herezji napotkalem bizantyjskiego swietego Jana, ale poczatek tekstu zostal mocno uszkodzony – jest tam cos o ciemnosciach, nie o swietle. Musze to dokladniej zbadac. Natknalem sie rowniez na angielski wolumin z roku tysiac piecset dwudziestego pierwszego -podana byla data – zatytulowany «Filozojija trwogi', rzecz dotyczaca Karpat, o ktorej slyszalem, lecz dotad sadzilem, ze zaginela bezpowrotnie.

Bylem jednak zbyt zmeczony i zmaltretowany, by przestudiowac ten tekst z nalezyta uwaga, lecz kiedy natrafialem na cos dziwnego, czego nie znalem, ogarnial mnie zapal naukowca, zupelnie nieprzystajacy do beznadziejnej sytuacji, w jakiej sie znalazlem. Teraz, kiedy Dracula spi, ja rowniez musze uciac krotka drzemke, aby powitac oczekujace mnie kolejne meki cokolwiek wypoczety.

Czwarty dzien?

Odnosza wrazenie, ze zaczyna szwankowac mi umysl. Mimo usilnych wysilkow nie potrafia dokladnie okreslac czasu ani tez precyzyjnie planowac moich studiow w bibliotece. Czuja sie nie tyle oslabiony, co chory. Dzisiaj doznalem uczucia, ktore dolalo jeszcze goryczy do resztek tego, co pozostalo z mego serca. Kiedy pracowalem w nieporownywalnym z niczym archiwum Draculi dotyczacym tortur, natknalem sie na piekne, francuskie auarto, zawierajace ilustracje nowej maszyny do blyskawicznego oddzielania glowy od ciala. Grawiura przedstawiala poszczegolne czesci machiny oraz ludzi w eleganckich strojach. Ich teoretyczne glowy zostaly wlasnie oddzielone od ich teoretycznych cial. Kiedy spogladalem na te ilustracja, czulem nie tylko odraze, nie tylko zdumienie, ze ksiazka ta zachowala sie w tak doskonalym stanie, ale nagle zapragnalem ujrzec te sceny na wlasne oczy, uslyszec ryk tlumu, zobaczyc krew tryskajaca na koronkowe zaboty i jedwabne zakiety. Kazdy historyk oddalby dusze, aby moc zanurzyc sie w rzeczywistosc przeszlosci, ale w moim przypadku bylo to cos innego – inny rodzaj glodu. Odrzucilem gwaltownie ksiazke, polozylem na stole pulsujaca bolem glowe i po raz pierwszy od chwili mego uwiezienia wybuchnalem placzem. Ostatni raz plakalem wiele lat temu, na pogrzebie matki. Slone lzy ukoily nieco moj bol – byly takie zwyczajne.

Dzien

Potwor spi. Wczoraj nie odezwal sie do mnie ani razu. Zapytal tylko, jak idzie mi katalogowanie, i przez chwile przygladal sie mojej pracy. Jestem zbyt zmeczony, by kontynuowac te zajecia. Z najwyzszym trudem uderzam w klawisze maszyny. Siedze przy palenisku i probuje odzyskac odrobine dawnej osobowosci.

Dzien

Ostatniej nocy znow zasiadl obok mnie przy palenisku i jakbysmy toczyli towarzyska, cywilizowana rozmowe, oswiadczyl mi, ze przenosi biblioteke w inne miejsce wczesniej, niz zamierzal, gdyz niebezpieczenstwo zbliza sie coraz wiekszymi krokami.

– To twoja ostatnia noc w tym miejscu. Zostawie cie tu na troche. Ale wrocisz do mnie na moje wezwanie. Wtedy podejmiesz prace w nowym, bardziej bezpiecznym miejscu. Pozniej pomyslimy o tym, jak wyslac cie do swiata. Caly czas zastanawiam sie, kogo powinienes sprowadzic nam tu do pomocy. Ale na razie zostawiam cie w miejscu, gdzie z pewnoscia nikt ciebie nie znajdzie. – Na widok jego usmiechu prawie zamglilo mi wzrok i szybko odwrocilem glowe w strone ognia. – Jestes bardzo uparty i zawziety. Zapewne upozorujemy cie na swiete relikwie.

Nie mialem zamiaru pytac go, co ma na mysli.

A zatem zakonczenie mego smiertelnego zycia pozostawalo juz kwestia krotkiego czasu. Teraz zbieralem tylko sily, by z godnoscia przezyc ostatnie chwile. Zupelnie wyrzucilem z pamieci kochane i bliskie mi osoby w nadziei, ze w nastepnym, przekletym wcieleniu nie bede o nich pamietal. Listy postanowilem ukryc w najpiekniejszym woluminie, jaki tu znalazlem -jednym z nielicznych dziel w tej bibliotece, ktore nie budzily jeszcze we mnie zgrozy – a nastepnie sama ksiege schowam tak, ze w ogole zniknie z tego archiwum. Gdybym tylko sam mogl skryc sie pod zwalami wielowiekowego kurzu. Czuje, ze na zewnatrz, na swiecie, gdzie ciagle jeszcze istnieje swiatlo i mrok, zaczyna wschodzic slonce. Uzyje wszystkich zanikajacych juz we mnie sil, by do ostatniej sekundy pozostac soba. Wywoluje wszystkie dobre chwile z historii mego zycia. Wywoluje je z pasja rowna tej, z jaka zylem.

74

«Helen dotknela dwoma palcami czola ojca, jakby dawala mu ostatnie blogoslawienstwo. Walczyla z placzem.

«Jak mozemy go stad wyniesc? Chcialabym go pogrzebac».

«Nie mamy czasu – odrzeklem z gorycza. – Jestem przekonany, ze wolalby, abysmy uszli z zyciem».

Zdjalem marynarke i delikatnie zakrylem nia jego twarz. Odlozenie na miejsce kamiennej plyty grobowca przekraczalo nasze sily. Helen wyciagnela swoj pistolet i zarepetowala bron.

«Biblioteka – szepnela. – Musimy natychmiast ja odnalezc. Czy slyszales cos przed chwila?»

«Chyba tak, ale nie mam pojecia, skad ten dzwiek dobiegl».

Zaczelismy bacznie nasluchiwac, ale otaczala nas glucha cisza. Helen, sciskajac w dloni pistolet, macala sciany. Plomien swiecy dawal niewiele swiatla. Krazylismy po krypcie tam i z powrotem, badajac i opukujac sciany. Nie znalezlismy zadnej niszy, zadnego wystajacego kamienia, zadnych zamaskowanych drzwi. Kompletnie nic.

«Na dworze zapewne juz sie sciemnia» – mruknela Helen.

«Wiem – odparlem. – Za dziesiec minut powinno juz nas tu nie byc. Tego jestem pewien».

Jeszcze raz obeszlismy niewielkie pomieszczenie, obmacujac kazdy centymetr scian. Choc odczuwalem dotkliwy chlod, zwlaszcza ze nie mialem na sobie marynarki, po plecach splywaly mi struzki potu.

«Moze biblioteka znajduje sie w innej czesci kosciola albo wrecz pod fundamentami».

«Na pewno jest dobrze ukryta – szepnela Helen. – W przeciwnym razie juz dawno ktos by ja odnalazl. Ale skoro moj ojciec spoczywa w tym grobie…»

Nie dokonczyla zdania. Pytanie to dreczylo mnie od chwili pierwszego szoku, kiedy ujrzalem tu Rossiego: gdzie jest Dracula?

«Czy nie ma tu nic niezwyklego?» – spytala, dotykajac niskiego, sklepionego sufitu.

I wtedy, tkniety nagla mysla, wyrwalem z lichtarza swiece i przykucnalem. Helen natychmiast poszla moim sladem.

«Tak» – szepnela.

Dotykalem wizerunku smoka wygrawerowanego na pionowej sciance najnizszego stopnia. Poprzednio musnalem go tylko palcami. Teraz nacisnalem z calej sily, napierajac ciezarem swego ciala. Kamien nawet nie drgnal. Ale Helen zaczela delikatnie wodzic wrazliwymi dlonmi po okolicznych kamieniach i nagle jeden okazal sie luzny. Po prostu wyjela go, niczym zab, z miejsca, w ktorym przylegal do plyty z wizerunkiem smoka. Ujrzelismy niewielki, ciemny otwor. Wsunalem do niego ramie i pomachalem dlonia. W srodku bylo pusto. Po chwili wlozyla w czarna dziure reke Helen i skierowala palce w bok, gdzie po naszej stronie widnial wizerunek smoka.

«Paul!» – wykrzyknela zduszonym szeptem.

Ponownie siegnalem do otworu i tym razem wymacalem klamke, wielka klamke wykuta z zelaza. Kiedy ja nacisnalem, plyta za smokiem odsunela sie lagodnie, nie uszkadzajac otaczajacych ja kamieni ani znajdujacego sie nad nia stopnia. Byl to wytwor najwyzszej sztuki kamieniarstwa. Zelazna klamka miala ksztalt rogatej bestii i po jej nacisnieciu wejscie natychmiast sie otwieralo. Dalej ciagnely sie waskie, kamienne schody. Helen siegnela po druga swiece, a ja po pudelko zapalek. Jak robaki wpelzlismy do srodka – przypomnialem sobie nagle pokancerowane dlonie i twarz Rossiego oraz jego potargana odziez. Zastanawialem sie, ile razy byl wleczony przez ten waski otwor. Niebawem moglismy juz wyprostowac sie na schodach wiodacych pod ziemie.

W twarze uderzyl nas podmuch zimnego, wilgotnego powietrza. Gdy schodzilismy stromo w podziemna

Вы читаете Historyk
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату