zatem okolo dziesieciu minut na przejrzenie wykazu. Lecz jesli pojawiloby sie w nim imie sultana Mehmeda II lub jego nastepcy… coz, na Rodos wcale tak bardzo mi sie nie spieszylo.

Twoj, pograzony w najglebszym smutku, Bartholomew Rossi

– Odnosilem wrazenie, ze pod wysoko sklepionym stropem biblioteki czas zatrzymal sie w miejscu, choc wokol mnie toczylo sie normalne zycie – ciagnal moj ojciec. – Przeczytalem caly list, ale pod spodem znajdowalo sie ich jeszcze co najmniej cztery. Zauwazylem, ze wysokie okna w czytelni pociemnialy. Nadchodzil wieczor. Pomyslalem jak strwozone dziecko, ze bede musial wracac samotnie do pustego domu. Zapragnalem nagle udac sie do gabinetu Rossiego i glosno zapukac w drzwi. Z cala pewnoscia siedzialby nad jakims rekopisem zalewanym zoltym swiatlem, plynacym ze stojacej na biurku lampy. Bylem kompletnie zmieszany, jak kazdy po smierci przyjaciela, i zdumiony nierealnoscia sytuacji, ktora po prostu nie miescila mi sie w glowie. Czulem przerazenie, a zamet w myslach potegowal jeszcze moj strach, gdyz nie poznawalem samego siebie.

Rozmyslajac nad tym, popatrzylem na starannie ulozone na stoliku papiery. Rozlozylem je na calej powierzchni blatu tak, ze nikt nie mogl zajac miejsca naprzeciwko mnie. Zastanawialem sie wlasnie, czy nie powinienem zabrac ich do domu, by tam dokonczyc lekture, kiedy nieoczekiwanie pojawila sie mloda kobieta, ktora zajela miejsce przy koncu stolu. Rozejrzalem sie wokol siebie. Wszystkie stoly przy katalogach byly zajete przez czytelnikow i zawalone ksiazkami, maszynopisami, szufladkami katalogowymi i notatnikami. Kobieta po prostu nie miala gdzie usiasc. Ogarnal mnie nagly strach, ze ktos obcy moglby rzucic okiem na notatki Rossiego. Czy wygladaly dziwacznie? A moze to ja bylem szalony?

Zaczalem zbierac papiery, ukladajac je pieczolowicie w pierwotnym porzadku. Poruszalem sie powoli i z godnoscia, jak ktos kto zwalnia stolik w zatloczonej kawiarni… i w tej chwili moj wzrok padl na rozlozona przed nieznajoma kobieta ksiazke. Przegladala wlasnie jej srodkowe partie. Obok jej lokcia lezal notatnik i pioro. Zdumiony przenioslem wzrok z tytulu ksiazki na jej twarz, a nastepnie popatrzylem na drugi wolumin, ktory odlozyla na bok. I znow spojrzalem na nia.

Miala ladna, mloda twarz, choc wokol oczu dostrzeglem siec leciutkich zmarszczek, takich samych, jakie widywalem u siebie kazdego ranka w lustrze. W jednej chwili zrozumialem, ze jest absolwentka uczelni. Byloby to piekne oblicze, niemal zdjete ze sredniowiecznych malowidel koscielnych, gdyby nie wystajace lekko kosci policzkowe, nadajace mu mizerny wyraz. Miala blada cere, ktora jednak, po tygodniu przebywania na sloncu, nabralaby ciemniejszej barwy. Zarys ust byl zdecydowany, brwi szeroko rozstawione, a dlugie rzesy lekko sie opuszczaly, w miare jak czytala ksiazke. Smoliscie czarne, geste wlosy miala troche rozczochrane, co zupelnie nie pasowalo do panujacej wtedy mody na ulizane fryzury. Tytul czytanej przez nia ksiazki – gapilem sie na nia i gapilem brzmial Karpaty. A pod lokciem zakrytym rekawem ciemnej bluzy lezal Dracula Brama Stokera.

W tej chwili mloda kobieta uniosla glowe, napotykajac moj wzrok. Dopiero wtedy uswiadomilem sobie, ze patrze na nia jak ciele na malowane wrota, co musialo byc bardzo niegrzeczne. I tak chyba bylo, skoro puscila mi bardzo wrogie spojrzenie swoimi oczyma o zadziwiajaco miodowej barwie. Nie nalezalem do mezczyzn, ktorych w tamtych czasach okreslano mianem «bawidamka'. Tak naprawde prowadzilem raczej samotniczy tryb zycia. Poczulem sie paskudnie i natychmiast wytlumaczylem swoje zachowanie. Pozniej dowiedzialem sie, ze jej wrogosc brala sie z faktu, iz mezczyzni nieustannie wlepiali w nia wzrok.

«Przepraszam – powiedzialem szybko. – Ale spogladalem tylko na pani ksiazki… to znaczy na to, co pani czyta'.

Popatrzyla na mnie nieprzyjaznie i otworzyla Dracule.

«Rozumie pani, obecnie studiuje ten sam temat' – ciagnalem. Uniosla pytajaco brwi, a ja wskazalem na rozlozone przede mna papiery. – No… moze niezupelnie. Wlasnie czytalem o…'

Spojrzalem na pietrzace sie przede mna dokumenty, ktore przekazal mi Rossi, i gwaltownie zamilklem. Pod wplywem jej pogardliwego spojrzenia twarz oblal mi goracy rumieniec.

«Dracula?' – zapytala z przekasem. – A to, co pan tu ze soba przyniosl, to zrodla prymarne?'

Miala dziwny akcent, nie umialem go okreslic, oraz cichy, miekki glos, ktory, jak podejrzewalem, potrafila jednak podniesc do wrzasku.

Sprobowalem wiec innej taktyki.

«Czy pani czyta to dla zabawy? To znaczy dla rozrywki? A moze prowadzi pani jakies badania?'

«Dla zabawy?'

Wciaz trzymala ksiazke otwarta, jakby probowala mnie nia nastraszyc.

«Coz, to niezwykly temat, i jesli pani tez zglebia problematyke Karpat, musi byc pani gleboko nia zafascynowana. – Nie mowilem tak potoczyscie od czasu mej rozprawy doktorskiej. – Chcialbym po prostu osobiscie te ksiazke przejrzec. Tak naprawde, to obie'.

«Doprawdy? – zapytala ironicznie. – A dlaczegoz to?'

«Coz – zaryzykowalem. – Mam te listy od… z pewnego niezwyklego zrodla historycznego… i czesto wspominany jest w nich Dracula. Sa po prostu o Draculi'.

Choc popatrzyla na mnie niechetnie swymi miodowej barwy oczyma, w jej zrenicach zapalily sie iskierki zainteresowania. Rozparla sie wygodniej na krzesle w dziwnie meski sposob. Nie wypuszczala z dloni ksiazki. Odnioslem wrazenie, ze widzialem to juz wczesniej setki razy; rozluznienie sie przed rozpoczeciem rozmowy? Gdzie ja to widzialem?

«Co to dokladnie za listy?' – zapytala z tym swoim obcym akcentem.

Pomyslalem z zalem, ze zanim rozpoczalem te niezreczna rozmowe, powinienem byl sie przedstawic. Z jakichs wzgledow jednak nie moglem tego uczynic. Nie potrafilem nagle ujac kobiety za dlon, powiedziec, z jakiego jestem wydzialu i tak dalej, i tak dalej. Dotarlo tez do mnie, iz nigdy jej wczesniej nie widzialem, a zatem z cala pewnoscia nie studiowala historii, chyba ze przybyla tu niedawno z jakiegos innego uniwersytetu. I czy w rozmowie z nia mam klamac, by zataic nazwisko Rossiego? Postanowilem po prostu go nie wymieniac.

«Jestem wspolpracownikiem profesora, ktory… majac pewne klopoty, przed ponad dwudziestoma laty napisal te listy. Przekazal mi je w nadziei, ze pomoge mu wyplatac sie z obecnej… sytuacji… ma ona zwiazek z jego badaniami, to znaczy…'

«Rozumiem' – przerwala mi grzecznie, ale chlodno.

Zaczela bez pospiechu, systematycznie zbierac swoje rzeczy. Wlozyla je do teczki i podniosla sie z krzesla. Byla dokladnie taka, jak ja sobie wyobrazalem: umiesniona i o szerokich ramionach.

«Dlaczego interesuje sie pani Dracula?' – zapytalem desperacko.

«To juz nie panski interes – odrzekla krotko i odwrocila sie do mnie plecami. – Planuje podroz, ale nie wiem jeszcze kiedy'.

«W Karpaty?'

Poczulem sie nagle zdenerwowany ta rozmowa.

«Nie – burknela lekcewazaco. Po czym, jakby nie umiejac nad soba zapanowac, dodala pogardliwie: – Do Stambulu'.

– Wielki Boze! – wykrzyknal moj ojciec, spogladajac w rozswiergotane niebo. Ostatnie stada jaskolek wracaly do gniazd, w lezacym ponizej miasteczku powoli gasly swiatla. – Nie powinnismy tak dlugo tu siedziec przed czekajaca nas jutro wyprawa. Jestem przekonany, ze pielgrzymi wracaja wczesnie. Jeszcze przed nastaniem ciemnosci.

Wyprostowalam nogi. Jedna stope mialam zupelnie zdretwiala i z niechecia myslalam o drodze powrotnej, choc u celu czekalo mnie wygodne lozko. Po nodze chodzily mi nieprzyjemne mrowki, a poza tym bylam bardzo zla. Ojciec zakonczyl opowiesc zbyt szybko.

– Popatrz tam – odezwal sie, wskazujac cos w ciemnosciach. – Mysle, ze to Saint-Matthieu.

Spojrzalam we wskazanym kierunku, na ogromne, pograzone w mroku gory. W polowie stoku lsnilo mocne, nieruchome swiatlo. Otaczala je kompletna ciemnosc. W jego okolicy nie widac bylo zadnych innych ludzkich sadyb. Pojedyncza iskra blasku zatopiona w otchlani mroku. Wysoko, lecz znacznie nizej niz najwyzsze wierzcholki. Zdawala sie zawieszona w powietrzu miedzy nocnym niebem a miasteczkiem.

– Tak, to musi byc nasz klasztor – odezwal sie ponownie ojciec. – Jutro czeka nas ciezka wyprawa, nawet gdybysmy szli bita droga.

Noc byla bezksiezycowa i kiedy wedrowalismy pograzonymi w zupelnym mroku ulicami, ogarnial mnie smutek kogos, kto schodzi z wysokosci. Gdy mijalismy stara dzwonnice, obejrzalam sie za siebie, by utrwalic w pamieci jasny, swietlisty punkcik. Byl tam, lsniac nad liscmi kacicierni wychylajacymi sie zza murkow przydomowych

Вы читаете Historyk
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату