zoltych przylepnych karteczek, na ktorych pisala kolorowymi dlugopisami nie tylko to, co miala pilnie do zalatwienia, ale takze to, co chciala mu koniecznie po­wiedziec, albo to, co on jej powiedzial, a ona chciala koniecznie zapa­mietac. Nawet slady jej palcow na ekranie ktos dokladnie wyczyscil. Ktos pomaga wymazywac go z jej pamieci...

Biurko bylo zamkniete na klucz, nie mogla go znalezc w umowio­nym miejscu.

Bede musiala przyjechac jutro – pomyslala i zrobilo jej sie nagle smutno. – Po mnie tez zacieraja slady.

– Ale teraz zadnych sentymentow – powiedziala glosno, wlaczajac komputer.

Byla przygotowana. Nie sluchala caly dzien muzyki. Czytala ksiaz­ke o macierzynstwie. Potem zadzwonila do swojej matki. Rozmawialy prawie dwie godziny. To znaczy, glownie matka mowila. Potrzebowa­la tego. Aby sie utwierdzic. Nie dzwonila ani nie odbierala telefonow od Asi. Asia zawsze dzwonila na jej telefon komorkowy. Glownie po to, aby uniknac kontaktu z jej mezem.

Alicja przyszla osobiscie.

– Boze, jak ci zazdroszcze – zaczela juz od progu. – Kiedy idziecie kupowac lozeczko? Ale, ale... pamietaj, zebys pisala pamietnik. Wlasnie teraz. To wazne. Opisuj kazdy dzien ciazy. Potem, gdy skon­czy osiemnascie lat, dasz to jej przeczytac. Wygladasz absolutnie na corke.

Patrzyla na Alicje i myslala, ze nie chcialaby, aby jej corka prze­czytala, co myslala w siodmym tygodniu ciazy jej matka. Bylaby przerazona.

Poznym popoludniem zadzwonil maz. Umowil sie na srode na ogla­danie tego wiekszego mieszkania. Prawie dokladnie na granicy miasta. Pod lasem. Podpisal umowe przedwstepna. Jest sloneczne i sliczne.

Byla gotowa do tego e-mailu.

Jakubku,

Odkad Cie znam, pisales lub opowiadales mi o prawdzie. O prawdzie w na­uce, w zyciu, wszedzie. Wszystko w Tobie jest prawdziwe. Dlatego wierze, ze mnie zrozumiesz. Zrozumiesz, ze ja nie moge dalej tak zyc. Jestem w ciazy. Te­raz oszukiwalabym juz dwie osoby. Nie moge tego robic.

Podarowales mi cos, co nawet trudno nazwac. Poruszyles we mnie cos, o istnieniu czego nawet nie wiedzialam. Jestes i zawsze bedziesz czescia mo­jego zycia. Zawsze.

Jakubku, mowiles mi, ze bardzo chcesz, abym byla szczesliwa, prawda? Zrob cos teraz dla mnie, prosze. Cos bardzo waznego. Cos najwazniejszego. Zrob to dla mnie. Prosze Cie. Bede szczesliwa, gdy mi wybaczysz.

Wybaczysz?

Nie bedzie mnie przez nastepne miesiace. Nie pracuje juz tutaj. Aby utrzy­mac ciaze, musze byc w domu, a pozniej spedze kilka miesiecy w klinice.

Dziekuje Ci za wszystko.

Uwazaj na siebie.

Gryzla palce do bolu i plakala. Gryzla wargi do krwi. Podeszla do butelki z woda do podlewania kwiatow stojacej na parapecie. Podniosla do ust i napila sie.

Byla znowu spokojna. Wywolala program poczty elektronicznej. Czekaly na nia kartki z calego poprzedniego tygodnia i ta z dzisiejsze­go poranka. Przeniosla je do «poczty usunietej» bez czytania.

– Nie moge teraz tego czytac. Juz postanowilam – powiedziala na glos, jak gdyby sobie wydajac polecenie.

Wpisala jego adres: [email protected].

Po raz ostatni – pomyslala, wysylajac e-mail. Poczula ulge.

To przeciez tylko Internet...

Otworzyla folder, w ktorym przechowywala wszystkie e-maile od niego. Zaznaczyla wszystkie do usuniecia. Program pytal:

Jestes pewny, ze chcesz usunac te wiadomosci? (Tak/Nie)

Siedziala chwile nieruchomo, wpatrujac sie w ekran.

Вы читаете S@motnosc w sieci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату